poniedziałek, 9 października 2017

w jesieni życia

Opieka nad niedołężnymi rodzicami jest moralnym obowiązkiem dzieci. Do tej opieki nikogo nie można zmusić, można jedynie wyegzekwować od dzieci alimenty jeśli rodzice pozostają w niedostatku.

Starzy ludzie  nie zawsze są aniołami. Są wśród nich alkoholicy, są zgorzkniałe kłamliwe manipulantki, erotomani i złodzieje. Czasem na starość  opamiętują się w myśl zasady „jak śmierć koło dupy to czas do pokuty”.  Jeśli całe lata mścili się na swoim zdrowiu, to teraz to zdrowie mści się na nich.

Zazwyczaj mieszkają sami lub z jednym wybranym dzieckiem. Wybierają sobie jedno dziecko do kochania i jedno do opieki. Dziecko do kochania zazwyczaj z nimi nie mieszka, może to być czarna owca w rodzinie, może to być to sprawiające najwięcej kłopotów, ale nie musi.

Dziecko do opieki jest czasem tym, które najbardziej starało się o rodzicielską miłość. Zamiast „kocham cię” słyszało „nic nie potrafisz, do niczego się nie nadajesz”. Zamiast „jesteś najpiękniejsza” – nie żryj tyle, kto cię zechce z takim tłustym tyłkiem”. I jeszcze - aleś sobie zdzirę wybrał za żonę. 
To się nie zmienia przez całe życie. Dziecko do opieki nigdy nie jest wystarczająco dobre i nigdy nie zrobi wszystkiego dobrze. Zamiast „dziękuję” słyszy „wreszcie”.

Od swego rodzeństwa też nie słyszy niczego dobrego. Nawet jeśli rodzeństwo nie jest skłócone to i tak wisi wiele nierozwiązanych spraw.

Matka ci zapisała dom to się nią teraz zajmuj.
Zabierasz ojcu rentę więc rób mu takie zakupy jak sobie życzy.
Dlaczego mama nie ma codziennie świeżego obiadu, gotuj jej!
Jak śmiałeś wyjechać na trzy dni!
Rozważasz oddanie ojca do domu opieki? Jesteś wyrodna!
Te wszystkie wypowiedzi usłyszałam od moich koleżanek które dzień w dzień  rok po roku zajmują się starymi rodzicami. Nie zawsze, nie wszędzie, ale temu kto zostaje w domu patrzy się na ręce najwięcej.

Rodzeństwo – to nie są młodzi ludzie. Mają 50, 60 lat, całe dorosłe życie mieszkają w innych miastach, często za granicą.  Odwiedzając rodziców okazjonalnie tak naprawdę nie mają pojęcia jak to jest na co dzień. Nie znają się z rodzicami. Ojciec nie pozna syna, syn nie pozna matki.  Nie wiedzą, co z człowieka robi demencja. Co się dzieje w głowie chorego na Alzhaimera. Bo to nie robi się od razu.
Przyjeżdżają raz na pół roku  lub rzadziej. Przywożą zakazane przez lekarza słodycze i smakołyki.
Czy mają prawo do wtrącania się. Czy mogą mówić o swych oczekiwaniach. Bezinteresowny moralny obowiązek – często  to puste słowa. Majątek, emerytura, inne korzyści. Wszak niejedna babcia wychowała wnuki kiedy córka pracowała. Niejeden syn odziedziczył dom za opiekę gdy reszta rodzeństwa zrzekła się praw do majątku.
Ile ludzi tyle spraw.
Ja należę do tych, co się nie wtrącają.





45 komentarzy:

  1. Moi dziadkowie przez bodajże trzy lata opieki nad chora mama babci postarzeli się o dobre 10 lat. Opieka nad (zdrowym) dzieckiem jest ciężka ale nad dorosłym nieporównywalnie cięższa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda... mam w domu od 3 lat dwoje niedołężnych rodziców... pozbawiony pamięci, zdrowy fizycznie ojciec, matka po dwu wylewach, apodyktyczna, złośliwa, ciągle w pretensjach... jedynie psychotropy mi pomagają jakoś to przetrwać... na wyrzuty sumienia już nawet nie mam siły... najgorsze, że odbija się to na naszym życiu rodzinnym, na dzieciach...ciężko...

      Usuń
  2. Droga Klarko!
    Obyśmy tylko doczekali godnej starości, bez ingerencji innych i sprawni umysłowo!
    Nadal czekam na e-mail, napisałam dwa.
    Pozdrawiam mile:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo Cię przepraszam, w wyniku awarii komputera i własnej nieostrożności straciłam wszystkie maile, 10 tys, nie chciałam aby mi się pościągały z serwera na program pocztowy i zniknęły na zawsze

      Usuń
    2. Podałam adres w sprawie filiżanki, nieśmiało ;)

      Usuń
  3. Opiekowałam się osobą chorą, leżącą z zaawansowanym Alzheimerem. To był koszmar.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem wyjechanym dzieckiem
    było słabo, jak chorowała moja mama
    a teraz kłopot ma teściowa, to lecę
    ale to co innego niż bycie na stałe

    trudny temat...

    OdpowiedzUsuń
  5. opiekowałam się. Najpierw ojcem potem mamą. Inaczej to wygląda teraz, kiedy już nie żyją. Wtedy, było ciężko, nawet bardzo. Kiedy ktoś decyduję się oddać rodzica do domu starców, nie krytykuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. ile ludzi tyle historii, smutne to ale taka kolej rzeczy... starzejemy się oby godnie i w dobrym zdrowiu. W przeciwnym razie starzeje się z nami cała rodzina.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam 40 lat i niepelnosprawnego od kilku miesiecy tate. Z winy sluzby zdrowia. Nie mieszkam w Polsce, brat tez nie. Finansuje droga rehabilitacje i z pokora znosze uwagi i porady ale tylko tych , ktorzy tate w osrodku odwiedzaja. Zastanawiam sie co bedzie dalej. Now moge taty przywiezc do siebie. Ale tez nie chce. Podczas mojego 12-letniego pobytu w Bru odwuedzil mnie tylko raz. Nigdy go nie ciagnelo, mial swoje, niezalezne zycie. Bylby tu nieszczesliwy a ja nie mialabym cierpliwosci. Ale tak, jak teraz jest , tez nie jest dobrze. Tylko co wymyslic.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo trudny temat. Ja też jestem "wyjechanym dzieckiem" jak Rybeńka. I moja siostra też. Jeżdziłyśmy przez dwa lata na zmianę do mamusi po wylewie. Póżniej demencja. Gorzej i gorzej. Mój mąż się "zbiesił" w międzyczasie - nie wytrzymał moich wyjazdów.
    Nie dało rady dłuzej tak ciągnąć również finansowo. Zorganizowałyśmy z siostrą dom opieki.
    Rozwód podpisałam 20-tego lutego 2015, a mamusia zmarła 24-tego... To był najgorszy okres mego życia. Do dzis nie mogę się pogodzić z tym wszystkim, męczy niedosyt, wyrzuty sumienia, sama nie wiem co...
    No i rodzina, (siostra mamy i jej córka jedynaczka), nie odzywają się do nas... "Bo mogłyście wynająć Ukrainkę, która byłaby tam 24 godz. na dobę"- usłyszałam...Nie mają zielonego pojęcia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mają...
      Z boku wszystko wygląda inaczej
      Tylko kto przeżył ten wie

      Bardzo Ci współczuję tych wydarzeń. U mnie też było blisko rozwodu w czasie choroby mamy....

      Usuń
    2. Wyrzutow sumienia nie powinnas miec, a rodzinka, jak taka madra, mogla te Ukrainke sama wynajac, no nie? Znam to, oj jak dobrze znam...

      Usuń
  9. "Ja należę do tych, co się nie wtrącają."
    - A ja do tych drugich. Co wytrwali przy rodzicach do końca, bo inaczej nie umieli. Poobijani psychicznie, jeszcze teraz po prawie roku z "nieposprzątanymi" tematami.
    Teraz z niepokojem patrzę na starcze zmiany u teściowej, jak z każdą moja wizytą coraz bardziej słabnie fizycznie i psychicznie.
    Czyżby znów MY??
    Jak będzie trzeba to będziemy razem z żoną nieść i tę starość. Nie mógłbym inaczej po tym jak przez ostatnie lata pomagała mi przy mojej matce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam Cię niezmiernie. To zupełnie jak moi rodzice. Najpierw opiekowali się rodzicielami ojca, potem jeszcze samotną, bezdzietną ciotką mamy. Poobijanie psychiczne nieuniknione, dotyczy nawet nas - ich dzieci. Lecz nie ma mowy, by nie opiekować się protoplastami. Tak to się plecie...

      Usuń
  10. Ech,Klarko,jak Ty znasz życie..

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo bliski mi jest ten temat...Poprzez moje własne doświadczenia i mojej przyjaciółki, która od siedmiu lat ma pod opieką ojca a do niedawna i matkę. Też nie oceniam. Nie mogę i nie chcę. Każdy musi po swojemu. Wytrzymałosc psychiczna, fizyczna, mozliwości...
    Starość się Bogu nie udała...Dzisiaj w "natemat.pl" przeczytałam wstrząsajacy list staruszki, która choć z zewnątrz stara, stareńka i pomarszczona, do siebie absolutnie nie podobna, odstręczajaca i obca młodym niby mutant z kreskówki, to w środku wciaz taka sama - młoda, tęskniąca, kochająca...i bezsilna, samotna, strasznie samotna...

    OdpowiedzUsuń
  12. Moja córka jest "wyjechanym" dzieckiem- od 2000 roku.A teraz my się przeprowadzamy tam gdzie ona jest, by jeszcze dopóki jesteśmy przytomni nacieszyć się Krasnalami.Oboje z mężem uważamy, że w chwili gdy będziemy wymagać stałej opieki to chcemy "wylądować" w specjalistycznej placówce a nie pod opieką córki. Znam z autopsji opiekę nad starym, chorym człowiekiem z demencją starczą i nie chcę by to samo przeżyła moja córka.

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj ciężki temat a ludzie zachowują się bardzo różnie niestety..

    OdpowiedzUsuń
  14. Trudny temat....bardzo dobrze mi znany od lat...

    OdpowiedzUsuń
  15. Kazda sytuacja jest inna i kazdy ma prawo rozwiazywac problem w/g wlasnych potrzeb i mozliwosci. Nikt nie powinien oceniac.

    OdpowiedzUsuń
  16. Najsmutniejszą rzeczą dla każdego a dla osób w leciwych latach jest samotność. Zrozumiałam to, kiedy w luksusowym domu opieka nieznajoma ponad godzinę trzymała mnie za rękę i ze łzami w oczach cały czas uśmiechała się nie mówiąc ani jednego słowa.Była taka szczęśliwa. W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z reguly, czy tez ponoc, sami pracujemy na swoj los. Oczywisice, nie jsestesmy w wielu sytuacjach tego swiadomi. Popelniamy tylko pewne zyciowe bledy, ktore potem moga okazac sie naszymi wazkimi blednymi decyzjami.

      Samotna kobieta w domu starcow, ktora cale zycie bala sie urodzic, albo nie lubila dzieci. Samotny facet, ktory w mlodosci skakal z kwiatka na kwiatek i osierocil swe pociechy w dwoch zalozonych przez siebie rodzinach. W koncu zatrzymal sie u trzeciej kobiety, ale przez jej dzieci nie zostal nigdy uznany za prawowitego ojca, ktoremu na starosc nalezy sie opeika i odwiedziny....
      Matka, kto byla wiecznie niezadowolona i ciagle ganila swe pociechy ( toksyczny rodzic) , ktore kiedy sie w koncu spod jej skrzydel wyrwaly to zadecydowaly , ze nigdy wiecej nie wroca, albo beda unikac na ile sie da kontaktow.
      Takie matki, badz rodzic, ktory na otrzymana przez dziecko poatke krzywi sie i mowi: " a dlaczego nie szostka- stac cie leniu patentowany"
      Przyklady mozna mnozyc i mnozyc...

      Usuń
    2. "Zaslugiwanie" nie ma tu nic do sprawy.Jedna moja kuzynka miala 5 dzieci oraz gromade wnukow i prawnukow, odejmowala sobie od ust by wszystkim pomagac na starosc byla sama.Druga miala jedynaczke ibardzo surowo ja traktowala na starosc miala opieke corki i obu wnuczek. Trzecia bezdzietna miala bratanice z rodzina pod wlasnym dachem i bratanka z rodzina w sasiedztwie na kazde zawolanie.Fakt posiadanialub nie posiadania dzieci czy sposobu ich trakotowania czesto ma sie nijak do sytuacji w jakiej sie na starosc znajdujemy

      Usuń
    3. Kursor mi skacze i przestawionych liter mam co niemiara:))

      Ma, ma znaczenie owe zasugiwanie... choc widocznie w zyciu nie mozna zapomiec o odrobinie trucizny. Wystarczy w dzeci wpoic np.: poczucie winy za to, ze sie dla nich tyle musi zniesc i jezeli na sie tego dzieciecego dobytku troche to jedno z nich z reguly odpowie pozytywnie na wkladane mu przez cale dziecinstwo poczucie, ze starzy TAK sie POSWIECALI!
      Mnie i siostry ojciec czestowal non stop tekstami, ze on ma nas konkretnie po to, aby mu w zyciu bylo latwiej...czyli zero traktowania ulgowego. Konczymy szkole i schrzaniamy do pracy. Rodzicom trzeba w starosci pomagac, bo taka jest kolej rzeczy bez dyskusji i pytan.
      Kiedy kupilam mieszkanie i poprosilam go o pomoc, ekspertyze ( w koncu w temacie dowodzenia budowami i znania kupy dobrych ekip remontowych byl niezlym specjalista), to czemu nie - wszedl do mojego mieszkania. Obejrzal co kupilam i stwierdzil jednym zdaniem. " ales sie wpierdolila" . Wyszedl i tak skonczyla sie jego pomoc.
      Zmarl samotnie, pomimo tego, ze wokol niego zesmy sie krecily. Na tyle na ile nas dopuscil , na tyle dalysmy rade.

      Wszystko zalezy od wychowania i od materialu z jakim ma sie do czynienia. Znam kobiete , obecnie juz babcie, ktora kiedy miala 4 lata byla przez matke przywiazywala do budy dla psa ( mieszkaly na wsi, na uboczu). I potrafilo owo dziecko z psem spac i trzy dni az matka wrocila z seksualnych wojazy. kobieta owa miala trojke pociech, ale kiedy zniedolezniala to ta spiaca w budzie dla psa byla ta corka, ktora mamusia do smierci sie zajmowala, bo miala potworny deficyt matczynej milosci i probowala ciagle na owa milosc zasluzyc i uslyszec, ze matka ja kocha.... Pozostale rodzenstwo wypielo sie na wyrodma mateczke.

      Bywa tez i tak, ze bezdzietna ciotka ktos sie zajmuje, bo przypuszca, lub wie ze iotka ma pelna skarpete oszczednosci, no i komu ona to zostawi? Za mieszkanie potrafi wnuczek opiekowac sie babcia i mieszka z nia pod jednym dachem, spelnia pewne obowizaki pielegnacyjne etc- co ja akurat uwazam za sprawe ok. Cos za cos. Ona potrzebuje opieki, on mieszkania.

      Moja mama cale zycie ciezko na nas pracowala. Pracowala ciezko to fakt, byla bardzo pracowita, ale nie my temu bylysmy winne. Podjela kiedys tam decyzje zalozenia rodziny i chleb ow okazal sie nielatwy. Wyrosla z niej zrzedzaca i apodyktyczna staruszka. Potrafi niezle upieprzyc zajmujaca sie nia moja siostre ( dobrze, ze siostra ma mieszka osobne, moze odetchnac). Nie przechodzi nam przez mysl, ze mozna by bylo mame gdzies oddac, bo takim materialem jestesmy, ze jakos tak wewnetrznie nie mozemy, poza tym matka pokazywala nam swym przykladem, szacunek do wlasnych rodzicow, a czym skorupka za mlodu nasiaknie..

      Usuń
  17. Na dodatek , bywa tak nierzadko, ze ludzie starzy sa bardzo niewdzieczni, chocbys tylek maslem mu smarowal to i tak jest zle.
    Wystarczy zas, ze jakis sasiad, ktory staruszka widuje raz na jakis czas przyniesie mu cukierka i jest to najlepszy czlowiek na swiecie, z kotrego bliscy owej starszej osoby powinni brac przyklad. Tak sporo starszych osob podchodzi do czegos co nazywa sie wdziecznoscia , chociazby za opieke. Oczywiscie nie wszyscy tacy sa, ale niemalo takich bywa.

    W koncu, patrzac ekstremalnie, to dzieci na ten swiat nie zapraszaja sie same, dorosli je sprowadzaja, wiec dzieciak nie ma zadnego obowiazku bycia wdziecznym za splodzenie go i wychowanie. Dorosly czlwiek uprawia seks to musi miec swiadomosc, ze wiaze sie to z pojawieniem nowej geby do wyzywienia, ubrania i wychowania.
    Uczono mnie w domu, ze teraz rodzice wypruwaja dla nas zyly, ale potem to my - dzieci- mamy wypruc je dla nich.
    Powalil mnie przyklad kilku zachodnich rodzicow, ktorzy kiedy zabraklo im finansow na zycie robili wszystko co w ich mocy, aby ich dzieci nigdy nie byly obciazone ich problemami egzystencjalnymi. Aby nie byc bliskim kula u nogi, aby nie obciazac soba bliskich, bo zycie kazdego obdarza odpowiednim garbem, wiec po co przysparzac go tym, ktorych sie kocha?
    No i przeciwstawieniem tego byla moja turecka kolezanka, ktora stwierdzila, ze ma obecnie w tyle prace, bo wychowala juz dzieci i teraz to ich kolej aby zadbac o nia.
    Kurcze chore to jakos ... zawsze powinna byc zachowana rownowaga. Nie wolno rodzicow zostawiac bez pomocy, ale nie mozna tez zyc z przekonaniem, ze dzieci ma sie po to, aby potem na starosc mnie ogarnely i zadbaly o wszystkie moje potrzeby.

    Tak, jak ojciec mi kiedys powiedzial: " A po co ja ciebie mam ? Po to abys mi sluzyla."

    Ale nie moze tez byc tak, ze dzeci trzymaja rodzicow tylko z powodow lepszych finansow, bo rodzic wspomaga swa rencina. Choc we wspolczesnych czasach to trzeba raczej rodzicow finansowo wspierac. Ja wspieram, bo inaczej mama nie wykupowalaby recept.

    OdpowiedzUsuń
  18. Mysle, ze i do rodzicow i do dzieci odnosi sie tytul poprzedniego posta Klarki--Badzmy ludzmi - .Tak malo i tak duzo.

    OdpowiedzUsuń
  19. Klarka ... jestem jedynaczką, to i dobrze i źle...
    nie mam co liczyć na pomoc a z drugiej strony nikt mi na ręce patrzył nie będzie i mnie wkurzał wymądrzaniem się. a dla takich milusińskich co to "dupą do widza" i tylko krytyka krytyka ... propozycja, żeby sobie rodzica zabrali na włąsność razem z tym domem, mieszkaniem, ziemią i alchajmerem...

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja pochodzę z tradycyjnej rodziny,w której od pokoleń dzieci i wnuki opiekują się starymi rodzicami,dziadkami.A nawet dalszymi krewnymi,jeśli zajdzie taka potrzeba.Jakoś nam się to udaje bezkonfliktowo:)Nikt z nikim nie jest skłócony,choć oczywiście jakieś drobne spięcia się zdarzają.Podział majątku (jeśli trzeba go dzielić)jest dokonywany za życia,kiedy to posiadacz tegoż pozostaje w pełni sił umysłowych.
    Pozdrawiam
    Ulka

    OdpowiedzUsuń
  21. niedawno wyszłam z pieluch moich dzieci, a właśnie zaczynają się pieluchy u mamy.... różnica jest dramatyczna!!!!!! jeśli ktoś tego nie doświadczył, nie ma prawa oceniać innych...
    Mam brata, który mieszka daleko, rodzice są u mnie... ale brat jest ok. dzwoni co tydzień i kilka razy do roku przyjeżdża, a nawet zostaje na kilka dni , żebyśmy my mogli gdzieś się wyrwać... jest to tez dla niego lekcja pokory, i potwierdzenie, że to przepisane na mnie mieszkanko rodziców ciężko odpracowuję....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Ystin*).
      Mam teraz podobnie. To nielekkie "przywileje", bez namysłu bym się tego zrzekła. Tyle, że nie mam wyboru.

      Usuń
    2. Witaj Erratko, Kochana... nie mamy wyboru...no takie życie... właśnie dzisiaj w nocy byliśmy z pogotowiem na sorze, bo mama miała epizod padaczki poudarowej... coraz trudniej będzie... i nie wiem, , co gorsze: zmęczenie psychiczne czy fizyczne,... Trzymaj się!

      Usuń
    3. Mój brat mieszka o rzut beretem a nie doproszę się żeby ogolił ojca, wykąpał...ech.Więcej rodzeństwa nie mam.

      Usuń
  22. wszystko to strasznie smutne i przerażająco prawdziwe, niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  23. Opieką nad chorym na Alzhaimera teściem okupiłam swoim stanem zdrowia."Zabiłam"siebie.Jestem psychicznym wrakiem człowieka i nie wiem czy dany mi będzie powrót do "żywych"Teoretycznie byłam przygotowana...no tak teoretycznie!Gdybym wiedziała...gdybym wiedziała..!Nikt nie powinien oceniać!wzięłam na siebie zbyt dużą odpowiedzialność.....teraz krzyczę...chcę być taka jak dawniej!!!!!"Badzmi ludzmi"ja byłam,aż nad to człowiekiem,kim jestem teraz???? ):Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja tesciowa nie zyje juz dwa lata i powowli wracam do zywych. Pomimo tego ze byla staruszka chodzaca, zrobila wokol siebie wszystko to przypieprzala nam mocno psychicznie. Pisala anonimy do mojej pracy aby mnie wyrzucili, upierdzielala nas okropnie lazac i opowiadajac w okolicy jak to bez niej i jej finansow nic bysmy nie wskorali w zyciu- a przez cala starosc z nami nie ponosila oplat za prad, gaz...do tej pory potrafi znalezc sie ktos i zagadac: "no jak mamusia zylo to finansowo wam sie lepiej ukladalo", absolutna nieprawda- teraz dopiero zaczyna sie wlasnie fajnie i finansowo i w okolicy. Bez sprawdzajacego nas ciagle ogona gdzie pojechalismy, co zjedlismy, ile kupilismy ( bez kontroli szafek w domu), bez rozpowiadania, ze synowa nie moze miec wiecej dzieci bo szybko weszla w okres menopauzy- te jej zmyslone, a brzmiace prawdopodobnie opowiastki, to po prostu ksozmarek nad koszmarkami. Jak z nia bylo wiedzielismy tylko my i jej najbilzsza rodzina, np.: siostra, ale ta byla bardzo spolegliwa wobec siostrzyczki i uwazala , ze no coz, choremu wszystko wolno.

      Usuń
  24. A mnie zastanawia jedno, że kiedy jesteśmy jeszcze w pełni sił, zdrowi, pracujący nie myślimy o zabezpieczeniu na starość. Odrzucając skrajne przypadki biedy, nie ubezpieczamy się, nie odkładamy pieniędzy etc...Za to często ładujemy w dzieci, żeby miały lżejsze, lepsze życie...A potem od nich wymagamy, czegoś, co może być ponad ich siły.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jak miło poczytać bez tandetnego sentymentalizmu, że opieka nas starym rodzicem z demencją i coraz częściej pampersem, w domu odartym ze wszystkiego, co mogłoby zagrozić bezpieczeństwu zgreda - jest gwałtem na własnym życiu, skutkującym nerwicą, tabletkami uspokajającymi i nasennymi, potem ciężką chorobą. Pogorszeniem jakości pracy zawodowej też. Każdemu, kto się zastanawia nad wzięciem do swojego domu starego rodzica, z którym nie mieszkał wcześniej mówię - załatw najlepszy, na jaki cię stać dom opieki. I nie zapominaj - personelowi takiego domu płacisz za umiejętności, ale i za cierpliwość, której ty - wracając z pracy, ze swoją rodziną i domem na głowie- nie masz. I za bycie obcym człowiekiem, fachowcem medycznym, który może coś kazać albo zabronić dla dobra - a ty takiej władzy nie masz.

    OdpowiedzUsuń
  26. A czasem jest i tak, że to dziecko, które najchętniej by pomogło, samo właściwie wymaga opieki, np z powodów zdrowotnych...
    Smutno tu trochę się zrobiło, ciężko czytać i o samotnych staruszkach i o udręczonych opieką ponad siły/psychiczne i fizyczne/ dzieciach...
    Może czasem szkoda, że rak się rozjeżdżamy po całym świecie, może gdyby rodzina - całą, nie tylko dzieci, rodzice i dziadkowie - była by bliżej siebie, łatwiej byłoby podzielić obowiązki... przy dobrych chęciach oczywiście.
    Też nie oceniam. Staram się wysłuchać, jeśli widze, ze ktoś potrzebuje się wygadać, może mu trochę ulży.
    trochę doświadczeń rodzinnych też jest - ale raczej pozytywnych, większość rozumie np decyzję chorej córki oddającej niemal umierającą mamę pod dobrą opiekę ZOL, pozostali ją często odwiedzają, komentarzami nielicznych "najmądrzejszych" staramy się nie przejmować.
    Pozdrawiam
    MBI

    OdpowiedzUsuń
  27. Trudno się wtrącać w cudze sprawy, a tym bardziej radzić, chyba że ktoś dobrze znany o to poprosi. Każdy przypadek jest inny, temat bardzo trudny - nie da się wypośrodkować. Pozdrawiam cieplutko. Ewa

    OdpowiedzUsuń
  28. Żeby życie było aż tak proste jak piszesz- bylibyśmy w niebie. Nie jest tak.

    Nie zawsze stary znaczy dobry, nie zawsze rodzic znaczy mądry, nie zawsze dziecko na drugim końcu kraju znaczy "wyjechał, zapomniał, opuścił" czasem to oznaka ucieczki przed demonami z dzieciństwa kiedy to rodzic stawał się diabłem wcielonym . Złe dzieciństwo to często nie jest alkohol, bicie i bieda. Często w bogatych domach jest więcej nieszczęść niż w biednych...

    Tak tylko , do przemyśleń... bo ja nadal uciekam....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po to właśnie zostawiam miejsce w komentarzach dla wszystkich, nie ograniczam dostępu do bloga - czasem ktoś potrzebuje choćby napisać bo powiedzieć nie może lub nie chce

      Usuń

Twój komentarz