W teczkę z listą obecności wetknięto zaproszenie na przedświąteczne spotkanie, czyli festiwal hipokryzji. Mam nadzieję, że zamiast opłatka będzie amfetamina albo inna substancja, która pozwoli nam pracować tak jak dotychczas czyli sześć dni w tygodniu. Albo siedem, to zależy czy przychodzimy w sobotę czy w niedzielę.
Podobnym imprezom mówię NIE, jeśli już, to świętujemy kameralnie w gronie sprawdzonym i mile widzianym.
OdpowiedzUsuńPrzyznam się bez bicia - unikałam takich spędów niczym ognia - zawsze wtedy byłam przezornie chora, musowo na zwolnieniu lekarskim. A ze zwolnieniem nie miałam problemów- szłam do zakładowego lekarza, otwierałam dziób i po ujrzeniu mych stale zaropiałych migdałów 9 dni zwolnienia było pewne.
OdpowiedzUsuńU mnie w żadnej pracy nie było takich spotkań.
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę, pozdrawiam kochana🧡🤗
Był czas,ze bardzo były popularne takie spotkania.Jesli jest sympatyczne towarzystwo, to czemu nie?
OdpowiedzUsuńZdarzało nam się konczyc imprezę w czyimś domu,albo w jakiejs kawiarni,inne czasy,inne zwyczaje.Ale wszystko,jak zawsze,zależy od ludzi.Nie samą pracą czlowiek żyje:))
Nie lubię i nie chodziłam. nie pomogły szantaże.
OdpowiedzUsuńLubilam, kiedy bylam mloda i naiwna. Teraz sie mecze, bo wypada byc , a z roznych powodow sie nie chce... szukam wymowek.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie ,chyba nikt z nas nie lubi tych sztucznych imprez,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę że już jestem na emeryturze, nienawidziłam tych imprez. Z uwagi na stanowisko nie mogłam omijać, im kto wredniejszy tym bardziej eksponował swoją radość z uczestniczeniu w słusznie nazwanym festiwalu fałszu i obłudy. A najbardziej zaangażowany był świętojebliwy dyrektor psychopata. Współczuję, następny cyrk na Wielkanoc. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńoj... nie zabrzmiało to dobrze.
OdpowiedzUsuńoby trafił się choć okruszek przyjazny.
Aż się zawahałam, czy się odzywać. Albo ja jestem jakiś odmieniec, albo mam wyjątkowe szczęście w życiu, bo bardzo lubię te spotkania. Raczej: lubiłam, bo w pandemii szef powiedział, że nie robimy. Kolega emeryt też żałuje. Zawsze przyjeżdżał, cieszył się i opowiadał ciekawe rzeczy ze swojego długiego życia. tak, w małej firmie, przy stabilnej od lat załodze to jest możliwe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dobrych spotkań z zaprzyjaźnionymi ludźmi.