wtorek, 19 września 2017

Nie narzekajcie na samotność


Młody człowiek porusza się w przestrzeni publicznej prawie zawsze ze słuchawkami w uszach. Często zasłania też oczy okularami. Pochylony nad telefonem nie dostrzega nikogo wokół. Wyraźnie sygnalizuje - nie zaczepiaj mnie, nie odzywaj się do mnie. Znamy się ale nie wita się, nie rzuci nawet  zwykłego "cześć" czy "dzień dobry". Po stojącym koło niego plecaku spaceruje osa. - Uważaj na osę - mówię, wskazując na owada. Dobrze wiem, że przez takie zwykłe słuchawki słychać co kto mówi. Chłopak jednak nie reaguje. A niech cię upieprzy - myślę i odsuwam się.
Obok stoi kobieta z kilkuletnim dzieckiem. Podchodzi do niej kuzynka, uśmiechają się do siebie i zaczynają rozmowę nie zwracając uwagi na dziecko. Ani matka nie prosi syna, by ten przywitał się z ciocią, ani ciocia nie wita się z przedszkolakiem.Jakby go nie było. Ale jest, ciągle pyta "kiedy przyjedzie autobus, kiedy przyjedzie autobus" wreszcie rozzłoszczony kopie matkę w łydkę. Starsza kobieta stojąca obok patrzy na malca i mówi - co ty robisz, przecież to mamę boli! Chłopiec kopie jeszcze raz i wtedy matka podniesionym głosem mówi do starszej kobiety - niech się pani nie wtrąca i nie zaczepia mojego dziecka! A niech cię tłucze - mruczy pod nosem starsza pani i odsuwa się.
Kiedy pracowałam w szkole dla biednych bogatych dzieci, koleżanka uprzedzała mnie - nie oczekuj, że będą się z tobą witać, żegnać, że będą cię WIDZIEĆ. Nie oczekiwałam, ale i tak było mi miło, gdy kilkoro dzieci przychodząc rano mówiło "hello" albo "cieńthoby". To było  co innego bo ja byłam w pracy, robiłam swoje i tyle. Od wychowania są rodzice. Od nauki szkoła.
 Mam wrażenie, że ludzie zapomnieli obowiązkach, że w przestrzeni publicznej (prywatnej przeważnie też)widzą tylko prawa. Nie widzieć, nie słyszeć, nie wtrącać się.

27 komentarzy:

  1. to uczenie dzieci móienia "dzień dobry" to droga przez mękę
    aż pewnego dnia ktos ci mówi, ze twoje dzieci to jedyne, co sie przywitają
    w pierwszym momencie myślisz - pomyliły się dzieci tym komuś
    w drugim - nie masz pojęcia, jak to możliwe, ale jednak, naście lat wkładania do głowy działa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę o tytule
      i jakoś chyba nie umiem wymyslić:/

      Usuń
    2. haha coś w tym jest, mówię czasem do znajomej - a Twoje dziewczynki to zawsze się ze mną witają!I to jest dla nas obydwu wielka radość.

      Usuń
    3. A ja kiedy mowilam swej Malej, jak miala jakies 5 - 6 lat ( nieufnie podchodzila do jakichkolwiek powitan) aby powiedziala komus "dzien dobry", albo odpowiedziala na powitanie to slyszalam od ludzi abym dala dziecku spokoj, bo to takie okropne pouczac "ciagle" dzieciaka. Niech bedzie takie, jakie chce byc.
      No tak, ale dzieci tutaj jak na lekarstwo, wiec im wiecej mozna. Gatunek chroniony:))

      Usuń
    4. z tym tytułem - ludzie chcą niezależności, samodzielności, mówią "wszystko w porządku" nawet gdy nic nie jest w porządku, chcą, by się od nich trzymać z daleka, nie zapraszać nikogo do domu, wolą wpłacać na studnię w Afryce niż zanieść sąsiadowi kawałek ciasta a potem siedzą na fejsie, na czatach i płaczą z samotności

      Usuń
    5. ale właściwie, skąd taki wniosek?

      jestem chyba adwokatem diabła, ale ja nie znam takich osób, chociaż co do jednego się zgodzę - łatwiej włącić na Afrykę niż zapytać sąsiada, czy potrzebuje pomocy..

      Usuń
  2. Niejednokrotnie zastanawiam się, co zrobiliby ci ludzie, gdyby tak nagle internet zniknął na zawsze ? Chyba by zwariowali wobec konieczności życia w realnym świecie. Ile razy widzę matkę z niemowlęciem w wózku wgapioną w swoją komórkę zamiast w twarz swojego dziecka to szczerze jej współczuje, tego co bezpowrotnie traci. TA ulotna chwila nigdy już się nie powtórzy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak samo myślę widząc ludzi na uroczystościach rodzinnych - jest zawodowy fotograf ale wszyscy i tak kręcą filmy i robią zdjęcia komórkami zamiast uczestniczyć, odczuwać, wzruszać się

      Usuń
  3. A my? Czy czytając blogi nie jesteśmy samotni w jakiejś części?
    I no niestety Klarka, ale do szału doprowadza mnie stwierdzenie, uwielbiane przez nauczycieli, że od wychowania są rodzice! Szkoła też! I nigdy nie zmienię zdania. Życia społecznego też trzeba się nauczyć i jeśli rodzice są niewydolni to niestety szkoła powinna te braki uzupełniać. Nauczyciele często spędzają z dzieckiem w szkole więcej godzin niż ma na to szansę rodzic i to nauczyciel ma często wpływ na to na kogo ten młody człowiek wyrośnie. Jakoś nas mogli nauczyciele wychowywać a teraz już nie mogą? To po co jest w szkołach chociażby lekcja wychowawcza? Od momentu kiedy nauczyciel pozwolił sobie odebrać prawo do wychowywania (dla własnej wygody zresztą) od tego czasu stracił szacunek zarówno u dzieci jak i rodziców. No ale teraz nawet młodzi nauczyciele nie mówią dzień dobry...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie również doprowadzało to do szału bo wydawało mi sięto absurdalne, przecież dziecko uczy się wszędzie, rośnie i rozwija się w domu i w szkole i tam, gdzie jest w danej chwili więc nauczyciel również w tym procesie uczestniczy. Ale nawet nie staram się dyskutować, to jest stanie przy ścianie.

      Usuń
    2. Moja kariera nauczyciela zakonczyla sie 14 lat temu. Cieszylam sie, ze odchodze. Rodzicow strasznie trudno jest, w obecnych czasach, zadowolic. Chcesz wychowac ich dziecko a trafiasz wlasnie na mur z ich strony.
      Mialam w klasie poczatkujacego narkomana. Interesowal sie nim ojciec, matka chowala glowe w piasek. Miala 9 poronien, wiec kiedy w koncu udalo sie jej dziecko urodzic traktowala je jak zlote jajo. Nie trafialo do kobiety nic. Najfajniejsze , najsypatyczniejsze, najlepsze dziecie swiata...
      Byly z chlopakiem spore trudnosci wychowawcze. Na rozmowach z pedagogiem i psychologiem przechwalal sie jakie dragi zazywa, ile i w ogole. Kobiety owe nie chcac stracic zaufania ucznia, w ich pracy to podstawa, nic gronu pedagogicznemu nie mowily, ale czekaly kiedy dzieciak udupi. I solennie go ostrzegaly, ze jezeli cos takiego nastapi, one dzialac beda, bo musza, bo to lezy w ich obowiazkach. No i udupil u mnie na lekcji... Wezwana zostala policja. Rodzic- ojciec , bo matka jak zwykle kierowala z oddali. Zabrali chlopaka i ojca suka , no i chcieli zrobic chlopakowi test na obecnosc narkotykow. Rodzic na owe badanie musial wyrazic zgode. Ojciec przychylal sie ku temu testowi, ale dostal telefon od mamusi , ze absolutnie nie wolno mu sie na to zgadzac. Nie zgodzil sie wiec, a szkoda, bo mialby czarno na bialym, ze z dzieciakiem jest jednak cos nie tak. Zona nie moglaby temu zaprzeczyc.
      Na drugi dzien ojciec pojawil sie w szkole, udal sie prosto do dyrekcji i zlozyl skarge na mnie, ze dziecko postepowalo tak, a nie inaczej gdyz nauczycielka go ku takiemu zachowaniu sprowokowala. Narkotyk to pikus. Powinni nas przeszkalac jak nalezy nie przeszkadzac nacpanemu uczniowi,aby nie poczul sie sprowokowany.
      Ta sytuacja rozeszl sie dla mnie po kosciach. Dyrekcja sie ruszyla i stanela w mojej obronie, rzadka to ogolnie postawa wsrod dyrekcji, bo nauczyciela sie gnoi z kazdej strony.

      Pamietam sytuacje kolegi wuefisty, ktory wyprowdzil na zewnatrz rozrabiajaca dziewczyne. Przekrecil jej reke i sprowadzil na podworko, po czym puscil ja i wycedzil przez zeby :" A teraz do domu!". Skonczylo sie to dla niego na przesluchaniu u prokuratora.

      Z jednej strony rodzice trabia, ze szkola nic nie robi, z drugiej sprobuj cos zrobic, dopiero jest zadyma.

      Rodzice sami nie wiedza jak powinno wygladac owe wychowywanie przez szkole, bardzo czesto rodziny sa toksyczne, Ludzie zyja w toksycznych zwiazkach, dziwnych ukladach, relacjach... kiedy ruszasz dzieciaka to tak jakbys zapuszczal zurawia w relaje rodzinne i sie wtedy zaczyna.
      Kolezanka uslyszala jak ojciec przy synu nazwal ja glupia gesia i ze jej teraz dopiero pokaze. A to byla 4 klasa podstawowki.

      Usuń
  4. Bardzo mnie zasmucily slowa tej nauczycielki : " nie oczekuj , ze beda sie z toba witac..."
    Jesli nie mozna bylo od tych biednych bogatych dzieci wymagac zwyklej grzecznosci i poszanowania dla WSZYSKICH pracownikow szkoly to znaczy , ze rosna nam bezlitosne snoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tam dużo złego robili dorośli, i nie mówię o nauczycielach ale głównie administracja, poza tym te dzieci były bardzo często zagubione, wiele z nich żyło na walizkach albo w swoim świecie - dom, z nianią do szkoły, z nianią na zajęcia dodatkowe, dom. Obcy kraj, drugi język angielski, polski w zasadzie nieznany.

      Usuń
  5. Byłam kiedyś u znajomych. Cztery pokoje, 4 telewizory, 4 radioodtwarzacze, rodzina czteroosobowa. Wspólna przestrzeń to kuchnia i łazienka- jedyne punkty, z racji których się do siebie odzywają, głównie pokrzykując "pośpiesz się". Brat z siostrą porozumiewają się mailowo lub sms'ami, rodzice rozmawiają ze sobą tylko "służbowo" przy dzieciach, bo są od lat ....rozwiedzeni, ale dzieci (nastolatki) o tym nie wiedzą. Czułam się tam jak w domu wariatów.
    To było 10 lat temu. Teraz już dzieci wiedzą, każdy z członków "rodziny" poszedł we własną stronę, w tym niektórzy w bardzo odległą od Polski.Zastanawiam się co każde z dzieci przekazuje swoim dzieciom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miejmy nadzieję, że mają własną wizję rodziny odmienną od tej

      Usuń
  6. Zyje w calkiem , chyba calkiem, innym swiecie , kiedy o uprzejmosc ludzka chodzi.
    Ostatnio ogladalam program w niemieckiej tv o wychowaniu ichnej mlodziezy. Eksperci, socjolodzy, pedagodzy, psycholodzy ...stwierdzili, ze jednak mlodziez swiata wschodniego ( tak to nazwijmy- mowiono o mlodziezy z bliskiego wschodu, zahaczali Maroko i takie tam) jest , kiedy chodzi o szacunek do starszych, ustapienie miejsca w autobusie , przepuszczenie w drzwiach.... lepiej wychowana, niz mlodziez autochtonska. Pomijam zamachy, w ktorych biora udzial mlodzi zwerbowani przez chora ideologie, ale tak ogolnie. Tam w tych rodzinach wpaja sie ponoc , jeszcze pewne podstawy uprzejmosci do starszych. Znam w pracy kolegow z tamtej czeci swiata i musze stwierdzic, ze to prawda.
    Wsrod autochtomow zas zauwazam cos w stylu, uprzejmosc=waznosc danej osoby. Czyli na przepuszczenie w drzwiach moze liczyc szef. Na witanie z daleka moze liczyc szef...
    Mlodzi , kiedy przychodza do firmy, witaja kazdego, na wszelki wypadek, bo nie wiadomo z kim ma sie do czynienia. Nie wszyscy starsi pracownicy odpowiadaja, a co... Nie pierwsi mlodzi tutaj i nie ostatni. Pobeda , moze nie zostana, nie ma sie czym przejmowac, mozna ignorowac. Mlodzi przepuszczaja w drzwiach, sa nad wyraz uprzejmi, az... sie nie rozeznaja w temacie. Kto, co i jak. Kto kim tutaj jest. Z kim sie opalca, z kim niekoniecznie.
    Mam taka kolezanke w pracy, ktora ze wzgledu na staz pracy traktuje mlodych jak powietrze, jak koty, ktore trzeba gonic.
    Nie dziwota, ze mlodzi potem ida dalej i odplacaja pieknym za nadobne lub nasladuja zachowanie starszych.
    Ale czasami mozna znalezc tez chlubne przypadki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rok temu mieliśmy w Krakowie Dni Młodzieży i ja do dzis wzdycham - ach, żeby tak cudownie było na co dzień, uprzejmie, grzecznie spokojnie, radośnie. Wszędzie, w każdym miejscu - w sklepach, w urzędach, w autobusach - miłość człowieka do człowieka kwitła. Czyli da się. Szkoda, że na parę dni.

      Usuń
    2. :))) Bylam wtedy na urlopie w Polsce. Pamietam, ze na kazdej Mszy Sw.- a ja podczas urlpow czesto kosciol odwiedzam, w sumie codziennie- modlono sie za Swiatowy Dzien Mlodziezy w Krakowie. Wyobraz wiec sobie jaka z tej modlitwy mlosc do Was tam szla.
      Nie ma bata, przy takich wibracjach milosci, z kazdej strony, z kazdego ksociola w Polsce, musialo byc dobrze:))

      Usuń
  7. Dzieci najczęściej powielają zachowania dorosłych, rodziców. Jeśli matka/ojciec wchodząc do windy nie mówi "dzień dobry", czy w poczekalni pełnej ludzi, podchodząc do kasy w sklepie...etc...to nie utrwala tego nawyku w dziecku, które jako dziecko, nawet uczone, często "zapomina", ale kiedy podrośnie albo już w dorosłym życiu, gdy miało dobry przykład, nagle staje się to dla niego rzeczą naturalną.

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Klarko!
    Temat, jak najbardziej na czasie.
    Technika, to dobra sprawa, ale jak zawsze, bez zbytniej przesady.
    Kontakty "żywe" międzyludzkie odchodzą do lamusa. Telefon, internet nigdy nie zastąpią słowa mówionego od serca i spojrzenia na żywo w oczy.
    To prawda, że wiele się wynosi z domu, ale i wiele złego uczy od innych.
    Tu się kłania przysłowie: "To z kim przestaje, takim się staje".
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś starając się wytłumaczyć złe postępowanie spytałam dziecko - a chciałabyś, żeby tobie ktoś tak zrobił? A ona odparła ze zdumieniem - nigdy w ten sposób o tym nie myślałam.
      Zadnej empatii!

      Usuń
  9. A to jest zwyczajne chamstwo , a nie kontakty w przestrzeni i tyle...

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobry wieczor :)
    ja jestem juz bardzo grzeczna, zawsze mowie dzien dobry i do widzenia
    Pozdrawiam, milego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mało używam zdobyczy techniki, bo jestem ciut starszej daty i mimo tego czuję się samotna. Tak naprawdę ludziom nie chce się dbać o innych, dbać o znajomości i przyjaźnie. I nie ma tu nic do rzeczy praca, dom, dojazdy, czyli tzw. brak czasu. Szeroka wymówka. Również pracuję, dojazd do pracy zajmuje mi ponad 3 godziny. I tęsknię za ludźmi, za znajomymi, bliższymi znajomymi i przyjaciółmi. Ale odpuscilam sobie. Też już nie dzwonię, nie piszę, nie proszę, nie namawiam. Życie. Smutne życie.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz