poniedziałek, 18 marca 2019

zapiski z weekendu


Krzysiek opowiada mi, że jedna z koleżanek z pracy ma do niego pretensje związane z decyzją o wyjeździe integracyjnym, że zmienił zdanie i nie pojechał.
- Powiedz jej, że się mnie boisz. Że śpię z siekierą pod łóżkiem, że rzucam się o byle co z zębami do tętnic a wszystko to opisuję na blogu.
Właśnie, z tą siekierą - jak jeszcze raz podejdziesz z piłą albo siekierą do czereśni to pożałujesz.
*
Niedziela była pogodna, ciepła i słoneczna. Pod schodami pełno krokusów, ogród zaczyna się zielenić, na horyzoncie widać góry, powietrze czyste i przejrzyste. Kot wariuje od wiosennych zapachów i gania po ogrodzie tam i z powrotem. I nie tylko po ogrodzie.
Kiedy wyjeżdżaliśmy z posesji, kot siedział za drzewem po drugiej stronie drogi.
Rozdarłam się na pół wsi.
- Kocie, w tej chwili do domu, matka w szpitalu, siostra w szpitalu, jeszcze mi tego trzeba żeby ciebie auto potrąciło!
Pojechałam do mamy i dyskretnie i delikatnie pytam, kto zajmuje się jej kotem. Taty nie ma, dom zamknięty, więc jeśli trzeba to ja tego kota zabiorę do nas.
A mama oburzona - on tam ma koszyk z poduszką i torbę jedzenia i puszki i opiekunkę (wiadomo, siostra), będzie na mnie czekał.
*

Dostałam propozycję spotkania klasowego. 40 lat od ukończenia podstawówki. Pewnie pojadę, jeśli nic się nie wydarzy. Nie ma wielkiego znaczenia jaka byłam mając 13 lat. Tak myślę. Wszyscy się zmieniliśmy. Ja mam trochę trudniej bo bardzo wcześnie wyjechałam i już potem z nikim nie utrzymywałam kontaktu, to jest inaczej niż gdy się mieszka w tym samym miejscu całe życie. Odwiedzam rodzinną miejscowość bardzo rzadko.   Ostatnio kolegę  z klasy widziałam na cmentarzu - spoczywa koło grobu mojego dziadka.
Jeszcze nie zamierzam żyć wspomnieniami ale chętnie porównam zapamiętane ze szkolnych lat chwile, to może być ciekawe doświadczenie.




15 komentarzy:

  1. Co się stało z naszą klasa
    Lalala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że nie będzie to spotkanie pełne goryczy

      Usuń
    2. Ja mam kontakt z moją licealną klasą
      Wiekszosc fantastycznie sobie radzi
      To są bardzo dobre spotkania

      Z podstawówką widziałam się z 10 lat temu, było tak średnio, a jak się okazało, że jedna koleżanka została alkoholiczką i prostytutką to nie musiało mnie wiecej😉

      Usuń
  2. Nie ma różnicy, jeśli mieszkasz w tym samym mieście. Jeszcze długo po ukończeniu szkoły, mieszkałam na wspólnym terenie, że się tak wyrażę i niczego to nie zmieniło. Parę razy miałam się z kimś zobaczyć, ale do spotkania nigdy nie doszło. Ludzie mają już swoje światy, rodziny i nie mają czasu na spotkania po latach. Przynajmniej ci moi. Ale wiesz co? Tak naprawdę to wcale nie tęsknię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nasze pokolenie trochę inaczej żyło, mieliśmy więcej czasu dla siebie, nikt nas za bardzo nie kontrolował, mogliśmy późno wracać do domu, spotykaliśmy się w różnych dziwnych miejscach, nie mieliśmy telefonów ani internetu, wszystko działo się realnie, tworzyły się wieloletnie przyjaźnie niektóre trwają do dziś

      Usuń
    2. A może to jest właśnie problem, że ja żyję bez telefonu i ogólnie nie jestem stale on-line? ;)

      Usuń
  3. Klarko--50--lecie matury!To dopiero bylo spotkanie!Nagadalismy sie za cale 50 lat (niektorych kolegow niewidzianych przez te 50 lat trudno bylo poznac).Nieduza paczka spotykamy sie za kazdym razem kiedy jestem w kraju.Spotykam sie nawet z kolezankami z dziecinstwa, z podstawowki.Z wieloma mam staly kontakt skypowy.Fajne sa takie spotkania po latach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przypominam sobie, by ktokolwiek z mojej klasy z liceum wpadł na pomysł spotkania po latach. Czasem spotykałam się z koleżankami przypadkiem i kończyło się na zdawkowym " musimy się kiedyś wszyscy spotkać".
    Widocznie nikomu z nas nie było to do szczęścia potrzebne.
    Czekam na prawdziwa wiosnę a nie na godzinę słońca w ciągu dnia i paskudny zimny wiatr, a na razie tak tu wygląda.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No, chyba żeby Krzysiek powiedział weto i zaczął spać z siekiera pod łóżkiem ;-0
    dzięki takiemu spotkaniu z klasa z podstawówki spotkałam kolegę, który jak się okazało został lekarzem i teraz po przeprowadzce na Żoliborz został moim lekarzem pierwszego kontaktu :) Zmienił się nie do poznania i tylko oczy te same zostały. Pewnie bym nie pokojarzyła jego na liście lekarzy. Także spotkania naszej klasy czasem przynoszą zaskakujące zdarzenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. My spotykamy się dość regularnie prawie całą klasą z liceum. W tym roku planujemy wspólną 50.A swoją drogą - "ostatnio kolegę z klasy widziałam na cmentarzu"...
    Tak tylko Ty możesz napisać :))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajne są takie spotkania po latach, człowiek jest ciekawy jak potoczyły się losy dawnych przyjaciół. Teraz, dzięki mediom społecznościowym jest większy kontakt, niż był kiedyś i to jest bardzo fajne. Ale nic nie zastąpi takiego spotkania w realu :)
    Pozdrawiam ciepło, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo bym chciała się spotkać z podstawówką BARDZO całe wieki ich nie widziałam. Zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  9. I moje klasy oraz roczniki "zdekompletowane". Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Na spotkania klasowe przestałam chodzić, po ostatnim czułam niesmak, nie bawi mnie to...

    OdpowiedzUsuń
  11. Z klasą licealną nie utrzymuję kontaktu, za to z podstawówki mamy ciagly i serdeczny kontakt, w komplecie z wychowawczynią. I spotykamy się mniej lub bardziej regularnie, fajnie jest :)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz