piątek, 8 grudnia 2017

błądzisz, kobieto, błądzisz

Trudno mi za pierwszym razem bezbłędnie trafić w nieznane miejsce, dlatego zawsze wędrowałam z mapą albo z odręcznie sporządzonym rysunkiem. I to działało, choć przypominam sobie, że raz szukając ul. Sądowej przeszłam od Ronda Mogilskiego do Grzegórzeckiego a Sądowej nie znalazłam. Za pierwszym razem. Z orientacji w terenie jestem do niczego, dlatego te mapy i mapki, a ostatecznie zaczepiam ludzi i pytam. Choć w Krakowie trudno o tubylców.

Ale od jakiegoś czasu mam aplikację "jakdojadę" i ona mnie bezbłędnie prowadzi od przystanku do przystanku i wyszukuje najlepsze połączenia.

Wczoraj miałam taką trasę, jechałam nią pierwszy raz - trzy linie autobusowe, teoretycznie godzina jazdy. Czemu ja mam wszędzie daleko (siedzi,  i łzy jak groszek albo jak te perły).
Dałam sobie 20 minut zapasu, haha bardzo śmieszne. W Krakowie niestety lepiej dać sobie godzinę albo dwie bo albo szyny się wygną albo wysiądzie zasilanie i trzeba pchać tramwaj. 
No to do brzegu jedziemy. Jedziemy i jedziemy, jedna przesiadka ok, druga przesiadka niestety nie wyszła według aplikacji bo była pięciominutowa obsuwa. Trudno. Jadę trzecim autobusem i czuję, że coś długo to trwa. Wreszcie wysiadłam ..trzy przystanki dalej. Okazało się, że mam zepsuty telefon i na nic wirtualne mapy! Czarny wyświetlacz, pięknie!
Zrobiłam mu prawie wszystko co można na szybko zrobić z telefonem łącznie w wyciąganiem baterii ale pomogło na chwilę, aby zadzwonić i przeprosić za spóźnienie. 

PS. Do autorów blogów onetowych - znowu nas wyrąbali! Kiedy już się przeniesiecie to bardzo proszę o nowe adresy.

26 komentarzy:

  1. Ja nie lubię aplikacji, map i takiego szukania i jezdżenia, dobrze że Elbląg taki mały...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tak dawno uratowała nas nawigacja, którą mam w smartfonie. Zagubiliśmy się wjeżdżając do Berlina od strony byłego Wschodniego Berlina. Na dodatek robiło się ciemno, zaczynało się apogeum ruchu samochodowego- no nic, tylko usiąść i wyć ze złości.W pierwszej kolejności zatelefonowaliśmy do zięcia i nam spokojnie udzielił informacji, że przecież mamy nawigację w smartfonie. No i tym sposobem, wątpiąc cały czas w to co mówił pan nawigator dotarliśmy do domu. Ale gdy w pewnej chwili znależliśmy się dzięki niemu na autostradzie do Drezna, byłam gotowa smartfona wywalić przez okno. Dopiero w domu się okazało, że Berlin nie ma obwodnicy, więc nas "holowali" kawałkami autostrad, by na właściwą nas skierować.Od tej chwili kocham swego smartfona.
    A w waszych autobusach i tramwajach nie ma czegoś takiego jak tablice z wyrysowaną trasą i przystankami? W warszawskich jest takie ułatwienie, bo przecież nie wszyscy pasażerowie mają komórki czy też smartfony.Kraków, jako miasto "bardzo turystyczne" powinno mieć takie drobne udogodnienie- przydaje sie nie tylko turystom- "zwykłym" pasażerom także.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mieście są nowoczesne pojazdy z zapowiedziami ale na liniach aglomeracyjnych jest różnie. Jak sprawdzisz nazwę przystanku będącego na zewnątrz jeśli jest ciemno lub napis jest niewyraźny? Nie wszędzie autobus staje, niektóre przystanki są na żądanie.

      Usuń
  3. W orientowaniu się w terenie(nawet we własnym mieście) jestem gorsza od Ciebie. Nawet z mapką czy rysunkiem, potrafiłabym zabłądzić. Dlatego jeżeli już muszę gdzieś jechać, biorę taksówkę, bo taryfiarz powinien znać trasę. Jak dotąd nigdy się jeszcze nie zawiodłam. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Latem zadzwoniłam po taksówkę w Kołobrzegu - podałam adres kierowcy, a on zrobił wielkie oczy i zaczął wstukiwać go w nawigację. Zrozumiałabym taki manewr w Warszawie, Krakowie czy Szczecinie, ale w Kołobrzegu?? Tym bardziej, że jechałam do dość znanego punktu.
      Powiedziałam, że go pokieruję ale nie będzie to tanie rozwiązanie. Wbił mi 5% rabatu ale widząc moje niezadowolenie, po zakończonym kursie wręczył mi kartę rabatową na 30%.
      Kiedyś żeby być taksówkarzem, trzeba było zdać egzamin ze znajomości topografii miasta, dzisiaj zakładasz działaność gospodarczą i jedziesz, albo wsiadasz na numer korporacji i płacisz miesięczną składkę i tyle.

      Usuń
    2. 0oj mam to samo ...Gapa ze mnie w nowych miejscach :)

      Usuń
  4. Ja też z Krk więc rozumiem ból :D jadę wszędzie przynajmniej godzinę z mojego zadupia :P

    OdpowiedzUsuń
  5. A ulicy Sądowej też kiedyś nie znalazłam ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam zerową orientację. Błądząc po niby znanym mi mieście powiatowym dzieci powiedziały, że w tym miejscu byłyśmy już kilka razy. Wtedy poprosiłam policję, żeby mnie wyprowadzili, co uczynili z ochotą. Moja recepta, to pełny bak, jakby mnie gdzieś wyniosło.

    OdpowiedzUsuń
  7. blogspot to nie onet prawda?

    OdpowiedzUsuń
  8. ja jestem mistrz w gubieniu się. Ile klm ja mam w nogach zmarnowanych na "odnalezienie" się. Jestem niepoprawna i zgubię się nawet w miejscu ,które teoretycznie dobrze znam. A jeśli chodzi o jazde czymkolwiek na nieznanych kierunkach to dla mnie horror jeśli np, nie wyświetla się tablica z następną stacją. Berlin to dla mnie katastrofa - metra itp środki lokomocji straszne. Niby wszędzie jest mapa nad drzwiami itp ale jeszcze trzeba to przeczytać a jak bez okularów - zanim znajdę okulary i się doczytam juz przejadę przystanek, na którym mam się przesiąść. Okropność - jak to się stało, że ja jeszcze się dokumentnie nie zgubiłam sama nie wiem.
    Szczerze - taksówki mnie ratują od "umarcia" z przemęczenia w odnalezieniu się. Za pieniądze przepalone i przejeżdżone taksówkami moogłabym mieć chyba wypasioną willę z basenem + plus wypasiony jacht. Ale po co mi to . Pewnie bym się i tak zgubiła w mojej własnej willi..:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja jestem mistrzem w błądzeniu zawsze i wszędzie więc jak mam gdzies jechać opracowuje mapę i dwie alternatywy, do tego zawsze GPS ;) Na rowerze czy kijkach zawsze pomocny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Szybciej zdarzało mi się zbłądzić w życiu niż w terenie. Może dlatego , ze jestem z tych leśnych ludzi, nie miałam problemów z orientacją. Wszelkie GPS-y zatracają we mnie zmysł przemieszczania się. Tak sobie tłumaczę na swoją korzyść , ale tak naprawdę wraz z słusznym wiekiem to i orientacja już nie taka .W.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana!
    I u mnie w orientacji w terenie kiepsko.
    Nie rozumiem o co chodzi z blogami?
    Serdecznosci zostawiam:)
    U mnie na blogu kulinarnie dziś- zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Klarko, nie rozumiem o co chodzi z Onet. blog.
    Faktycznie na pierwszej stronie nie ma już zakładki Blogi i coś tam jeszcze
    Czy podano Ci jakiś termin opuszczenia tego portalu?
    Tak nie cierpię przeprowadzek, że aż coś mi się robi na samą myśl o tym

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy nie gubiłam się we własnym mieście, ale od lat poruszałam się w zamkniętym, znanym sobie obszarze. Kiedy musiałam pojechać gdzieś dalej, to brałam taksówkę, niechętnie, ale z musu. Z okien taksówki widziałam jak bardzo zmienia się moje miasto, jak rozbudowują się ciągi komunikacyjne. Kiedy mogłam wreszcie samodzielnie wsiąść do tramwaju, przestudiwałam całą jego trasę, pewna, że dojadę tam gdzie chcę. Już na przystanku zorientowałam się, że zupełnie pozmieniały się trasy znanych mi tramwajów. Doszły nowe numery, nowe trasy, nowe przystanki i zgłupiałam. Oczywiście dojechałam tam gdzie chciałam, ale z zupełnienie innej strony i gdyby nie pomoc napotkanych ludzi miałabym kłopoty z dojściem do celu. Cała mapa tras autobusów i tramwajów, którą miałam ułozoną jasno i czytelnie w głowie jest już nieaktualna, a zmiany są na tyle duże, że kiedy mam jechać gdzieś dalej czuję się zagubiona, tak jakbym jechała tam po raz pierwszy i czasami patrząc z okien tramwaju czy autobusu nje mogę rozpoznać w którym miejscu się znajduję.
    Cóż koniec języka za przewodnika:-), gorzej jeżeli zapytana osoba jest przyjezdna i też nie bardzo wie jak dojechać do miejsca o które pytam:-))
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
  14. A zeszycik w kratkę i długopis? Już zapomnieliśmy jak to jest pisać ręcznie .
    W mieście na szczęście się już nie gubię ,ale długo trwała nauka ,tym bardziej ,ze co chwilkę coś nowego.
    Najlepiej trafiam do pobliskiego Carefura i na placyk warzywny.

    OdpowiedzUsuń
  15. My z Chorzowskim zawsze wszędzie dojechaliśmy bez nawigacji, wystarczył atlas Shella, ja jako pilot z lupą i ewentualnie latarką w ręce. Chorzowski postanowił z rok temu być też nowoczesny i zakupił navi- tzn.- blondynę. I się zaczęły cyrki, zawsze posyła na najgłówniejsze trasy, nawet jeśli są 4 km do przejechania, to proponuje głównymi tak ze 20km, nie słucha opcji najkrótszą, blondyna wie lepiej :) Jakim cudem nie wywaliłam jej przez zamknięte okno to sama sobie się dziwię( Notka o blondynie była)!
    Szczęśliwie nie mam żadnych problemów z orientacją, jest niebo, słońce, księżyc...
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  16. ja widze siedzacego kota na Twojej mapce;) Czy potrzebuje juz interwencji lekarza? I prosze - nie wyrzucaj posta "Nie kupuj kota" Jak mie zle i szaro albo Klarka kilka dni nie pisze to osbie czytam od nowa;)))
    Nie lubie przeprowadzek! w Warszawie znam Metro i tramwaje mniej wiecej. Moja Mama (79 lat)moglaby robic za informacje turystyczna albo app - jak dojade? Podziwiam i korzystam.
    tezMonika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zajrzyj do bajeczek dla Haneczki, myślę, że się uśmiechniesz i tam

      Usuń

Twój komentarz