Dziś wychodząc rano z domu pomyślałam - och, przydałaby się maseczka. Najwyższy czas zacząć na siebie uważać. Był mróz, na poboczu drogi dostrzegłam przysypane śniegiem fiołki. Jak w bajce o złej macosze - pomyślałam. Tylko że ja nie idę szukać fiołków w kopnym śniegu i nikt mnie z domu nie wygnał.
Na przystanku pusto, po chwili przyszła koleżanka z którą pracuję. Zdrowaś? - spytałam nie całkiem żartobliwie. Zdrowa jestem, i w domu też wszyscy zdrowi. A u nas Krzysiek kaszle - pomyślałam ale nic nie powiedziałam bo po co.
Autobus miał na drzwiach naklejoną kartkę z informacją, że zabierze tylko trzynaście osób. Te większe pojazdy mogą przewozić 17. Piszę o tym dlatego, że za parę lat nikt nie będzie o tym pamiętał, a Hanusia otworzy sobie babciny pamiętnik i przeczyta.
Koleżanka karnie zajmuje miejsce po przeciwnej stronie według specjalnych informacji - trzeba siadać po przekątnej. Nikt nie ma maseczki ani ochronnych rękawiczek.
Wysiadamy pod mostem. Patrzymy na odległy o kilkanaście metrów wiadukt, przy którym uwijają się budowlańcy. Całą zimę mieli ciepło a teraz mróz - mówię ze współczuciem bo nie wyobrażam sobie pracy na zewnątrz przez okrągły rok. Łatwo nie mają ale co robić - wzdycha koleżanka. Zza mosty wyjeżdża nasz autobus. czekamy aż kierowca otworzy drzwi, do tej pory pasażerowie otwierali je sami.
Jedziemy, rozglądam się. Widać że miasto. Ludzie w maseczkach, w rękawiczkach, z głowami wtulonymi w kołnierze, zamotani w chusty i szaliki. Drapie mnie w gardle, staram się powstrzymywać kaszel i to mi się udaje. Zawsze tak mam, wystarczy mi 10-15 min jazdy i już sucho kaszlę.
Wysiadamy. Kolejni robotnicy, tym razem drogowcy - remontują chodnik i ścieżkę rowerową. Przemykamy bokiem i już jesteśmy w pracy.
Przy wejściu stolik z płynem do dezynfekcji. Odkażam ręce i podpisuję listę. Jedziemy na górę, myję ręce, odkażam je i przebieram się.
Pracuję z nową, sympatyczną dziewczyną, która ma trójkę dzieci. Pytam jak tam w domu, jak się trzymają. Jakoś.
Przebieramy się i schodzimy na dół aby porozmawiać z innymi pracownicami. Jedna z nas kaszle. Wróciła po chorobowym. Patrzymy niespokojnie po sobie.
Co za czasy - myślę. Co za czasy. Nie można zakaszleć, nie można kichnąć bo od razu wszyscy się boją. Ile razy brałam ibuprom czy gripex i pracowałam, kto z katarem chodzi do lekarza! A teraz trzeba zmienić myślenie.
Kierownik odsyła koleżankę do domu. Zabieramy się do pracy. Hotel jest smutny. Pamiętacie jak pisałam że nie lubię szkoły bez dzieci? Tak samo nie lubię hotelu bez gości. Chodzę po "moich" pokojach i widzę, że już nie ma co poprawiać. Wszystko lśni.
Mamy jeszcze akademik, tam mieszkają studenci którzy nie mogli wyjechać i trzeba im sprzątać części wspólne czyli korytarze, hole, kuchnie, pralnię, recepcję. Sprzątać i odkażać.
Dowiadujemy się, że koleżanka dostała zwolnienie lekarskie i nie będzie przychodziła do końca tygodnia. Lepiej niech się wykuruje, damy sobie radę, spokojnie. Rozchodzimy się do obowiązków.
Po południu bez pośpiechu pijemy kawę, zbieramy się do domu. Dźwigam wielkie pudło. Kupiłam na allegro klosze do lampy.
Sama nie wiem jak to jest. Te klosze to nic pilnego. Ktoś jednak musiał je zapakować i nadać, ktoś inny przywiózł je, jeszcze ktoś inny odebrał. Firmy wysyłkowe pracują pełną parą, ludzie mają pracę. Krzysiek też w takiej pracuje. Zapytałam go - a gdybyście nie mieli zamówień? - To by nas wysłali na urlopy a ci co przychodzą na zlecenia nie mieliby z czego żyć.
I sama nie wiem czy jestem bezmyślną egoistką zamawiając coś przez internet.
Jedziemy. Autobus prawie pusty. Pani siedząca po przekątnej ma śliczną maseczkę, ale chyba nie jest jej wygodnie. Co chwilę poprawia ją, odgarnia z twarzy włosy, ściąga maseczkę na szyję, znów ją zakłada. To już lepiej schować się w szalik - myślę.
Wysiadam. Na poboczu koło chodnika kwitnie rząd forsycji. Przystaję na chwilę na schodach i przyglądam się posesji sąsiada, coś mu tam kwitnie pod oknem na różowo, ładne, nie wiem co to jest, za daleko.
U mnie w ogrodzie siedzi czyjś rudy, wielki kot. Łapię się na tym, że rozglądam się za Kiciulem bo ten rudy jest wielki i na pewno by go zbił. Ech.
Jeśli ktoś doczytał do końca to gratuluję, dawno mi się tak dużo nie napisało za jednym posiedzeniem.
Dziś też Cię kocham.
Wszelkie zdarzenia, miejsca i postaci opisywane przeze mnie są całkowicie prawdziwe choć zmyślone, a Groźna Woźna jest postacią literacką taką samą jak Waldemar czy Pani Emerytka
Strony
▼
wtorek, 31 marca 2020
poniedziałek, 30 marca 2020
planszówki czekają
Krzesła były stare, miały mocno poprzecieraną tapicerkę która wyglądała jak brudna choć brudna nie była bo prałam ją wielokrotnie moim ulubionym, idealnym do takich zadań sprzętem. (Wiadomo jakim). Raz nawet wynosiłam je na podjazd i prałam myjką do podjazdu. Ciekawa jestem czy ktoś pamięta moje sprzątanie po malowaniu, kiedy to potraktowane tą myjką wałki i kuwety fruwały po sąsiedniej posesji jak jaskółki a na garażu pojawiły się malownicze fioletowe smugi.
Ale nie o sprzęt do sprzątania chodzi lecz o krzesła, które były stare ale bardzo wygodne.
Wyrzucić i kupić nowe! Tak, a na strychu już stoi komplet krzeseł, i ten będzie następny, ileż można.
Nie należę do nurtu zero waste. Mogłabym może tak właśnie napisać - że oszczędzam naturę i daję przedmiotom drugie życie ale znacie mnie doskonale i nikt by mi nie uwierzył w takie nagłe nawrócenie. Lubię wszystko nowe, nowe, pachnące nowością, świeżutkie, prosto ze sklepu!
Ale te krzesła akurat lubię, są stabilne, można się na nich huśtać, ile ja się na nich kołysałam grając w karty czy w planszówki! Nie zawsze całkiem na trzeźwo, oj, nie.
Wyszukałam takie pokrowce, kupiłam i założyłam. Przynajmniej są czyste a jak się pobrudzą to wypiorę i już.
I teraz tylko czekam na komentarze - o, nareszcie nie ma tego fioletowego na ścianach!
sobota, 28 marca 2020
wzdycham
Tęsknię za Hanią. Bardzo poważnie traktujemy sprawę izolacji i o spotkaniach nie ma mowy.
Czasem budzę się w nocy bo wydaje mi się, że Hania płacze. Zostało parę zabawek, książek, zdjęcia. Pokój już pomalowany, meble wróciły na swoje miejsce.
Myślałam, że kiedy będziemy mieszkać bliżej to i widywać się będziemy często a tu nic z tego. Nie wiem jak wytrzymujecie tęsknotę Wy, mieszkający od dzieci i wnuków setki kilometrów.
Krzysiek ciągnie w weekend nadliczbówki. Nie ma ludzi, siedzą na zwolnieniach a zamówień więcej niż przed świętami. Za to ja mam pracy mniej, wobec tego przejęłam więcej obowiązków w domu.
Mróz zupełnie niespodziewanie zwarzył mi ukochane żonkile. Pozbierałam i przyniosłam do domu, rozkwitły. Kocham ten zapach. Wszystko wydaje mi się takie symboliczne. Zerwane kwiaty jeszcze żyją ale tylko na chwilę.
Musiałam odpowiedzieć na bardzo trudne pytanie i odpowiedziałam "tak". Kiciul nie żyje. Był ciężko chory i wet sam zaproponował eutanazję.
Nie piszcie mi słów pociechy bo czytanie będzie dla mnie bezustannym płaczem.
Piszcie proszę jak sobie radzicie w izolacji, czy jesteście rozważni, czy o siebie dbacie. Bo nie wszyscy dbają. Bo nie wszyscy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji.
Lepiej się nie spotykać przez pół roku niż nigdy.
Dziś też Cię kocham.
Czasem budzę się w nocy bo wydaje mi się, że Hania płacze. Zostało parę zabawek, książek, zdjęcia. Pokój już pomalowany, meble wróciły na swoje miejsce.
Myślałam, że kiedy będziemy mieszkać bliżej to i widywać się będziemy często a tu nic z tego. Nie wiem jak wytrzymujecie tęsknotę Wy, mieszkający od dzieci i wnuków setki kilometrów.
Krzysiek ciągnie w weekend nadliczbówki. Nie ma ludzi, siedzą na zwolnieniach a zamówień więcej niż przed świętami. Za to ja mam pracy mniej, wobec tego przejęłam więcej obowiązków w domu.
Mróz zupełnie niespodziewanie zwarzył mi ukochane żonkile. Pozbierałam i przyniosłam do domu, rozkwitły. Kocham ten zapach. Wszystko wydaje mi się takie symboliczne. Zerwane kwiaty jeszcze żyją ale tylko na chwilę.
Musiałam odpowiedzieć na bardzo trudne pytanie i odpowiedziałam "tak". Kiciul nie żyje. Był ciężko chory i wet sam zaproponował eutanazję.
Nie piszcie mi słów pociechy bo czytanie będzie dla mnie bezustannym płaczem.
Piszcie proszę jak sobie radzicie w izolacji, czy jesteście rozważni, czy o siebie dbacie. Bo nie wszyscy dbają. Bo nie wszyscy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji.
Lepiej się nie spotykać przez pół roku niż nigdy.
Dziś też Cię kocham.
czwartek, 26 marca 2020
nie ma tego złego..
Dość rozpaczliwie szukam zalet obecnej sytuacji.
Zakupy - świadczą o tym, że o siebie dbamy. Robimy je w pojedynkę i z kartką, ale i tak zdarzają się wpadki.
Po co kupiłaś cukier? - dziwi się Krzysiek wiedząc, ze ja niczego nie słodzę.
- Myślałam że już ci się kończy bo rano skrobałeś cukierniczkę.
Po co kupiłeś kawę? - pytam wiedząc, że w szafce mam pełen słoik.
- Bo może w pracy już nie masz, dawno nie brałaś, tak samo jak mleka.
(Rzeczy które biorę do pracy wykładam wieczorem na stół w kuchni żeby rano nie zapomnieć).
I na czarno - wiesz, jak umrę to nie będziesz się wstydził że na pogrzeb przyszło zaledwie pięć osób.
- A skąd by się te pięć wzięło, sam będę stał nad grobem. Jak mi dadzą w firmie wolne.
Co tam jeszcze.
Luz w autobusie - zawsze mam siedzące miejsce.
Więcej do siebie dzwonimy, siostry siedzą w chałupach, tak to żadna nie ma czasu chyba że się coś dzieje.
Okazuje się, że wiele rzeczy można załatwić mailowo i telefonicznie. Wcześniej było nie bo nie i koniec.
Ludzie są bardziej uprzejmi.
Klarka pisze prawie codziennie.
Dziś też Cię kocham.
Zakupy - świadczą o tym, że o siebie dbamy. Robimy je w pojedynkę i z kartką, ale i tak zdarzają się wpadki.
Po co kupiłaś cukier? - dziwi się Krzysiek wiedząc, ze ja niczego nie słodzę.
- Myślałam że już ci się kończy bo rano skrobałeś cukierniczkę.
Po co kupiłeś kawę? - pytam wiedząc, że w szafce mam pełen słoik.
- Bo może w pracy już nie masz, dawno nie brałaś, tak samo jak mleka.
(Rzeczy które biorę do pracy wykładam wieczorem na stół w kuchni żeby rano nie zapomnieć).
I na czarno - wiesz, jak umrę to nie będziesz się wstydził że na pogrzeb przyszło zaledwie pięć osób.
- A skąd by się te pięć wzięło, sam będę stał nad grobem. Jak mi dadzą w firmie wolne.
Co tam jeszcze.
Luz w autobusie - zawsze mam siedzące miejsce.
Więcej do siebie dzwonimy, siostry siedzą w chałupach, tak to żadna nie ma czasu chyba że się coś dzieje.
Okazuje się, że wiele rzeczy można załatwić mailowo i telefonicznie. Wcześniej było nie bo nie i koniec.
Ludzie są bardziej uprzejmi.
wtorek, 24 marca 2020
ta zima kiedyś skończy się
Przy wejściu na teren szpitala jest portiernia i tam przez okienko weryfikowane są wszystkie wchodzące osoby.
Kolejka sięgała aż na ulicę ale trzeba pamiętać, że ludzie stali w dużych odstępach.
Byłam ubrana lekko, tak, jak jest zalecane do tego rodzaju badania. Przyjechałam samochodem, więc myślałam, że te parę metrów przejdę, nie zdążę zmarznąć, choć było bardzo zimno i wiał przenikliwy wiatr.
Czy pani kaszle.
Nie.
Czy pani ma gorączkę.
Nie.
Czy pani ma bóle brzucha, biegunkę.
Nie. Ja jestem zdrowa, normalnie pracuję.
Gdzie pani pracuje.
W hotelu.
Czy pani miała w ciągu ostatnich dwóch tygodni kontakt z cudzoziemcami.
Tak.
Proszę czekać, muszę to skonsultować z lekarzem bo nie wiem czy może pani wejść.
Wieje, przebieram nogami, otulam się szalikiem który służy mi jak maseczka.
Tymczasem do okienka podchodzi pani.
Idę na sor, jestem chora, mam arytmię. Proszę czekać.
Dwie panie.
Musimy odebrać świadectwo zgonu.
Tylko jedna osoba może wejść.
Muszę dostarczyć choremu środki czystości, jedzenie, odzież. Czekać. Nie wchodzić. Zostawić.
Mam odebrać dziś tatę, jest po operacji. Czekać. Wejść.
Czuję jak plecy wygrzane siedzeniem samochodu ogarnia lód, jutro będę chodzić na czworakach z bólu. Albo raczej się nie ruszę. Ale czekam.
Kiedy ostatni raz był pan w Krakowie. Jak przywoziłem mamę. Dwa tygodnie temu.
Czy przez ostanie dwa tygodnie miała pani kontakt z cudzoziemcami przyjeżdżającymi zza granicy. Tak. Wszak pracuję w hotelu.
Nie może pani wejść.
Mieli rację.
Idę do pracy. Tzn. jadę autobusem. Postaram się zasłaniać buzię szalikiem, nie dotykać niczego gołymi rękami.
Dziś też Cię kocham.
Kolejka sięgała aż na ulicę ale trzeba pamiętać, że ludzie stali w dużych odstępach.
Byłam ubrana lekko, tak, jak jest zalecane do tego rodzaju badania. Przyjechałam samochodem, więc myślałam, że te parę metrów przejdę, nie zdążę zmarznąć, choć było bardzo zimno i wiał przenikliwy wiatr.
Czy pani kaszle.
Nie.
Czy pani ma gorączkę.
Nie.
Czy pani ma bóle brzucha, biegunkę.
Nie. Ja jestem zdrowa, normalnie pracuję.
Gdzie pani pracuje.
W hotelu.
Czy pani miała w ciągu ostatnich dwóch tygodni kontakt z cudzoziemcami.
Tak.
Proszę czekać, muszę to skonsultować z lekarzem bo nie wiem czy może pani wejść.
Wieje, przebieram nogami, otulam się szalikiem który służy mi jak maseczka.
Tymczasem do okienka podchodzi pani.
Idę na sor, jestem chora, mam arytmię. Proszę czekać.
Dwie panie.
Musimy odebrać świadectwo zgonu.
Tylko jedna osoba może wejść.
Muszę dostarczyć choremu środki czystości, jedzenie, odzież. Czekać. Nie wchodzić. Zostawić.
Mam odebrać dziś tatę, jest po operacji. Czekać. Wejść.
Czuję jak plecy wygrzane siedzeniem samochodu ogarnia lód, jutro będę chodzić na czworakach z bólu. Albo raczej się nie ruszę. Ale czekam.
Kiedy ostatni raz był pan w Krakowie. Jak przywoziłem mamę. Dwa tygodnie temu.
Czy przez ostanie dwa tygodnie miała pani kontakt z cudzoziemcami przyjeżdżającymi zza granicy. Tak. Wszak pracuję w hotelu.
Nie może pani wejść.
Mieli rację.
Idę do pracy. Tzn. jadę autobusem. Postaram się zasłaniać buzię szalikiem, nie dotykać niczego gołymi rękami.
Dziś też Cię kocham.
poniedziałek, 23 marca 2020
na szczęście
Krzysiek skończył malować duży pokój i przyszedł czas na montaż lampy sufitowej. I tak się stało, że żyrandol jakoś mu spadł z szafki, gdzie był odłożony na czas montowania i dwa z pięciu kloszy roztłukły się w drobny mak!
Dzięki temu będę mogła kupić nową lampę.
Za oknem świeci słońce i świat wygląda na wiosenny ale to są pozory, bo przyszła zima czy coś. Pizga bardzo zimnym wiatrem a termometr wskazuje -4, i co to będzie, bo moje ukochane i wyczekane żonkile właśnie zakwitły.
Siedzę jak na szpilkach, do pierwszej daleko, a o pierwszej mam mieć rezonans. Nie wiem czemu się tak boję. Pamiętam jak na usuwanie guza z piersi jechałam bez emocji, na usuwanie pęcherzyka żółciowego pojechałam sobie tramwajem żeby nie robić nikomu kłopotu, a dziś jakaś mało dzielna jestem.
Jak wrócę to poszukam w internecie lamp, przyznam się że rozbicie starej przyjęłam z ulgą, nie lubiłam jej, brzydka była.
Dziś też Cię kocham.
Dziękuję za wsparcie i słowa troski, nie wpuścili mnie na teren szpitala bo jestem potencjalnym nosicielem wiadomo czego, i badania nie było.
Dzięki temu będę mogła kupić nową lampę.
Za oknem świeci słońce i świat wygląda na wiosenny ale to są pozory, bo przyszła zima czy coś. Pizga bardzo zimnym wiatrem a termometr wskazuje -4, i co to będzie, bo moje ukochane i wyczekane żonkile właśnie zakwitły.
Siedzę jak na szpilkach, do pierwszej daleko, a o pierwszej mam mieć rezonans. Nie wiem czemu się tak boję. Pamiętam jak na usuwanie guza z piersi jechałam bez emocji, na usuwanie pęcherzyka żółciowego pojechałam sobie tramwajem żeby nie robić nikomu kłopotu, a dziś jakaś mało dzielna jestem.
Jak wrócę to poszukam w internecie lamp, przyznam się że rozbicie starej przyjęłam z ulgą, nie lubiłam jej, brzydka była.
Dziś też Cię kocham.
Dziękuję za wsparcie i słowa troski, nie wpuścili mnie na teren szpitala bo jestem potencjalnym nosicielem wiadomo czego, i badania nie było.
niedziela, 22 marca 2020
Nie żartuj sobie
#zostańwdomu |
Krzysiek też pracuje bo w jego firmie są teraz "żniwa". Ludzie zamawiają przez internet książki, zabawki, puzzle i klocki a ktoś te zamówienia musi zapakować. Pracowników jest dużo mniej bo poszli na opiekę.
Po pracy wpada do lokalnego sklepiku i kupuje chleb, jabłka, mleko i czasem żarcie dla kota.
Dlatego nie mogę już patrzeć na hasło #zostańwdomu" bo ja naprawdę ograniczam moje wyjścia do minimum. Kiedy nie idę do pracy, wychodzę na ganek, do piwnicy i do ogrodu. Odszczekuję narzekania o tym, że w domu na wsi jest źle bo wszędzie daleko a w mieście dobrze bo blisko do ludzi.
Jednocześnie jestem zła. Na przykład na blogerki, które zaczynają wpis tym że robiły zakupy wraz z mężem. Jakby się nie dało tego zrobić w pojedynkę. Może nie mają wyobraźni, a może nie zależy im na życiu i zdrowiu swoim i bliskich?
Nasza praca nie jest tak ważna jak w służbie zdrowia, jak w policji czy w straży, ale nie mamy za bardzo wyjścia. Nie wszyscy siedzą w domu. Widzę, kto jedzie wraz ze mną. Panie sprzątające, panie pracujące w sklepach, w aptekach, pan kierowca oczywiście.
W poniedziałek zabierają śmieci - i całe szczęście bo kubły już pełne.
W poniedziałek mam mieć rezonans. Pilny, dlatego pojadę. Pani z rejestracji dzwoniła aby upewnić się, czy będę.
Nawet jeśli świat zatrzymał się na chwilę, to przecież ruszy ze zdwojoną siłą i będzie nas potrzebował.
Oszczędzajmy tych, którzy muszą wychodzić z domu.
Dziś też Cię kocham.
sobota, 21 marca 2020
dziwne dni
Nie będę numerować. Irytuje mnie to liczenie.
Na fb rozwija się akcja wklejania zdjęć z młodości. Zajrzałam i ja do archiwum. Zdjęć z młodości mam bardzo niewiele, nie mam nawet zdjęcia komunijnego, zginęły mi też szkolne choć pamiętam, że robiliśmy. Może ktoś ma klasowe i może mi przysłać? Wystarczy wkleić na fp, ramka obok.
Przeglądam Wasze zdjęcia i uśmiecham się do lekko przestraszonych dzieci, do wystrojonych pań i panów, do roześmianej młodzieży. Zdjęcia komunijne, fotografie z wakacji, szkolne, ślubne.
Patrzę na zdjęcie Grażyny i przypominam sobie tamte wakacje. Grażynko, widziałam Cię tylko raz, tylko wtedy, tak samo jak Iwonkę, a przecież jesteśmy bliską rodziną. I zapamiętałam Cię dokładnie taką jak na zdjęciu sprzed kilkudziesięciu lat.
Na fp - ramka obok - wkleiłam swoje ulubione zdjęcie. 1981 rok. Czy podejmiecie wyzwanie?
Jeśli tylko chcecie, jeśli macie czas - zapraszam do zabawy. Wklejajcie swoje fotografie z młodości. Uwielbiam oglądać zdjęcia!
Na fb rozwija się akcja wklejania zdjęć z młodości. Zajrzałam i ja do archiwum. Zdjęć z młodości mam bardzo niewiele, nie mam nawet zdjęcia komunijnego, zginęły mi też szkolne choć pamiętam, że robiliśmy. Może ktoś ma klasowe i może mi przysłać? Wystarczy wkleić na fp, ramka obok.
Przeglądam Wasze zdjęcia i uśmiecham się do lekko przestraszonych dzieci, do wystrojonych pań i panów, do roześmianej młodzieży. Zdjęcia komunijne, fotografie z wakacji, szkolne, ślubne.
Patrzę na zdjęcie Grażyny i przypominam sobie tamte wakacje. Grażynko, widziałam Cię tylko raz, tylko wtedy, tak samo jak Iwonkę, a przecież jesteśmy bliską rodziną. I zapamiętałam Cię dokładnie taką jak na zdjęciu sprzed kilkudziesięciu lat.
Na fp - ramka obok - wkleiłam swoje ulubione zdjęcie. 1981 rok. Czy podejmiecie wyzwanie?
Jeśli tylko chcecie, jeśli macie czas - zapraszam do zabawy. Wklejajcie swoje fotografie z młodości. Uwielbiam oglądać zdjęcia!
piątek, 20 marca 2020
dziwne dni3
Wczoraj zadzwoniła pani z pracowni rezonansu, że odwołuje moje badanie choć jest pilne. A dziś zadzwoniła ponownie z wiadomością, że jednak zrobią je ale nie w niedzielę tylko w poniedziałek.
W poniedziałek mam dniówkę ale oczywiście potwierdziłam. Przez chwilę zastanawiałam się, jak załatwić wolne na ten dzień i zrobiłam to w sposób najprostszy - poprosiłam o zamianę koleżankę.
Zastanawialiście się co zrobicie kiedy już będzie można wychodzić z domu?
Jakie to dziwne - gdy można robić wszystko (mam tu na myśli przeważnie legalne rzeczy) to się tego nie robi, a teraz chciałoby się to nie można.
Pochodzę po sklepach i kupię sobie nowy stół i krzesła albo same krzesła, bo te stare mają strasznie wytartą tapicerkę i wyglądają jak brudne. I dywanik do korytarza, żeby było przyjemnie stanąć jak się zmienia buty. Na Dzień Matki pojadę do mamy. W zeszłym roku nie byłam bo praca praca praca.
Namówię siostry na spotkanie u mamy. Bo to żałosne, że spotykamy się tylko na pogrzebach. Ja jednak wolę śmiech niż łzy.
Mam nadzieję, że hasło "obywatelu, czas do urny" rozśmieszy Was tak samo jak mnie.
Napiszcie o swych planach, gdy powrócą zwykłe dni.
W poniedziałek mam dniówkę ale oczywiście potwierdziłam. Przez chwilę zastanawiałam się, jak załatwić wolne na ten dzień i zrobiłam to w sposób najprostszy - poprosiłam o zamianę koleżankę.
Zastanawialiście się co zrobicie kiedy już będzie można wychodzić z domu?
Jakie to dziwne - gdy można robić wszystko (mam tu na myśli przeważnie legalne rzeczy) to się tego nie robi, a teraz chciałoby się to nie można.
Pochodzę po sklepach i kupię sobie nowy stół i krzesła albo same krzesła, bo te stare mają strasznie wytartą tapicerkę i wyglądają jak brudne. I dywanik do korytarza, żeby było przyjemnie stanąć jak się zmienia buty. Na Dzień Matki pojadę do mamy. W zeszłym roku nie byłam bo praca praca praca.
Namówię siostry na spotkanie u mamy. Bo to żałosne, że spotykamy się tylko na pogrzebach. Ja jednak wolę śmiech niż łzy.
Mam nadzieję, że hasło "obywatelu, czas do urny" rozśmieszy Was tak samo jak mnie.
Napiszcie o swych planach, gdy powrócą zwykłe dni.
czwartek, 19 marca 2020
dziwne dni 2
To nie jest czas umierania - powiedziałam do bratków, które miałam posadzić do skrzynek. To nie jest czas chorowania, kiedy ptaki zawzięcie kłócą się na dachu o to, które źdźbło będzie lepsze na gniazdo. Ja wam dam gniazdo pod dachem, znów cała ściana będzie obsrana!
W orce spokojnie, zostało gości naprawdę niewielu a i oni muszą się wymeldować do końca tygodnia. Jeden z nich ma problem bo ani nie może zostać, nie ma gdzie mieszkać, wszystkie hotele zamknięte do odwołania, ani też wrócić do swojego kraju. Ambasada tego kraju milczy.
Moje badanie zostało przełożone na nie wiadomo kiedy.
Krzysiek postanowił pomalować pokój. Będzie na lato czysto i świeżo, mam nadzieję, że znów zaczną do nas przyjeżdżać goście na huśtawkę pod czereśnię.
Dziś też Cię kocham.
Moje badanie zostało przełożone na nie wiadomo kiedy.
Krzysiek postanowił pomalować pokój. Będzie na lato czysto i świeżo, mam nadzieję, że znów zaczną do nas przyjeżdżać goście na huśtawkę pod czereśnię.
Dziś też Cię kocham.
środa, 18 marca 2020
dziwne dni 1
Miałam ten tekst napisać na facebooku w odpowiedzi na post pełen nienawiści odnoszący się do księży w szpitalu ale pomyślałam sobie, że napiszę go tutaj bo nie chcę, aby mi na głowę wylano wiadro pomyj.
Parę lat temu byłam
przez kilka dni w szpitalu, w którym pracowały zakonnice i księża. Miałam
bardzo dobrą opiekę, dostawałam tyle środków przeciwbólowych ile potrzebowałam,
nikt nie narzucał mi się z propozycją spowiedzi czy innych praktyk, nikt też
nie pytał mnie o wyznanie.
Rok temu zmarł mój tata a w tym samym czasie mama była w
szpitalu w ciężkim stanie. Mój tata pod koniec
życia nie wyobrażał sobie dnia bez modlitwy i bez komunii świętej i
obecność księdza w szpitalu była dla niego bardzo ważna.
Kiedy musiałam powiedzieć mamie o śmierci taty, była przy
nas obecna lekarka ale nie tylko. Ksiądz również podszedł do mnie na korytarzu
i bardzo dyskretnie zapytał, czy nie potrzebujemy pomocy, rozmowy i spowiedzi.
Ja podziękowałam ale mamie rozmowa z księdzem pomogła, choćby dlatego, że
przestała na chwilę płakać. To nie była
żadna spowiedź, po prostu słowa pociechy które do mamy trafiły i wzmocniły ją.
Dlatego że mama i tata mieli łaskę wiary.
Dlaczego to piszę. Dlatego, że proszę Was o zrozumienie. Są
ludzie, którzy potrzebują w szpitalu księdza. Potrzebują nie tylko leczenia i
kroplówki, która ich wzmocni. Potrzebują sakramentów.
Nie namawiam nikogo, aby w tym trudnym czasie szedł do
kościoła, absolutnie nie, niech się modli w domu. Ale proszę, nie potępiajcie
księży pracujących w szpitalu. Oni są tam potrzebni. I dla tych, co mają łaskę
wiary, i dla tych, co jak trwoga to do Boga.
wtorek, 17 marca 2020
dziwne dni
wiosna! |
Od piątej nie śpię. Kot polazł najpierw do Krzyśka, nic nie wyżebrał więc przylazł do mnie i rozdarł się głośno i rozpaczliwie: miauuuaś mi dać mięsa wieczorem ale było zamrożone to teraz mi daj, nie zamierzam jeść suchych granulek!
Wstałam, nakarmiłam gadzinę i poszłam do łazienki. To był długi poranek. Długi bo bez pierwszej kawy. Musiałam przed pracą jechać na pobranie krwi przed niedzielnym badaniem.
Bez kawy życie jest okrutne i złe, zwłaszcza na czczo. W drzwiach przychodni stał ratownik i mierzył wchodzącym temperaturę. Ludzi prawie wcale nie było. Pani pielęgniarka spytała tylko, czy miewam w związku z tym zabiegiem jakieś niespodzianki. Nie miewam, ale jak ktoś dźga mnie w żyłę też nie lubię, dlatego odwróciłam głowę, patrzę, a tam na stoliku leży książka. Sapkowski. Wiedźmin. Rozejrzałam się czy czasem nie ma gdzieś miecza na strzygi i na ludzi ale nie było. Tymczasem pani pielęgniarka skończyła i zalepiła mi dziurę w ręce więc podziękowałam i poszłam do pracy.
Chyba mam atak grafomaństwa, wybaczcie.
Koło hotelu rośnie kilka wysokich drzew i na wysokości piątego piętra mają gniazdo sroki ale ptaszyska nie siedzą w gnieździe tylko przesiadują na barierce oddzielającej wejście do budynku i wrzeszczą na każdego kto przechodzi. Na mnie też się wydarły, więc im powiedziałam żeby stuliły dzioby bo to co opowiadają to są bzdury. Student idący za mną roześmiał się na głos.
W orce podjęłam dość ważną decyzję. Postanowiłam sama sprzątnąć piętro, na którym mieszkają goście. Bo aktualnie mamy gości tylko na jednym z pięter. Nie ma ich wielu ale gdyby jednak któryś nie był zdrowy to po co mamy iść tam we trzy.
Skończyłam, wyrzuciłam rękawiczki, umyłam się. Nic się nie stanie, nie ma się czego bać. Dezynfekujemy dwa razy na dzień wszystkie poręcze, przyciski, klamki, klucze. Damy radę.
Po pracy, a dzień jest przecudny, ciepły i słoneczny, stałam wraz z koleżanką na przystanku, wystawiając twarz do słońca. Podjechał autobus, otworzył wszystkie drzwi. Dziewczyna siedząca na wprost nas zaczęła wymownie pukać się w czoło. Nie wiem co nam chciała przekazać, ale nie był to przyjazny gest.
Jest wczesne popołudnie. Zamierzam się teraz przespać. Jutro też coś napiszę ale Wy też do mnie piszcie, proszę.
Czarującego popołudnia.
poniedziałek, 16 marca 2020
kochany pamiętniczku
Mamy skrócone godziny pracy i dyżury - jedna zmiana co drugi dzień. W autobusach pusto, na ulicach ludzi niewiele. W akademiku zostało ze stu studentów. W hotelu gości bardzo mało.
Trochę się martwiłam o swoje sanatorium bo już złożyłam wniosek o urlop i teraz trzeba to wszystko odkręcać, ale całkiem niepotrzebnie. Moja kierowniczka pierwsza poinformowała mnie, żebym się nie przejmowała, bez problemu przesunie mi ten urlop a dyrektor potwierdził.
Miałam dziś pod opieką nową pracownicę. Uświadomiłam sobie, że nawet te podstawowe, proste czynności wymagają nauki i są nowym doświadczeniem. Jak się zakłada mop, jak się wkłada kołdrę do poszwy by nie była zmięta, jak myć lustro by nie było smug. (Tego nie wiem, dlatego unikam luster jak ognia).
W niedzielę mam mieć rezonans kręgosłupa. Chyba się boję, nie tyle badania co wyniku. Bo co to będzie dalej. Nie dziwię się ludziom, którzy wolą być niezbadani. Ponoć ludzie tak się właśnie dzielą - na wariatów i niezbadanych.
Patrzę przez kuchenne okno i widzę ludzi jeżdżących na rowerach i spacerujących z dziećmi, jest ładna pogoda. Nie wiem czy to dobry czas na place zabaw i wycieczki.
Napiszcie proszę jak sobie radzicie w tym trudnym czasie. Macie zapasy? My tyle co zawsze, czyli wczoraj ugotowałam gulasz i będzie na dwa dni a potem znów coś ugotuję. W piwnicy jeszcze mamy dżemy, soki i ogórki. W barku trunki różne ale ja nie mogę pić, żal, żal ;).
Przesyłam serdeczności, mam więcej czasu więc zaglądajcie tu codziennie, zapraszam.
Dziś też Cię kocham.
Trochę się martwiłam o swoje sanatorium bo już złożyłam wniosek o urlop i teraz trzeba to wszystko odkręcać, ale całkiem niepotrzebnie. Moja kierowniczka pierwsza poinformowała mnie, żebym się nie przejmowała, bez problemu przesunie mi ten urlop a dyrektor potwierdził.
Miałam dziś pod opieką nową pracownicę. Uświadomiłam sobie, że nawet te podstawowe, proste czynności wymagają nauki i są nowym doświadczeniem. Jak się zakłada mop, jak się wkłada kołdrę do poszwy by nie była zmięta, jak myć lustro by nie było smug. (Tego nie wiem, dlatego unikam luster jak ognia).
W niedzielę mam mieć rezonans kręgosłupa. Chyba się boję, nie tyle badania co wyniku. Bo co to będzie dalej. Nie dziwię się ludziom, którzy wolą być niezbadani. Ponoć ludzie tak się właśnie dzielą - na wariatów i niezbadanych.
Patrzę przez kuchenne okno i widzę ludzi jeżdżących na rowerach i spacerujących z dziećmi, jest ładna pogoda. Nie wiem czy to dobry czas na place zabaw i wycieczki.
Napiszcie proszę jak sobie radzicie w tym trudnym czasie. Macie zapasy? My tyle co zawsze, czyli wczoraj ugotowałam gulasz i będzie na dwa dni a potem znów coś ugotuję. W piwnicy jeszcze mamy dżemy, soki i ogórki. W barku trunki różne ale ja nie mogę pić, żal, żal ;).
Przesyłam serdeczności, mam więcej czasu więc zaglądajcie tu codziennie, zapraszam.
Dziś też Cię kocham.
sobota, 14 marca 2020
sobota - czas na kąpiel ;)
Przeczytałam taki komentarz
Ja dbam o pielęgnację. Włosy co dwa dni muszę umyć (szampon, maska, jedwab), balsamu do ciała używam codziennie, maszynki i kremu do golenia używam co dwa dni, żelu do higieny intymnej codziennie, peelingu do ciała dwa razy w tygodniu, peelingu do stóp trzy razy w tygodniu, codziennie smaruję kremem do rąk dłonie, maseczki robię dwa razy w tygodniu, kremem do twarzy smaruję się dwa razy dziennie, balsamem do ust codziennie. I zawsze jest jeszcze tak że rano używam dezodorant, perfumy, krem do twarzy, korektora i błyszczyk. Czasem robię sobie pełny makijaż ale głównie jak gdzieś idę a wieczorem używam kulki pod pachy, balsamu do ust i kremu do twarzy.
Pomyślałam o sobie.
Włosy myję podobnie tylko bez maski, szampon i jedwab. Balsamu do ciała używam codziennie ale bez szału, najczęściej tylko na nogi. . Golenie raz w tygodniu. Krem do rąk kilkanaście razy dziennie. Maseczki na twarz nigdy. Maseczki na stopy i dłonie bardzo rzadko. Pilnik do stóp bardzo często. Krem do stóp często. Krem do twarzy codziennie, dezodorant też. Bezbarwna kredka do ust. I tak siedzę i nic więcej nie mogę wymyślić.
I nie że wstyd, żaden wstyd, takie mam potrzeby i tyle mi się chce, moja sprawa. Tak samo nie oceniam tej pani - ma czas, ma pieniądze, ma chęci, daje radę. Podziwiam, serio.
Jak tam u Was drogie panie z pielęgnacją?
Ja dbam o pielęgnację. Włosy co dwa dni muszę umyć (szampon, maska, jedwab), balsamu do ciała używam codziennie, maszynki i kremu do golenia używam co dwa dni, żelu do higieny intymnej codziennie, peelingu do ciała dwa razy w tygodniu, peelingu do stóp trzy razy w tygodniu, codziennie smaruję kremem do rąk dłonie, maseczki robię dwa razy w tygodniu, kremem do twarzy smaruję się dwa razy dziennie, balsamem do ust codziennie. I zawsze jest jeszcze tak że rano używam dezodorant, perfumy, krem do twarzy, korektora i błyszczyk. Czasem robię sobie pełny makijaż ale głównie jak gdzieś idę a wieczorem używam kulki pod pachy, balsamu do ust i kremu do twarzy.
Pomyślałam o sobie.
Włosy myję podobnie tylko bez maski, szampon i jedwab. Balsamu do ciała używam codziennie ale bez szału, najczęściej tylko na nogi. . Golenie raz w tygodniu. Krem do rąk kilkanaście razy dziennie. Maseczki na twarz nigdy. Maseczki na stopy i dłonie bardzo rzadko. Pilnik do stóp bardzo często. Krem do stóp często. Krem do twarzy codziennie, dezodorant też. Bezbarwna kredka do ust. I tak siedzę i nic więcej nie mogę wymyślić.
I nie że wstyd, żaden wstyd, takie mam potrzeby i tyle mi się chce, moja sprawa. Tak samo nie oceniam tej pani - ma czas, ma pieniądze, ma chęci, daje radę. Podziwiam, serio.
Jak tam u Was drogie panie z pielęgnacją?
czwartek, 12 marca 2020
a w Krakowie
Autobusy jeżdżą z takimi informacjami. Nie można korzystać z pierwszych drzwi. Trochę mnie dziwi obecność kontrolerów biletów (bez obaw, mam ważny miesięczny).
W pracy spokój. Na moim piętrze mieszka jeden obcokrajowiec, twardy facet. Rosjanie mieli rezerwację na kilka dni ale wyjechali już dziś. Gości jest znacznie mniej.
Nie dziwię się, jeśli ktoś chciał przyjechać turystycznie to nie ma po co bo wszystko zamknięte, jeśli na jakąś konferencję to odwołana, zostało jeszcze kilka powodów, aby przyjechać do Krakowa.
Miłosna schadzka - uwielbiam pary które przyjeżdżają na noc i rano wychodzą z pokoju z niewielkim bagażem, mają szczęście w oczach a pod oczami cienie, a koło kosza pusta butelka po szampanie.
Osoby, które mają coś do załatwienia rano i w związku tym nie mogą dotrzeć na miejsce ze swej miejscowości. Zazwyczaj zostawiają pokój w takim porządku, nie wiadomo czy tam ktoś mieszkał. Tylko pościel odrobinę wygnieciona, recznik często nie używany bo przywożą swój (nie wierzą być może, że w hostelu są porządne ręczniki, mydło i szampon więc zabierają te rzeczy z domu).
Uciekinierzy z domu. Urwać się choć na jedną dobę choćby po to, aby się porządnie wyspać! Polecam :).
Powiedziałam dziś do koleżanki, że jeśli obśmiejemy strach to może nie będzie on taki straszny. Bo mamy się czego bać. I dlatego jesteśmy ostrożne dużo bardziej niż zazwyczaj ale też śmiejemy się i wygłupiamy. Dziś pan portier przyniósł do pracy paluszki ptysiowe i częstował wszystkie panie na dobry dzień.
Słodkiego, miłego wieczoru! Dziś też Cię kocham.
środa, 11 marca 2020
Klarka w dużym mieście
Jak już pisałam, zachowujemy w pracy szczególne środki ostrożności i przyznaję - cieszę się, że firma o nas dba. Mamy mydło antybakteryjne, płyn do dezynfekcji rąk i rękawiczki. Dezynfekujemy poręcze i przyciski do wind. Gości jest mniej. Odwołują rezerwacje.
Dziś również zawieszono zajęcia na uczelniach, część studentów zapewne wyjedzie do domu. Zawieszono zajęcia w szkołach, zamknięte będą przedszkola i żłobki, muzea, kina, teatry, pływalnie.
Piszę to bo mamy tu czytelników z całego świata ciekawych wieści z Polski.
Musiałam dziś zrobić zakupy, zawsze robimy je w sobotę i środę. Trochę jestem zaskoczona - nie mogliśmy kupić mięsa, wędlin i ziemniaków. W Biedronce (taki dyskont spożywczy) półki świeciły pustkami, nie było makaronów, fasoli, ryżu, mięsa. Pojechaliśmy więc do lokalnego sklepu obok ale tam również puste półki. Nie tak bardzo ale jednak kotletów z ziemniakami na obiad na razie u nas nie będzie.
Nie chce mi się żartować bo sytuacja wydaje się być poważna. Mam również nadzieję, że dzieciarnia i młodzież (a raczej rodzice) zachowają rozsądek i nie pozwolą młodym korzystać z dni wolnych od zajęć bo to nie są ferie. Nie zazdroszczę dorosłym, którzy muszą załatwiać sobie opiekę na ten czas.
Mam nadzieję, że mój wytęskniony wyjazd nie przepadnie!
Dziś też Cię kocham (gdybyś zapomniała/gdybyś zapomniał).
Dziś również zawieszono zajęcia na uczelniach, część studentów zapewne wyjedzie do domu. Zawieszono zajęcia w szkołach, zamknięte będą przedszkola i żłobki, muzea, kina, teatry, pływalnie.
Piszę to bo mamy tu czytelników z całego świata ciekawych wieści z Polski.
Musiałam dziś zrobić zakupy, zawsze robimy je w sobotę i środę. Trochę jestem zaskoczona - nie mogliśmy kupić mięsa, wędlin i ziemniaków. W Biedronce (taki dyskont spożywczy) półki świeciły pustkami, nie było makaronów, fasoli, ryżu, mięsa. Pojechaliśmy więc do lokalnego sklepu obok ale tam również puste półki. Nie tak bardzo ale jednak kotletów z ziemniakami na obiad na razie u nas nie będzie.
Nie chce mi się żartować bo sytuacja wydaje się być poważna. Mam również nadzieję, że dzieciarnia i młodzież (a raczej rodzice) zachowają rozsądek i nie pozwolą młodym korzystać z dni wolnych od zajęć bo to nie są ferie. Nie zazdroszczę dorosłym, którzy muszą załatwiać sobie opiekę na ten czas.
Mam nadzieję, że mój wytęskniony wyjazd nie przepadnie!
Dziś też Cię kocham (gdybyś zapomniała/gdybyś zapomniał).
wtorek, 10 marca 2020
doczekałam się
Prawie trzy lata czekałam na sanatorium i doczekałam się. Za miesiąc pojadę. Wnioskowałam o pobyt nadmorski a dostałam Rabkę. Zaklepałam już urlop bo pobyt będzie na przełomie kwietnia i maja więc o wolne w długi weekend byłaby walka a tak to już przepadło a raczej przypadło mnie.
Obiecuję pisać codziennie! Rabka jest niedaleko, będę mogła wpadać do domu wymieniać ciuchy.
I kontrolować Krzyśka. Busik jedzie półtorej godziny, co to jest, mało ja się najeżdżę do orki i z powrotem.
Oczekiwania -poznać bogatego emeryta i pozbawić go majątku zregenerować się. Żadnych zabiegów wymagających wysiłku, nie i koniec. Wszystkie stawy mam przeciążone od roboty to wystarczy.
Plany - będę dawać personelowi drobne upominki. Nic tak nie zmotywuje salowej czy kelnerki jak dyszka do kieszeni albo ptasie mleczko na stolik w zabiegowym. Nie zbiednieję a życie będzie milsze dla wszystkich.
Zawsze chudnę bo mało jem ale teraz mi nie zależy na schudnięciu więc będę jeść jak tylko będzie co a jeśli nie będzie to sobie kupię. I tak schudnę, z tęsknoty. (No co miałam napisać, że nie tknę się żadnej zupy a w drugim daniu tylko grzebię, a śniadanie i kolację zaczynam od słów "kto chce moją kiełbasę:?)
Jeszcze miesiąc czekania ale ja się już nakręciłam i będę odliczać, planować, robić zakupy, umawiać się z kosmetyczką itd.
A, wiem, czytnik zabieram i nie będę pisać za wiele tylko czytać, czytać i czytać.
Obiecuję pisać codziennie! Rabka jest niedaleko, będę mogła wpadać do domu wymieniać ciuchy.
I kontrolować Krzyśka. Busik jedzie półtorej godziny, co to jest, mało ja się najeżdżę do orki i z powrotem.
Oczekiwania -
Plany - będę dawać personelowi drobne upominki. Nic tak nie zmotywuje salowej czy kelnerki jak dyszka do kieszeni albo ptasie mleczko na stolik w zabiegowym. Nie zbiednieję a życie będzie milsze dla wszystkich.
Zawsze chudnę bo mało jem ale teraz mi nie zależy na schudnięciu więc będę jeść jak tylko będzie co a jeśli nie będzie to sobie kupię. I tak schudnę, z tęsknoty. (No co miałam napisać, że nie tknę się żadnej zupy a w drugim daniu tylko grzebię, a śniadanie i kolację zaczynam od słów "kto chce moją kiełbasę:?)
Jeszcze miesiąc czekania ale ja się już nakręciłam i będę odliczać, planować, robić zakupy, umawiać się z kosmetyczką itd.
A, wiem, czytnik zabieram i nie będę pisać za wiele tylko czytać, czytać i czytać.
niedziela, 8 marca 2020
jutro będzie poniedziałek
Miałam jechać na pogrzeb i nie pojadę. Pojadę jak zwykle na siódmą do pracy. Zawiozę koleżance kawałek niedzielnego ciasta. W poniedziałki mamy najwięcej pracy, nie ma się co martwić o figurę - kiedy się pracuje fizycznie to można jeść wszystko.
Miałam wolny weekend i ręka mnie boli jakby mniej ale i tak wyszukiwałam wolne terminy do ortopedy bo nie wiem czy wytrwam do maja. Od dwóch tygodni biorę pregobalinę. Przynajmniej w nocy mnie te ręce tak nie bolą.
Miałam jechać na pogrzeb. Rok temu umarł mój tata a teraz jego brat. Pisałam tu o Nim przy okazji wspomnień z dzieciństwa. Nasz kochany Stryk (nie poprawiać).
Kochaliśmy go bo był dobrym, wesołym człowiekiem. Kochał ludzi i koty, miał ich czasem i pięć. Miały prawo łazić wszędzie tak samo jak dzieci - zawsze mogłyśmy biec "do Stryka", wyjadać wszystko co w kredensie i na kuchni, włazić na drzewa i opychać się owocami, wyrywać z ogródka rzodkiewki i marchewkę.
Miał w komorze półki a na nich mnóstwo książek i gazet. Ile ja tam spędziłam czasu na czytaniu! Prenumerował kilka tygodników. Miał adapter "bambino" i czasem puszczał płyty, do dziś pamiętam (o, uśmiecham się na to wspomnienie) jak śpiewał wraz z piosenkarką, przekręcając słowa piosenki - parasolki parasolki dla Fabiana i dla Klorki..
Nazywał mnie Porządne Polskie Dziecko, ( link klik) ale nie czułam się wyśmiana, to był raczej komplement.
Miał dla nas dużo czasu, był rencistą, w młodości wypadku kolejowym stracił nogę i od tego czasu kuśtykał na protezie podpierając się laską. Te protezy zawsze miał byle jakie, obcierające kikut, musiał cierpieć. Ale chodził po tych górach, pamiętam nawet, że kosił zwykłą kosą zboże i łąkę. Kiedyś któraś z nas składając Mu życzenia powiedziała: i życzę Ci stryku żeby Ci odrosła noga! Śmiał się bo był wesołym, wielkodusznym człowiekiem.
Na starość (tak, tak nazywam ten czas, nie czarujmy się i nie piszmy o jesieni życia) nie chciał się leczyć. Nie dał sobie pomóc.
Taki typ człowieka, że dopiero kiedy traci przytomność to go wiozą na SOR. Tym razem już nie wrócił do domu.
Miałam wolny weekend i ręka mnie boli jakby mniej ale i tak wyszukiwałam wolne terminy do ortopedy bo nie wiem czy wytrwam do maja. Od dwóch tygodni biorę pregobalinę. Przynajmniej w nocy mnie te ręce tak nie bolą.
Miałam jechać na pogrzeb. Rok temu umarł mój tata a teraz jego brat. Pisałam tu o Nim przy okazji wspomnień z dzieciństwa. Nasz kochany Stryk (nie poprawiać).
Kochaliśmy go bo był dobrym, wesołym człowiekiem. Kochał ludzi i koty, miał ich czasem i pięć. Miały prawo łazić wszędzie tak samo jak dzieci - zawsze mogłyśmy biec "do Stryka", wyjadać wszystko co w kredensie i na kuchni, włazić na drzewa i opychać się owocami, wyrywać z ogródka rzodkiewki i marchewkę.
Miał w komorze półki a na nich mnóstwo książek i gazet. Ile ja tam spędziłam czasu na czytaniu! Prenumerował kilka tygodników. Miał adapter "bambino" i czasem puszczał płyty, do dziś pamiętam (o, uśmiecham się na to wspomnienie) jak śpiewał wraz z piosenkarką, przekręcając słowa piosenki - parasolki parasolki dla Fabiana i dla Klorki..
Nazywał mnie Porządne Polskie Dziecko, ( link klik) ale nie czułam się wyśmiana, to był raczej komplement.
Miał dla nas dużo czasu, był rencistą, w młodości wypadku kolejowym stracił nogę i od tego czasu kuśtykał na protezie podpierając się laską. Te protezy zawsze miał byle jakie, obcierające kikut, musiał cierpieć. Ale chodził po tych górach, pamiętam nawet, że kosił zwykłą kosą zboże i łąkę. Kiedyś któraś z nas składając Mu życzenia powiedziała: i życzę Ci stryku żeby Ci odrosła noga! Śmiał się bo był wesołym, wielkodusznym człowiekiem.
Na starość (tak, tak nazywam ten czas, nie czarujmy się i nie piszmy o jesieni życia) nie chciał się leczyć. Nie dał sobie pomóc.
Taki typ człowieka, że dopiero kiedy traci przytomność to go wiozą na SOR. Tym razem już nie wrócił do domu.
środa, 4 marca 2020
żarty się skończyły
Nie ma paniki ale jest trochę więcej roboty. Pracujemy w rękawiczkach, myjemy bardzo często ręce, dezynfekujemy poręcze, klamki i przyciski wind dwa razy na dobę.
Nie boimy się ale też nie lekceważymy zagrożenia pamiętając, że przez nasz hotel przewija się mnóstwo cudzoziemców.
Myślę sobie, że jesteśmy bardzo odporne, być może dlatego, że przecież ciągle mamy kontakt z przeróżnymi bakteriami i wirusami a nie chorujemy.
Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Wiosna tuż tuż.