czwartek, 15 października 2020

jak bohater

 Tak się czuję, wstając o piątej rano. W domu jest zimno, kocioł c.o tradycyjnie się zepsuł i ogrzewanie nie działa, mam nadzieję, że jest choć ciepła woda i mogę się umyć. Ale piec może zgasnąć w każdej chwili, dlatego nie myję włosów, które są długie więc trzeba je dłużej płukać. Zrobię to po pracy, do chodzenia z mokrą głową po przystankach jestem przyzwyczajona. 

Ciemno, zimno. Kot nie dał się oswoić i to mnie najbardziej martwi. Nie wlezie nawet do piwnicy, choć zostawiłam otwartą. Na ganku ma zrobiony domek z kocykiem i też nie wejdzie. Śpi na fotelu w altance. Nic już nie potrafię zrobić, jedynie złapać go do klatki i zamknąć, ale wtedy musiałabym wziąć urlop bo przecież nie zostawię przerażonego zamkniętego w klatce zwierzęcia, będzie więcej szkody niż pożytku. 

Damy sobie czas. Może kiedyś da się przekonać, że w domu najlepiej. 

Pędzę na przystanek. Trzymajcie się! 


16 komentarzy:

  1. Och jaki głuptas ten kot. Wszak byłby królem nad króle!

    Trzymaj się w tym zimnie Klarko

    OdpowiedzUsuń
  2. Też takie dzikuski miałam i serce mi pękało. dajcie sobie czas... Mieliśmy kilka dni temu kłopot, piec nie chciał odpalić, ale już cieplutko i milutko, kaloryfer grzeje w stopy, gdy piszę te słowa :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Daj kotu trochę czasu! Jak się ochłodzi, może się da przekonać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piąta rano- nieco mało chrześcijańska godzina do wstawania, zimą zwłaszcza, ale znam takich, co dzień w dzień wstawali o 4 rano, bo musieli dojechać pociągiem do Warszawy.Przez kilka lat też wstawałam o 5 rano. Kłopoty z ogrzewaniem są ceną za posiadanie własnego domu i właściwie nikogo nie omijają, nawet gdy ten domek mają w stolicy i dlatego nie zdecydowaliśmy się nigdy na własny domek, choć nasi przyjaciele nas bardzo namawiali a i cena tej inwestycji była nawet niezła. A może kotek nie jest w 100% od zawsze bezpański? Może go ktoś porzucił bo właśnie jechał na wakacje a tam kotów nie wolno było mieć lub trzeba było za nie płacić 50 zł dziennie? Bo taki "od zawsze bezpański" wszedłby do piwnicy.Normą w Polsce jest wywożenie tuż przed wakacjami psów i kotów i porzucanie ich w lesie lub na odległym od ich miejscu zamieszkania osiedlu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podzielam Twój ból, też wstaję o piątej rano i to jest porażka. Nie mogę się do tego przyzwyczaić. A kot potrzebuje czasu. Moja Gapcia po przywiezieniu jej do nas uciekła mi i przez trzy miesiące nie chciała wejść do domu i nie dawała się dotknąć. A teraz zajmuje swój fotel i traktuję nas jak żywe otwieracze saszetek i puszek

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie, budzę się wcześnie, ale wychodzić o tej porze, zwłaszcza zimą nigdy nie lubiłam...współczuje zatem!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kot miał się zadomowić, lub zapiwniczyć, a on się zaaltania. Niech no tylko trochę zimniej się zrobi, to zmięknie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszyscy o kocie, a mnie uderzyło "chodzenie z mokrą głową po przystankach". No faktycznie bohaterka z Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie budzenie włącza się o 5.05 i zawsze jeszcze te kilka minut przeciągam. A potem szybko łazienka, kawa i o 6 wyjazd do pracy i też zdarza się, że z niedosuszoną głową. Ale ja nie na przystanek tylko do samochodu. A kotu jak futro zmarznie to i cieplejsze miejsce znajdzie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy corka mi zazdrosci, ze moge sie klasc spac i wstawac o ktorej godzinie mi sie podoba,odpowiadam, ze odrabiam zaleglosci za 12 prawie lat wstawania o 4.30 rano.To bylo straszne , bo jestem sowa,kocham pozne zasypianie i pozne wstawanie.Ale zycie nas zmusza czasem i nie ma wyjscia.Trzeba byc bohaterem.Pozdrawiam , Klarko!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dla mnie na pewno jesteś.
    Krótko pracowałam na etacie i nigdy nie musiałam wstawać o tak nieludzkiej godzinie. Raz ( na kilka lat 😉) kiedyś mogę, ,ale tak codziennie? Chapeau bas!🙂

    OdpowiedzUsuń
  12. pisałaś kiedyś że piec wymieniacie(kocioł jak zwał) to ten "nowy" się spsuł?
    5 rano mi niestraszna,wszak wstaję o tej porze prawie że codziennie chociaż czasem odpuszczam ale ja mogę.
    No i lubię moją pracę,to mnie chyba przekonuje ;))

    OdpowiedzUsuń
  13. Wstawałam i ja bardzo wcześnie, szłam daleko na przystanek, ale to było dawno temu.
    Pozdrawiam milutko, weekendowo, zdrówka życząc Tobie i bliskim😀🍂🍁🌻☕🍩
    Kochana! nie wiem, co się dzieje, ale mój nowy post nie wyświetla się u Was w linkach🤔

    OdpowiedzUsuń
  14. Wcześniej niż Ty - czyli gdzieś tak około 4:30, to wstawałam tylko przez 2 miesiące w swoim życiu, na obozie pracy dla studentów w byłym NRD. Bo tam pojechałam, będąc w ciąży, by bez trudu zakupić różności dla niemowlęcia. To w latach 80-tych była prawdziwa okazja, wiesz :)

    Ale od zawsze jestem sową. Lubię późno iść spać i późno wstawać - jeśli tylko się da. Więc szanuję i podziwiam wszystkich wstających wcześnie - dla mnie to ogromna trudność. Na szczęście - nieczęsto muszę tak wcześnie się budzić.

    A jeśli chodzi o kota - naszego Bartka staraliśmy się oswoić przez długi, długi czas. Pomieszkiwał gdzieś na strychu ze słomą. Czasem przychodził na ganek, ale nie jadł i nie pił niczego. Z czasem - bardzo powoli - coraz bardziej się oswajał. W końcu odważył się podejść do kociej miski i zjeść coś niecoś. Ale jak tylko ktoś z nas wyszedł na ganek - Bartek znikał jak kamfora. Po wielu miesiącach ciągłych ucieczek wreszcie pozwolił mi się dotknąć. O matko, jaka ja byłam wtedy szczęśliwa! Teraz podkłada łepek i wymusza głaskanie, ale do domu wciąż nie wchodzi. Ot, dziki i wolny kot. A ja cieszę się, że najedzony i szczęśliwy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Podziwiam za tak wczesne wstawanie w ciemności.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz