Obiecałam dziewczynom z rybkowego bloga pokazać kącik do układania puzzli. Łojciec układa, ja się nie tknę, mnie to denerwuje i nigdy przenigdy puzzli nie układałam. Wszelka dłubanina to zło, to się robi długo i trzeba odkładać. Poza tym nie wiem po co. To jedna z zagadek.
Jeden potnie a drugi układa - bez sensu. Albo bieganie - po co biec jak się nie ucieka.
W domu też można ale teraz układalnia jest pod wiatą, radyjko gra, nawet lampa jest gdyby się ściemniło. Nie chcę wiedzieć co jest w szafce pod spodem.
Uwielbiam układać puzzle. niestety, dla mnie zakazane. Z wiekiem jest coraz więcej zakazanych rzeczy, a jak miałam szesnaście lat, to myślałam, że kiedyś będę mogła wszystko. Ech... Młodzieńcza naiwność.
OdpowiedzUsuńO, hobbysta-pedant 😃 Ja muszę się nosić ze swoimi między pokojami, ale przecież nikt nam nie obiecywał, że będzie łatwo 😉 Jestem, widać, hobbystką-cierpiętnicą 😄
OdpowiedzUsuń-Aśka-
Każdy pasjonat musi mieć swój kącik! Super!
OdpowiedzUsuńKocham Cię Klarko!!
OdpowiedzUsuńCzasem układam puzzle w necie. Ot, tak - dla zabicia czasu. Zdecydowanie bardziej lubię krzyżówki, choć błyskotliwe skojarzenia przychodzą mi z trudem, a i pamięć już nie ta.
OdpowiedzUsuńPatrzę na puzzle dokładnie tak, jak Ty!
OdpowiedzUsuńTo zajmuje jednak kawał podłogi.
OdpowiedzUsuńTeż nie znoszę puzzli. Brak mi cierpliwości.
Twoja argumentacja mnie przekonuję ;-)))marnowanie czasu. podobnie z tym bieganiem :-)))
OdpowiedzUsuńBawię się w układanie głównie wtedy, gdy zostaję sama w Berlinie. Mam teraz do ułożenia obraz "Nenufary" Moneta, drobne 1000 kawałków. Trudne- niestety. Będzie z tego obraz 48 x 68 cm. Przecierpię - Monet jest moim ulubionym malarzem. A w lipcu w Poczdamie, w Muzeum Barberini, będzie wystawa jego obrazów i na pewno pognam na tę wystawę.
OdpowiedzUsuń