środa, 16 września 2020

Kochany pamiętniku

 Urlop mi się kończy. Serce moje płacze i na ziemi jest mi źle. Dziś śnili mi się nasi panowie konserwatorzy. Drabinę nieśli. Ciekawe co to oznacza, mam nadzieję że nie mycie okien. 

Załatwiam te sprawy, których nie chce mi się załatwiać gdy pracuję. Internet, telefon, może jeszcze obskoczę kardiologa ale nie obiecuję, kurde, serce mnie boli a może to nie jest serce tylko jakieś żebro albo coś pod łopatką.  Odkąd siostra nie żyje a ja mam podobną wadę to ciągle się boję że umrę na zawał. 

Kota oswajam. Nie wzięłam żadnego do tej pory bo dobrze wiem, że wcześniej czy później jakaś bieda w potrzebie przylezie, jak się da jeść i wyleczy to potem jest pociecha. Chyba że trafi się taki wandal jak Zbójca który wbijał pazury i zęby w człowieka i czułości miał za nic. Wolał kawał mięsa. Ale za to bez litości prał wszystkie szwendające się po posesji stworzenia, ciągle wdawał się w łapoczyny dbając o swoje terytorium. Raz nawet musiałam sąsiedzkiego psa odnosić na rękach bo kot warczał na niego i brał się do bitki a psina też chciał u nas być. 

Jeszcze nasmażę jabłek, mamy szarą renetę. Teraz mi się nie chce obierać, kroić i smażyć ale w zimie to jest rarytas. Narobiłam trochę dżemu z czarnej porzeczki i z malin, Hanusia nasza lubi malinowy dżem. I sok zrobiłam, malinowy i aroniowy. Malinowy będzie dla Hani a aroniowy dla Krzyśka. Nie zrobiłam w tym roku ani jednego słoika ogórków. Nie chciało mi się. Jakoś tak mi zeszło. Może kapusty zakiszę. 

Nie chodzi o to, że  nie mamy co jeść. Domowe przetwory są po prostu bardzo smaczne. 

Hanię bardzo chwalą nauczycielki. Myślę, że moja wnuczka to typ prymuski, mądra, pilna i obowiązkowa. Uwielbiam śpiewać z Hanusią głupie góralskie piosenki. Jestem jedyną osobą w rodzinie  potrafiącą mówić gwarą. Może mi się uda coś przekazać. Ale jeśli nie to nie szkodzi, jak się Hani nie nado to nie bedymy ucyć godać po nasymu. 

Dziś też Cię kocham. 




8 komentarzy:

  1. Och jak miło czytać o Hanusi, miłych ostatnich dni urlopu. Uściski

    OdpowiedzUsuń
  2. I takie to nasze życie codzienne. Blaski i cienie, częściej się nie chce niż chce, ale jak się już zrobi te soki czy powidełka to jednak satysfakcja jest. Fajną Hanusia ma babcię, co razem po góralsku pośpiewają :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak ja uwielbiam tych,co mówią gwarą.Pamiętam jak byłam jeszcze dzieckiem i taka pani przynosiła nam mleko,to moja Mama wszystko zostawiała,żeby z Nią pogadać.A potem była taka zadowolona i mówiła,że lubi słuchać jak ona mówi,bo tak jakby śpiewała.Pozdr.M

    OdpowiedzUsuń
  4. Co raz miej ludzi mowi gwara,na studiach mialam kolege z Kaszub i czasem prosilismy go aby mowil w swoim jzeyku,nie zawsze go rozumielismy,pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
  5. To Hania już w szkole? Ależ ten czas leci;) pozdrawiam z Rabki

    OdpowiedzUsuń
  6. Klarka pracowita pszczółka

    Moja babcia mówiła gwarą
    Inną
    Do dziś sporo pamiętam i czasem z kuzynkami sobie gadamy

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja to bym się chętnie gwary nauczyła. Mów do Hanusi, na pewno zapamięta teksty od babci. :)))
    Urlopu już nawet nie pamiętam, chociaż był dopiero co w sierpniu. Ale od tego czasu tyle się zadziało, że wypoczynek wyparował niemal z głowy. Tym bardziej, że podczas urlopu musiałam też niestety niektóre rzeczy do pracy robić.
    Udanego weekendu Klarko!

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz