sobota, 5 października 2019

pani na salonach

Zainspirowana dzisiejszym mailem od M (są Listy do M to mogą też być Maile od M). 

"w Polsce kiedy mowi sie o pokojach to ma sie na mysli wszystkie pomieszczenia mieszkalne. U nas salon nie stanowi pokoju . Pokojami sa tylko pomieszczenia sypîalne."


Teraz to się trochę zmieniło i nikogo nie dziwi użycie słów "salon" czy "sypialnia" ale starsze pokolenie nadal woli powiedzieć "duży pokój" lub "pokój". 

Najpierw była kamienica. Na wsi kamienicą nazywano dom zbudowany z cegły i był to symbol luksusu, bo mało kogo stać było na murowany budynek. 
Tak samo jak w mieście dom podmiejski nazywano willą, choćby nie była to żadna rezydencja. 
Ale co z tą sypialnią, co z tym salonem?

Kiedyś już pisałam o tym, jak bardzo męczy mnie ciasnota i jak kocham przestrzeń, dlaczego wolę Nową Hutę i Warszawę od Krakowa. 


Mieszkałam w maleńkim domku w lesie a było nas sześcioro, nie miałam nie tylko własnego pokoju ale również własnego łóżka. Półkę w szafie zawsze dzieliłam z siostrą. Ale kuchnia była duża, w kuchni stał stół, krzesła, drewniana ławka i była  nawet leżanka,  i w kuchni toczyło się życie.  Uciekałam w świat książek i stamtąd dowiedziałam się o salonach i apartamentach. Tak samo jak moi rówieśnicy, którzy te pojęcia znali tylko z literatury i z filmów.  
taki las, a dom zaraz wyżej


W salonach mieszkali panie i panowie. W zwykłych domach w Polsce życie toczyło się przeważnie w kuchni a w pokojach się spało ale nie były to typowe sypialnie - pomieszczenia te służyły do wszystkiego - tam stał telewizor, stół lub ławostół i amerykanka  (kto wymyślił te meble to już pewnie wylądował  w piekle). Amerykanka - rozkładany fotel, na którym można było spać i siedzieć albo spać na siedząco, pod spodem był schowek. Trzeba było mieć siłę aby to dziadostwo rozłożyć, z czasem zupełnie niespodziewanie rozkładał się sam. A jeszcze były półkotapczany, za to też konstruktor siedzi w piekle. 

Miałam taką meblościankę - z szafy wysuwało się spanie, bałam się, że któregoś dnia te półki nad głową urwą  się i zabiją śpiącego, dlatego ubłagałam męża, aby z szafy zrobił szafę a łóżko po przeróbce funkcjonowało jak łóżko. 
Ławostół - niski rozkładany stolik, który za pomocą korbki i śrub można było  rozłożyć i podnieść, przeważnie bardzo niestabilny. Po co podnosić skoro ludzie i tak siedzieli na wersalce lub amerykance bo krzeseł nie było, po co kupować krzesła skoro nie ma prawdziwego stołu bo się nigdzie nie zmieści? Zanim kupiliśmy dom, mieszkaliśmy z dzieckiem  w 16 metrowej kawalerce. Tak, była tam kuchnia i łazienka. Teraz takie pomieszczenia nazywa się szumnie i na wyrost apartamentami! Ha ha!

Co ja się tak rozpisałam? Do brzegu!


O tych salonach miało być. 

Nazywanie pokoju 4x3 w którym stoi wersalka, meblościanka, dwa fotele i ława było zwyczajnie śmieszne i tak właśnie reagowano, gdy ktoś kogoś zapraszał do takiego salonu. Tak samo pokój 3x3, w którym mieszkało dwoje dzieci, trudno nazwać sypialnią czy pokojem dziecinnym, ludzie mówili po prostu "mały pokój". I wszystko było w tych mieszkaniach małe bo jakie mogło być. Małe meble, malutkie łazienki, mikroskopijne kuchnie bez okien, małe balkoniki. Mieszkania w starych blokach przypominają mi komodę z półkami i szufladkami. Tam segregatory, tu dokumenty, a tu lekarstwa. Na pamiątki nie ma miejsca. 

Niech mi jeszcze raz ktoś powie, jak cudownie było "za komuny". To skąd tyle złości i zawiści, i wyśmiewania które przetrwało do dziś? Z wielką ostrożnością opowiadam o swoim małym domku na wsi. Ale i tak wiele razy natychmiast jestem traktowana gorzej. Dlaczego i przez kogo? 

Przez ludzi mieszkających całe życie w blokach. Nie mających pojęcia o tym, jak wygląda współczesne życie w podmiejskiej miejscowości. Nie znających cen działek i nieruchomości. Oni swoje mieszkania "dostali". Tak mówią. Dostali, przenieśli ich np z Bieżanowa na Azory (osiedla w Krakowie). Te mieszkania mają malutkie pokoiki i jeszcze mniejsze kuchnie. 
To na wsi teraz są salony? - spytała raz z kpiną w głosie pani, z którą pracowałam i wspomniałam, że zostawiłam coś na stole w salonie. 
Tak oto stałam się pośmiewiskiem, panią na salonach. 










60 komentarzy:

  1. Ktoś mi kiedyś powiedział, że salon zaczyna się od 50 m kwadratowych 🤣🤣🤣 tyle to nie miało nawet mieszkanie, w którym się wychowałam. Dwupokojowe, dla czteroosobowej rodziny 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Toteż ja asekurancko nazywam swoje główne pomieszczenie aneksem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przed "komuną" też był świat, podobnie pełen różnych, nieraz niemiłych ludzi. Tak samo będzie i za sto lat.

    OdpowiedzUsuń
  4. Amerykankę pamiętam, u babci taka była. Rozkładałyśmy ją wspólnie z kuzynką, 10 letnia dziewczynka sama nie dawała rady. Tak, masz rację z tym piekłem:) Choć sporo zabawy miałyśmy przy tym rozkładaniu, może dlatego, że tylko w wakacje...
    A salon, sypialnia, nie, skąd. Pokój i kuchnia - tam mieszkali wszyscy. A mało używany, dodatkowy pokój, w którym czasem nocowali goście, nazywał się "trzecia izba". Ładnie, nie? To było w domu na wsi, u babci.
    Bo my w czwórkę w dwóch pokoikach, w M-4...
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja ciocia miała amerykankę. W kuchni. W której stał piec na węgiel. Nie raz na niej spałam. Ale kochana ciocia albo wujek rozkładali

      Usuń
  5. Klarka!!
    Czy wiesz że poruszyłaś milion tematów??!!
    Ja to bym z tego chyba na pół roku tematy miała...

    A ile strun w duszy...

    A ogólnie ludzie to są głupie skoro 40% chce głosować na PiS. To pewnie taka osoba jest autorką wywyzszajacej uwagi.

    U mnie w mieszkaniu 45 metrów był duży pokój i dwa maleństwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy 3 wedlug standartow PRL-u :)

      Usuń
    2. i jeszcze trzeba pamiętać, że tam była kuchnia, łazienka i przedpokój a tu panie piszą że salon ma mieć 50 metrów!!

      Usuń
    3. I nie napiszę ile ma mój obecny salon....

      Usuń
  6. Tak jest, salon zaczyna się od 40-50 metrów. Urodziłam się i wychowałam w Warszawie w tzw. "mieszkaniu kołchozowym". Pewnego pięknego powojennego dnia przyszli ludzie i do trzypokojowego mieszkania dokwaterowali jeszcze 2 rodziny i w mieszkaniu trzypokojowym (pokoje po 24- 26 metrów kw.) przez blisko 20 lat mieszkały 3 rodziny-wspólna kuchnia, łazienka, WC. Własne mieszkanie (spółdzielcze) otrzymałam za własne pieniądze w 9 lat po ślubie i było to 42,5 metra, 2 pokoje z kuchnią, łazienką, oddzielnym WC i loggią. No i był mały pokój i duży pokój - mały bo miał 9 m, duży- 16 m kw.
    Klarko, gdyby nie to ,że Warszawa była niemal zrównana z ziemią to nie byłaby tak "przestronnym" miastem. Było po prostu dużo miejsca do budowania od nowa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja pamiętam,że mówiło się "pokój stołowy" na duży pokój.Nie było tam żadnej ławy,tylko duży stół i krzesła.Moja Mama powiedziała,że przy takiej ławie,to nie można normalnie zjeść posiłku.Ludzie wtedy likwidowali stoły,bo modne były ławy.Ale jak były święta,lub byli goście,to wszyscy chwalili,że jest stół i wtedy stoły znów wracały do "łask".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My mieliśmy taką ławę że jak się pokręciło i poprzrstawiało to się robił wysoki prawie normalny stół

      Usuń
  8. No my jeszcze nie mamy salonu ;) będziemy mieli ;) ale to chyba będzie mój pokój ;). Ogólnie własny dom, przestrzeń pod domem to super sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. I nie
    Nie strzele focha
    Ze drugi dzień o seksie
    I zero komentarza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo ja się zawsze boję że jestem u Ciebie nadaktywna, u nikogo tak dużo nie piszę

      Usuń
    2. To teraz szczelam tego Focha

      OSEKSIEPISZE!!!!

      Usuń
    3. Ale że się boisz że wyrzucom Ciem z innych blogów jak u mnie zostawisz komentarz??

      Usuń
    4. haha już mnie dawno powyrzucali

      Usuń
    5. To ja się też obrażę zaraz ��

      Usuń
    6. Cha cha
      Mnie częściej wyrzucają za zostawianie komentarzy nie zgodnych z wizją gospodyni

      Usuń
    7. Parafka ale tam jest inny problem, tak samo jak i Ani P, jestem często jedynym komentatorem i z tego powodu wolę napisać na priv albo na fb

      Usuń
    8. rybenka czyli mogę opisać u Ciebie szerzej ten przypadek seksu z wirującą pralką?

      Usuń
    9. Nie wyświetliły się ikonki, to były te łby zalewające się łzami ze śmiechu. Nikogo nie przymuszam ani nie nakłaniam do komentowania, nie czuj się w żaden sposób wywołana do odpowiedzi.
      Chociaż nie wiedziałam, że bycie jedynym komentatorem to problem :D

      Usuń
    10. Klarka ja nawet błagam o to!!

      Usuń
    11. Ja nie wię jak można o to pytać!!

      Usuń
  10. no dobra.TO ja mam SALON.Ale dziadkowie dom postawili jeszcze w czasach głębokiej komuny ,między dwoma pokojami zrobili rozsuwane drzwi i salon jest jak w mordę strzelił.I tak mówię.Salon,w salonie.I miło mi że przez okno widzę ten obrazek....Klimta w mojej interpretacji;).Dziękuję;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mój ulubiony, jestem do niego bardzo, bardzo przywiązana

      Usuń
  11. Ale pojęcie salonu się nieco zdewaluowało, odkąd i kosmetyczka, i fryzjerka, i pewnie jeszcze ktoś tam codziennie pracuje:( mój nie ma 50, ale ma dużo więcej, niż moje pierwsze mieszkanie, w którym czasami bywało i dwudziestu gości:) i chyba to pierwsze M sprawiło mi więcej radości, niż kolejne, a w końcu ten duży (za duży) dom:)ech...

    OdpowiedzUsuń
  12. Cale życie mieszkalam w bloku.Z rodzicami i bratem w dwóch pokojach z kuchnia na czwartym pietrze bez windy.Tata miał swój pokój Amy w trójkę w drugim.Było bardzo ciasno.Gdy brat podrosl tata kupił dla niego właśnie taka szafę z tapczanikiem otwierana na noc i dal do kuchni.Ja się zawsze balam tam spać bo albo spadne albo to dziadostwo się zamknie razem ze mną.Po ślubie zamieszkalam u teściów tez w dwóch pokojach i z dwójka dzieci w oczekiwaniu na swoje ze spółdzielni.Obecnie mieszkam z mężem w Anglii i tu jest cyrk bo mieszkanie każde ma sypialnie i salon.Wreszcie chciałam mieć swój pokój wiec mam większy i to jest właśnie ichni salon,a maz ma malutka sypialnie bo tutaj są takie malutkie klitki do spania.Wyobraźcie Wyobraź cie sobie oburzenie Anglików ze tylko Polacy śpią w salonach ,to nie normalne bo tylko można w sypialni.Tak wiec jestem teraz dama na salonach ha Pozdrawiam i tez Cie kocham Klarko. Marta

    OdpowiedzUsuń
  13. Półkotapczan dziecka miały we władaniu. U nas do dziś owa ława lekko rozkładana, całe mieszkanko 48 m2....

    OdpowiedzUsuń
  14. a i tak podobno w życiu najważniejsze są paznokcie...pomalowane:)))))

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana Klarko
    Mnie śmieszy słowo salon. Niejedna osoba tak nazywa pokój zwykły.
    Salon, to ten na dworach królewskich i już😀
    Miłej niedzieli życzę 🌺☕🌞❤️🤗

    OdpowiedzUsuń
  16. W domu rodzinnym był mały i duży pokój, pokoj dziadków kuchnia i łazienka. Dom na wsi. Obecnie mieszkanie salon z aneksem ( dziadostwo straszne jak przychodzą goście kuchnia musi być czysta a jak to zrobić jak się chce jakieś jedzenie podać?) i 3 małe pokoje, pomieszczenie gospodarcze i łazienka. Marze o domku pod Krakowem ale ceny pokazują mi dobitnie ze mnie nie stać;) Z czwórka dzieci nie jest zbyt dużo miejsca jednak to nauczyło mnie kupować porządne rzeczy, nie kupować więcej niż potrzebuje, nie trzymać ozdób, figurek, wazonikow itp- jedyne ozdoby to obrazy i zdjęcia na ścianach, czyli stosować ogólnie pojęty minimalizm. Mieszkanie w mieście ma swoje plusy typu wszędzie mam blisko i dzieci nie muszę wozić na milion zajec bo same chodzą. Garaż i piwnice mam. Szalenie brakuje mi ogródka.

    OdpowiedzUsuń
  17. Gdy chodziłam do podstawówki odwiedzałam koleżankę, u której jeden z pokoi (salon, stołowy) był zamykany, a na dywanie leżała folia, telewizje oglądano zza progu... podobne bywają jeszcze w niektórych domach, widocznie ludzie nie dorośli do salonów, ale mają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wsiach kiedyś to była norma że budowało się domy kilkupiętrowe i na górze były piękne nieużywane pokoje a ludzie mieszkali w suterenie bo jak się brudnym wracało z pola to tak było najpraktyczniej

      Usuń
    2. Na wsiach? Ja znałam takie mieszkanie w bloku u zaprzyjaźnionego profesorostwa. Jak pani domu wyjeżdżała, to pan domu (profesor medycyny) zawsze zapraszał wszystkich w BUTACH do salonu, w którym stała cudownie miękka kanapa!!!! Bo stół stał w holu i tam się wszyscy gościli, a buty zostawiane były na klatce schodowej ( ostatnie piętro), gdy była gospodyni 😂

      Usuń
  18. Mieszkam na wsi, w dość dużym domu.Według naszego nazewnictwa, mam kuchnię, jadalnię, pokój telewizyny (z wyjściem na taras i ogród) i sypialnię. A na piętrze pokój Maćka, pokoj Wojtka i pokój gościnny. I mnóstwo zakamarków, schowanek - różnie nazywanych. Prawdziwej sypialni z łóżkiem małżeńskim dorobiliśmy się 30 lat po ślubie. Wcześniej była wersalka, potem narożnik. Dzieciństwo i młodość spędziłam z rodzicami, dwoma siostrami i czasami z babcią na 48 metrach w bloku. Więc teraz jestem szczęśliwa wiesniarą chociaz bez salonu he he. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Salon Pogrzebowy EDEN
    Najprwawdziwsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cudne! i jeszcze salon sukien ślubnych, salon gier, salon psich fryzur, kosmetyczny, masażu...no tych salonów od groma!

      Usuń
  20. A u nas był stół wyciągany z meblościanki w razie potrzeby. Minusem było to, że można było tylko siedzieć z trzech stron, ale plusem, że nie zagracał pokoju i zakrywał półki, na których były rzeczy mało używane- serwis itp. W ogóle ta meblościanka była od ściany (najdłuższej) do samego okna i od podłogi do sufitu. W mieszkaniu dwupokojowym 45m kw z balkonem, nawet tylko z jednym dzieckiem, każdy centymetr był na wagę złota. Dlatego też jak nadarzyła się możliwość zaadoptowania kawałka korytarza, to tak się stało, a potem jeszcze została dokupiona kawalerka obok. Mieszkania można połączyć, ale nie było już takiej potrzeby, bo ja już wtedy od dawna nie mieszkałam z rodzicami, za to jak moja Tuśka przyjechała do DM rozpocząć naukę w liceum, a potem studia, to miała gdzie się podziać 😀 Przy Dziadkach, ale nie do końca na ich głowie 😉

    OdpowiedzUsuń
  21. Fajny temat! Półkotapczan pamiętam - raz nie sprawdziłam przed składaniem i zgniotłam swój aparat ortodontyczny - był do wymiany. Szukając projektu domu dla 3-osobowej rodziny postawiłam na praktyczność, dół otwarty - miał w razie potrzeby być przerobiony: tak, by była tam dodatkowa sypialnia z łazienką dla któregoś z rodziców. Niestety tak się nie stało. To co czasami dziwi znajomych, a mnie bardzo odpowiada: zarówno w mojej (małżeńskiej) sypialni jak i syna - do łazienek wchodzi się z pokoju. Łazienka gościnna jest na parterze. Sprawdza się, ale pewnie ogranicza liczbę chętnych - gdybym sprzedawała dom. Dorota

    OdpowiedzUsuń
  22. Z mego doswiadczenia wynika ze salon to tylko nazwa pokoju ktory nie jest sypialnia, sluzy do posiadowek, wspolnego ogladania tv czy przyjmowania gosci.
    W USA wielkosc apartamentow i domow okresla sie iloscia sypialni i lazienek, np 3-2 i wiadomo ze chodzi o trzy sypialnie i 2 lazienki - bo salon ZAWSZE jest osobnym i dziennym pomieszczeniem i nie ma potrzeby wspominac o nim bo wiadomo ze jest. Czesto domy posiadaja dwa - jeden naprawde tylko okazyjny, oficjalny, drugi codzienny i mniej elegancki, taki do ogladania i gier i swobody.
    Wiec moim zdaniem okreslenie to tylko przyjete slowo, nikt nie przyjmuje ze jest krolewskim salonem.

    OdpowiedzUsuń
  23. U nas (Flandria) na salon mówi się salon albo "woonkamer" czy "living" czyli w wolnym tłumaczeniu pokój w którym się żyje, mieszka. Mamy też "slaapkamer" czyli pokój do spania, "kinderkamer" pokój dziecinny... W Polszy najpierw przez ponad 30 lat mieszkałam na wsi z całą resztą rodziny i nasz "woonkamer" był w kuchni albo w duzym pokoju, który był też sypialnią matki. Potem mieszkałam w 35 metrowym mieszkanku w bloku z mężem i trójką dzieci. Dziś moje dzieci mają pokoje po 35 metrów a salon na pewno jest w cholerę większy od naszego polsiego mieszkania. Tyle że nasz belgijsi 200metrowy dom z ogrodem kosztuje nas miesięcznie stosunkowo mniej niż tamta polska klitka... Ech. Stosunek do "starych dobrych" czasów mam również bardzo negatywny, ale to temat na książkę a nie na komentarz :-)

    OdpowiedzUsuń
  24. achachachacha :-)))))))) jak ktoś całe życie mieszka w bunkrze, blokowisku i nocha nie wyściubia, na wsi nigdy nie był, ZATRZYMAŁ się w czasie w latach sześćdziesiątych...daj spokój ludzie takie domiszcza, siedliska, pałace budują na wsiach, żeby takiej piździe sztuczna szczęka opadła do podłogi. noż głupie to jak but. szkoda gadać.

    OdpowiedzUsuń
  25. Salon? Hm, a jednak wolę kuchnię, dużą, ciepłą, pełną domowych zapachów jedzenia. Kuchnię w której przez lata toczyło się moje towarzyskie i sąsiedzkie życie. To tam siadałyśmy z koleżankami pijąc kawkę czy herbatę, sięgając do lodówki po kawałek tortu, gaduląc godzinami o wszystkim i niczym. Kiedy wreszcie zamieniliśmy maleńkie, jednopokojowe mieszkanko na większe, zyskaliśmy tzw. pokój dzienny czyli duży, albo telewizyjny. Długo ten pokój pozostawał pusty, nie bardzo wiedzieliśmy jak go urządzić, no i nie mieliśmy na to pieniędzy. Z latami zaczęło przybywać w tym pokoju mebli i innych sprzętów. A życie towarzyskie i tak toczyło się w kuchni. Jakoś wszyscy nasi znajomi woleli kuchnię chociaż mała i ciasna. Drzwi do tego pokoju zawsze były otwarte, ale do dzisiaj jest to najmniej używany pokój, chociaż jest tam wiele miejsca do siedzenia i trzy stoły w tym jeden duży. To dziwne, ale nadal kiedy tylko przyjdzie ktoś z wizytą, to pomimo, że zaproszony jest zawsze do pokoju dziennego, jak zawędruje do kuchni gdzie szykuję dla niego kawę albo herbatę to wiem, że za chwilę usłyszę znamienne: wiesz co? Może zostańmy tutaj, jakoś tak fajnie się tu siedzi.
    Tak więc Klarko, jak widzisz salon to czasem przereklamowane miejsce:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w bloku kuchnia była maleńka klitką. Tak więc nawet jadało się w dużym pokoju przy ławie. I mi zostało. Nie bardzo lubię wiedzieć i jeść w kuchni. Choć już teraz są na to warunki.

      Usuń
  26. Robię się nieprzyjemna, gdy ktoś przy mnie zaczyna mówić, że za komuny było tak dobrze.
    Ja się wychowałam w małym miasteczku na północnym wschodzie Polski. Miasteczko było tak małe, że nawet Solidarności tam nie było aż do 89 roku!
    Rodzice dostali mieszkanie w bloku. Cóż za luksus! 38m, jeden pokój + kuchnia, ale łazienka w domu i woda w kuchni. Zimna, ale zawsze.
    Też nie miałam ani skrawka własnego miejsca.
    Doskonale pamiętam tę cudowną komunę. Ludzie wszystko mieli, wszystko mogli kupić... Ale nie moi rodzice.
    W domu więcej rzeczy nie było niż było. Owszem, nie chodziłam głodna, ale pamiętam kolejki po wszystko. Nie znałam smaku bananów, szynki, cienkich parówek-berlinek, coli do lat 90! Bo one się zwyczajnie nie pojawiały w sklepach w miasteczku.
    Do lat 90 miałam może 3 książki na własność - choć czytałam nałogowo (dzięki bogu za bibliotekę, choć w mojej nie było Kubusia Puchatka czy serii o Narnii).
    Nie marzyliśmy o samochodzie czy telefonie, bo to było jak gwiazdka z nieba, całkiem nierealne. Marzyło się o nowej wersalce gdy w starej zaczęły wyłazić sprężyny, o lodówce, żeby można było na raz więcej mięsa kupić i zamrozić, ale żeby te dobra kupić trzeba było zapłacić podwójnie: cenę państwową + cenę kierowniczki sklepu z tymi luksusami. O telewizorze nie marzyliśmy, bo rodzice uznali, bo to w ogóle nie był towar pierwszej potrzeby.
    Filmy - hity kinowe oglądało się w kinie przyjaźń. Że 10 lat po premierze? Komu to szkodziło?
    W teatrze pierwszy raz byłam jako dwudziestokilkulatka. Miasto wojewódzkie było oddalone o 23km, ale autobusów kursowało kilka a wieczorem nie było czym wrócić.
    No rzeczywiście: cóż za rozkoszne czasy..!
    A dzisiaj jakiś szaleniec chce powrotu do tamtych czasów.Grrr

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie dalej jak wczoraj stwierdziliśmy z mężem, że po wojnie tylko jedna dekada była fajna i właśnie na nią przypadło nasze dorastanie. To lata siedemdziesiąte.Wspominamy tamten czas,jako naprawdę fajny.
    Miałam 12 lat, gdy zamieszkałam z rodzicami na 57 m kw. Największym szczęściem w tym mieszkaniu była dla mnie ciepła woda i centralne ogrzewanie.Co za luksus!
    W mieszkaniu są trzy pokoje, malutka kuchnia (ale z oknem) i jeszcze mniejsza łazienka. Nie ma salonu. Jest pokój, sypialnia i biblioteka.
    Wszystko jest kwestią przeznaczenia danej przestrzeni i nazewnictwa.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  28. W domu, który kupiliśmy poprzednia właścicielka zostawiła coś, co nazywasz ławostołem.
    Genialny mebel! Bardzo porządny, stabilny, drewniany. Od lat nie miałam tak stabilnego stołu w kuchni. (wstydźcie się antyki i ikea)
    Ale najlepsza jest ta korbka, którą doceniam mając dzieci w domu. Nie trzeba specjalnych krzesełek, tylko wysokość dostosowuje się do dziecka siedzącego na zwykłym krześle.
    Spokojnie mogę powiedzieć, że to jeden z trzech moich ulubionych mebli w domu. Mam nadzieję, ze konstruktor jest w niebie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  29. 45mkw i 5 osób. Duży pokój (przechodni) mieli rodzice. To był też pokój dzienny dla wszystkich. Mały pokój dzieliłam z bratem. A trzeci (maleńka klitka z tapczanem w szafie) miał brat taty.

    OdpowiedzUsuń
  30. 14 lat byłam panią na salonach i wylatuje z hukiem, bo 33 m2 to żaden salon, a ja żadna pani.

    OdpowiedzUsuń
  31. Mieszkanie moich rodzicow ma 53 metry kwadratowe. Tak zwane Trzy pokoje z kuchnia. Rodzice zajmowali pokoj stolowy, ktory byl pokojem do wszystkiego, ja mialam najmniejszy pokoik, trzy na dwa, no moze trzy i pol na dwa. Dwie siostry mieszkaly razem w wiekszym pokoju. Odkad zalozylam rodzine, zawsze mialam sypialnie i salon. Dzieci mialy osobne pokoje. W UK domy czy mieszkania kupuje sie nie na metry kwadratowe tylko na ilosc sypialni. Bo wiadomo, ze salon czy kuchnia to sa pomieszczenia, ktore musza byc i bez tego nie ma domu. Teraz mam tych sypialni w cholere, trzy na pierwszym pietrze i dwa na drugim, ale w sumie jeden uzywamy jako biuro a najwiekszy po salonie pokoj jest nazwany pokojem gier, chociaz w rzeczywistosci jest wykorzystywany jako suszarnia, prasowalnia, miejsce pakowania prezentow i ogladania telewizora jak nam sie nie chce schodzic do salonu.
    Pochwalilam sie, jakbym miala nie wiadomo co, a to jest zwykly niewielki domek w pipidowie pod miastem.

    OdpowiedzUsuń
  32. Jak ja bym poczytała opowieści mieszkańców starego Krakowa... może Lublina. Wielopokojowe mieszkania, te pokoje po 30-40m, obowiązkowo osobny salon i jadalnia, garnitur mebli, do kuchni nikomu z gości by nie przyszłoby do głowy wchodzić...

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz