sobota, 10 marca 2018

nie ma się o co wściekać

Kiedy wprowadzano zakaz palenia w miejscach publicznych, był wielki krzyk. Bo knajpy zbankrutują, bo jak to tak wypić piwo bez dymka, i inne czarnoprorocze (nie ma takiego słowa, wiem)  jęki. I co? Wchodzi się do kawiarni czy pubu a tam nie śmierdzi papierochami  i już nie można powiesić w powietrzu siekiery. Można za to spokojnie posiedzieć nie martwiąc się, że wszystko przesiąknie dymem. Można wejść z dzieckiem. Można spokojnie dziecko nakarmić.
Nikt nie zbankrutował a jest o wiele przyjemniej.
Teraz jest wielki krzyk o handel w niedzielę. Pamiętam czas, gdy sklepy były w niedzielę pozamykane zawsze i nikt z tego powodu nie robił awantur. W Krakowie w niedzielę jechało się albo pod Halę, gdzie jest targ staroci, albo na Tandetę, gdzie można było kupić futro, suknię ślubną, garnitur ale także odzież i buty na każdą okazję. Te miejsca przetrwały do dziś. (Ania P. byłaś ze mną na Tandecie właśnie).
Nieraz już przyznawałam się tu, że robimy zakupy w niedzielę do południa. Te podstawowe - żywność i chemia. Chemia to są na przykład proszki do prania, worki na śmieci ale również kosmetyki, papier toaletowy i papierowe ręczniki. Tylko wtedy mam do dyspozycji samochód. Kto jeździ autobusem i dźwiga torby w rękach to mnie zrozumie - wystarczy kupić pieczywo, mleko, parę jabłek, kurczaka, żarcie dla kota i już jest dwie siaty. I trzymaj to na kolanach, i dźwigaj do domu od przystanku.
Ale jeśli sklepy będą pozamykane w niedzielę to będziemy kupować w sobotę wieczorem, trudno, nie będę z tego powodu się wściekać. Inne rzeczy zamówię przez internet, i tak już dużo kupuję w ten sposób. Nigdy nie lubiłam i nadal nie lubię zakupów, przymierzania, szukania, oglądania, przeciskania się w alejkach zastawionych wózkami. Zresztą pewnie dlatego nie umiem kupować.

Być może świąteczny zakaz handlu najbardziej dotknie  młodych ludzi, którzy w tygodniu nie mają czasu na chodzenie po sklepach - widzę niedzielne korki i zapchany parking w Ikei i w weekendy nawet się tam nie zbliżam.
Lubicie niedzielne zakupy?


32 komentarze:

  1. Nie robię w niedzielę zakupów. Przeważnie w piątek kończę wcześniej i wtedy załatwiam wszystkie sprawunki, by mieć weekend wolny. W najgorszym razie zakupy są w sobotę, bo w niedzielę odpoczywam. Zakupy nie są dla mnie przyjemnością, raczej koniecznością i nie mam zamiaru na nie tracić najfajniejszego dnia w tygodniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Klarko tu chyba nie o lubienie lub nie chodzi a o to, że zwyczajnie brakuje czasu. Ja osobiście nie lubię wogóle w weekendy robić zakupów, ale jak z domu wychodzę o 7:30 i wracam o 18 a sklepy w moim małym miasteczku są otwarte max do 20 to niestety pozostaje mi weekend na zakupy bo niestety nie mam ochoty na nie po 9h w pracy, gdy marzę już tylko o obiedzie/kolacji i chwili odpoczynku. To samo jest, gdy odwiedzam mamę mieszkąjącą w innym mieście. Często jest to niedzielny obiad, ale staram się te odwiedziny wykorzystać do tego, by Jej pomóc, by nie musiała w tygodniu sama dźwigać ciężkich zakupów, skoro ja mogę przyjechać samochodem, by w końcu kupiła coś dla siebie, bo jak jej "nie przymuszę" to tego nie zrobi. Niestety nie zawsze jest możliwość zrobienia w sobotę. Tak wszyscy się do tego zakazu przyzwyczaimy. Kiedyś sklepy były pozamykane, w wielu krajach są zamknięte, jest internet. Tylko czy to naprawdę to wszystkim pomoże?

    OdpowiedzUsuń
  3. Właściwie nie chodzę na zakupy jako takie. Rano, wracając ze spaceru z psem, wchodzę do osiedlowego sklepiku po pieczywo i cośtam. Jak widzę, że mi czegoś potrzeba, to wychodzę do bardziej oddalonego (jakieś 150 metrów :) nieco większego sklepu i kupuję tę rzecz. Jak przechodzę koło rossmana, to co jakiś czas wpada mi do głowy myśl, że może kończy mi się szampon, odżywka czy coś, wtedy przeważnie dorzucam podpaski na zapas i jakieś waciki. Czasem coś kupię impulsywnie, np. gdy wracam z Bytomia, przechodząc galerią katowicką, widzę fajne buty i zdaję sobie sprawę, że moje stare już ledwo się trzymają, więc kupuję, choć pięć minut wcześniej jeszcze nie zamierzałam.
    Tym sposobem tak zwanej wyprawy na zakupy nie miałam od lat :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej dotknie małych przedsiębiorców. To jest zły zakaz, abstrahując od tego czy ktoś jest zwolennikiem kupowania w niedzielę, czy nie. Zakaz ma zbyt dużo wyjątków, po prostu. Dam przykład: właściciel ma dwa albo więcej małych sklepów, więc się nie sklonuje, zresztą sam nie stanie, bo w tygodniu pracuje od rana do wieczora. W takich małych sklepach w małych miejscowościach to często, jest to najwyższy utarg- właśnie w niedzielę. Jeśli już, to zakaz powinien obejmować wszystkich z wyjątkiem kwiaciarni, aptek i stacji paliwowych. A zmiany powinny dotyczyć kodeksu pracy, bo dziś również ekspedientki pracujące w takich małych sklepach są złe, bo za niedzielę, dzień świąteczny zarabiały dużo więcej. Również, jeśli taka osoba ma dodatkową premię od utargu, to oczywistym jest, że zarobi po prostu będą mniejsze.
    PIS chciał uderzyć w markety, galerie, więc dlatego poparł Solidarność, bo ich wcześniejszy projekt UE zakwestionowała. Mamy BUBEL.

    Sama pamiętam wolne niedziele od handlu i nie jest to niczym złym, ale niech zasady dla wszystkich będą równe! Jestem przeciwniczką zakazu, szczególnie w takiej postaci, jak obecny.
    Sama w niedzielę nie jeżdżę na zakupy, z wyjątkiem jak jestem na weekend w DM i przy okazji chcę kupić sobie coś z ciuchów, to wtedy już wyjeżdżając do Domu zajeżdżałam po drodze do Galerii, obskakując 2-3 ulubione sklepy i często to trwało mniej niż godzinę. Spożywczych nigdy nie robiłam w niedzielę, chyba że znowu byłam w DM i w Makro. Czyli wszystko przy okazji bycia w rodzinnym DM.

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu wiele hałasu o nic. Mnie to nie rusza nic a nic, może dlatego, że z rzadka odwiedzam sklepy w niedzielę. Też nie lubię robić zakupów w realu. Prawie wszystko czego potrzebuje dla siebie kupuję w necie. A prowiantuje nas Mareczek. Dostaje ode mnie listę zakupów i nabywa.

    OdpowiedzUsuń
  6. W niedzielę to jezdziłam (ale nie stale) do marketów(głównie budowlanych i sklepów meblowych) na peryferiach Warszawy, bo po prostu był łatwiejszy przejazd przez miasto.Ten zakaz handlu dotknie wielu młodych ludzi, którzy właśnie w soboty i niedziele zasiadali przy kasach, bo dorabiali do swego stypendium no i tych, którzy w tygodniu wracali pózno do domu i robili w niedzielę zakupy na cały tydzień.
    Tu, choć mam do najbliższej "sieciówki" tylko 300metrów to i tak jeżdżę raz w tygodniu (w poniedziałki) do tej samej sieciówki , ale znacznie większej i przez to z lepszym asortymentem i też robię zakupy na cały tydzień, bo nie lubię robienia zakupów dwa lub trzy razy w tygodniu.
    Nie wiem jak wyglądała sytuacja w mniejszych miastach Polski, ale wiem, że w Warszawie nikt nikogo do pracy w niedzielę nie zmuszał.Mało kto wie, że stracą pracę również ci, którzy są objęci zatrudnieniem chronionym, bo to głównie duże markety dawały im pracę. No ale w Polsce, choć wiele się mówi o osobach niepełnosprawnych to tak naprawdę władza o nich nie dba i żadne lobby ich nie popiera.
    W Niemczech całymi latami nie było handlu w soboty, ale od jakiegoś czasu już jest i wszyscy się z tego cieszą -i klienci i sklepy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakoś tak z przezwyczajenia nie robimy zakupów w niedzielę. Ten dzień jest dla nas, na bycie razem, na odpoczynek, na totalne nic nierobienie. Nie lubię zakupów, ale coś trzeba jeść i w coś się ubrać, wyprać w czymś, umyć. Nie cierpię galerii handlowych, dużych marketów, zakupy te małe i większe robimy w osiedlowych sklepikach. Do galerii jeździmy tylko wtedy kiedy nie ma szans na zakup jakiejś niezbędnej rzeczy na osiedlu. Wracamy po takiej wyprawie zmęczeni i zadowoleni, że nareszcie do domu:-)
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesienią i zimą czasami tak, ale bardziej z dostatku wolnego czasu, niż z potrzeby, chociaż gdy się razem z mężem robi zakupy, to ma kto dźwigać.
    Wiosną i latem wolę ten czas spędzać inaczej.
    Dlaczego jednak w niedziele maja mieć wolne tylko handlowcy, pójdźmy dalej i dajmy wszystkim wolne!
    Co z tego, że pani sprzedawczyni ma wolne, skoro jej mąż pracuje?
    Poza tym argumentacja- wszyscy do kościoła i na spacer, to lekka przesada.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tutaj nikomu by nie przyszło do głowy zakaz handlu w niedziele. Mieszkam przy granicy z Niemcami ,gdie w niedziele opróćz wielkich sklpów jak royall wszystko inne jest zamknięte. W niedziele jest napad Niemców na Holenderskie sklepy. Outlet całe ,wszystkie sklepy są otwarte godzinę dłużej. Nigdy się nie martwię, jak mi nagle zabraknie kawy albo chleba. Lub co gorsza papierosów:)) W niedzielę sklepy zarabiają a i jego pracownicy równiez...

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie najbardziej w wielkich galeriach handlowych interesują..kina:)I cieszę się,że wszelkie "Cinema" nie są objęte przepisami ustawy o zakazie handlu w niedzielę.Bo najczęściej bywamy w kinie w czasie weekendu właśnie,czasem w sobotę i w niedzielę też;)
    Zakupy spożywcze robimy podobnie jak Ania M,mimochodem,przy okazji:)Nie lubię marketów spożywczych,ryneczek niedaleko domu wystarcza nam w zupełności.Czasem z dostawą produktów do domu:)Ale zdaję sobie sprawę,że są większe rodziny,mające o wiele większe potrzeby i mniej środków.
    Ale ja mam taki problem,że nie potrafię sobie tej decyzji racjonalnie wytłumaczyć i to mnie wkurza najbardziej.Bo ja tak mam,że najpierw muszę zrozumieć, nie mam takiego odruchu,być może przydatnego w życiu,że coś popieram "na ślepo",bo gdzie indziej np. w Niemczech tez tak mają:))A jak tam,to musi być dobrze..,a to akurat guzik prawda:)))
    I zgadzam się z tym,co pisze Roksana.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieżko powiedzieć czy robiłam zakupy w niedzielę, bo to dla mnie dzień jak co dzień (pracuję w domu, nie czuję weekendów). Ale irytuje mnie fakt, że ktoś czegoś zakazuje. Ludzie pracujący w handlu, z którymi rozmawiałam raczej będą mieli mniejszą wypłatę, a nie rodzinną niedzielę. Już nie wspomną, że się po prostu uwsteczniamy i nie jesteśmy gospodarką, którą stać na takie zakazy, ale tak to jest jak rządzi ślepa wiara a nie zasady ekonomii...

    OdpowiedzUsuń
  12. co zrobić, że dobra zmiana niby dobrze chce a wychodzi jak zwykle... a po uszach dostają i tak już najsłabsi. Wprowadzenie niby wolnych a i tak zniewolonych niedziel dla mnie bez różnicy, bo i tak zakupy robię w tygodniu a w niedzielę się lenię nadrabiając braki czytelnicze i filmowe.

    OdpowiedzUsuń
  13. A czym jest tłumaczona ta decyzja, bo nie mogę skojarzyć? Więcej czasu dla rodziny? A jak ktoś nie ma rodziny (lub dzieci), i chciałby pracować, to dlaczego nie może?

    OdpowiedzUsuń
  14. Spieprzyli już niemalże wszystko,dlaczego więc dobrze działający handel mieliby zostawić w spokoju??
    Znowu się komuś wydaje,że wie lepiej,co jest dla nas dobre.
    Klarko,przepraszam,ale porównanie z zakazem palenia jest zupełnie od czapy:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak dla mnie - nic się nie zmienia. Zakupów w niedzielę nie robimy, w wyjątkowych sytuacjach kupiło się coś "na gościa" lub "na prezent", może raz, max. dwa razy na rok. Odpoczywam i daję odpocząć innym. Ale nie biegam i nie prawię kazań ani tym, co je robią, ani tym , co otwierają w niedziele swoje sklepy.

    Nie do końca jestem przekonana do przewidywanych skutków ekonomicznych, wolę poczekać na komentarze i obliczenia, ciekawe, jak to skomentują różne strony.
    Ale pod jednym względem (poza światopoglądowym) jestem za: to jest taka tama dla tych, co z pracownika chcieliby wycisnąć ostatni dech, których nie interesuje zdrowie, sytuacja rodzinna, potrzeba odpoczynku pracownika.

    Miłej niedzieli!
    MBI

    OdpowiedzUsuń
  16. W mojej rodzinie i wśród bliskich znajomych jest parę osób zatrudnionych w handlu. Poza tym ktoś pracuje w służbie zdrowia, ktoś inny w komunikacji miejskiej. I studenci zaoczni. Zorganizowanie przyjęcia imieninowego, na którym mogliby pojawić się wszyscy, graniczyło z cudem! Bo zawsze ktoś jest w pracy.

    Wolne od handlu niedziele dają mi jedną pewność - że przynajmniej ci, którzy pracują w galeriach handlowych, na pewno będą mogli przyjść na niedzielną kawę. Resztę zmiennych jakoś łatwiej ogarnę :)

    Może takie życie rodzinne miał na myśli ustawodawca? No bo jednak urzędnicy, nauczyciele, banki... i wielkie mnóstwo innych instytucji w niedzielę nie pracuje, nikomu by to nawet nie przyszło do głowy. A skoro mają pracować sklepy, to może idźmy za ciosem i niech wszyscy pracują 7 dni w tygodniu przez okrągły rok?

    Będzie mi łatwo przyzwyczaić się do zakazu. Wychowałam się w czasach, gdy w niedzielę dyżurował jeden sklep w całym wielkim mieście. Nie robię zakupów w niedzielę. Sklepy tego dnia zawsze omijałam szerokim łukiem.

    Może dzięki temu zakazowi wielu ludziom uda się na chwilę zatrzymać w nieustannym pędzie? Pamiętam, jaki był hałas o wolne od handlu 12 dni w roku (chodziło wtedy o święta). Ludzie na początku głodowali, bo nie mogli kupić chleba 1 listopada. A potem wszyscy jakoś przywykli, a obroty w sklepach zwiększają się wielokrotnie przed każdym takim świętem. Teraz też będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dla mnie taki zakaz to po prostu ograniczanie ludzi.Kazdy powinien robic zakupy kiedy mu to odpowiada.U nas sklepy sa otwarte zawsze-zamkniete sa tylko 2 dni w roku( pierwszy dzien Bozego Narodzenia i Wielki Piatek).Niektore supermarkety sa otwarte 24 godziny na dobe, inne do 10pm, jeszcze inne do 8pm.Kazdy robi zakupy kiedy chce, sa tacy, ktorzy to robia w nocy.Ja nie lubie tlumu, nie pracuje, wiec robie tygodniowe zakupy w tygodniu okolo poludnia--wtedy malo ludzi w sklepach, bo to czas lunchu.Nie ma u nas malych osiedlowych sklepow, wszystkie sa w centrach handlowych , duzych lub malych.W promieniu 5 km mam takich 5 ,wiec kupic moge wszystko w kazdej chwili prawie.I tak powinno byc .A w weekendy prawie we wszystkich sklepach pracuja nastolatki( od 15 lat moga legalnie pracowac kilkanascie godzin w tygodniu)i studenci.

    OdpowiedzUsuń
  18. przede wszystkim dotknie młodych ludzi finansowo!!!
    mogą przecież dorabiać tylko w łikendy.
    Oczywiście, że sie przyzwyczaimy, jak zawsze chodzi tylko o to, żeby mieć wybór...żeby pracując ciężko w tygodniu mieć możliwość, ja mam tylko wolną niedziele, pracuje do soboty włącznie. Do Ikei do Gdańska to dla nas cała wyprawa i kiedy mam to zrobić? w sobotę pracuję od 12 do 20 ???

    OdpowiedzUsuń
  19. Zakaz handlu jest ewidentnie ideologiczny, w żaden inny sposób nie da się go uzasadnić. Co z kelnerkami w restauracjach, bileterkami w kinach, pracownikami służb 24/dobę?
    Kiedyś bywało, że po 17-tej trudno już było chleb kupić w dowolny dzień, a jakoś żyliśmy - ale czy trzeba do tych dolegliwości wracać?

    OdpowiedzUsuń
  20. No właśnie:)na półkach był tyko ocet i też żyliśmy;)))
    Pewnie ten zakaz to dla naszego dobra,a ten niewdzięcznny naród nie potrafi docenić gestu "dobrych panów":)
    Ulka
    Ulka

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy wprowadzono zakaz palenia w lokalach gastronomicznych, byłam współwłaścicielką pubu i od początku wiedziałam, że będzie to bardzo korzystna zmiana.Klientów nam z jej powodu przybyło, bo wiele osób nie ma ochoty siedzieć w papierosowym dymie.
    Zakaz handlu w niedzielę uderzy w młodych ludzi (i ich rodziców), którzy tego dnia dorabiali sobie. Mój kuzyn musi teraz brać nadgodziny (również w niedzielę), żeby dorobić na wynajem pokoju dla córki-studentki. Do tej pory dziewczyna dorabiała sobie na wynajem i inne drobne sprawy właśnie pracujac w niedzielę w supermarkecie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie robię zakupów w niedzielę, no bo jako emerytka mam wystarczająco dużo czasu w tygodniu. Moja córa robi zakupy na cały tydzień w sobotę. Rozumiem jednak tych, którym zostaje tylko niedziela na zaopatrzenie się i tych, którzy chcieliby w niedzielę dorobić sobie i taką możliwość utracili. Zgodnie z powiedzeniem, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia zarówno wśród pracowników, jak i klientów zdania są podzielone. Jedni są za, a drudzy przeciw. Czy ktoś pokusił się o sondaż która opcja przeważa zanim wypichcił tę ustawę?

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja mam poważny problem z tym zakazem. Jestem właścicielka takiego małego osiedlowego sklepiku.Zatrudniam 4 osoby pracuje ja i mój mąż. Sklep jest otwarty 7 dni w tygodniu od 6 do 21. Mieszkam przy granicy z Niemcami. Jest ogromny problem z pracownikami bo tuż za granicą płacą więcej.Do tej pory moje panie pracowały 5 dni w tygodniu i miały 2 dni wolne obok siebie. Nie było problemu kiedy ktoś zachorował lub poszedł na urlop. teraz moi pracownicy mają niedzielę wolną a drugi dzień wypada w tygodniu. Pracownicy są niezadowoleni bo do tej pory mieli czas załatwić sprawę w urzędach , udzielali się w szkołach swoich dzieci, gotowali fajne obiady i dziewczyny chwaliły sobie czas kiedy dzieci były w szkole a one mogły wypocząć (w spokoju piorąc, sprzątając czy nawet czytając książki ;)). Dla mnie to też jest problem bo muszę każdemu pracownikowi zapewnić pracę w wymiarze 40 godzin tygodniowo a aktualnie wypada ni 13 godzin za wolną niedzielę. Nie chcę zwalniać nikogo , dziewczyny chcą pracować na pełnych etatach - potrzebują pieniędzy, i w tą niedzielę musimy pracować sami to znaczy pracujemy codziennie - mąż od 3 rano do 10 - wozi towar. potem po południu jedzie uzupełnić braki, ja codziennie muszę wpisać faktury w komputer przesłać towar do kasy aby urząd skarbowy nas nie ścigał, nie jest to jedyne moje zajęcie związane z funkcjonowaniem formy : płatności, podatki, księgowość, koncesje itp. I teraz doszło nam praca w niedzielę, Ja 0d 8 do 13 a mąż od 16 do 21. Dziekuję ci rządzie za taką organizację. zastanawiacie się czemu otwieramy? Bo ZUS trzeba zapłacić. wynagrodzenie pracowników również, dzierżawę za sklep , prąd,podatki też trzeba płacić cały rok a rząd nam zabiera w skali roku jeden miesiąc pracy. do tej pory te świąteczne dni też pracowaliśmy z mężem sami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to w sumie nie rozumiem masz problem z pracownikami, czy dziewczyny chcą pracować? bo sama sobie zaprzeczasz.

      Usuń
    2. Przeczytaj jeszcze raz

      Usuń
    3. A ja Ciebie, jako pracodawcę rozumiem doskonale. Może powinnaś wydłużyć godziny otwarcia sklepu do 22...
      Osobiście jestem wściekła na ten zakaz handlu. :(! No akurat My tak pracujemy, że przez 3 dni już z 6- wszystkie zakupy będę targała sama. Zostanie nam czwartek, bo dla Naszego zdrowia psychicznego na duże zakupy w sobotę nie pojedziemy. Codziennie pracuję do 16.30 i np. po 10 godz. pracy w taki wtorek ostatnią rzeczą, o jakiem marzę jest pójście na zakupy. Do tej pory wszystkie ciężkie zakupy robiliśmy w niedzielę.
      Zastanawiam się, dlaczego jest gorsza ekspedientka z piekarni od koleżanki ze spożywczego (?),3 znajome ekspedientki powiedziały mi, że zarobią po 200 do 300 zł mniej, właśnie przez te niedziele.
      Klarko, nie odnoszę się do porównania z zakazem palenia, bo jako rasowy nałogowiec mam sporo spostrzeżeń, ale to już na inny komentarz :)

      Usuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wszyscy ludzie coraz więcej pracują - to jest ogólny trend. Dążenie do zdobycia coraz liczniejszych dóbr, spłata zadłużenia albo zwyczajna chęć spełnienia marzeń dzieci czy własnych. Osiem najlepszych godzin dnia, pięć razy w tygodniu poświęconych na pracę plus dojazd i powrót pozostawia na co dzień niewiele czasu dla siebie i najbliższych. To istne wariactwo, które narasta. Firmy zatrudniając oczekują dyspozycyjności i zdeklarowania pracy po godzinach, często bez odpowiedniej zapłaty. To prowadzi do coraz częstszych frustracji i przemęczenia. Nawet atrakcyjne wakacje lub kupiony samochód nie rekompensują takiego kieratu.
    Sobota i niedziela powinny ten niedosyt wypełniać a zwolennikom handlowych niedziel dać może szansę na refleksję.
    PS:Pracowałem dwadzieścia lat świątek piątek tylko z powodu pazerności właścicieli firm, nie mojej(nadgodzin nie miałem, bo były za drogie). Stąd takie mam zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrem, zgadzam się z Tobą. Zdarzało mi się pracować od 10 do 22-23 od poniedziałku do piątku. Mimo takiego czasu pracy udawało mi sie zrobić zakupy po 23, na przykład w Tesco. Nawet ciuszki tam kupowałam nocą... Mieszkam na wsi, pracowałam w mieście. Wolałam kupować w nocy niż jechać do sklepów specjalnie w sobotę lub w niedzielę.

      A jeśli musiałam kupić na przykład meble w Ikei (nikt przecież nie kupuje mebli codziennie!) - przeznaczałam na to wolny dzień. Taki z urlopu.

      Firmy pracujące w systemie ciągłym przyzwyczaiły się, że sobota i niedziela są takimi samymi dniami pracy jak wszystkie pozostałe. Otóż nie są. Powinny być dodatkowo płatne, ale pracodawcy zdają się o tym nie pamiętać. Dlatego właśnie jestem zwolenniczką zakazu handlu w niedziele, choć sama w handlu nie pracuję.

      Usuń
  26. Taki długi komentarz napisałam i mi wcięło... ech!...
    Powiem więc teraz krótko. W Belgii nie mam mowy o otwartych sklepach czy centrach handlowych w niedzielę! (to naprawę wyjątek jak jest w niedzielę coś otwartego - chodzi mi o duże sieciówki) A i w tygodniu duże supermarkety NAJDŁUŻEJ otwarte są do 21,00 (w piątek) czasami zdarzają się (bardzo rzadko w ciągu roku) niedziele handlowe. W związku z tym wszyscy są świetnie zorganizowani i nikt z tego powodu nie rozpacza, a w dni wolne od pracy i wieczorami zarabiają drobni przedsiębiorcy, którzy nierzadko mają swoje sklepiki otwarte non stop. W Polsce z lenistwa robiłam zakupy w niedzielę i przelatywało mi koło nosa pół wolnego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  27. cóż
    od 21 lat żyję w rajach z zakazem handlu w niedzielę
    da się żyć
    zwłaszcza że małe sklepy sa otwarte w niedzielę do 13

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. krajach!
      dostanę niedługo nowego lapka mam nadzieję!

      Usuń

Twój komentarz