poniedziałek, 16 kwietnia 2018

wolny dzień na żądanie

Pani Danusia nie miała zbyt wiele do roboty, jej praca polegała głównie na rozdzielaniu narzędzi i dozorowaniu niewielkiej ekipy pracowników z obsługi.   Wydawała się ideałem, szefową z marzeń - bezproblemową, uśmiechniętą, może zbyt gadatliwą ale dzięki temu szybciej można było poznać tajniki nie tylko firmy, ale również jej kariery zawodowej a i życia prywatnego do trzeciego pokolenia wstecz. 
Usiłowała przyjaźnić się z personelem, choć personel nie zawsze był chętny do zawierania bliższych relacji. Kawka z panem Tadziem, herbatka z Basią, a nawet ciastka i owoce, a wszystko to w Danusinym kantorku.
Jesteśmy tu jak rodzina - zapewniała każdego nowego pracownika.
Rodziny często bywają dysfunkcyjne - ktoś tam kiedyś mruknął pod nosem.
Rotacja w firmie była spora bo jak twierdziła pani Danusia, rzadko kto spełniał oczekiwania szefostwa.
Ja sama potrafię poświęcić weekend i kiedy prezes zadzwoni, rzucić wszystko i jechać 100 km aby otworzyć firmę i dostarczyć mu rzecz, której zapomniał! - opowiadała. Trzeba się starać bo o pracę trudno ale gdy się ma umowę to zwolnić pracownika jeszcze trudniej - dodawała.

W pewien deszczowy poniedziałek pan Tadzio zadzwonił do pracy prosząc o wolny dzień na żądanie. Co tam Tadziu, popiłeś wczoraj - spytała wyrozumiale Danusia.
Trochę wypiliśmy, wolałbym nie przychodzić - przyznał Tadeusz.
Ale nie słychać po głosie żebyś był wczorajszy, jesteś pewien że nie możesz przyjechać? - dociekała szefowa. Bo potrzebuję, żebyś dziś był, choćby na magazynie. Tam przecież dasz radę.
W końcu ustalili, że Tadeusz przyjedzie.
Nie wyglądał źle ale kiedy podpisywał listę obecności, zionęło od niego jak z browaru. Poszedł zgodnie z ustaleniami do magazynu skręcać regał a tymczasem pani Danusia wspięła się na piętro i z zatroskaną miną oznajmiła prezesowi, że jeden z pracowników przyszedł do pracy prawdopodobnie pod wpływem alkoholu.
Nie jest łatwo zwolnić pracownika ale i tym razem się udało, a na miejsce pana Tadzia  wkrótce przyszedł zięć koleżanki pani Danusi. 

 

50 komentarzy:

  1. Jakie to nasze typowo polskie zachowanie,podziwiam Cię jak celnie potrafisz napisać,Pozdrawiam Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a to z życia wzięty przykład

      Usuń
    2. Można tej pani nosa utrzeć.skoro pan dzwonił to ma zapisane połączenie.mozna pani zarzucić ze dopuściła pijanego do pracy.jest to tez karalne.jesli wiem i nie reaguję to jestem wspolwinny.Trzeba na to uważać jesli mamy w pracy taką osobę bo jeśli wiemy i nie reagujemy to w razie kontroli albo wypadku tez jesteśmy pociagani do odpowiedzialnosci

      Usuń
    3. To nie typowo polskie, tylko typowo wredne i chamskie, narodowość nie ma nic do rzeczy.

      Usuń
  2. Normalka- u nas zawsze człowiek człowiekowi katem.
    Wiem, powinno być "człowiek człowiekowi wilkiem", ale wilki są w tym względzie porządniejsze, wbrew pozorom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. długo nie wierzyłam, że można tak perfidnie postępować

      Usuń
  3. U mnie mówili "w pracy nie ma kolegów, tylko znajome twarze". I to zawsze jest racja, oni nie chcą Twojego dobra i nie można im ufać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. człowiek uczciwy długo nie potrafi dopuścić do siebie myśli, że ktoś chce go celowo oszukać i działać na jego niekorzyść, a wtedy nazywany jest naiwnym i wyśmiewany

      Usuń
  4. wstrząsająca historia...
    ja jestem bezbronna wobec takich żmij...

    OdpowiedzUsuń
  5. Podstępna żmija z tej Danusi...
    Ale prezes nie lepszy...

    U nas w firmie jest alkomat, odkąd kierowca jadąc służbowym autem stracił prawo jazdy. Nie stracił pracy. Dostał pomoc, żeby "okiełzać" problem. Dopóki nie odzyskał prawka, a była to dość długa droga, wykonywał inne prace.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie chcę wierzyć, że tak się robi... Naiwna jednak jestem :(
    Ale tak jak tu ktoś wyżej napisał "w pracy nie ma znajomych, przyjaciół" tylko to takie ciężkie bo w pracy spędza się tyle czasu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Strasznie dołujące opowiadanie, tym bardziej że to prawda i że każdemu może się przydarzyć taka Danusia. Jestem na emeryturze i nie żal mi tej młodości. Moje dzieci też opowiadają podobne historie. Klarko droga, napisz coś weselszego bo życie i tak nas kopie nieźle, albo swoim zwyczajem obśmiej ten problem, będzie łatwiej to udźwignąć. Pozdrawiam i dziękuję za Twoje teksty, wszystkie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a znasz sposób na bardzo bolące nadgarstki i cierpiące ręce? Bo wiesz, jak coś boli to się i śmiać nie chce

      Usuń
    2. Klarko, czy robił Ci ktoś badanie EMG nadgarstków? Bo przy podobnych Twoim objawach - u mnie stwierdzono cieśń nadgarstków - obu. Zdrówka życzę Ania B.

      Usuń
    3. Nie miałam takiego badania

      Usuń
    4. Klarko , zachęcam , spróbuj , walcz o swoje zdrowie . Mnie przez prawie 10 lat od hipochondryków i leni wyzywano - bo jak to :ręcę cię bolą ? drętwieją ? spac nie możesz prze ręce? A po (niemiłym , ale niezbyt bolesnym ) badaniu EMG stwierdzono obustronną cieśń nadgarstków . To się leczy drobnym zabiegiem chirurgicznym (jednodniowy pobyt w szpitalu ale parę tygodni na całkowitą regenerację ręki) - ja , Bogu dzięki - już 5 czy 6 lat żyję bez bólu i drętwienia dłoni i palców - czego i Tobie życzę serdecznie :-)))

      Usuń
  8. No i znalazła sposób na zwolnienie. Faktycznie dysfunkcyjna ta rodzinka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja z tych, co czytają i nie komentują... Wywołana się poczułam, więc piszę.
    Kochani, świat nie jest taki jednoznacznie zły, tylko takie rzeczy bolą i długo się je pamięta. Spróbujmy sobie przypomnieć czy nie zdarzyły się miłe zachowania ludzi znajomych z pracy i opisać swoje zaskoczenia. Najczęściej traktujemy je: o, fajnie było. I cisza, bo tak powinno być normalnie.
    Napiszę o swoim super zaskoczeniu, a było to dość dawno temu. W pracy, w gronie kilku osób jest rozmowa, mówię, że moja bratowa odmówiła mi zameldowania w ich mieszkaniu,a potrzebuję bardzo, mam problem. A koleżanka, Zenusia, na to: A co za problem! Zamelduj się u mnie! CUDNE, no nie?
    I do zapamiętania na całe życie. "Jak dorosnę chcę być jak Zenusia!"
    Podsumowując życzę Wam wszystkim żebyście spotykali w pracy Zenusie a nie Danusie i wszyscy bądźmy Zenusiami!!!
    Marynia

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że w pracy trzeba stosować zasadę ograniczonego zaufania. To znaczy można mieć fajne układy ze współpracownikami, ale trzeba się liczyć z tym, że jak przyjdzie co do czego, to każdy postawi na siebie a nie na kolegę z biurka obok. Idąc do pracy na podwójnym gazie sami się podkładamy... Choć na niektóre panie Danusie i tak nie ma mocnych.

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja nie rozumiem jakim prawem od pracownika, ktory dzwoni z prosba o udzielenie dnia wolnego "na zadanie" oczekuje sie tlumaczenia.
    Dzien na zadanie to mam nadzieje odpowiednik tutejszego dnia personalnego. Firma, czy tez pracodawca przewiduje pule dni "na zadanie" lub "personalnych" pracownik z tego korzysta i NIKT NIE ma prawa pytac na co mu ten dzien.
    Korzystalam z dni personalnych albo uprzedzajac dzien wczesniej lub wlasnie telefonicznie rano i NIGDY NIKT mnie nie pytal na co mi ten dzien, czy pilam, czy sie lajdaczylam, czy moze mam wlasnie taki zamiar.
    To byla moja prywatna sprawa!!!
    Koniec.
    Kropka.
    Zadzwonil ze nie przychodzi i na tym koniec dyskusji!! Co to jest? Spowiedz? A czy jak ktos bierze urlop to tez musi sie tlumaczyc na co go wykorzysta?? A chorobowe to tez jest sprawdzanie wizytacja takich Danus w domu lub szpitalu????
    Nie rozumiem tego i na szczescie nie musze.
    Normalnie sie zagotowalam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma tak dobrze, na zwolnieniu może nas sprawdzać ZUS, o urlop trzeba prosić i tłumaczyć się, oczywiście nie w każdej firmie ale często, i nawet jak jest urlop planowany od wielu miesięcy to można go nie dostać

      Usuń
    2. a w poprzedniej firmie sprzątaczka chodziła do pracy ze złamaną ręką
      a ja z zapaleniem oskrzeli

      Usuń
    3. Klarko, ja rozumiem, ze ZUS moze sprawdzac tych na zwolnieniach, ja rozumiem, ze o urlop trzeba prosic/skladac podanie czy cos tam i niekoniecznie trzeba go otrzymac w terminie jaki nam pasuje. Ja to wszystko rozumiem.
      Ale dzien na zadanie, to jest JEDEN dzien, z ktorego pracownik nie musi sie tlumaczyc i nikt nie ma prawa pytac o powod.
      Tak jak pisalam wyzej, korzystalam z takich dni gdy pracowalam w Estee Lauder, firma daje pracownikowi prawo do wykorzystania 5 dni w roku bez tlumaczenia i podawania powodu oraz taki dzien MUSI byc przyznany/akceptowany przez pracodawce bez zadnych pytan.
      Ja mialam umowione klientki a wiec moja nieobecnosc w pracy to odwolywanie tych klientek lub przerzucanie ich do innych kosmetyczek a nie kazda klientka zgadza sie na taka zamiane. To troche jednak bylo skomplikowane. A mimo to moglam rano zadzwonic i powiedziec "dzis mnie nie bedzie na konto personal day".
      I nie bylo zadnej dyskusji, NIGDY!!
      A jak kobieta ma bolesna miesiaczke i bierze z tego powodu dzien wolny to tez ZUS przychodzi i sprawdza?
      Ciekawam jakiego oczekuja dowodu bo ja bym przedstawicielowi ZUS-u wepchnela uzywany tampon do paszczy.

      Usuń
    4. Nie jeden dzień. Pracownik ma 4 dni urlopu na żądanie. Oznacza to, że jeżeli przysługuje 26 dni urlopu, to zaplanować trzeba 22, pozostałe 4 to właśnie na żądanie. Na szczęście są instytucje, które przestrzegają kodeks pracy.

      Usuń
    5. Przepraszam ale nie rozumiem, czyli dzien na zadanie jest czescia urlopu?
      To dlaczego nie nazywa go sie dniem urlopu, tylko na zadanie?
      W/g mojego rozumowania dni na zadanie nie maja nic wspolnego z urlopem, ktory trzeba zaplanowac i to jest jasne.
      Natomiast dzien na zadanie to moim zdaniem dzien na przypadki losowe, czyli np. kac jak w opisanym przez Klarke przykladzie, zlamany zab przy sniadaniu, czy tez inne przypadki losowe ktorych zaplanowac sie nie da.

      Usuń
    6. Star,
      oczywiście że w ramach urlopu, bo to jest urlop na żądanie, a nie dzień wolny na żądanie- logiczne :)
      nie w ramach urlopu ma się dwa dni na zdrowe dziecko do 14 roku życia.
      Można zawsze wziąć urlop bezpłatny.

      Usuń
    7. Star, w uk jak dzwonie ze mnie nie bedzie w pracy, a zdaza mi sie, jestem bipoler i bywa roznie, nie musze mowic szefostwu co mi jest.
      Zle sie czuje i nie jestem w stanie pracowac.
      Wystarczy. Musze natomiast od 7 dnia nieobecnosci miec zwolnienie od lekarza.
      Moga mnie zaprosic na spotkanie z HR, ale tam tez nie musze sie zwierzac z moich problemow zdrowotnych, moge poprosic o spotkanie z lekarzem, na koszt firmy.
      Ja raczej mam wywalone co kto sobie pomysli, i jestem raczej otwarta, mowie jak jest. Ale nic nie musze. Znaczy musze, od 8 dnia nieobecnosci,
      wyslac zwolnienia od lekarza.
      Aaa i tu, jak mam depreche to lekarz zawsze pyta czy chce zeby napisal to na zwolnieniu ze mam depreche, manie itd... czy wole jednak nie.
      Bo moze napisac ze stress w pracy.

      Usuń
  12. Masakra, jacy ludzie potrafią być!

    OdpowiedzUsuń
  13. Suczysko- TAK MI SIĘ NA JĘZYK ZNAK GRAFICZNY NAWINĄŁ
    Pozdrawiam
    https://londynsrondyn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi tez Zolzo tylko to przyszlo do glowy. Suka wredna!

      Usuń
  14. Chory na zwolnieniu jak najbardziej może być skontrolowany przez ZUS.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pan Tadzio sobie poradzi, a Danusia ma plamę nie do zmycia. Sobie teraz może szczebiotać i szukać koleżanek w pracy, nikt się nie nabierze.

    OdpowiedzUsuń
  16. Aż się we mnie zagotowało! I to w naszym bogobojnym kraju! Babka ma chyba jakiś układ z szefem, że taka z niej pewniara, nie lubię źle ludziom życzyć, ale dla takiej osoby nie miałabym litości!
    Pozdrawiam!
    Dorota L.

    OdpowiedzUsuń
  17. pan nie za mądry a pani gorsza menda jak Paździoch

    OdpowiedzUsuń
  18. Zwyczajne podkładanie świni to nasza specjalność. Często oglądana i sprawdzona obyczajność. Daleko ta pani zajdzie...

    OdpowiedzUsuń
  19. Piotr to najlepiej ujął:)

    OdpowiedzUsuń
  20. I znów - krętactwo i mataczenie !!! Czy naprawdę wszędzie musi tak być ???

    OdpowiedzUsuń
  21. Niestety. W pracy trzeba patrzec nie tylko na szefa, ale jeszcze na wspolpracownikow. Pamietam, ze w starej pracy, kolezanka wiecznie podszeptywala, ze dlaczego ten czy inny wychodzi sobie o 15:30, a ona - bohaterka siedzi do 17 - 18! A tamta praca byla na tyle wygodna, ze szefostwo oczekiwalo, ze kazdy przepracuje 8 godzin dziennie. A w jakich godzinach (w granicach rozsadku) juz im bylo wszystko jedno. Ale tamtej dziewczynie jakos wygodniej bylo nie pamietac, ze te osoby przyjezdzaly do pracy na 7 rano, a ona dojezdzala nieraz niemal o 10! Nie, liczylo sie tylko to, ze oni po 15 wychodzili z pracy! :/ Podszeptywala tez nieraz (przy mnie!)szefowi, ze to niesprawiedliwe. Na szczescie szef mial troche oleju w glowie i nie reagowal.
    Kilka lat pozniej, po urodzeniu dzieci sama dolaczylam do grupy przychodzacej na 7, bo wymienialismy sie z mezem opieka nad nimi. Tak sie zlozylo, ze kolega z biura dojezdzal ponad godzine i tez pracowal w godzinach 7-15:30, zeby ominac korki. I kilka razy doszly mnie sluchy, ze owa kolezanka, przy byle okazji opowiada kazdemu kto sie napatoczy, ze nasz caly "wydzial" sobie wychodzi przed 16, a reszta to musi zostawac dluzej! :/
    Na szczescie tu nie skonczylo sie niczyim zwolnieniem...

    OdpowiedzUsuń
  22. Pan Tadzio odurzony nieszczerym uśmiechem, kawą i ciasteczkami Pani Danusi, stracił czujność. Pani Danusia perfidnie wykorzystała ludzką słabość. Jedno ma za sobą gorzką nauczkę na przyszłość, drugie otworzyło szeroko drzwi do otrzymania odpwiedniej zapłaty za niegodny czyn wobec drugiego człowieka.
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
  23. Danusia to taka mucha "srujka".

    OdpowiedzUsuń
  24. Mieszkam i pracuje w UK . W podpierdalaniu , mataczeniu , kreceniu , nie mamy sobie rownych.Na rodaka zawsze mozesz liczyc w tych kwestiach. Smutne i obrzydliwe.

    OdpowiedzUsuń
  25. Człowiek to jednak ułomności jest...myślała Danusia myślała i...wymyśliła....ciekawe, co wymyśli jak zechce się pozbyć zięcia koleżanki...a zechce na pewno!! Ten typ mendowaty tak już ma...niestety :-(

    OdpowiedzUsuń
  26. Tu sie nie zgodze, Hindusi sa zdecydowanie lepsi od nas..... :(((

    OdpowiedzUsuń
  27. Człowiek-człowiekowi-człowiekiem..
    Ale jestem optymistą i uważam,że takie przypadki to rzadkość,WIERZĘ W CZŁOWIEKA!
    Nic to..
    Dziś też Cię kocham!

    OdpowiedzUsuń
  28. Mozliwe ze mialysmy inne doswiadczenia, spotkalysmy innych ludzi. Ja od 10 lat pracuje z Hindusami i sa mistrzami w podpierdalaniu... Skad wiem? Bo to mi donosza :))))) na siebie nawzajem rowniez. Ale spotkalam rowniez ludzi z Indii, z ktorymi sie przyjaznie. Nie ma reguly.
    W kazdym narodzie sa mendy.... :(

    OdpowiedzUsuń
  29. Ale wredny babsztyl.

    OdpowiedzUsuń
  30. A co do Danusi, to ja wierze w karme. Wraca.
    Mialam jakis czas temu sytuacje za laska z HR, na spotkaniu oficjalnym, bo za duzo choruje.
    Sponiewirerala mnie okrutnie.
    Pytajac np, jakim prawem uwazasz ze firma bedzie ci placic za chorowanie. Ja pyskata wtedy, oznajmilam ze mam nadzieje ze nigdy nie bedziesz w takiej sytuacji.
    A 6mc pozniej sama zaliczyla dola, przytyla duuuuuzo, cos ok 30kg, pol roku nie byla w pracy.

    OdpowiedzUsuń
  31. Co za kawał wrednej baby...http://granica-istnienia.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz