niedziela, 17 stycznia 2021

mróz

 


Zdjęcie zrobione o siódmej rano. Pan z radia mówi, że na północy Polski było dziś w nocy -25. Rześko! Wklejam na pamiątkę bo już nieraz sprawdzałam różne rzeczy na tym i starszym blogu. Ponoć w internecie nic nie ginie choć ja nie bardzo w to wierzę bo na "zawzięcie" zginęło wiele rzeczy. Teraz oczywiście muszę napisać - dawniej to były zimy! 

W dzieciństwie raz wpadłam w głęboką zaspę i do dziś pamiętam strach, że nie wyjdę z niej żywa. To była ścieżka, którą ludzie chodzili bardzo rzadko, do rana na pewno bym nie przeżyła. Śnieg nie jest lekki i puszysty, zaciska się na człowieku jak pułapka. Poza tym incydentem zimy wspominam miło - jazdę na sankach do upadłego, zamarznięte rękawice i nogawki, czerwone od mrozu poliki.  

Mróz i śnieg, owszem, bywał, ale byliśmy chyba bardziej pogodzeni i przyzwyczajeni. Ludzie palili w piecach czym popadło i nikt nie myślał o smogu,  ubierali się w grube, ciężkie, krępujące ruchy kurtki, buty wysokie do kolan, pod spodnie trzeba było wkładać rajstopy ale i tak kolana marzły gdy trzeba było stać na przystanku. Komunikacja była koszmarnie nieprzewidywalna, nikt nie wiedział, czy autobus przyjedzie czy nie.  

 Nie cieszy mnie sroga zima kiedy piec pracuje cały czas i mam nadzieję, że za kilka dni ta tegoroczna będzie tylko wspomnieniem. 


 

15 komentarzy:

  1. U mnie -14, ale co to jest przy -25, gdy tyle bywało w dzień i szłam do pracy szybko, bardzo szybko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Też pamiętam srogie zimy i zamarznięte członki. I rozmrażanie stóp między żeberkami kaloryfera

    OdpowiedzUsuń
  3. "pod spodnie trzeba było wkładać rajstopy" - dla mnie to nie przeszłość, bynajmniej :) Co prawda od dość dawna nie chodzę w spodniach, ale gdyby, to w życiu bym nie założyła w zimie tylko skarpetek pod nie! Panienki z gołymi kostkami w tramwaju - cóż, nie podziwiam. No, ale ja zmarzluch jestem.
    A doświadczenia z zaspą nie zazdroszczę. To rzeczywiście musiał być strach.
    Z okazji mrozu trochę odkręciłam kaloryfer w swoim pokoju, pierwszy raz w tym sezonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak pierwszy raz w sezonie to do zmarzlucha Pani/Panu daleko!

      Usuń
    2. :)
      Ale przecież tak zimno znowu do tej pory nie było :)
      Zresztą w bloku to inaczej - grzeją sąsiedzi!

      Usuń
    3. Mieszkam w bloku i nie mam za cieplo jak nie grzeje. Ale mam zewnętrzne mieszkanie

      Usuń
  4. Pamietam mroźne i śniezne zimy z dziecinstwa.W szkole byly piece kaflowe,w domu zresztą tez(tzw.centalne ogrzewanie i piec w piwnicy to znacznie poźniejsze wynalazki)Prosto po szkole szło się zjeżdzac "na gorkę",bylo mnostwo dzieci,ogolny śmiech i gwar.Do domu wracalismy jak zrobilo się ciemno.Spodnie i rajtuzy "rozmrażalo" się tudzież suszyło przy piecu.Nie pamietam,zebym kiedykolwiek byla chora,marzylam,żeby choć raz nie iść do szkoły:))
    Dzis jestem cieplolubna,bardzo lubie upalne lato oraz cieplo w domu zimą.Tez mi żal kasy ulatującej w powietrze:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam rok gdy przez miesiąc utrzymywała się temperatura, ponad - 30°C. Pracowałam wtedy w szkole, ogrzewanie nie działało zbyt sprawnie, w klasach było 4-5°C siedzieliśmy wtedy w kurtkach i rękawicach. Nikomu nie przyszło do głowy żeby odwołać lekcje. Zdumiewające, prawda? Dziś rodzice by na to nie pozwolili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w 1979 była zima stulecia i odwołane były zajęcia w szkole...

      Usuń
    2. No nie, to był rok 1986 lub 1987. Na Lubelszczyźnie takie temp. to nie było wtedy nic dziwnego

      Usuń
    3. Zgadza się - zima 86/87. w Małopolsce też było chłodno, pamiętam, bo od jesieni chorowałam, a wyzdrowiałam i poszłam do szkoły właśnie kiedy przyszłą fala mrozów :-)
      Pozdrawiam ciepło
      MBI

      Usuń
    4. zima w roku 1979 nas zahartowała, więc później już nikt nie ogłaszał, że jest simą stulecia i nie odwoływał zajęć ;p

      Usuń
  6. zginęło przy teleportacji na inną platformę ;)
    mnie się też wydawało, że wszystko jest, a wiem, że brakuje choćby niektórych zdjęć...

    OdpowiedzUsuń
  7. Pamietam zime mrozna i sniezna,chyba 1966 albo 67.Bylam studentka Uniwersytetu Warszawskiego, dojezdzajaca studentka--godzina jazdy pociagiem z Sochaczewa.Pociagi spoznialy sie okropnie,glos z glosnika na peronie:"Pociag do Warszawy nadejdzie z opoznieniem blizej nieokreslonym"Pasazerowie stali na peronie stloczeni przy 2 koksownikach, przytupywali i czekali,czasem grubo ponad godzine.Nikt nie szedl do budynku stacyjnego, gdzie bylo cieplo,bo isc trzeba bylo dookola peronu i gdyby pociag przyjechal,nie zdazylibysmy do niego wsiasc.
    A teraz-- mrozu i sniegu nie widzialam od ponad 25 lat.

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas było -20/-21 :) Ale najbardziej cieszy śnieg! Dzisiaj, kiedy piszę komentarz, już go prawie nie ma, topnieje, ale te kilka dni, w których był wykorzystaliśmy na maksa! Ubrania nie nadążały się suszyć :D

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz