wtorek, 24 października 2017

Hodowca świń


Uważaj, by nie zadławić się władzą – takie ostrzeżenie widnieje na okładce. Czyżby autorka nawiązywała do powieści Orwella? – pomyślałam, zanim zaczęłam czytać.

Mam ochotę natychmiast opowiedzieć komukolwiek, o czym jest ta książka. Czuję potrzebę dyskusji zaczynającą się od a u nas w pracy…

 Prezes firmy  (tu możesz sobie wstawić dowolną nazwę) jest zakompleksionym prostakiem i chamem. Czyta poradniki o metodach manipulacji i wykorzystuje je w pracy. Podwładnych traktuje jak bezwzględny prymitywny rolnik zwierzęta hodowlane – daje im jeść ale rozdziela również baty i kopniaki.  Bydło idzie na rzeź, tak samo pracownik może zostać w każdej chwili zwolniony.

Od samego początku wiedziałam, dlaczego tak bardzo trzymają się tej pracy. Prawie wszyscy to czujemy. Komfort. Nawet jeśli jest źle to jest w miarę przewidywalnie. Stabilna praca zapewnia bezpieczeństwo finansowe. Nawet kosztem zdrowia, rodziny, wolnego czasu. Szukanie nowej pracy to piekło i jeszcze większy koszmar – rekrutacja, okres próbny, poznawanie nowego miejsca, wykazywanie się.

Rafał jest takim właśnie piekielnym prezesem. Poniża swoich podwładnych a oni godzą się na wszystko, nie mając odwagi sprzeciwić się. Pewnego dnia informuje ich o wyjeździe integracyjnym. Wywozi ich w odludne, nieznane nikomu miejsce, zabiera im telefony i osobiste rzeczy. Opis tego wyjazdu od samego początku jest uderzająco podobny do wielu znanych wstrząsających relacji – jadą pełni nadziei a potem jest coraz gorzej.

Nie mają żywności. Źle. Mają jedzenie, ale niezwykle trudne do zdobycia. Są to żywe świnie. Każde z nich może sobie taką świnię zabić, oprawić i zjeść. Nie może się podzielić mięsem z innymi. Zwierzęta zamknięte są w  położonej obok ich miejsca zakwaterowania zagrodzie. Ani ludzie, ani zwierzęta nie mają nic do jedzenia.

Świnie zrobią się agresywne. Będą hałaśliwe, niebezpieczne, w końcu zaczną się kąsać nawzajem. Jeśli nie stoją w osobnych boksach, to zaczną sobie odgryzać ogony a potem uszy. – mówi jeden z uczestników.

Czytałam i bezustannie zadawałam sobie kolejne pytania. Dlaczego oni się na to godzą, dlaczego nie opuszczą tego miejsca.

Żadnemu z bohaterów nawet nie przyszło do głowy, aby otworzyć zagrodę i wypuścić te tuczniki na wolność, gdzie mogłyby same poszukać sobie pożywienia. Nie byłyby to  komfortowe mieszanki pasz, ale świnie podobnie jak ludzie są wszystkożerne i na zewnątrz mogłyby zaspokoić głód czymkolwiek. 
 Zasłaniali uszy nie chcąc słyszeć przerażającego kwiku, omijali zagrodę nie chcąc widzieć poranionych zwierząt.

Władza, kariera, sukces. Im wyżej, tym większy strach o utratę wizerunku i pozycji. Tym mniej ludzkich odruchów.

Wstrząsająca powieść o współczesnej rzeczywistości. Rozczarowało mnie zakończenie tej książki, ale pewnie tak miało być. A może nie. Muszę wrócić do trzech ostatnich rozdziałów. I to jest dobra wiadomość dla autorki, wszak czytelnicy nie zawsze wracają, aby zrozumieć.

Anna Zacharzewska. Hodowca świń. Książka przekazana mi przez PRart Media.





48 komentarzy:

  1. opis wstrząsający i dość dobrze mi znany, jako byłej corponiewolnicy
    raczej nie przeczytam, bo nawet nie chcę się denerwować, wystarczy, że się denerwowałam TAM

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam i nie chcę mieć z takimi prezesami do czyniena, u nas w pracy też jest różnie - w końcu jesteśmy tylko ludźmi, ale szefowie nigdy nie traktowali nas jak osoby drugiej kategorii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z jednej strony nie narzekam na swoją pracę-jest ciężka, zmianowa,bo to produkcja, ale przewidywalna. Robię swoje i po 8 godzinach idę do domu i nic mnie więcej nie interesuje. Z drugiej planowanie tej produkcji czyli ludzie z biura są kompletnie oderwani od rzeczywistości. Dwa światy czyli my i oni.
    Z trzeciej strony przez ponad dwa lata pracy nikt z szefów nie powiedział do żadnego z pracowników złego słowa. Zawsze są mili i kulturalni. Gorzej jest z współpracownikami-w zdecydownej większości chcą być kierownikami z racji li i jedynie stażu pracy. Wiele nocy przepłakałam, zanim nauczyłam się odpowiadać w obcym narzeczu. Ale nie oni są najgorsi-najgorsi są Polacy po podstawówkach, młodzi ludzie, którzy dochrapali się stanowiska brygadzisty-są KIMŚ. Oni cisną nas najbardziej, bo bez wazeliny chcą wejść szefostwu wiadomo gdzie. Z resztą to temat ryeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pracowałam z Polakami wśród cudzoziemców i mam bardzo podobne zdanie - jeśli był problem to stworzony (z naciskiem na to słowo własnie) przez Polkę, żaden z obcojęzycznych nauczycieli nigdy nie okazał mi wyższości, ja ich bardzo lubiłam, kiedy przychodziłam do pracy, wymienialiśmy NIEWYMUSZONE uśmiechy i parę słów. Nie znaczy to oczywiście, że wszyscy Polacy byli spięci i pełni pretensji, oczywiście nie.

      Usuń
  4. taki prezes to skarb! wreszcie jest cel do użycia siekiery a potem do użyźnienia ogródka ;) Najgorsze jest to, że mając takiego szefa podwładni robią sobie wyścig pomiędzy sobą o jak największe względy po trupach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerobiłam to o czym pisze Artek. Mobing szefostwa przeniósł się jak zaraza na pracowników. Uprzedzano mnie wcześniej delikatnie, połsłówkami, że jak się tam przeniosę nie będzie różowo, ale to co tam zastałam przeszło jakiekolwiek moje wyobrażenia. Przeżyłam, ale został ślad w psychice na zawsze. Jeszcze teraz chociaż już dużo czasu minęło, śni mi się czasem po nocach tamta praca i potem przez kilka dni mam fatalny nastrój. A najgorsza jest bezsilność i uczucie, że trzeba znowu iść rano do tego piekła, bo trzeba za coś żyć, a na inną pracę nie ma szans.
      Marytka

      Usuń
    2. Marytko bardzo Ci współczuję, pewnie to tylko banalne słowa ale chyba wiem, co czujesz, mnie też się czasem śni pewna firma i budzę się z płaczem.

      Usuń
    3. Dziękuję Klarko, to nie są banalne słowa. Domyślam się chyba jaka firma i rozumiem, że budzisz się z płaczem. Z czasem te złe wspomnienia zblakną, oby całkiem:-)
      Marytka

      Usuń
  5. Sądzę, że to jedna z tych lektur, które chce się odłożyć, a się nie może.
    Straszne, jak jakiś nakaz z góry, czy to faktyczny, czy urojony, potrafi rządzić życiem i wyłączać myślenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tam jest taka scena - uczestnicy zostają przywiezieni na farmę i widzą wyłącznie zrujnowane budynki i błoto. Nie widzą natomiast ani kwitnącego sadu, ani soczyście zielonych łąk i pól a nawet gdy je w końcu dostrzegą, to i tak nie są zainteresowani światem zewnętrznym

      Usuń
    2. czyli dobry kawał psychologicznej książki

      Usuń
  6. Brzmi zachęcająco, ale nie wiem, czy zdobędę, bo pewnie to jakaś nowość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, jest to nowość i gdyby nie ten egzemplarz recenzencki to nie znałabym tej książki, nie kupuję nowości, chyba że na prezent

      Usuń
  7. Czesto tak mam, ze cos przeczytam i od razu chciałabym pogadac nt.tresci, wymienić mysli. Powiesc zapewne odzwierciedlająca czasy wspolczesne. Lubie takie, choc nieraz czytam i zastanawiam sie, czy nie odłożyć, bo... No właśnie, bo wkurza mnie, ze takie czasy nastały. Kiedys wpadla mi w reke ksiazka "Zwał", autor Slawomir Shuty. Tematyka podobna-kariera, sukces, wyobcowanie, mnostwo emocji. Ciężko sie czytalo, a i język dosc wulgarny. Jesli znajdę wspomniana przez Ciebie powieść, przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w tej akurat nie ma wulgaryzmów (prawie) i czyta się błyskawicznie - dostałam ją wczoraj po południu a nocą zasypiając układałam sobie co napiszę. Oczywiście z tego układania na rano nie zostało ani słowa, zawsze tak mam;)

      Usuń
  8. Pamietam jak na poczatku mojej "kariery" (hahahaa) blogowej jedna z blogowiczek napisala u siebie jaka to super prace podlapala gdzie dostala darmowy telefon, laptop i nawet samochod do podrozy sluzbowych. No tak to byl ten moment zachlysniecia sie korpo, bo korpo DAWALO, a teraz przyszedl czas, ze korpo ODBIERA, glownie prawo do zycia. Masz telefon i laptop jestes niewolnikiem dostepnym 24 godziny na dobe i 7 dni w tygodniu.
    Ja juz wtedy o tym wiedzialam, ale jak tylko lekko wspomnialam, ze to nie jest takie slodkie jak pozornie wyglada to posypala sie burza ze albo zazdroszcze albo sie nie znam.
    I tak zostalo...
    Sa rozne korpo, czasem trafi sie ludzki przypadek. Wspanialy w takim pracuje, byc moze jest to spowodowane faktem, ze jego korpo to Big Pharma, ale tam sa ludzie z naprawde ogromna empatia.
    Od momentu kiedy pierwszy raz zachorowalam i Wspanialy zadzwonil, ze potrzebuje kilka dni urlopu na czas kiedy jestem w szpitalu, bez slowa dostal bodajze tydzien. Po tygodniu zadzwonil powtornie proszac o wiecej urlopu, bo "okazalo sie, ze zona ma raka".
    Uslyszal wtedy "urlop sobie zostaw, masz biznesowy laptop i pracuj gdzie mozesz i kiedy mozesz, rodzina jest wazniejsza" I tak jest od stycznia 2014 roku.
    Bez powiadamiania zadnych kadr, bo to jak twierdza sami dyrektorzy powoduje niepotrzebny kociol dokumentacji, ot po prostu na zasadzie "slowa honoru" moj maz do dzis pracuje w domu. W miedzy czasie zmienilo sie kierownictwo jego wydzialu i kazdy nowy szef dostawal te sama informacje o sytuacji "kadry o tym nie wiedza i nie musza, on pracujac w domu jest czesto bardziej produktywny niz ci co tu przyjezdzaja codziennie". I tak sie to kreci juz przez prawie 3 lata. A wiec to wszystko zalezy od ludzi, a ludzie jak wiadomo... rozne som.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mogłabym Twoją sytuację nazwać "szczęście w nieszczęściu",
      a do tego wszystko dobrze się skończyło.
      Star Ty napisz czasem o jakimś drobnym przypadku, np że Wspaniały przypalił patelnię albo coś, bo Cię ludzie zjedzą z zazdrości ;)

      Usuń
    2. Nie przypalil, bo on nie gotuje, on tylko zmywa po moim gotowaniu. Wczoraj sie cieszyl, ze ma malo garow bo mnie nie bylo w domu przez wiekszosc dnia;)
      Ale dobrze, kiedys potlukl talerz, a nawet ma juz dwa potluczone talerze na koncie:)))
      Ale Ty moze zagladaj czasem, bo jak nawet napisze a Ty nie przyjdziesz to i tak nie wiesz ;P

      Usuń
  9. Nigdy nie pracowałam w korpo, krótko nie na swoim, ale szefów miałam okej( dwie firmy: biuro projektów i komunalne, ale to było u schyłku komuny). Dlatego patrzę oczami pracodawcy. W firmie właściwie babiniec i mogłabym sporo napisać jak to baby są sobie wilkiem, i jak OM musi czasem lawirować, a i bywa któreś się pozbyć, dla oczyszczenia atmosfery.
    Tak, tak naprawdę to od człowieka zależy jakim jest się szefem, ale również pracownikiem. A podstawą jest obopólny szacunek.
    Zdradzę Ci tylko, że pracując na swoim czasami też się nie śpi ze stresu po nocach z powodu...pracowników. Był taki czas, a potem po 3m nawrót choroby. Tak że tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mnie zdumiewa że ludzie w pracy zajmują i przejmują się sprawami zupełnie nieistotnymi, byle co potrafią rozkręcić tak, że wychodzi z tego tygodniowa afera. O nieuczciwości, oczernianiu i intrygach pisałam wielokrotnie. No i po co? Zamiast zrobić swoje i jechać do domu.

      Usuń
    2. Bo lubią ???...

      :-)

      MBI

      Usuń
    3. Wpaść do pokoju koleżanek i trzymając dowód zbrodni w wyciągniętej ręce krzyczeć na całe biuro - pytam się kto to zrobił? Ja tego tak nie zostawię, zgłaszam to do KIEROWNICTWA! Bo ktoś jej upił mleka.

      Usuń
  10. Klarka, napisałąbyś recenzję książki telefonicznej Malty i bym pobiegla do księgarni żeby ja kupić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poprawiłaś mi humor na cały wieczór :*

      Usuń
    2. zafsze do usług!

      chociaż liczyłam na odpowiedź w rodzaju "challenge accepted " ;)

      Usuń
    3. nie przyjmuję wyzwań bo to się nie zawsze dobrze kończy

      Usuń
  11. O, rany, wolę nie pisać, choinka wie, kto tu zagląda, a jakbym wpadła w trans, wysmażyłabym epopeję dłuższą niż tę w odcinkach, wakacyjną porą...

    W każdym razie dziękuję Ci za recenzję, a właściwie za ostrzeżenie - "nie czytaj tej książki, po co się masz dodatkowo denerwować" :-)
    Pozdrawiam przewrotnie,
    MBI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. śmiało, mój blog, ja odpowiadam za treść

      Usuń
    2. To nie o to chodzi - ufam Ci, ale kilka nieostrożnie podanych szczegółów i już wiadomo, kto pisał, gdyby zaglądał ktoś z "moich pracowniczych stron".
      Świat jest mały, a plotki szybkie. I mnóstwo chętnych, by wykorzystać każde słowo, aby drugiemu zaszkodzić, a samemu postawić się w jasnym świetle. W dodatku u nas redukcje, na razie mam etat, ale warunki pracy dość ciężkie i wzrosła odpowiedzialność za ludzi - w przeciwieństwie do pensji, ha, ha.

      Chętnie spróbowałabym pracy zdalnej - cóż, dla humanistów możliwości jest niewiele. Próbowałam pytać np o korekty książek (już mam malutkie doświadczenie), myślałam o kreowaniu strategii marketingowych, reklam - ale jak do tej pory miejsca były zajęte, albo musiałabym zrezygnować z obecnej pracy, a na to z wielu względów nie mogę sobie pozwolić /choćby z racji wieku i zw z tym zdrowia/.
      No i tak jakoś sobie radzę, ale jeśli chodzi o zaufanie, atmosferę pracy - bywa niełatwo, zwłaszcza, że jeśli coś się zmienia, to nie na lepsze.

      Dlatego też nie będę sobie fundować "dołowania się" lekturą.:-)

      Wracam do pracy, jeszcze trochę papierków przede mną, dobranoc...

      MBI

      Usuń
  12. dobrze wiem o czym piszesz.
    a umowy nadal nie mam;(

    OdpowiedzUsuń
  13. Po 19 latach pracy na "pierwszej linii" już od ponad dwóch jestem w biurze w centrali firmy. Na szczęście tematyczne moja "nowa" praca dotyczy starej(sprawdzam teraz prawidłowość pracy innych korzystając z własnych doświadczeń). Niełatwa to zmiana. Zderzenie z ludźmi z biura, którzy o pewnych rzeczach nie mieli pojęcia bywa czasem żenujące. Nie wszystko można odczytać poprzez wykresy i tabelki a najczęściej rzeczy bywają bardziej złożone. Chyba jeszcze nie przeszedłem w pełni na tę "drugą stronę mocy". Staram się być człowiekiem i zrozumieć błędy szeregowych pracowników. Teraz większość prac jest skomputeryzowana lub zautomatyzowana tak, że rola człowieka ogranicza się do kontroli i nadzoru. Zdarza się, że nowi, młodsi stażem pracownicy nie mogą się nauczyć bo starsi nie mają na to czasu z powodu konieczności pilnowania bieżących spraw.
    Na szczęście nie dałem sobie wcisnąć do tej pory ani laptopa ani służbowej komórki i może dzięki temu zachowuję dystans i dysponuję prywatnym czasem.
    Może dlatego, że już nie muszę: nie mam kredytu i małych dzieci.....
    Komfort?
    Trochę tak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podziwiam asertywność, mnie nie wciskali telefonu służbowego tylko kazali korzystać z prywatnego

      Usuń
    2. U nas też posługujemy się prywatnymi i kiedyś dostałam burę, że nie odbieram. Nie wiem, skąd znalazłam odwagę, ale powiedziałam, że w KOSie* nie mam wpisanego obowiązku wiszenia na telefonie i od tamtej pory nikt nikogo już nie kąsa za to. Chociaż wiadomo, my z reguły jesteśmy dyspozycyjni 24/dobę, taki fach. :)

      *Karta Opisu Stanowiska

      Usuń
  14. A jeszcze na koniec proponowana odpowiedź biurowej koleżanki na sytuację z mlekiem:

    "koniecznie zgłoś, bo dziwne, ale szwendał się tu jakiś kot, może to prezesa, mam nadzieje, ze nie piłaś po nim z tej szklanki..."

    Wpisuję tu, bo funkcja "odpowiedz" kasuje mi wpisy


    MBI

    OdpowiedzUsuń
  15. Polecam "małe życie'Yanagihary o ile jeszcze nie czytałaś.Trauma murowana!

    OdpowiedzUsuń
  16. Czuję się w korpo jak ryba w wodzie:)
    Jak mnie coś uwiera,to próbuję to zmienić.Wiem,ze wyjście ze "strefy komfortu" bywa bardzo trudne,ale nie niemożliwe.W każdej dziedzinie życia.

    OdpowiedzUsuń
  17. Boze, jak mi dobrze, ze ja juz nic nie musze :)
    Sorry, ale ksiazki nie przeczytam :(
    Powiem Ci tylko, ze takie piekielka organizuja sobie ludzie na calym swiecie, niezaleznie od nacji.
    Jakis socjolog pewnie polaczylby fakty i uznal, ze takie zachowania to wypadkowa silnej matki/ slabego srodowiska/ wrednych sasiadow/ kiepskiej edukacje ect...
    Ludzie, po prostu ludzie i az ludzie. Malutcy i zakompleksieni. Smutne.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie zapowiada się na miłą lekturę do podusi, ale dlatego chyba po to sięgnę.
    Może się dowiem, czy tak jak w Folwarku, ciężko będzie ludzi od świń odróżnić na koniec.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wszystkiego co Najlepsze z Okazji Urodzin Klarko! Bądż szczęśliwa i nie zmieniaj się, pozostań jaka jesteś!:-) Wybacz, że tutaj, a nie na fb, nie mam możliwości komentowania na fb, ale czytam:-)
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo Ci dziękuję,
      czas na nową notkę ale jakoś nie mogę się zebrać

      Usuń

Twój komentarz