środa, 22 sierpnia 2018

trzeba być człowiekiem




Zwierzęta muszą mieć dobrze. Muszą mieć optymalne warunki do wzrostu i rozwoju. Nie ma się co łudzić - to stwierdzenie dotyczy dobrostanu zwierząt hodowlanych. Zdjęcia ilustrujące dzisiejszą notkę dotyczą każdej wsi w Polsce.
Zacznę od siebie, tak. Nie dostanę z żadnej fundacji kota bo mam dom wychodzący. Nie ma znaczenia, że moje koty są objęte opieką weterynaryjną. Sama czekam miesiącami na neurologa ale pieniądze na weta muszą być gdy coś się dzieje - zwierzę z zapaleniem uszu nie poczeka. Kot wychodzący narażony jest na wiele czynników zagrażających jego życiu i zdrowiu. Nawet to rozumiem - fundacje i domy tymczasowe inwestują w kociaki sporo pieniędzy - leki, szczepionki itd, dlatego mają prawo mieć szczególne wymagania.
Do mnie koty przychodzą same, mam w szufladzie w sieni krople na pchły i pierwsze co robię takiemu kandydatowi na domownika to oprysk. Zazwyczaj są bardzo zapchlone, mają kleszcze, często też mają świerzbowca.
Pryskam, czyszczę, karmię i szukam właścicieli. O dziwo, znajdują się. Zanim oddam - proszę.
Proszę, straszę i tłumaczę, oczywiście to wszystko jak grochem o ścianę.

W czasie mojej wędrówki oglądałam nie tylko rozległe pola uprawne, zadbane bydło mleczne, ciągnące się po horyzont pola kukurydzy i setki tysięcy kurczaków (wyglądają całkiem inaczej niż w telewizji warto było prosić o wpuszczenie do kurnika).
Przy drodze bliżej i dalej stoją zadbane domy, posesje ozdobione kwiatami, ze starannie  przyciętym trawnikiem. Na każdej posesji krzyż albo kapliczka. Na każdej posesji zwierzęta.
Psy na krótkich łańcuchach przypięte na całe życie do budy. Psy puszczone luzem, mnożące się bez kontroli. Bałam się pytać co gospodarze robią z młodymi. Psy na łańcuchu strzegące szopy, gdzie człowiek zagląda raz na dzień lub wcale. Ma wodę, ma jedzenie. Bez komentarza.

Koty. Na litość boską. Czy ludzie nie mają sumienia. Koty zapchlone, z kleszczami. Nie wpuszczane do domu. Chude. Z matową sierścią. Nigdy nie odrobaczane. Nie kastrowane. Bałam się pytać co gospodarze robią z młodymi.

Nie wiem zupełnie co musi się stać, aby ludzie zrozumieli, że tak się nie godzi.
Z dorosłymi nie da się rozmawiać. Bo co to taki kot, co to taki pies, nie ten to inny. Rok, dwa, nie więcej. Tyle żyje kot na wsi w gospodarstwie. Ma łapać myszy, ewentualnie kocięta mogą służyć do zabawy dzieciom.
Pies na łańcuchu bo zły i gryzie. Uwiąż się człowieku przy budzie i nie miej gdzie uciec, zobaczymy czy nie zaczniesz wyć ze strachu.
Będę błagać nauczycieli, aby mówili o tym w szkole. Sądzę, że dorosłym już nic nie pomoże, nic nie zmieni ich mentalności. Ale z dziećmi może się udać. Żeby już żadne nie narysowało obrazka, na którym radosne dziecko czyta sobie książkę a kot/pies moknie na zewnątrz.
Dziś też Cię kocham.



33 komentarze:

  1. Też mam kota wychodzącego i co rano drżę, czy wróci, bo jednak droga blisko, a lezie tam, mając kilometry bez drogi w drugą stronę. Przybłęda nie przychodzi, martwię się, może mu ciepło i ma myszy, to nie przyjdzie, jeszcze nie płaczę. I też nie dostanę kota ze schroniska. Psa nie mamy, bo nie mamy ogrodzenia, nie puszczę i nie uwiążę - taka ze mnie baba z miasta.
    A u dzieci nic się nie zmieni, jak dorośli się nie zmienią i kółko się zamyka. U nas w przedszkolu mówili o szczęśliwych kurkach, o żywieniu zwierząt, fajne zajęcia. Jak wyglądają te kurniki? Lepiej, czy gorzej, niż w telewizji? Czy to znowu eko ściema?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na bogato, bardzo bogato, wszystko zautomatyzowane, jak dla mnie super

      Usuń
    2. Klarko? Czy te kurczaki w wychodza na pole?

      Usuń
    3. skądże, są cały czas zamknięte, napisałam "super" bo to agrobiznes, fabryka, przemysł, a właściciel musi posiadać wiedzę i majątek i/lub zdolność kredytową, to milionowa inwestycja

      Usuń
    4. Tak myslalam.... Nie kupuje miesa z takich kurczakow.Jestem ciekawa czy oni sami jedza te kurczaki. ? Pamietam jak kiedys bylam na wakacjach u znajomych, Ich szwagier mila taka kacza ferme. Podano kaczke na obiad . Kiedy zapytalam czy pochodzi z tej hodowli to
      sieserdecznie rozesmiali i wytlumaczyli mi , ze kaczki z fermy sa dla " frajerow", oni maja swoje kaczki . Wolnobiegajace , a nie dokarmiane antybiotykami i hormonami.. Ot , taki zdrowy drob na wlasny uzytek...

      Usuń
    5. a nie zapytałam o to, było zbyt mało czasu

      Usuń
  2. Głos, który mógłby próbować przynajmniej zmienić nastawienie ludzi do zwierząt, to głos z ambony.
    Na wsiach się księży słucha.
    Wpajanie dzieciom miłości i troski o zwierzęta to proces długi, najpierw muszą dorosnąć, by móc przeciwstawić się rodzicom.
    Serdecznie Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. od tej strony nie mam dojść,
      wiesz, nie myślałam, że to zjawisko na taką skalę,
      jednak w miejscowościach podmiejskich wygląda to inaczej, już ta świadomość jest inna choć jeszcze wiele brakuje

      Usuń
  3. Masz rację, że z dziećmi to chyba jedyna nadzieja. Praca u podstaw - dosłownie i w przenośni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Można tylko liczyć na szkołę - księża idą w głoz z powiedzeniem, że po to Bóg stworzył zwierzęta i całą przyrodę by człowiekowi służyła i był jej panem. Stąd też na wsi jest jeszcze jaki-taki szacunek dla zwierząt domowych "pożytecznych" jak krowy, konie,owce a reszta- barachło, nie warte żadnej uwagi. I dopóki kościół nie zmieni swego punktu widzenia nadal tak będzie.
    Gdy słyszę powiedzenie "to tylko zwierzę" mam ochotę wygłaszającego takie zdanie zwyczajnie natłuc .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. anabell - masz rację, ale podsunęłaś mi pomysł, skoro pracuję w szkole i mam często dyżur wraz z księdzem to nic, absolutnie nic nie stoi na przeszkodzie, aby drążyć temat!

      Usuń
  5. Tylko dzieci. Ja też uważam, że z dorosłymi nic się nie da już. Też mam koty wychodzące. Duży sad, droga daleko. Ale niestety, przydarza się, że jakiś kot nie wróci. Tylko, że wszystkie moje koty zawsze były tzw. trofiejne. Żyją swoim życiem, ja je tylko karmię i pilnuję zdrowia. Oraz kastruję. O zwierzętach, które zjadamy nie będę pisać. Ten koszmar znam za dobrze. Kiedyś będzie świat, bez zjadania żyjących istot. Wierzę w to. Właśnie wróciłam z Kotliny Kłodzkiej. Tam to samo. Wszędzie gówniane budy, łańcuchy, brak wody, pchły i zaniedbane zwierzaki...Eh...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem biednych, bardzo biednych ludzi którzy karmią psa chlebem z margaryną - bo sami tak jedzą, ale tych biedaków znów nie ma tak wielu

      Usuń
  6. nie podoba mi się ten kurnik
    Nie podoba mi sie Twoja opowieść. Aż tak mało zmieniło się przez 40 lat??
    Kiedyś ludzie mieli nieporónanie gorzej niż teraz, babcia nie miała ani czasu ani pieniędzy, żeby sie kotami zajmować, sama żyła w wielkiej biedzie i zaharowana na roli
    Mimo to koty były w domu a pies spuszczany i zawsze nakarmiony
    Nie pojmuję tego że może być gorzej niż w wiejskim domu mojej babci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiejsze czasy są dużo okrutniejsze dla zwierząt.

      Usuń
    2. Ludzie są po prostu bezmyślni.

      Usuń
    3. bezmyślność widać wszędzie, niestety

      Usuń
    4. u mojej babci koty spały na piecu albo na łóżkach:) a babcia miała łóżko nakryte bielutkim dymkowym prześcieradłem
      i u mnie koty lubią spać na białym, cholery jedne:)

      Usuń
  7. A u mnie na wsi bardzo to się zmieniło przez te 28 lat jak tu zamieszkałam. Bardzo.
    "Kurnik" jakoś mnie nie zachwycił, wręcz przeciwnie. Może dlatego, że u mnie panuje"wolność i swoboda", a zautomatyzowane jest tylko otwieranie i zamykanie kurnika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tu gdzie mieszkam też się bardzo zmieniło, ale to wieś w pobliżu wielkiego miasta, może dlatego, dużo ludności napływowej

      Usuń
  8. Hm, i jeszcze to dorabianie ideologii do swojego członka. Znam sporo normalnych, wykształconych ludzi, którzy mają psa lub kota i zamiast go wykastrować, żeby zwierzę się nie męczyło wezwaniami natury, przelewają swoje pragnienia i szczęścia o tym, jak to sobie poużywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja również tego nie pojmuję, u nas panuje wielka przyjaźń między moim "ciachniętym" kocurkiem a sterylką od sąsiada, i da się. Koty się po prostu ze sobą ganiają, bawią, podżerają z misek :)

      Usuń
  9. a ja Ciebie kocham za ten wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Odważny hodowca. Nie powinno się wpuszczać żadnego obcego do kurnika ze względu na zagrożenie sanitarne.
    Mam w rodzinie hodowców kurczaków, którzy oddają swoje do ubojni i kupują tam już porcjowane mięso. Wszyscy hodowcy w okolicy się znają - chyba mają do siebie zaufanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tam była śluza mata, a weszłam tylko do przedsionka i przez drzwi zrobiłam jedno zdjęcie, ale masz rację, to wszystko jest bardzo dokładnie wyliczone, wyważone, zaprogramowane i obcy nie ma tam czego szukać

      Usuń
  11. Nigdzie u nas nie widzialam psa na lancuchu.Jakos ludziom do glowy to nie przychodzi.Pies albo jest domownikiem i mieszka w domu albo biega po podworku i ma tam swoja ocieplana bude i zacienione miejsce na upaly.Jesli np, robi sie przyjecie z duza liczba gosci wlasnie na zewnatrz, pies jest wtedy zamykany albo w garazu albo w czesci podworka.Moj syn mieszka w malym miasteczku okolo 100km od Melbourne ,tuz nad morzem.I tam nie widzialam uwiazanego psa.Na farmach tez biegaja sobie luzem( czesto pracuja przy owcach).Wszystkie psy za rejestrowane , koty tez.Na wiecej niz 3 trzeba miec pozwolenie.Coraz mniej jest kotow wychodzacych, bo lapia ptaki, takze te chronione.Moja corka ma 3 koty, ktore maja swoj wybieg , bardzo duzy,pelen atrakcji do wspinania i drapania.W kazdej chwili dnia i nocy moga sobie wyjsc.Dom , poza sypialnia doroslych , tez jest ich domem.Ich i psa.
    Oczywiscie spotyka sie zaniedbane psy czy koty, ale nigdy nie sa glodzone,raczej tuczone.Zaniedbana maja czasem siersc, nieczesana , nie obcinane pazury.
    O kurzych farmach nie wiem nic.Sa ogromne i pewnie wygladaja podobnie , jak na Twoim zdjeciu ,albo sa to dlugie rzedy ciasnych klatek.Ale widzialam farme , gdzie kury chodzily wolno po lace.Ogolnie wiec mozna powiedziec , ze jest lepiej, duzo lepiej niz w Polsce.Za to nasze zwierzeta( owce,krowy) sa przewozone w strasznych warunkach.I o tym teraz duzo sie mowi i mysle, ze to sie tez zmieni na lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miałam dwa duże psy i było tak samo - biegały po podwórku, posesja ogrodzona, a jeśli ktoś z gości się bał to zamykałam je w jednej części ogrodu lub w gara zu

      Usuń
  12. Podpisuję się pod apelem . Byłam dyrektorem szkoły i zawsze mówiłm młodzieży o smutnym losie wiejskich psów i kotów. Organizowaliśmy spotkania , przyjmowaliśmy zgłoszenia o źle traktowanych zwierzętach i potem interweniowaliśmy.Ba, prosiłam księdza, aby na lekcjach religii mówił o losie braci mniejszych. Z młodymi można coś zrobić, oni to rozumieją, ale dorośli.. Ksiądz patrzył na mnie z dezaprobatą, kiedy zapytałam czy nie mógłby powiedzieć na kazaniu o tym ,że zwierzę też czuje i cierpi.Nie krzywdźmy zwierząt. A kążde złe traktowanie nagłaśniajmy.Czytam ten blog o d lat, ale dopiero dzisiaj postanowiłam zabrać głos. pozdrawiam Aksamitka

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakby w Radio Mądrym coś powiedzieli, to może by choć trochę poskutkowało. Jakby ten w sukience huknął z ambony w niedziele i brakiem rozgrzeszenia zagroził i kontrolą podczas kolędy to byłby efekt. Ale on ma ważniejsze sprawy niż jakieś nędzne życie na łańcuchu obok. Wiem - bo prosiłam. "To sprawa sumnjenia....'. Ewelina

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz