wtorek, 9 stycznia 2018

a teraz jadę do Krakowa

Mam wrażenie że wszystko co piszę jest głupie i nudne albo już o tym pisałam milion razy. Zaczęłam dziś  o elektryfikacji mojej rodzinnej wsi ale urwałam po dwóch akapitach bo po pierwsze - Boże, jakie zacofanie, 1972 rok i żyliśmy bez prądu? No to co się dziwić że jestem taka naiwna i nieogarnięta. Ha, i jeszcze zakompleksiona ale to już przeminęło, już dawno zrozumiałam że dziecko nie jest winne i nie ma powodu by się wstydzić, z dzieciństwa ma się wynieść wspomnienia a nie traumę. Jestem dziewczynką biegającą od rana do wieczora po łąkach i lasach, kąpiącą się w lodowatych strumieniach, jeżdżącą na sankach po zamarzniętym śniegu przy świetle księżyca. Nie że byłam. Jestem. Kiedy tylko tam jadę. Choć za każdym razem mówię "to nie jest moja Jodłówka".

 Nie chce mi się szukać w archiwum bo może już pisałam o tym zespołowym kopaniu słupów, panicznym strachu prąd to zło i w każdym  gniazdku siedzi szatan   od radia ogłuchniemy a od telewizora oślepniemy.
Niech mi ktoś cierpliwszy przypomni, jeśli pisałam to nie będę powtarzać w kółko tych samych notek. Z drugiej strony jakie to szczęście że nie bardzo zmyślam bo jeśli posty się powtarzają to mogą być pełne nieścisłości a ostatnio dużo czytam i wszelkie wymysły strasznie mnie irytują.
To ja sobie napiszę o tym kopaniu dołów i ciążach poelektryfikacyjnych gdzieś w wordzie a jakby ktoś chciał to wkleję tutaj albo na ten nowy-stary blog.


dopisek
Proszę, gotowe - https://klarkamrozek.wordpress.com/



24 komentarze:

  1. Na pocieszenie-nie tylko wiele wsi było bardzo pózno elektryfikowanych- niektóre peryferia stolicy również. Do dziś w pewnych miejscach tzw. "Wielkiej Warszawy" możesz znależć miejsca zapomniane od Boga i ludzi i zastanawiasz się jak to możliwe.
    Niestety wszyscy wynosimy jakieś traumy z dzieciństwa, ale sam fakt ich pokonania powinien nas nastrajać dumą i optymizmem. Bo nie my wybieramy sobie rodziców i miejsce naszego urodzenia oraz sposób naszego wychowania.
    Nie wiem w czym gorsze jest bieganie po łąkach od biegania po miejskich podwórkach wysypanych żużlem lub wyłożonych kocimi łbami.
    A "ciemnota" kwitła i niestety nadal kwitnie, niezależnie od położenia geograficznego.;)))
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Klarko, ja mam podobnie z tym wrażeniem, że już o wszystkim pisałam i że wciaz sie powtarzam. Może jednak są to nasze subiektywne wrażenia? Może wcale nie jest tak źle? Czasem przychodzi takie zmęczenie materiału i człowiek staje sie nazbyt samokrytyczny a chyba niepotrzebnie bo to nam podcina skrzydła.Ostatecznie to chyba lepiej pisać cokolwiek niż nie pisać niczego - ot dła własnego mózgu chociażby, żeby go rozruszać, żeby sie otępieniu nie dać.
    Nie pamietam ,czy pisałaś o elektryfikacji, dlatego chętnie przeczytam znowu albo po raz pierwszy. I też jestem dziewczynką biegajacą po polach rozciągajacych sie po obrzeżach wielkiego rootniczego osiedla w budowie. Fajnie sie tam skakało po betonach i robiło wśród nich kryjówki!Cudna dzikosć i wolność!:-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, napisz o tej elektryfikacji! Kiedys w starej kronice wiejskiej szkoły znalazłam wpis o mieszkańcu, który wykopywał w nocy słupy energetyczne, które postawiono na jego polu:) Jak na ironie- jego wnuk skończył poznańską Polibudę i jest inż. elektrykiem:)

    OdpowiedzUsuń
  4. mnie tam NIC nie nudzi co piszesz
    o elktryfikacji naparwdę nie pamiętam, ale ja nic nie pamiętam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawaj tą elektryfikację, ciekawa jestem!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet jeśli było, to przecież nie wszyscy czytali

    OdpowiedzUsuń
  7. Dołączam do chóru
    Dawaj z tymi słupami
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaciekawiłaś mnie :) Ja tam lubię Cię czytać zawsze :) Choć rzadko komentuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak dla mnie możesz po kilka razy pisać o tym samym. Zawsze mi się świetnie czyta Twoje posty, a że pamięć już nie taka, jak kiedyś to i nie zauważam powtórek. ;)
    U nas na wsi były ciąże pożniwne i powykopkowe, bo do pomocy w pracach polowych przyjeżdżało wojsko.

    OdpowiedzUsuń
  10. W miastach i miasteczakach było jednak inaczej,prąd był, ale żeby tak poźno u was założyli ?? To nie wiedziałam...

    OdpowiedzUsuń
  11. Klarko, Ty się nie pytaj tylko pisz o wszystkim co Ci przyjdzie do głowy, wszystko jest arcyciekawe! O elektryfikacji chyba nie było.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja jestem już dzieckiem elektryki ale zawsze lubiłam opowiadania mamy czy babci o tym jak u nich prąd we wsi zakładali. Jak był jeden telefon czy jeden telewizor :) I nie nie uważam tego za zacofanie, tak po prostu było, inne czasy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dochodzą nowi czytelnicy, dla których warto się powtarzać, a towarzyszący Ci dłużej chyba nie robią notatek:) Krytycyzm wyssie całą radość z pisania, jak mu się na to pozwoli. To Twoje specyficzne i niepowtarzalne widzenie świata ma wiernych odbiorców i temu zaufaj:)
    Dla mnie ważne jest przypominanie sobie rzeczywistości z dzieciństwa, bo ciągle wpływa na sposób myślenia i odbierania świata. Kiedy czytam co Ty piszesz, otwiera mi się wiele klapek w pamięci. Też się pozbyłam kompleksów dawno z tego powodu, że dorastałam w maleńkiej wsi. To moc. Świat książek, marzeń, lasów, rzek, zjeżdżania na sankach bez wytchnienia.

    OdpowiedzUsuń
  14. W prawdzie moje dzieciństwo to miasto i budowane w centrum osiedle- bieganie po wykopach- to wieś mi nie obca, jak również łąki i kąpiele w rzeczce. Krowy i konie. Nawet jeśli nie jeździliśmy do Dziadków, to za miasto, nad rzekę, do lasu, albo nad jezioro...Nie pamiętam żeby u Dziadków nie było prądu, więc musiał być, ale wodę ze studni, i sławojkę na podwórku już tak.
    Wiesz, najbardziej przeżyłam jednak szok kiedy do domu w górach ( rodzinnego Teścia) doprowadzono drogę asfaltową! To już nie ta wieś!

    Z teraźniejszości to posiadamy lampę na naftę, bo u nas prąd to często się rwie- awarie. I tylko z naszej strony wsi. Tak że tak.

    I pisz, nie przejmując się tym czy było czy nie, bo najważniejsze, że piszesz :)*

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam o elektryfikacji.
    Świetnie napisane. Pisz, składaj w całość, a potem wiesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Pisz Klarko, pisz! Choćbyś się miała powtarzać, to i tak zawsze każde Twoje pisanie będzie jak nowe i wyczekane:-)
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie żartuj! Nudne? Natychmiast siadaj i pisz o elektryfikacji. Zaczęłam czytać na Fejsbuku i ucięło. Że niby już pisałaś? Nawet, jeśli, to co z tego? Ponownie zawsze pisze się pod nieco innym kątem.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ciąże poelektryfikacyjne? Więcej słyszałem o tego rodzaju skutkach zaników zasilania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mieli faceci całkiem dobrą robotę, z tymi wszystkimi wygodami, baby ich rozpieszczały;)
      a współczesnego elektryka to tylko prąd może w pracy popieścić :(

      Usuń
  19. Klarko, ta saga zapowiadała się fajnie. Tom I mnie wciągnął, II rozczarował, więc już nie wiem, czy polecać. (Kuchennymi drzwiami)

    OdpowiedzUsuń
  20. Oj, przypomniałaś mi! 1966 lub 67, obóz wędrowny z podstawówki, nocleg na materacach w sali gimnastycznej w szkole. Rzeczywiście, prądu nie było, a trochę czerstwy chleb dla całej grupy (ok. 15 osób) zbieraliśmy po całej wsi, bo trafiliśmy do Jodłówki bodajże w czwartek albo w piątek, a nowy gospodynie wypiekały w sobotę(?) Jedne z najwspanialszych (nielicznych) wakacji! Mimo, że w domu warunki były podobne (poza prądem, który mieliśmy), to oderwanie się na 2 tygodnie od obowiązków praca w polu i takie tam) było cudowne.
    Kocham twoje pisanie, a twoje wspomnienia wydobywają moje z zakamarków pamięci, i budzą sentyment mimo, że nie było lekko, oj nie było.
    GrażynaR, wierna, choć przeważnie cicha, czytaczka

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz