środa, 30 grudnia 2020

o pieniądzach

 Ciekawa jestem, jak to wygląda w innych domach. Rozmawiam o tym z koleżankami. Chodzi o dodatkowe pieniądze. Niedawno dostałam niewielką kwotę za pranie służbowej odzieży i od razu powiedziałam, że "przepieprzę" te pieniądze na byle co. Właśnie je przepieprzyłam, kupując w necie dwa byle jakie staniki do pracy. One nie są znów takie byle jakie, ale muszą spełniać warunki - miękkie, z fiszbinami z boku, bez odznaczających się pod koszulką koronek. To dość ważne bo pracuję fizycznie i po ośmiu godzinach stanik jest przepocony, po kilku miesiącach użytkowania trzeba go wyrzucić. 

Poza comiesięczną pensją dostanę trzynastkę i to już nie jest taka pozycja w domowym budżecie, którą można "przepieprzyć". Przeznaczam ją na poważniejszy zakup czegoś do domu albo zostawię na czarną godzinę, gdy trzeba będzie kupić pralkę czy zmywarkę. Stare już się rozsypują. Moja znajoma twierdzi, że są to dodatkowe pieniądze i przeznacza je wyłącznie dla siebie. Też bym tak chciała ale nie mogę. 

Jest jeszcze fundusz zwany "wczasy pod gruszą" i tak, owszem, za te pieniądze byłam w Rabce, przeznaczyłam je na wypoczynek choć wydatków domowych jest bardzo dużo, ale odpocząć też trzeba, nie tylko w kółko orka dom dom orka.  

I jeszcze "na rybkę", czyli rodzaj premii świątecznej. Całość wydałam  na prezenty i sprawiło mi to wielką radość. 

Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy muszą ograniczać wydatki do minimum, nie wszyscy mają premie, ale ciekawi mnie, jak z tym budżetem, a zwłaszcza z premiami - przepieprzacie na głupoty? 



24 komentarze:

  1. Nie miewam premii :) Niestety, mam taki tryb, że jestem sobie sama szefową (a jak gadam do siebie, to jest posiedzenie zarządu :). Gdybym pracowała tylko jako redaktor dla innych wydawnictw, to kokosów bym nie miała, ale żyłabym spokojnie, mogłabym pojechać na wakacje. Ale wymyśliłam sobie też wydawnictwo, które żre jak koń, ale przynosi stałe spore straty, więc wszystko wkładam w to właśnie. Ostatnio żyję jeszcze bardziej oszczędnie, bo mam tylko to, co zarobię sama, a wynajmuję mieszkanie, płacę kredyt i ZUS. No i miesiąc w miesiąc dokładam do wydawania książek. Drukarni muszę zapłacić, tak samo ludziom, którzy robią skład czy okładki. Obracam więc sumami jak dla mnie sporymi, ale też obracam każdy grosz w palcach. Od półtora roku nie kupiłam sobie nic, może tylko skarpetki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dostaję i nie dostawałam od lat premii, pracując na DG. Ale za to dawałam i wciąż daje naszym pracownikom OM. I to też jest ogromna satysfakcja. Za to własną rentę traktuję jako co miesięczne kieszonkowe. Ale czy przepierzam na głupoty? Jeśli głupotą nazwać pyszne jedzenie(sushi/tajskie/greckie/ jagnięcina) w cudnym towarzystwie- najczęściej Dzieci Młodszych, to tak ;) Na książki i prezenty dla Najmłodszych... Na beztroskie wydawanie, kiedy gdzieś wyjeżdżam- poznawanie smaków i zapachów okolicy.
    I uważam, że taką premię (szczególnie jak jest ich kilka w roku- tych dodatkowych pieniędzy)przynajmniej w jakieś części trzeba wydać na coś,co sprawi dużą przyjemność. Bez wyrzutów sumienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodatkowe pieniądze przeznaczam na DIJ - cerowanie dziur w budżecie. Ale jestem z pokolenia, które cerować umie i jakoś to się układa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam podobne dodatki do pensji, co Twoje Klarko i idą one do ogólnego budżetu domowego. Wydatków mnóstwo bo wciąż wykańczamy dom i dodatkowo córka w tym roku zaczęła studia, więc każdy grosz się liczy. A ja jestem z tych, którzy nie mają specjalnych potrzeb i jak już to wolę wydawać na innych 😉

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest tak, że człek nauczony całe życie oszczędzać, marzy o zakupach dla siebie, a jak przyjdzie co do czego, to kupi cos tam, a resztę odłoży, ja tak mam...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanowiłam się... premii w prawdzie nie miewam, ale czasem mam "fuchę", czyli dodatkową pracę, za dodatkowe pieniądze. I tym dysponuję różnie. Czasem odkładam na czarną godzinę, czasem wydaję na coś ekstra dla siebie, a czasem się dzielę z kimś (chrześnice na przykład, albo ktoś potrzebujący)... No chyba, że trzeba dziury w budżecie łatać, no to łatam...
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
  7. Rożne..ja jestem raczej oszczedna,nigdy nie żylam ponad stan ani na kredyt:) Jesli mam dodatkową kasę,przeważnie ją odkladam,no chyba,zebym nie odlozyła:))Uwielbiam robić prezenty moim bliskim,chyba bardziej niż sobie.Kto ma wnuki,ten wie:))Nie jestem w zlej sytuacji materialnej,jak na nasze warunki.Lubię miec tzw,poduszkę finansową,oszczędnosci na czas,kiedy może być gorzej.Myślę,że nie przesadzam z wydatkami,ani z oszczedzaniem:))Milo jest siebie porozpieszczać,niech tylko wrocą normalne czasy..mam wiele planów.

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie nie ma dodatków świątecznych ( " na rybkę"), lecz jeśli zdarzą mi się dodatkowe pieniądze, jakaś premia - to przeważnie idą na życie. Czasem udaje mi się uszczknąć z tego jakąś część i kupić coś tylko dla siebie.
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja pensja, moje dodatki, mój dom :)
    Ostatnio Synowa w ramach prezentu dostała kopertkę z uwagą wydaj na swoje potrzeby/przyjemności :) Usłyszałam - moja rodzina to sama przyjemność. Wczoraj wnuki przyjechały z mamą pochwalić się nowymi butami. Następnym razem będę musiała zabrać Ją na zakupy. Synowe są okropne !!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dostaję premię i nie wydaję wszystkiego na "dom". W 2019 za premię świąteczną kupiłam sobie bilet na Stinga, ale wiadomo 👑 i koncert przełożony o równy rok. Tegorocznej premii jeszcze nie wydałam całej (dostałam prawie drugą wypłatę), bo zwyczajnie chorowałam na 👑 i nie miałam jak tego zrobić. Chciałam kupić akwarium, ale Małż stękał więc powiedziałam, że zapiszę się na kurs on-line koreańskiego. Zgadnijcie, co mam? 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. opowiedz jak idzie zarybianie

      Usuń
    2. Aktualnie w akwarium jest piasek, kamyki i woda 😂. Filtry działają, uzdatniacze do wody dodane, rybki będą za jakiś tydzień

      Usuń
  11. Dwa razy w roku dostaję "wczasy pod gruszą" i jeszcze mi się nie zdarzyło wydac tych pieniędzy na siebie. W grudniu przeznaczam je na prezenty, w czerwcu łatam nimi domowy budżet.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pracuję w takiej firmie, że cały rok łysa pensja, bez żadnych dodatków. Nigdy. Nie ma czego przepieprzać...

    OdpowiedzUsuń
  13. DG czyli samozatrudnienie, więc żadnych premii, żadnych trzynastek. I żadnych kokosów. Po prostu jedyna możliwość pracy, która mnie interesowała. Ale ja też z tych, co całe życie oszczędzają, więc specjalnie nie płaczę, że mam, ile mam.

    W tym roku jedyny poważniejszy wydatek to był nowy materac (czyli równowartość nowej pralki). Za to z wiadomych względów nie poszła ani złotówka na zwyczajową podróż do Pragi, przy czym akurat to wcale mnie nie cieszy. Dwa razy w roku wydaję kupę kasy (jak to lubię twierdzić) na kurs językowy, to mogę zaliczyć do wydatków "na siebie". Gdybym miała ekstra dochody, szłyby właśnie na kolejny semestr, a tak - trzeba wysupłać z konta.

    Pandemiczny rok zaowocował brakiem zakupów typu nowe buty, nowa kurtka, nowa torebka. I całe szczęście :) Okazuje się, że nie były konieczne. Pewnie dlatego, że nigdzie się nie chodzi...

    Książki przestałam kupować jakiś czas temu, głównie dlatego, że nie mam już dla nich miejsca. Zdarza mi się jednak ściągnąć ich trochę z zagranicy, chyba licząc na to, że ściany cudownie się rozstąpią - ale to już należy do hobby (tego samego, co kurs językowy) i usprawiedliwiam sobie te zakupy niemożnością przeczytania tych książek u nas :)

    Z nastaniem pandemii i utratą dochodów na pewien czas zrezygnowałam też z tradycyjnie pojmowanej prasy, opłacam tylko jeden abonament online. Zresztą już wcześniej zauważyłam, że kupione pisma leżały nieprzeczytane, odłożone na później - więc po co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że 6 czy 7 lat temu zrobiłam remont łazienki i do tej pory nie udało mi się "odrobić" tego wydatku, co za każdym razem, gdy spoglądam na stan konta, martwi mnie - w kontekście zbliżającej się coraz bardziej biednej emerytury. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że po jej osiągnięciu będę mogła nadal pracować i wtedy coś tam dopiero odłożyć. Choć oczywiście wolałabym ten czas przeznaczyć na hobby ;)

      Usuń
  14. Zazwyczaj mam wielkie plany co do finansowych prezentów i zaskórniaków, a potem idzie na życie, albo kupuję coś niewielkiego sobie, a reszta jakoś nagle znika, wyparowuje z portfela. Fundusz urlopowy jest nienaruszalny i jest to moja największa przyjemność, która sprawia mi mnóstwo frajdy i sami myślenie o niej sprawia że się uśmiecham.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja mam dodatkowe pieniadze raz na rok i te ida na konto oszczednosciowe, w przyszlym roku mamy ambicje splacic ostatnie resztki kredytu za dom i tak bedzie, bo kwota jest niewielka. I sie zastanawiam, co ja wtedy z tymi pieniedzmi co zostana, zrobie? Juz teraz nie mam na co odkladac, najwyzej bedzie dla dzieci jak umre.

    OdpowiedzUsuń
  16. Moim zdaniem kupno staników absolutnie nie jest przepieprzeniem, tylko zaspokojeniem podstawowej potrzeby życiowej Twojego biustu!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja doplacam do ogrzewania. Co roku mam domiar, przecież nie będę w zimnie siedzieć;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Pracuję w budżetówce, więc mam i "trzynastki",i "gruszę", i "rybkę". Czy idą na moje "głupoty"? Zależy od sytuacji domowej. Zazwyczaj wszystko lądowało na koncie z dopiskiem "wczasy", ale właśnie kończymy remont, zatem łatwo się domyśleć na co poszły pieniądze. Choć nie stronimy i tak od drobnych przyjemności, bo... je po prostu lubimy :) Ale obiecaliśmy sobie z Rajskim, że jak dostanę "trzynastkę" (bo podobno ma nie być...) to kupujemy nowe telefony.

    Dużo dobra na Nowy Rok życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mieliśmy z mężem taki zwyczaj, że za te dodatkowe pieniądze to jedno drugiemu coś kupowało- najczęściej coś pożytecznego, ale nie koniecznie bardzo potrzebnego.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja wszystkie nadwyżki wydaje na ciuchy. Mimo że pandemia i szafa się nie domyka. I książki, nie mam regału więc leżą na wszystkich szafach i pokitrane w pudłach :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Razem pracuje w szkole,czyli w budzetowce, a czasem tylko zyje z prywatnych lekcji, jest roznie, staram sie odkladac bo nigdy nie wiadomo jak sie wszystko pouklada,wszyscy wiemy ,wszystko kosztuje,kiedys stomatolog byl w ramach NFZ,dzis plac,okulary musze kupic,najtansze 250 ,potrzebuje do czytania i do patrzenia,oczy stracilam w pracy od sprawdzania sprawdzianow i kartkowek,czasem trzeba zreperowac cos w samochodzie a to jest moje bezpieczenstwo,musze jeszcze wymienic wahacze,tak bywa,przed Swietami, dzien przed wigilia musialam znalezc prywatnie laryngologa, bo mam pandemie, kto mnie przyjmie,pozdrawawiam

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz