Strony

środa, 13 sierpnia 2025

system jest zły

 Na wizytę do lekarza pierwszego kontaktu czeka się ponad tydzień. Akurat tyle, żeby wyzdrowieć z nieciężkiej dolegliwości. Ale czy człowiek zawsze potrafi ocenić swój stan zdrowia? Ja nie. Ja zawsze mówię - nic mi nie jest. Teraz już nie pracuję więc zwolnienie nie jest mi potrzebne a choroba wcześniej czy później przechodzi sama. Albo przechodzi na płuca na przykład. Leków mam pełną szafkę, teraz prawie wszystko można kupić bez recepty. Nasenne - proszę bardzo, przeciwbólowe - ile wątroba wytrzyma, na gorączkę, na robaki, na grzybicę, wystarczy zdiagnozować się samemu, zamówić leki do paczkomatu i gotowe.  Kardiolog wypisuje mi receptę na rok do przodu! 

Uwaga, post jest prześmiewczy, nie musicie we wszystko wierzyć co tu piszę. Tu wśród czytelników są pielęgniarki i położne, można się konsultować w komentarzach. 

Autorka ma gópiego gusa musku to nie odpowiada za to co wypisuje. 

Rzadko, bardzo rzadko chodzę leczyć się prywatnie. Ale czasem trzeba. Bo z pilnym skierowaniem do ortopedy było czekania na rok więc jak żyć i pracować? Przecież ja beczałam z bólu przy ścieleniu łóżek. Na leczenie barku wydałam pół wypłaty, dobrze że męża mam to mi jeść dawał. 

Na leczenie innych dolegliwości cierpliwie czekałam, od lekarza do lekarza aż do radioterapii prawie dwa lata. Długo. Może w tym czasie gópi gus rósł szybciej niż teraz zanika. Może. 

W pracowni, gdzie robię rezonans, prywatnie można zrobić badanie już w kolejnym dniu. Na fundusz czeka się pół roku. Za pół roku to można umrzeć. 

Niedawno czytałam, że pacjenci są sobie winni tych kolejek do lekarza bo nie odwołują wizyt. Ha ha. Jak mają odwołać, kiedy do przychodni nie sposób się dodzwonić? Z niektórych poradni sami dzwonią albo  przychodzi sms i jeśli nie przyjdę to mam odpisać "NIE". Ale nie wszędzie tak jest. 

 


11 komentarzy:

  1. Tak, system jest do kitu. Mnie wkurza, że w tym samym szpitalu, na tym samym sprzęcie prywatnie można! A nie , to czekaj lub umrzyj.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja siostra czekała na wizyty do endokrynologa i do chirurga i się nie doczekała, bo jej lekarze umarli. Na dodatek z żadnej przychodni nie dostała powiadomienia, że wizyta nie dojdzie do skutku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak... Można nie doczekać, też z powodu śmierci lekarza... I śmieszne to, i smutne...
      Ella-5

      Usuń
  3. Nie wiem, czy jest gdziekolwiek dobry system.W wielu krajach Europy jest brak lekarzy -nic dziwnego- studia trudne, praca bardzo odpowiedzialna, nie wystarcza wiedza wyniesiona ze studiów, na bieżąco trzeba się
    dokształcać i to często wymaga czasu i pieniędzy- własnych lekarza. Tu jest wielu ubezpieczycieli, bardzo zróżnicowane stawki - teoretycznie im wyższe składki płacisz tym masz lepsze ubezpieczenie. Ja mam , jak mawia moja córka, Kasę Chorych tych najniżej zarabiających i bezrobotnych ( bo z taką polski ZUS ma podpisaną umowę). I współfinansuję leki, które biorę stale oraz niektóre konieczne badania diagnostyczne, stomatologia to koszty mniej więcej po połowie ponosi ubezpieczyciel i ja, tak samo w różnych badaniach - np. z racji usuwania zaćmy dopłacałam do wstępnych badań. Przy okazji sprawili, że mogę funkcjonować bez okularów. Teraz gdy chodzę na okulistyczne badania kontrolne nic nie dopłacam.W szpitalu też dopłacałam do swojego pobytu, dopłacałam też do sprzętu rehabilitacyjnego, który musiałam potem stosować, co i tak było taniej niż gdybym musiała to kupować w sklepie, bo odpadała marża sklepowa. Tu jest o tyle dobrze, że gdy już złapiesz termin do lekarza to ci potem mailem przypomną ze 2 dni wcześniej, że masz termin wizyty- podejrzewam, że w tym kraju nie ma ludzi nie posiadających maila jak i takich co nie posiadają komórki czy też smartfona. Terminy - to zależy do jakiej specjalności lekarza- na ogół mam jakoś tak fartownie, że załapuję się dość szybko - no może poza przypadkami, gdy chcę lekarza operującego językiem polskim a nie tylko niemieckim, np. do ortopedy. No ale z tym się zawsze liczę. Poza tym można się tu zapisywać do lekarza mailowo jest specjalna aplikacja. I wtedy zawsze jest przypomnienie o terminie wizyty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadnij dlaczego nie chcę wracać do Polski...

    OdpowiedzUsuń
  5. To wcale nie jest przesadzone, tak po prostu jest.
    Na wizytę u neurologa czekałam bardzo długo, w gabinecie poprosiłam o lek na zawroty głowy, miałam ze sobą wynik przeswietlenia głowy i szyi. Leku nie dostałam, bo to inna procedura, a ja poszłam z odcinkiem lędźwiowym, a nie szyjnym...na zabiegi czekałam kolejne poł roku, po skierowanie dalsze już nie poszłam.
    Terminy są tak odległe, że można zapomnieć lub nie dożyć, czy sprawdzono w tej statystyce, ilu zapisanych pacjentów nie doczekało?

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój mąż przepracował w szkolnictwie ponad 40 lat, mnie wliczając czas nauki, urlopy macierzyńskie i wychowawcze "uznano " 25 lat, stąd moje prawo do wcześniejszej emerytury w wieku 56 lat. Korzystamy z publicznej służby zdrowia [najlepsi specjaliści, najnowszy sprzęt !], wyjątek stanowią stomatolodzy protetycy, reszta zawsze w przychodni. Trzeba czekać, ale terminów wszyscy pilnujemy ! Zawsze wracam do Polski, z urlopów i dłuższych pobytów też !!

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest chory system nawet w Albanii maja luksus. Jesteśmy w dypie Europy. Nie wiem co jest z tymi politykami nie tak.

    OdpowiedzUsuń
  8. rezonans magnetyczny we Wrocławiu na NFZ:
    dodzwoniłem się od razu, poczekałem chwilę jako trzeci w kolejce do tego dodzwonienia i dostałem termin za niecały tydzień... wyniki /opis/ zapowiedziano mi za trzy do pięciu tygodni... ale już po trzech dniach dostałem sms, że są do odebrania...
    to nie jest odosobniony przypadek, bo ja mam tak prawie zawsze z terminami służby zdrowia...
    konkluzja:
    albo jestem wybrańcem, lucky man /wiadomo, że tylko idiota nie wierzy w przypadki/, albo reszta po prostu marudzi, tak aby tylko marudzić w ramach polskiego sportu narodowego...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jest NFZ działa, także we Wrocławiu, nie tylko w Poznaniu !!

      Usuń
  9. Albo po prostu zależy w jakiej części Polski się mieszka...

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz