wtorek, 27 marca 2018

pomoc w pracach domowych

W klasach pełno rękodzieł rękoczynów świątecznych - baranki, króliczki, kaczuszki, stroiki! Papierowe, szmaciane, filcowe, z bibuły, z piórami, z brokatem!

W jednej z klas dziewczynki pokazują mi uszyte samodzielnie kurczaki (czy kaczuszki czy coś). Proszę pani a która najładniejsza? - pytają. Patrzę, oglądam, uśmiecham się bo wszystkie są rozczulająco nieporadne, szyte koślawym ściegiem, krzywe, z dziobami w kształcie serca, śliczne! Wszystkie są wyjątkowe, niepowtarzalne, bardzo mi się podobają, jestem zachwycona - mówię.

- Ale musi pani wybrać - nalegają dzieci. Wobec tego przymusu wybieram kurczaka z fantazyjnym fioletowym grzbietem, z dziobem na krzyż,  bardziej podobnego do smoka niż do koguta.
To mój! - cieszy się drobna blondynka.
A ta - pokazują mi starannie, maszynowo perfekcyjnie uszytą zabawkę. A to nie ze sklepu? - pytam, bo wygląda jak z marketu.  Nic w niej nie ma ciekawego, żółta zabawka, czarny koralik oczka i czerwony, idealnie przyszyty dziób. Nie mówię tego, ale tak myślę.

To uszyła mama Jasia - mówią. On sam tego na pewno nie uszył. I ciekawe co teraz dostanie.

I sama jestem ciekawa.

37 komentarzy:

  1. Nie rozumiem tego robienia takich rzeczy za dziecko. W końcu to ono ma się nauczyć, wyobrazić sobie, wykonać, ucieszyć się, że się mu udało. Rodzice odbierają tę radość i ucinają próby samodzielnego tworzenia świata przez dzieci. Ciekawe, czy to z niedokształcenia, czy właściwie dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  2. A co by było gdyby mama Jasia też nie miała żadnych zdolności krawieckich ani doswiadczeń z użyciem igły z nitką?
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
  3. Najfajniej by było, gdyby takie ozdoby dzieci wykonywały w szkole, wtedy robią same. Robienie ich w domu zawsze obciazono może być większą lub mniejszą pomocą rodziców. U nas w szkole dochodzi jeszcze element kiermaszu- i tu zaczynają się schody. Bo o ile kiermasz jest w szkole to wiadomo, kupujesz ozdobę zrobiona przez swoje dziecko, jaka by ona nie byla. Ale jeśli taki kiermasz jest dla szerszego grona, to ozdoby muszą jednak prezentować pewien poziom, żeby ktoś je kupił. U nas robimy warsztaty, dla dzieci i ich mam, przynosimy lub kpujemy materiały,ale naprawdę trzeba pilnować aby wyszło z tego coś wartego kupienia... 😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Przypomniało mi się że kiedyś pracowałam w szkole :) Aż się rozczuliłam.No cóż- to zależy od pani może mama dostanie sóstkę? haha szkoda, ze tych prac dzieci nie nie wykonują w szkole...co to za praca domowa? to ja korek Pozdrawiam https://jeden-usmiech.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... Moje dziecko za każdą wykonaną własnoręcznie pracę dostawalo 1.i na półrocze też tak dostał. A że to była ostatnia klasa podstawówki,istniała obawa że nie zda z plastyki. Zaczęłam mu robić zadane prace i dziecko wracalo do domu mówiąc: mamo dziś dostałaś czwórkę/ piątkę. Najciekawsze było na koniec roku. Dzieci dostały za zadanie wyciąć z gazety zdjęcie umeblowanego pokoju i opisać charakter mieszkajacej tam osoby. Moje dziecko stwierdziło, że najlepiej byłoby zapytać architekta, no ale zadanie było zadaniem i trzeba było coś napisać. Napisałam i dziecko zanioslo pracę do szkoły. Nauczycielka po sprawdzeniu zapytała, czy ktoś mu w tym pomagał. Odpowiedział, że mama. Dostał 5 za prawdomownosc,bo gdyby sklamal,to byłaby 1.I tu uzasadnienie: widać inną rękę niż wcześniej. To ja się pytam,czy ona nie widziała różnicy pomiędzy pierwszym a drugim półroczem? A tak na marginesie, to do dziś mam jego nieporadne prace :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój syn też taki"zdolny" plastycznie.Całościowo prymus,wybitny z przedmiotów ścisłych,ale plastycznie dramat.Ile razy on próbował rysować,kleić itp.Nigdy to nie nadawało się do oceny choćby na 2.Robiłam więc pracę z plastyki a on mi zawsze asystowal.Wiem że moze to nieuczciwe ale kto nie widział jak dziecko które ma same 5 i 6 z wszystkich przedmiotów może być "kalekie "plastycznie ten w to nie uwierzy.W ostatniej klasie gimnazjum mieli za to nauczyciela który podbija kartkę swoja pieczątką i na koniec lekcji stawiał za prace ocenę.Komu wystarczyła 4 ten dostawał ja jesli cokolwiek bylo narysowane.kto chciał wiecej ten się starał.Wg mojego syna to był najlepszy nauczyciel.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś mój syn miał zrobić opaskę na rękę (taką jak używają sportowcy, np. tenisiści) - metodą szydełkowania. Była to praca domowa :( Powiedział mi o tym w przeddzień, późnym wieczorem, a ja chora z zapaleniem zatok i 38 stopniami gorączki, nie bardzo szydełkująca, chociaż szczęśliwie narzędzie i włóczkę miałam. Wyszydełkowałam, jak umiałam - wyszło słabo. Pani podsumowała: widać, Krzysiu, że sam zrobiłeś. Dostateczny.
    A piątki dostały dzieci, których mamy/babcie wyszydełkowały fachowo.
    Do dziś, choć minęło 30 lat, nie wzięłam szydełka do rąk:)
    Pozdrawiam przedświątecznie,
    Krecia

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętam jak moi chłopcy będąc w podstawówce cieszyli się przystępując do jakiegoś konkursu z plastyki,godzinami tworzyli swoje ''dzieła'' z dumą targali do szkoły a tam co...wygrywało dzieło którejś z mamusiek.A potem ta jej
    radość ''Moja córcia wygrała konkurs''

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, to właśnie mamy same nakręcają tą konkurencję. W zasadzie między sobą. Pytanie tylko czego uczą dzieci w ten sposób? Bo na pewno nie wiary we własne możliwości, odpowiedzialności i uczciwości. Zatem....czego?

      Usuń
  9. no ciekawe, co na to nauczyciel....

    OdpowiedzUsuń
  10. Czasami organizuję konkursy plastyczne dla dzieci i od razu widać, w którym domu mamy lubią prace plastyczne. Może powinnam organizować także konkursy dla rodziców?

    OdpowiedzUsuń
  11. I tak jest już od przedszkola. Moje dziecko samo zawsze robiło prace np bombkę, bo Panie w przedszkolu wymyślaly konkursu I nigdy nie dostawało nagrody. Pirwsze miejsca zajmowały filcowe bombki wyszywane cekinami, które zrobił 4 letni kolega.... A ja zawsze musiałam tłumaczyć, że liczy się samo uczestnictwo w konkursei, chęci, zaangażowanie I takie tam.... A największy mam żal nie do tych matek tylko do Pań z przedzkola, które tak sprawiedliwie przyznawałay 1, 2 I 3 miejsce.
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki takiej pomocy w domu byłam noga z matematyki - dziadziuś po prostu rozwiązywał moje zadania z matematyki, ale zamiast mi wytłumaczyć jaką metodą je rozwiązać po prostu kazał mi to przepisywać, a babcia stała nade mną pilnując bym pisała ładnie.
    Dobrze, że nie ingerowała w treść tego co piszę a tylko w stronę wizualną.
    Gdyby jeszcze za mnie pisała wypracowania to pewnie dziś bym nie prowadziła bloga;)))
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak ja tego nie lubie. Ostatnio jechalam do pracy to widzialam, jakie cuda tatusiowie dzwigali. Jakies zamki rycerskie, cuda wianki wygladaly fantastycznie. Tylko kto dostaje ocene, dziecko czy tatus? Nigdy w zyciu nie uwoerze ze siedmioletnie dziecko potrafi takie cudo wskonstruowac z desek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chociaż czasami to jest ten nieliczny wspólny czas, który tatusiowie spędzają z dziećmi..

      ogólnie oczywiście jestem za samodzielnością dzieci oczywiście

      Usuń
  14. Tak jakby to były najważniejsze zyciowe umiejetnosci:))I kiedyś w przyszlosci miały przynieść korzyści finansowe,aż żal patrzeć jak się u nas dzieci przygotowuje do życia

    OdpowiedzUsuń
  15. ja miałam sprawę w odwrotną stronę. Córka jest zdolna manualnie i takei tam wyszywanie,szycie itp plastyczne sprawy wychodziły jej lepiej niż mnie. Wyszyła krzyżykami serwetkę z inicjałami ,pięknie dobraną kolorystycznie, no cudo. Sama zachodziłam w głowę jak ona potrafi tak precyzyjnie krzyżyczek w krzyżyczek, taki obrazek zrobić. Pani powiedziała ,że to na pewno mama ( mnie by śmierć zagryzła zanim bym coś takiego zrobiła) i córcia dostała trójkę. Z tą panią mi zawsze było nie po drodze...nie ,nie interweniowałam wtedy ale przy innej okazji owszem - wypomniałam jej tę niesprawiedliwość. Bardzo mi było żal córki - taka była dumna z siebie i zadowolona i praca jej została niedoceniona...ALe życie przecież sprawiedliwe nie jest i była to pierwsza potyczka z życiem:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, czy miałam z Twoją córą tą samą nauczycielkę. Potrafiłam siedzieć po nocach, żeby dopracować każdy szczegół - SAMA, a w szkole były joby, że praca zrobiona przez kogoś innego. No to zaczęłam robić byle jak, żeby mieć spokój, to się pani przejęła moim stanem psychicznym i pytała, czy przypadkiem nie mam jakichś problemów. A co jej miałam powiedzieć? Że moim problemem jest ona sama? :D :D :D

      Usuń
  16. Pomóc tak, wyręczać nie. Choć czasem kusi😀😉

    OdpowiedzUsuń
  17. Temat rzeka. Ja bym dawała jedynki bez możliwości poprawy, aż się rodzic nauczy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja musiałam udowadniać z rysunku technicznego, że jestem tak genialna i kreślę sama rapidografem na papierze kredowym różne takie elipsy. Nie przyznawałam się, że rękę wyrobiłam, kreśląc tacie projekty ;ppp i przepisując Potop ;D, żeby nie pisać szablonem.

    OdpowiedzUsuń
  19. Teraz mamusie młodszych dzieci mogą odetchnąć, bo w klasach młodszych nie ma oceny wyrażonej stopniem.

    OdpowiedzUsuń
  20. Całe szczęście nie mam zdolności plastycznych to nawet gdyby mi wpadł taki pomysł, żeby za Młodą odwalać prace to i tak nikt nie pozna ;))))
    A poważnie to nie rozumiem tego wyścigu mam do perfekcji, najlepszych stopni. Straszne. I smutne bi jak w tej sytuacji czuje się dziecko? Skoro mama musi za mnie coś zrobić to ja jestem beznadziejny i sam nie dam rady? Nawet własna mama we mnie nie wierzy to kto ma wierzyć? Może przesadzam. Ale tak to widzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej szkole własne prace dzieci były oceniane bardzo nisko, co najwyżej 3. Jedynie pomoc rodziców "pomagała" uzyskać lepsze noty. Na nic zdały się skargi rodziców na sposób oceniania prac plastycznych. Nauczycielka była oczkiem w głowie władz lokalnych i nikt z dyrekcji nie śmiał z nią zadziałać. Nie zawsze jest to chora ambicja rodziców...

      Usuń
  21. Do dziś pamiętam opowieść mojej mamy, której na technikę pracę zrobiła mama. Podobną zrobiła najlepszej przyjaciółce mamy. I przyjaciółka dostała 5, bo była prymusem,a mama 4, bo nie miała samych piątek...
    Sama jestem nauczycielem i mam dzieci. Wiem, jak wyglądają pracę innych. Wyżej padł już komentarz - pomagać tak, robić za dziecko nie.

    OdpowiedzUsuń
  22. A ja sobie pomyślałam o czymś zupełnie innym. Przychodzi taki Jaś do domu, z kaczką z krzywym dziobem i źle przyszytym okiem. A matka mu mówi, że źle, że paskudne, siada i szyje sama.
    Biedne dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  23. Pamiętam (było to w latach 60-tych)mieliśmy narysować Arkę Noego (to była praca zadana z religii).W domu mówię,że arkę Noego mamy narysować i jakoś nieładnie mi to wychodziło,a moja Mama wtedy była w domu (często Jej nie było,bo napracowała "na dom")wzięła od mnie ołówek (praca w ołówku)i najpierw naszkicowała,a potem wykończyła i wycieniowała,coś fantastycznego "wyszło".Szkoda,że nie zostawiłam na pamiątkę.A ksiądz jak oglądał nasze prace,to też zwrócił uwagę,że ktoś mi pomagał.Ale ja się przyznałam,że to moja mama ,a ksiądz pokazał na całą salkę żeby wszyscy zobaczyli Arkę Noego( religie były przy kościele).Wtedy inaczej szkoły były prowadzone.Rodzice pracowali i nie zajmowali się tak dziećmi jak teraz się to czyni.Pozdrawiam M

    OdpowiedzUsuń
  24. bo pracowała " na dom"

    OdpowiedzUsuń
  25. Pamiętam, że też robiliśmy coś takiego na technice. Moje rzeczy bardzo odstawały od wytworów grupy, ale nigdy nie wyręczałam się mamą, bo wtedy nie było by już takiej frajdy. No i cóż, że miałam za to słabszą ocenę, skoro wszystko wynagradzała mi satysfakcja, że każdą rzecz zrobiłam własnymi rękami. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie wiem jak to bedzie w przyszlosci, ale poki co, w szkole Potworkow, wszystkie prace koncza sami. Czasem zajmuje im to kilka lekcji, ale obrazki sa w pelni samodzielnie wykonane. Bi akurat jest zdolna manualnie i jej prace sa naprawde sliczne. Nika za to sa wzruszajaco krzywe i niedopasowane, ale to nad nimi sie bardziej rozczulam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie wiem dlaczego nauczyciele nie doceniają samodzielnej pracy dziecka. Oglądałam kiedyś w szkole wnuczki wystawę prac na konkurs plastyczny i oczywiście najwyżej były ocenione prace które zostały wykonane przez dorosłych, lub przy dużym ich udziale. To bardzo niesprawiedliwe podejście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo niesprawiedliwe! Pytanie - jak z tym walczyć?

      Usuń
  28. Uczyłam polskiego i często zadawałam coś do napisania w domu. Niestety, równie często zdarzali się niewyżyci literacko rodzice, którzy "pomagali"dzieciom. Za takie niesamodzielne prace zawsze stawiałam lufy z dopiskiem w stylu: "Po dniu ciężkiej pracy najlepszym relaksem jest rozwiązywanie krzyżówki." Zwykle pomagało.

    OdpowiedzUsuń
  29. Urocze te dziewczynki.
    A co do mamy Jasia - nie rozumiem, nie akceptuję. Jestem przeciwniczką niesprawiedliwości! Ja wszystko do szkoły robiłam sama i chciałabym żeby i teraz dzieci same wykonywały swoje obowiązki. Ciekawe czy za 20 lat mama Jasia przyjedzie mu koszule popracować czy będzie na synową nagadywać jak to synuś źle trafił? Swoją drogą to porażka życiową dla matki kiedy syn nie potrafi nic zrobić w domu.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz