środa, 11 kwietnia 2018

w szkolnej toalecie

Przez internet przewija się ciągle temat dotyczący wc w szkołach. Rodzice pierwszoroczniaków z niepokojem pytają - a jak wygląda sprawa toalet, czy jest dostateczna ilość papieru, czy jest mydło i czy są zamykane kabiny?
Tu na tym blogu już chyba opisywałam swoją szkołę podstawową i jakie tam były warunki. Ale i tak przypomnę.
Barak znajdował się z 50 m od szkoły. Może mniej, ale jak byłam dzieckiem to wydawało mi się to bardzo, bardzo daleko. Cuchnęło okropnie. Jak miało nie cuchnąć, skoro nie było kanalizacji i odchody lądowały w dole pod dziurą wyciętą w desce. Jeśli oczywiście trafiły do dziury.
Dla podkręcenia i tak już przerażającego opisu dodam, że przybytek ten nie był oświetlony.
Po szkole krążyły legendy o dzieciach, które wpadały do szamba, o butach uwięźniętych w odchodach i innych okropnościach.
Nawet nie pytajcie czy był tam papier. Papier również był legendą. Ponoć dziewczynki przynosiły jedna drugiej liście paproci z pobliskiego lasu ale jak tam było naprawdę to nie wiadomo.
Bałam się tam chodzić panicznie i zawsze starałam się wytrzymać i nie korzystać z tego strasznego miejsca.
A teraz dla kontrastu proszę bardzo - toaleta szkolna - lustro, lśniące umywalki, miękki, biały papier, ręczniki papierowe do rąk, mydło w płynie. Codziennie profesjonalnie sprzątana. W czasie przerw dyskretny dozór - czy dzieci nie trzymają sobie drzwi, czy nie dzieje się tam nic nielegalnego.
ojej nie wiem czemu mi się odwróciło

A ja w średniej szkole to paliłam z koleżankami papierosy po kiblach i nikt nam nie zwracał uwagi bo komu by się chciało wchodzić do tak zadymionego śmierdzącego pomieszczenia!



26 komentarzy:

  1. Tez pamiętam z mojej podstawówki taki przerażający, cuchnący wychodek dla dzieciaków i drugi zamykany na kłódkę dla pań nauczycielek. Tez staralam sie zawsze "wytrzymać" :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Bruksela
    Szkoła katolicką
    Brud
    Syf
    Toaleta dla dzieci pozbawiona umywalki...
    W takich warunkach mój syn chodził tam do polskiej szkoły...

    Szkoła europejską w Lux
    Papier toaletowy trzeba sobie wziąć na zaś bo go nie ma w kabinach ...

    OdpowiedzUsuń
  3. W szkole mojego syna (podstawowa, ośmiolatek zapchał muszlę całą rolką papieru toaletowego. Dla żartu. Słaby żart, bo zatkał "kibel" i była awaria, i woda na podłodze korytarza...
    W związku z tym zdarzeniem(nie)mądra pani dyrektor wymyśliła, że odtąd papieru toaletowego w łazienkach nie będzie, i od dwóch lat, dzieci każdorazowo idąc za potrzebą, muszą odnaleźć panią woźną (nie zawsze siedzi w swoim kantorku) i poprosić ją o wydzielenie kilku pasków papieru... Moje dziecko najczęściej biegnie do domu, żeby zdążyć do toalety, bo ze szkolnej nie korzysta - wstydzi się prosić o papier. A dziś się dowiedziałam, że w części szkoły, gdzie starsza młodzież, w toalecie chłopców od kilku tygodni nie ma drzwi. A pisuary przy samych drzwiach...

    OdpowiedzUsuń
  4. No to teraz kij w mrowisko! Jestem w szkole codziennie, taki fach, od prawie 25 lat. I kilka refleksji na okoliczność. Rodzice, którzy tak bardzo pytają o te kwestie, często mają dzieci, które nie wiedza do czego służy taki śliczny przycisk, gdzie wrzuca się ręczniki papierowe, o myciu rąk nie wspomnę. Na uwagę pani woźnej, tu cytacik "Synku, spuść wodę..." głośny komentarz mamuńci czekającej na syneczka w korytarzu " A od czego pani tu jest!!!!!!!!!!", więc moje serdeczne gratulacje dla mamuńci. Brawooooo! Sukces wychowawczy osiągnięty. Takie oto obserwacje poczyniłam dyżurując w korytarzu podczas przerwy. Dla normalnych wstrząśniętych dodam, że sprawa miała swoją kontynuację. Wszak to szkoła ma uczyć, wychowyaywać, piątki stawiać itp. Rodzic zrobi urodziny, kupi ciuchy, da tablecik, W razie niepowodzeń, ciąży, kłopotów wszelkich, przemocy itp. winna jest przecież szkoła. Rodzice realizują swoje marzenia, bywają zapracowani i tylko TE DZIECI albo Aż TE DZIECI ponoszą konsekwencje, często gorzkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a znam taką sytuację, synuś wylądował w poprawczaku bo kiedy podrósł, tłukł swoją mamuncię

      Usuń
  5. Klarko, my to chyba do tych samych szkół chodziłyśmy:) Kiedy jako mocno dojrzała uczennica znalazłam się w amerykańskiej szkole, dokładnie takie same wspomnienia mnie naszły. Amerykański kibelek jest zawsze wypełniony wodą, tak do połowy, praktyczne, w sensie, że rzadko się zabrudzi. Po chwili sam spuszcza wodę. Podchodzę do umywalki i podstawiam rękę pod zbiornik z mydłem, sam zadziała, to samo z wodą, podstawiam ręce, następnie albo suszarka, albo ręcznik z dozownika automatycznego. Za każdym razem czułam smród kibla z pierwszych klas podstawówki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nasze wucety były całkiem zwyczajne, czyli spłukiwane wodą. Co prawda papieru toaletowego tam nie było, jak to w PRL-u. Tata zawsze dbał, żebyśmy miały "porcyjkę" własnego, zabranego z domu - codziennie nam o tym przypominał. A że śmierdziało w tych kibelkach, to normalka, również chlorem czy lizolem.
    Jeśli zaś chodzi o drewniane sławojki, z którymi w czasach dzieciństwa miałam do czynienia podczas wakacji, to tam zawsze wisiały na gwoździu pocięte gazety, tak że nie trzeba było podcierać się listkami. Chyba, że w lesie.

    OdpowiedzUsuń
  7. A mojej koleżance do takiej czeluści wpadła chusteczka z pierścionkami, bo wtedy to i pierścionków nie można było nosić.

    OdpowiedzUsuń
  8. Toalety szkolne, nawet te gdy już byłam w liceum, nigdy nie nastrajały optymizmem. Te w podstawówce były zamykane co najwyżej na haczyk.Mydła i ręczników nigdy nie było, papier tez był rzadkością. Te w liceum były już nieco lepsze, no ale szału nie było, oj nie!.
    Tylko nie myślcie, że lepiej się prezentowały toalety w miejscach pracy- wiele razy się zastanawiałam, czy ci co z nich korzystają mają tak samo zaświnione w swych mieszkaniach.
    To było zastanawiające, bo przecież korzystali z nich tylko pracownicy a nie ktoś z zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach te toalety, nie tylko szkolne! Są naszą wizytówką, świadczą o naszej kulturze jako ludzi. A jak z tym bywa, oj różnie.
    W pamięci zostanie mi na zawsze koszmarna toaleta z podstawówki i moja pierwsza w niej wizyta, pierwszoklasistki. Posiusiałam się nie mogąc skorzystać z tej "toalety". Świńskie chlewy i obory były przybytkami czystości w porównaniu z tym co tam zastałam. Efekt? Zostałam wyśmiana przez nauczycielkę, bo przecież takie duże dziecko nie sika w majty!:-(
    Kolejna, która niedawno wzbudziła u mnie te same odczucia, to toaleta w przychodni chrurgicznej dużego, znanego szpitala. Weszłam i doznałam niemal takiego samego szoku jak przy wizycie w opisywanej wyżej. Nie skorzystałam. Kiedy wychodziłam asystujący mi i bliskiej mi osobie, wspaniali, młodzi ratownicy opiekujący się nami rzucili się na ratunek, bo wyglądałam ponoć jak zombie. Skinęłam głowa na toaletę, ratowniczka otworzyła drzwi i cofnęła się z odrazą. Mamy dwudziesty pierwszy wiek, pełną dostępność do środków czystości, a mam wrażenie, że niektórzy z nas nadal tkwią w średniowieczu i nie zawsze jest to wina tych co mają dbać o toalety, ale jakże często tych co z nich korzystają...
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
  10. słabo pamiętam toalety w szkołach.Hm,jako tako z liceum (ktoś urwał umywalkę i była haja, ktoś wyszedł z drzwiami...a to była BARDZO grzeczna dziewczyna;>>>>) Tych ze studiów wcale .Chyba były na tyle obojętne że nie przywiązywałam uwagi.Pamiętam za to szpitalne i sanatoryjne.Nie były złe.Najgorsza była na porodówce....A!A!A!

    OdpowiedzUsuń
  11. Klarko!
    W naszym kraju długo wstyd było iść do publicznej toalety. Gdziekolwiek by to nie byto, czy w szkole, czy miejscu publicznym. Najgorsze były dworce PKP.
    Czystość w takich miejscach zależy od użytkowników i tu wychodzi- nasza kultura osobista. Mam tego przykłady w pracy, masakra!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tu się nie zgodzę. Bo toalety w pociągach były gorsze niż na dworcach. Fuuuj!

      Usuń
    2. Agniecha, zależy ile masz lat.
      Ja pamiętam, te niechlujne czasy, lata 70-80 :(

      Usuń
    3. U mnie od około 1986 podróżowanie pociągami dalekobieżnymi w polskim kraju.

      Usuń
    4. To już te lepsze czasy były!

      Usuń
  12. W podstawowce toalety byly stare, smierdzace i brudne, ledwo zimna woda leciala z kranu, o papierze czy mydle to nawet marzyc nie mozna bylo. A to i tak wersal w porownaniu do tych w pozniejszym, bardzo prestizowym liceum, mieszczacym sie w starym palacowym klasztorze czy klasztornym palacu, jak zwal tak zwal. Tam kible wygladaly podobnie jak w Harrym Potterze, z tym ze oczywiscie paieru i mydla brak, jak to w tamtych czasach. Byla to jednoczesnie palarnia i miejsce schadzek. I smierdzialo, oczywiscie :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba wyparłam tego typu wspomnienia jeżeli chodzi o zapachy. Pamiętam natomiast, że w mojej podstawówce standartowo nie było w kiblach papieru, drzwi się zamykały tylko na klamkę, chociaż czasem i klamki nie było, a chłopcy lubili wpadać do dziewczyńskiej toalety, ot tak, żeby spłoszyć. W efekcie, starałam się nie korzystać. Albo się chodziło we dwie z koleżanką. Jedna sikała, a druga stała na zewnątrz i pilnowała drzwi. A potem zmiana.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja do dzisiaj mam tak, że wszędzie wole wytrzymać niż iść.

    OdpowiedzUsuń
  15. W mojej podstawówce toaleta była na zewnątrz i nie było desek, tylko dziury w betonie, nad którymi się kucało. dziury coraz bardziej się powiększające. Że tam rzeczywiście nikt nie wpadł, to wielki cud.

    OdpowiedzUsuń
  16. No tak, różnica pomiędzy współczesnymi toaletami w szkole, a tymi sprzed 50 lat jest kolosalna. Chociaż opisane przez Ciebie WC funkcjonują jeszcze na nie jednej wsi :). Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. ...w szkolnej toalecie:

    https://ecache8.m2d1.cdn.onet.pl/ceph/00ab7e16-c42b-4d3a-8bb7-3275db54e46b.1523348252.740642.mp4?co=rasp_fakt24&ct=sm&st=OCkSLYt5zlB2_KiZ4hNH9A&e=1523609662

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak wspomnę nasze toalety w liceum to śmiać mi się chce.A szkoła była "miastowa", w samym "centrumie' miasta wojewódzkiego choć w tzw. Polce B(hehe)), renomowana i wysoko w rankingach na naj..szkołę. Boksy z drzwiami jak do saloonu na dzikim zachodzie, na środku środku dziura w betonowej posadzce, a po bokach miejsce na nóżki.Aż się dziwię, że wśród absolwentów nie było jakiegoś wybitnego narciarza.:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Po Twoim opisie aż się zdziwiłam - czy my chodziłyśmy do tej samej szkoły?... i korzystałyśmy z tej samej "toalety"???

    dzisiejsze dzieciaki nawet by do niej nie weszły...

    Pozdrawiam nostalgicznie ;-)
    MBI

    OdpowiedzUsuń
  20. Jakby się tak zastanowić to wolałam zawsze unikać toalet w szkole. Na studiach to już miałam całkiem spoko, ale w podstawówce czy gimnazjum to nawet nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  21. W mojej pierwszej podstawówce (choć to było w mieście), też toalety - wychodki były na zewnątrz, obok boiska szkolnego. Drewniane budki z dziurami z tyłu, przez które chłopaki podglądali dziewczyny. Jeśli już był mus skorzystać, to chodziło się z obstawą z koleżanek.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz