czwartek, 11 stycznia 2018

kiedyś się doigram

Wracałam z poczty i nie chciało mi się iść bo to dwa km a mżył nieprzyjemny deszcz. I tak już dwa przeszłam, ha, w czapce na głowie, pierwszy raz w życiu, teraz wiem co znaczy "przegrzany łeb" bo kto to widział wkładać grubą czapę w taką pogodę, ale bałam się że złapię jakieś choróbsko a jak będę chora to nie zobaczę szybko Hani. Która i tak na mój widok drze się jakby ją zbójcy porywali. Obawiam się że nie chodziło dziecku o widok tylko o mój zapach, perfumy i dziecko to nie jest dobre połączenie.
Ale nie o tym miało być tylko o poczcie. A może nie o poczcie tylko o drodze. To po kolei. Dostałam prezent świąteczny, bardzo bardzo dziękuję, szedł miesiąc, myślę, że na piechotę i wpław przez ocean. Ale to było awizo więc musiałam odebrać a poczta za górami za lasami, ale ja wszędzie mam daleko.
Przy okazji kupiłam w lokalnym sklepie mięso na obiad i dla kota (to samo)  i jeszcze parę rzeczy więc zrobiła się cała ciężka torba. Stoję na przystanku i gadam przez telefon a tu podjeżdża jakiś techniczny samochód i się zatrzymuje więc ja myślałam że pan chce zapytać o drogę albo coś i pytam - o co chodzi a pan do mnie - wsiadaj dziewczyno! Ale jak to? I tak się z uwagą przypatrzyłam ale naprawdę nie znam człowieka, więc wsiadłam bo co mi może zrobić, to mięso zabrać? Pieniędzy nie miałam. O Boże, ten prezent miałam  nawet nie rozpakowany. Ale skąd miał wiedzieć że ja mam w torbie prezent.

Ale powiedziałam do telefonu że kończę bo jadę do domu okazją. Dopiero jak już byłam w domu to znów odebrałam bo się ktoś martwił czy dojechałam żywa bo sobie tak beztrosko wsiadam do obcych aut. A do jakich mam wsiadać jak swojego nie mam? - zapytałam oburzona, bo ja całą młodość jeździłam okazjami i szlag mnie nie trafił to i na stare lata mnie nie trafi.
Pan na poczcie jest zawsze dla mnie grzeczny i miły (w przeciwieństwie do poprzedniczki)  i ja go lubię, wiec mu tylko opowiedziałam o perypetiach związanych z dostarczaniem przesyłek i na tym się skończyło.



29 komentarzy:

  1. Kochana!
    Bardzo dziękuję za e-mail, tego mi trzeba było:)
    W czapkach nie chodzę, cieplutko im w szafce.
    Odpukać! nie choruję na grypy, przeziębienia i nie cierpię przegrzania. Jestem zimnolubna, urodzona w grudniu w mroźny dzień.
    Nie podoba się za to koleżankom w pracy, gdy wietrzę rano pomieszczenia, jeszcze przed ich przyjściem. Nie mamy w pracy okien, zatem otwieram drzwi. Wietrzyć trzeba i należy, o czym one ciepłolubne nie wiedzą niestety!
    Okazje, kiedyś jeździłam, a teraz nikt mnie nie zabiera.
    Auta też nie posiadam, wszędzie busem lub pociągiem, nie narzekam.
    Jak trzeba dalej i szybko, to dzieci wożą.
    Miłego dnia, zdrówka i pogody ducha życzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma za co, jak sobie jeszcze coś ważnego przypomnę to Ci napiszę

      Usuń
  2. był taki nieprzyzwoity dowcip o czerwonym kapturku apropos tego bania sie obcych :p

    czapka to ważna rzecz!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no nie wiem
      a nie wyrzucisz mnie po tym?

      Usuń
    2. idzie Czerwony Kapturek przez las, spotyka po drodze misia i miś pyta - Kapturku, nie bisz się tak sama przez ciemny las iść?
      - pieniędzy nie mam, ciupciać się lubię, to czego mam się bać- odpowiedziało dziewczę:)

      Usuń
    3. znam inny jeszcze, ale nie mówcie, że to ja Wam opowiedziałam

      złapał wilk Czerwonego Kapturka i mówi
      - teraz cię będę całował tam, gdzie jeszcze nikt
      na to Czerwony Kapturek
      - no to chyba tylko w koszyk;D

      Usuń
    4. ten znam, jst boooskiiii!!!

      Usuń
    5. w sumie seks lubię, pieniędzy nie mam..
      albo nie napiszę co dalej :D

      Usuń
    6. O Boziu! A ja sama lasami po 15-18 km robię, ale nie po to żeby mnie misie napadały!!! :D

      Usuń
  3. Też mam wszędzie daleko w tej mojej-nie- mojej wsi, więc bez auta sobie nie wyobrażam.
    I pewnie też się doigram, bo jak wracam bądź jadę, ale częściej jak wracam z kierunku Miasteczka, w którym starsza młodzież pobiera nauki to zatrzymuję się jak widzę na stopa. Od lat już nie poznaję kogo wiozę, bo to kolejne pokolenie dorosło i wyrosło jak te dęby i lipy, za to mnie raczej kojarzą- tak to jest jak się jest osobą publiczną we wsi i głupio byłoby się nie zatrzymać, więc robię to odruchowo. A potem się cieszę, że jakiś dryblas nie dał mi w łeb i i nie obrabował, bo pewnie znów udało mi się trafić na "swojego" ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też mam wrażenie że mnie znają a ja niestety mało kogo

      Usuń
  4. Dawno, dawno temu pracowałam 30 km od Warszawy. Nie było to tragiczne, bo był służbowy autokar, ale jeśli był mus wyjścia z pracy w ciągu dnia i pojechania do W-wy to trzeba było drałować do stacji,3 km żużlową drogą, więc najczęściej stawałam przy szosie i łapałam okazję. Do głowy mi nie wpadło,że ktoś mógłby mi zrobić jakąś krzywdę. Może wtedy ludzie byli mniej zdeprawowani niż teraz? Bo teraz w życiu bym się żadną okazją nie zabrała- odkąd sama prowadzę nie mam zaufania do umiejętności innych kierowców (wyjątki to mąż i zięć), zwłaszcza tych co prowadzą ciężarówki.
    Zbyt często bywają na haju lub procentach.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja myślę, że ten pan mnie znał tylko ja jego nie

      Usuń
  5. Nienawidze czapek i nie nosze.
    W najgorsze mrozy moge zalozyc nauszniki ale takie kazdy osobno, bo te polaczone jakims plastykiem czy soltys raczy wiedziec czym mnie denerwuja i psuja fryzure:)) Nauszniki mam takie jak osobna kieszonka na kazde ucho, przy dlugich wlosach i dopasowane kolorystycznie sa prawie niewidoczne. Wlosy mam krotkie i kolor ciezki do dopasowania:))) ale mi lotto nauszniki lubie i takie moge zalozyc. Czapka? na sama mysl mnie wszystko swedzi jak by mnie wszy obsiadly:)))
    A do obcego samochodu tez bym wsiadla, moze tylko dlatego, ze ja mam szybsza reakcje czynu niz mysli:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to moja pierwsza czapka, całkiem miło, chyba się przekonam, wiesz, ja często stoję na przystankach albo idę dość daleko więc marznę i w głowę, i w kolana (nienawidzę rajtuz pod spodniami)

      Usuń
  6. a ja mam nadzieję, że się nie doigrasz :)
    sama się boję i w sumie nie muszę, póki co
    autostopowiczów nie zabieram, bo też się boję
    wyjątkiem jest młodzież i starsze panie, tych zawsze zabieram wracajac do wsi, bo autobus rzadko jeździ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a starsze panie ot dopiero zbokinie, uważaj ;)

      Usuń
    2. Popłakałam się przez te zbokinie... :D :D :D

      Usuń
  7. Jesteś odważna, podziwiam, podziwiam. A chociaż nr samochodu wcześniej zobaczyłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ skąd, myślałam, że pan pyta o drogę bo ja wyglądam jak stuprocentowy tubylec i często ludzie zaczepiają mnie pytając o jakiś obiekt czy ulicę
      zimno było, przesiąkłam wilgocią więc chciałam się dostać jak najszybciej do domu

      Usuń
  8. przyznaj sie, ze pan kupil Cie tym: wsiadaj DZIEWCZYNO!
    tezMonika

    OdpowiedzUsuń
  9. To ja stopami tak bałam się jeździć (nadal się boję), że któregoś razu latem, idę od Dłutowa do babci pieszo - 10 km - co jakiś czas zatrzymuje się obce auto żeby mnie podrzucić, a ja gadka, że blisko bo tu zaraz za lasem, że dziękuję ale sobie doję i tak już któreś z kolei, nawet nie patrzę na kierowcę tylko swoją kwestię wygłaszam i odchodzę, auto rusza, staje przede mną i słyszę: "Czyś ty zgłupiała?", patrzę a to brat mojej ciotki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, a może..nosisz przy sobie dużo pieniędzy i dlatego się boisz!

      Usuń
    2. taaaa miliony, ale moze zacznę siekierę tak na wszelki wypadek ;)

      Usuń
  10. Fajna Dziewczyno,myślisz ze ta czapeczka tez miala w tym swoj udział?Tzn.w tym podwiezieniu?':)
    Kurczę...myśle sobie jednak,mając świeżo w pamięci sprawę zaginięcia przyjaciolki znajomej męża(Krakow),ze chyba rzeczywiście bezpieczniej jest mieszać na wsi....
    Przesyłam serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  11. Noszenie nakrycia głowy pochwalam o każdej porze roku, bo głowa przegrzana czy przeziębiona, to same kłopoty. Stopem nie jeździłam, ale moja przyjaciółka bardzo często, aż do momentu, gdy skończyło się to dla niej traumą na resztę życia. Szczęśliwych powrotów do domu życzę.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz