Mój Kraków wygląda całkiem inaczej niż miasto, do którego przyjeżdża się z wizytą.
Goście mają odświętnie, spokojnie, wtedy gromadzi się dobre emocje aby został ten zachwyt na dłużej, aby się chciało wracać. Goście - kluczowe słowo. Goście mają czas, gościom pokazuje się wszystko z najlepszej strony, gość może sobie siedzieć do północy w kawiarnianym ogródku a jeśli zmarznie, uczynna kelnerka przyniesie mu polarowy kocyk do otulenia pleców. Może spacerować, patrzeć na podświetlone kamienice, wystrojone konie ciągnące dorożki, pływać barką po Wiśle i robić milion zdjęć na pamiątkę.
My tu żyjemy, pracujemy, robimy zakupy, wspinamy się po schodach starych kamienic (moja dentystka ma gabinet na 4 piętrze) i widzimy miasto trochę inaczej. Tu znów remont, tam nie ma gdzie stanąć, przenieśli biuro na inną ulicę, a bilet tramwajowy aż 3,80!
Ale kiedy oglądam film lub zdjęcia z innych miejsc na świecie i wiem, że ktoś znajomy tam mieszka to dziwię się - a po cóż on przyjeżdża do Polski jak ma u siebie tak cudownie, ciepło, tyle słońca, i to błękitne morze jak z bajki, to po co przyjeżdża do chłodnego, szarego kraju. Jeśli w odwiedziny do rodziny to jeszcze rozumiem, ale turystycznie?
kawiarnia "dla emerytek" |
Nazwa lokalu jest inna ale ja ją tak nazwałam i tam spotykam się z blogerami i czytelnikami, którzy odwiedzają Kraków a przy okazji mnie.
Albo jeśli ktoś mieszka nad Bałtykiem i w lipcu przyjeżdża do naszego dusznego, dyszącego w skwarze i spalinach miasta, to już heroizm.
Chyba że komuś się trafia takie miejsce do mieszkania jak nam. Ni to wieś, ni miasto, ciasna zabudowa i słychać przez ścianę domu jak sąsiad rąbie drewno. W weekend latem wycie kosiarek i powszechne grillowanie (sama też wyję i grilluję). Jak to zabrzmiało. Nigdy mi się nie uda napisać poważnego tekstu.
To wtedy nie zapytam po co wyjeżdżasz choć na kilka dni gdziekolwiek.
Narzekała z powodu przedwiośnia, błota, szarzyzny, deszczu i beznadziei Klarka Zrzęda.
P.S. Gdzie tam do kwietnia. Tak. Dla mnie marzec jest najgorszym miesiącem w roku.
Toż to Avanti.
OdpowiedzUsuńtak! Lubię, spokój, bez nachalnej muzyki, wszędzie blisko.
UsuńO! to o mnie:) ja tak widzę Kraków jak zachwycony turysta! A mój mąż, którego Rodzice leczyli się i umarli w krakowskim szpitalu, nie lubi tego miasta...Zresztą gdziekolwiek jestem, lubię patrzeć przy śniadaniu, jak ludzie się dokądś spieszą, a ja sobie piję drugą kawę:))) inaczej się żyje na co dzień, inaczej odwiedzając...
OdpowiedzUsuńtak to właśnie wygląda, jeśli jego trasa prowadziła głównie do szpitala i ma takie przykre wspomnienia to się nie dziwię
UsuńKawiarnia dla emerytek jest super, tam pierwsza wspólną kawę piłyśmy, to znaczy wino, a ja w tedy miałam brzuch pod nos a Ty mówisz no wina się nie napijemy? to się napiłyśmy, a później już internetowo mi napisałaś, o matko przecież ty w ciąży jesteś?! he he wino jak widać nie zaszkodziło, i już wiesz,że tobie niczego nie potrafię odmówić;-)
OdpowiedzUsuńLubię Kraków, owszem ale od jakiegoś czasu jak mówie że chce jechać do Krakowa to nie myślę o mieście, tylko o ludziach, o Was, o znajomych Watrowiskowych.
do dziś nie wiem jak to się mogło stać, że ja nie widziałam Twej ciąży, jak to możliwe?!
Usuńjak wiem! bo ty nie ma mnie wcale nie patrzyłaś, tylko na Asterixa! O!!!!
UsuńKraków i smog (tak, smog nie smok) i wspomnienia, trochę już zatarte, z wyjątkiem jednego:-)
OdpowiedzUsuńPierwszego dnia oblecieliśmy wszystkie miejsca warte obejrzenia, według przewodnika. Głowa bolała mnie tak, że ledwo widziałam z bólu, łapałam powietrze jak ryba (ten smog).
Za to drugiego dnia wyjrzało słońce, minął ból głowy. Uciekając przed tłumem skręciliśmy w bok, w jakąś uliczkę, a tam jęzor wypadł mi z otwartej paszczy. Jakby czas się zatrzymał, cisza, stare kamieniczki, cień starych drzew, wpadające przez liscie słońce, otwarte okna, kot na parapecie, zapach gotowanego obiadu i...hejnał, hejnał z radia... Staliśmy długo, obejmując się w ciszy, chłonąc ten zupełnie inny, nie wycieczkowy Kraków, żeby na zawsze już zamknąć w sercu to wspomnienie:-)
Marytka
jak pięknie napisałaś:)
UsuńOjej, nie wiem co napisać...dziękuję! A to z serca poszło:-)
UsuńMarytka
Inne jest oko turysty, inne mieszkańca...
OdpowiedzUsuńW swoim mieście już nie mieszkam prawie 30 lat, a i tak je kocham, bo budzi najpiękniejsze wspomnienia, to w nim wszystko się najpierw zaczęło...
No tak, nigdy nie myślałam o Krakowie w ten sposób. Dla mnie to najpiękniejsze miasto na świecie. Ale ja je tylko odwiedzam.
OdpowiedzUsuńno mówię, że Warszawa lepsza od Krakowa!
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię iść w Warszawę, ale czy ja jestem warszawianka czy turystka?
nie wiem
Lux też lubię...
Kiedyś stałam korku na moście Grunwaldzkim. Smród spalin, trąbiący kierowcy... A obok tego Wawel, ciągle majestatyczny i Jubilat i jego światła odbijające się w Wiśle. I światła wszystkich budynków odbijające się w kałużach, bo wtedy padało. I pomyślałam sobie, że kocham to miasto, właśnie takie, zatłoczone, śmierdzące, urokliwe, mieniące się zachwytem i kiczem.
OdpowiedzUsuńJasne, nie mieszkam tam, mam szczęście mieszkać 25 km dalej, w niby spokojnym miejscu, gdzie też kosiarki i inne przyjemności są obecne. Jednak Kraków kocham, jak turysta, choć nie muszę do tego przesiadywać w kawiarni.
Dawno temu kawiarnią dla emerytek była "Antyczna" na A-B. Też nie lubię przesiadywać w kawiarniach, a czasem się zdarza. Ostatnio w mieście było bardzo smrodliwie.
OdpowiedzUsuńNo tak, właśnie. Tak samo myślę, dla mnie Kraków - to okropne, brudne, śmierdzące, zatłoczone miejsce, z nerwówką - bo jak gdzieś zdążyć przy tych korkach. Kawiarnia dla emerytek jest fajna, lekko zaniżam średnią wieku, ale tylko lekko :) Uwielbiam 90 letnie krakowianki, które tam przychodzą np. w kapelusikach z piórkiem :)
OdpowiedzUsuńElla-5
ZAWSZE, w każdą zimę narzekam na Kraków,że smog, że nie ma jak z dzieckiem wyjść na spacer, że wszędzie zabudowane i prawie nie ma miejsca na place zabaw i choćby mały park. Od lat namawiam męża na malutki domek na wsi. Gdzie cisza i spokój. I ZAWSZE kiedy gdzieś wyjeżdżam i potem wracam zatłoczoną Zakopianka do domu to wiem, że kocham to cholerne miasto....I co poradzę.
OdpowiedzUsuńBilety zdrożały ? Zostało mi kilka z zeszłego roku :(
OdpowiedzUsuńA ja tam kocham Twój Kraków Klarko. Zwłaszcza w ostatni weekend czerwca na Czyżynach :D
Kwa...
Dla mnie Kraków to miasto - historia, miasto królów, to Wawel.Ja mieszkam pod Warszawą. Lubię do Warszawy jechać, połazić po ulicach, ale najlepiej mi w moim domu. Po drugiej stronie ulicy mam las, a trochę dalej rzekę. I czego trzeba więcej do szczęścia? Tylko serdecznych, życzliwych ludzi, ale i ludzie są. Setki uśmiechów. Kobietawbarwachjesieni i kariatyda2017.
OdpowiedzUsuńOooo:)
OdpowiedzUsuńDla mnie Kraków, to wciąż, mimo ponad trzydziestu lat mieszkania we Wrocławiu, moje miasto, ba, coraz bardziej i bardziej. Ale Twojej 'kawiarni dla emerytek' nie znam, a zdaje się, ze mam ją w całkiem bliskiej okolicy:)
Dla mnie najgorszym nie jest - właśnie wtedy się urodziłam. A do Krakowa mam rzut kamieniem. Może dlatego bywam raz na ruski rok ;)
OdpowiedzUsuńMieszkam w nim. To moje miasto z wyboru. Normalne, jak każde inne. Ale ma wielką moc. Tajemnicę, super miejsca, akurat Avanti jest bardzo średnia, a odwiedzam ją od 15 lat. i jeżeli chodzi o miejsca dla emerytek, to są inne.
OdpowiedzUsuńPodpadnę- nie lubię Krakowa. Byłam wiele razy,czasem nawet tydzień pomieszkiwałam.Do dziś pamiętam jak się umordowałam gdy musiałam odebrać w dziekanacie,przy głównym Rynku index swej córki. No myślałam że padnę nim wlezę na to V piętro.A to było niemal 20 lat temu.
OdpowiedzUsuńJeżdżenie po Krakowie też mnie zawsze dobijało, za to miałam dużo radochy, gdy udało mi się gdzieś trafić za pierwszym razem. Ale znałam tam kilka przemiłych osób więc łatwiej było ten Kraków znieść;))
Miłego;)
Ciekawe co to za uczelnia byla, V pieter przy rynku, tam nie ma takich wysokich budynkow;)))
UsuńTo był Wydział Filozofii UJ
UsuńZgadza się,tam był dziekanat tego wydziału.
UsuńMam nadzieję, że złośliwa ciekawość anonimowego została zaspokojona.
Jutro bedzie nie tylko blizej wiosny, bedzie rowniez blizej lata, jesieni i kolejnej zimy:))
OdpowiedzUsuńKlarka Zrzęda!!!! Umarłam:)))... ale mi poprawiłaś humor.
OdpowiedzUsuńKocham Kraków!Co parę lat koniecznie muszę być w Krakowie.O kawiarni emerytek nie wiedziałam,ale kiedyś na pewno odwiedzę.Ciebie Klarko czytam i uwielbiam.Pozdrawiam z deszczowego Szczecina.
OdpowiedzUsuń- Kraköw jak Kraköw bedzie istnial od zawsze tak jak istnieje
OdpowiedzUsuńNajmniejszy Teatr Świata
Reszta opada jak najslawniejsza kurtyna swiata .
TUTAJ :
http://www.kigalczynski.pl/gesi/
Kominek zgasł
Konstanty Ildefons Gałczyński
Teatrzyk Zielona Gęś
ma zaszczyt przedstawić
dramat
z życia wyższych sfer towarzyskich
pt.
"Kominek zgasł"
Występują:
Baron
Baronowa
i wierny, ale cyniczny służący Miejsce: Sala indyjska,
Czas: Północ,
Baron
Ręce masz jak lód, Idalio.
Baronowa
Boś ty trupa uczynił ze mnie, Ignacy. Przez osiem lat konsumowałeś napoje wyskokowe z szantrapami, puszczając w niepamięć mnie, twoją ongiś psychologicznie wyśnioną bogdankę, Spójrz na ten kominek.
Baron
patrzy
Baronowa
Tak samo jak on wygasła z dniem dzisiejszym ona...
Baron
Kto?
Baronowa
Nie kto, tylko co. Moja miłość. Kominek zgasł.
Baron
Idalio, przebacz! pada na kolana
Baronowa
Wstrząsana wichurą nierzadko sprzecznych namjętności, przez zęby O, nie! Niech ci Bóg przebaczy, biedny Ignacy. Ja ci już przebaczyć nie mogę. siada przez pomyłkę na dzwonku elektrycznym
Wierny służący
Pani dzwoniła?
Baronowa
Nie. Ale możesz wejść, Pafnucy. Bądżże i ty świadkiem mojej tragedii. Widzisz, wszystko się we mnie wypaliło. Kominek zgasł.
Wierny służący
podchodzi do kominka Cholernie mokre drzewo, pani baronowo.
K U R T Y N A
Konstanty Ildefons Gałczyński
Pierwodruk: «Przekrój» 1947, nr 93 Kraköw .
Muzyczka dla mezczyzn 18+ :
https://www.youtube.com/watch?v=ev0YwOOm8Os
Uwielbiam Gałczyńskiego w każdej postaci ... ;-)
UsuńMadame Dagmara ,
Usuńzaciekawiony talentem literackim Hrabiny Klarka von Mrozek wlöczylem sie ulicami Krakowa XX wieku .
I trafilem w 1950 rok . Na ulicy spotkalem Ajzyka Wagmana znanego pod polskim nazwiskiem jako Adam Ważyk . Koniunkturalnego zyda , sowieckiego komuniste , autora upadku zakonczonego smiercia Konstantego Ildefonsa Galczynskiego .
Kolejny Polak zaszczuty przez zydöw pozostalych w Polskiej Republice Ludowej po przemarszu Red Army .
Wte i wewte .
Albo .
W tę i we w tę .
Anny Arno autorki pamfletu " Niebezpieczny poeta " nie spotkalem .
Pastor austryjacki Gaston von Glock 22C .
Ps. Post scriptum .
https://www.youtube.com/watch?v=tC6WAuDX_V0
Jak człowiek ma czegoś za dużo to inaczej na to patrzy :-) Ja mam za dużo wody :-)
OdpowiedzUsuńKlarko, jak ja Cię rozumiem.... Mieszkając od lat "na obczyżnie" - gdzies gdzie jest fajnie , czysto, i wygodnie - wciąż wracam... Bardziej turystycznie... A od jakiegos czasu zachwycam się ... Katowicami...(czego dałam wyraz na moim blogu)...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
UsuńDas ewig Weibliche
Konstanty Ildefons Gałczyński
Teatrzyk Zielona Gęś
ma zaszczyt przedstawić
"Das ewig Weibliche"
Występują:
Niespożyta Staruszka (żeby nie rzec nic brzydszego)
& Mężczyzna w kapeluszu z piórami (żeby nie rzec nic gorszego)
Rzecz dzieje się na Korsyce podczas nocy księżycowej.
Niespożyta Staruszka:
Akacja pachnie. Księżyc lśni jak metal.
O, nocy, w tobie piękny każdy detal!
O, takiej nocy serce śni i ufa.
Lecz cóż ja widzę? Czyliż to nie lufa?
Mężczyzna W Kapeluszu Z Piórami:
(wychodzi zza akacji) Tak, to ma lufa, piorun mych potyczek.
Zaraz nacisnę spustowy języczek
i ma dwururka w swym potwornym zgrzycie
życie swe zacznie. A ty stracisz życie.
Ostatnią prośbęż masz? Mów! Lecz się nie rusz.
Niespożyta Staruszka:
Chciałabym pański przymierzyć kapelusz.
K U R T Y N A
Konstanty Ildefons Gałczyński
1950
:-) ... się urodziłam troszkę póżniej... ;-)
UsuńDagmaro ,
Usuńw okupowanym od 74 lat zydowskim Krakowie nic sie nie zmienia . Jest nawet gorzej niz mozesz przypuszczac . Zydzi panosza sie lapczywie mimo , ze sa goscmi w Polsce .Gdybys widziala jak zachowuja sie mlodzi zydzi z Izraela zwiedzajacy Auschwitz i krakowski Kazimierz , i jaki syf zostawiaja w hotelach .
A jak bezczelna jest ich ochrona bezprawnie noszaca bron ( ! ) w mojej niesmiertelnej Ojczyznie - Polsce !
Blog jest szybko namierzalny wiec mozesz zostac uznana za schizofreniczke jak napiszesz prawde , ktöra dla pozytecznych idiotöw , i idiotki jest zölcia nie owijajaca w bawelne .
- Tyko po co ?
To pisanie na Berdyczöw
ONI wszyscy musza umrzec , my tez by cos sie zmienilo .
Mistrza , geniusza polskiej poezji zgnoili zydzi z Tuwimem w roli glöwnej - za Skumbrie w tomacie zawlaszczajac dzisiaj prawa autorskie . Cöreczka Kira skurwila sie z komunistami , syn zniknal - nie wiadomo w jakich okolicznosciach a paniusia z magla jakies anse o kutasach brzdakajacych wytwornie, klsycznie na pianinie .
8-)))
- Bema pamieci rapsod zalobny
Max Otto von Stirlitz .
Ps.
https://www.youtube.com/watch?v=lY7sXKGZl2w
UsuńSKUMBRIE W TOMACIE
Raz do gazety „Słowo Niebieskie”
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
przyszedł maluśki staruszek z pieskiem.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
— Kto pan jest, mów pan, choć pod sekretem!
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
— Ja jestem król Władysław Łokietek.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
Siedziałem — mówi — długo w tej grocie,
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
dłużej nie mogę… skumbrie w tomacie!
(skumbrie w tomacie pstrąg)
Zaraza rośnie świątek i piątek.
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Idę w Polskę robić porządek.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
Na to naczelny kichnął redaktor
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
i po namyśle powiada: — Jak to?
(skumbrie w tomacie pstrąg)
Chce pan naprawić błędy systemu?
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Był tu już taki dziesięć lat temu.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
Także szlachetny. Strzelał. Nie wyszło.
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Krew się polała, a potem wyschło.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
— Ach, co pan mówi? —jęknął Łokietek;
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
łzami w redakcji zalał serwetę.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
— Znaczy się, muszę wracać do groty,
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
czyli że pocierp, mój Władku złoty!
(skumbrie w tomacie pstrąg)
Skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie!
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Chcieliście Polski, no to ją macie!
(skumbrie w tomacie pstrąg)
1936
To tak samo jak ja słucham, że gdyby ktoś mieszkał nad morzem to by całe dnie na plaży leżał. Takie głupie gadanie, bo wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
OdpowiedzUsuńA Kraków lubię, nawet bardzo, ale tylko turystycznie. To nie mój klimat do życia.
I to jest urok Twoich tekstów. Że są poważne z nutką luzu.
OdpowiedzUsuńA ja lubię pospacerować plantami i posiedzieć na ławeczce. Ale pewnie dlatego, że rzadko mi się to zdarza, a w Krakowie nie załatwiam nic poza zakupami i poradnią dla Mili, więc nie kojarzy mi się źle :P
OdpowiedzUsuńO przywiązaniu do miejsca świadczy moja nieświadomość w kwestii cen biletów tramwajowych w Krakowie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W Krakowie bylam 2 razy w zyciu i raczej juz nie bede.Pierwszy raz bylam na obozie harcerskim w wieku chyba 14 lat, a drugi przy pierwszych odwiedzinach w kraju z obojgiem dzieci --chcialam im wtedy Krakow pokazac( mieli 11 i 17 lat).To byl rok 1990 , nie bylo smogu, tysiecy parkujacych samochodow i wielu innych rzeczy, wszystko bylo o 27 lat mlodsze.To byla zima, a my juz od jej urokow zdazylismy odwyknac wiec ogladalismy zabytki dosc szybko i niedlugo.Dzieci do dzis pamietaja Wawel, dzwon Zygmunta , katedre , a potem Wieliczke.I tyle.
OdpowiedzUsuńHej, Klarko, jeszcze luty trzeba przeżyć:-)
OdpowiedzUsuńMoja młodzież lubi Kraków, my omijamy bokiem, znaczy A-4 :-) pozdrawiam serdecznie.
Oby do wiosny! Powiedziała zrzędząca dziś Pani Buka ;))))
OdpowiedzUsuńMieszkam tu od urodzenia i kocham to miasto :)) O każdej porze roku, na przedmieściach i w centrum, na Błoniach i Plantach, i w Parku Jordana z dziećmi :) A bulwary i ten wiatr, jak w górach czy nad morzem (i krzyk mew) - no kocham i już :)
OdpowiedzUsuńMieszkam nad Bałtykiem i kocham to miejsce (z wyłączeniem sezonu letniego).
OdpowiedzUsuńCo do wiosny, to w moim ogrodzie już kwitną przebiśniegi. Czyli- tylko patrzeć.......
Pozdrawiam!
Mnie krakowska starowka zachwycila, moglabym tak lazic po lamiacym nogi bruku i lazic...
OdpowiedzUsuńA potem M. pociagnal mnie poza starowke, w dalsze dzielnice, zwykle, szare i brudne. I czar prysl. Krakow to miasto jak kazde inne. Wpasc czasem, przejsc sie Starym Miastem - owszem. Mieszkac tam? Nigdy w zyciu. :D