poniedziałek, 28 sierpnia 2017

prawie się udało ale się nie udało

Przeżyliśmy wczoraj chwile grozy. Pierwszym zdaniem należy zaciekawić czytelnika.
Lato się bezczelnie i nieuchronnie kończy i już za chwilę na polu zacznie pizgać złem a piec będzie złowrogo huczał, syczał i szumiał radośnie puszczając w powietrze nasze pieniądze. Wnusia nasza jeszcze bezpiecznie siedzi sobie u swoje mamy w brzuszku a my postanowiliśmy wykorzystać czas, aby wspólnymi siłami uporządkować i ocieplić strych.
Strych do końca nieodkryty, zapchany starymi meblami, książkami i workami z odzieżą. Dlaczego to wszystko pakujemy na strych? Bo jest.
Wlazł więc Krzysiek po drabinie na górę, zainstalował tam oświetlenie i od rana zaczął segregację pamiętając, że worki z odzieżą bezapelacyjnie wyrzucamy, stare garnitury (w tym 2 ślubne) też i pierzynę wielką i ciężką jak płyta nagrobna też.
Po śniadaniu przyjechały dzieci i syn wlazł na strych żeby pomóc ojcu a ja siedziałam z synową w kuchni strasząc ją jak to wkrótce będzie mieć przerąbane przy niemowlęciu  i miło gwarząc szykowałyśmy obiad.
Aż tu Asia przerwała moje wywody mówiąc, że tata chyba sobie coś zrobił. Co można zrobić sobie na strychu? Można się huknąć łbem w belkę albo się powiesić i tyle, nic innego nie przyszło mi do głowy, ale po chwili zobaczyłam, że Krzysiek złazi z drabiny i idzie do łazienki a za nim ciągnie się ślad jak po zamordowanym prosięciu.
Wyglądał strasznie, cały czarny od sadzy i kurzu, chód niepewny i ta krew za nim nie wiadomo skąd.
Wkrótce okazało się, że przebił sobie stopę szkłem. Krew sikała cyk cyk cyk i po tym poznałam, że nie ma żartów tylko trzeba jechać szybko na SOR. Najpierw oczywiście Krzysiek musiał się wykąpać, ogolić, obciąć paznokcie i zetrzeć pumeksem pięty bo co lekarz powie jak zobaczy brudne nogi, będzie wstyd.
Zrobiłam prowizoryczny opatrunek, dość po chamsku składając czystą bawełnianą ścierkę do naczyń i na to bandaż. Tak się uczyłam na kursach, nie ma się co pieścić, trzeba zatamować krwawienie a resztą zajmie się lekarz. I pojechali.
Pozbierałam brudne i zakrwawione rzeczy  wrzuciłam je do pralki po czym wróciłam do gotowania obiadu. Nie, nie pojechałam na SOR, nie mamy w zwyczaju koczować niczym romska rodzina na szpitalnych korytarzach bo to nic nie da, Krzysiek nie wyglądał na umierającego bo gdyby tak było to wezwałabym karetkę. Zresztą SOR jest dla ciężkich przypadków a nie na piknik rodzinny.
Asia wysyłała sms pytając z mojego polecenia oczywiscie czy tacie już amputują nogę czy jeszcze nie i kiedy wstawić ziemniaki a tymczasem z pralki dochodził dziwny łomot. Przerwałam pranie bo mnie to zaniepokoiło i okazało się, że wraz z szortami uprał się pilot do naszego auta.
Na szczęście mamy youtube i przeczytałyśmy szybko, co robić w takim wypadku. Nie przyznawać się, położyć wyprany klucz na biurko właściciela i już.
Tak też zrobiłam a kiedy kończyłam gotować, chłopy wróciły! Brawo dla szpitala Narutowicza za szybką pomoc. Rana zrewidowana i opatrzona, ranny zaszczepiony na tężca trochę wystraszony i blady wrócił do domu. W sam raz, bo nikt nie lubi rozgotowanych ziemniaków.
Klucz działa, strych dalej nie ocieplony choć mamy do wywiezienia 10 worków "przydasi".


77 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. patrząc na sikającą ranę na stopie skomentowałam - wyglądasz jak z krzyża zdjęty :x

      Usuń
  2. jak to nieocieplony? 10 worków przydasi Ty wiesz jaka to świetna izolacja jest?!
    Może on tam jakiego ducha zobaczył albo innego nietoperza? a może to ten padalec dziabnął go w palec, ale nie, to nie to święto....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety nie, za to wystraszyli mnie, rzucając ze strychu starą zabawkę ze słowami - ta kuna się znalazła zdechła, zobacz! Wiesz jak się darłam?

      Usuń
    2. ja to bym im specjalnie te ziemniaki rozgotowała, albo chociaż przyprawiła odpowiednio! Ty to jednak dobra żona jesteś;-P

      Usuń
    3. wątpiłaś w moją dobroć małżeńską?:D

      Usuń
  3. Oooo :-) Mogę jeszcze ojojać nogę, podobno mniej boli. Chciałabym mieć strych...

    OdpowiedzUsuń
  4. no my strych czyli poddasze - czytaj moją "pracownie" mamy jak raz ocieplony tylke tylko że nawet tam szkielet dinozaura stoi!!1

    OdpowiedzUsuń
  5. a w sobotę tam gości prosiłam...Aż sama się wystraszyłam że może z onego nie wrócą???

    OdpowiedzUsuń
  6. Syn mój własny kiedyś mi wsadził kluczyki do pralki. Przeszły cały program i nadal działały ;) da się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty możesz zwalić na dzieci a ja na razie nie mam na kogo :D

      Usuń
    2. E tam, od razu zastrzegłam, że nie sprawdzam kieszeni, bo jeszcze bym coś znalazła. Winny jest ten, kto nie wyjął i tyle ;)

      Usuń
    3. Też nie sprawdzam kieszeni, mają być sprawdzone zanim trafia do kosza (różne rzeczy już wypralam).

      Usuń
    4. Tez nigdy nie sprawdzam kieszeni. Owczesnemu wypralam kiedys spodnie z zapalniczka do papierosow w kieszeni. Co ciekawe, wrzucilam te portki potem do suszarki;) do dzis sie dziwie, ze nic nie wybuchlo:))

      Usuń
    5. No to Star jesteć hardcor! Ja oprócz pilota od bramy (dwa razy tego samego!) piorę raczej kamyczki, liście, kwiatki, piasek i różne żyjątka, które dziewczyny upychają po kieszeniach.

      Usuń
    6. najgorzej to wyprać chusteczki higieniczne ;p

      Usuń
  7. Klarka, uwielbiam Cię! :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli warto wrzucać więcej zabawnych tekstów na blog

      Usuń
  8. Tylko dziesięć worków?
    Ja oniemiałam, jak trzy miesiące po wyprowadzce Chłop oznajmił, że jeszcze trochę rzeczy na strychu w starym domu zostało, więc trzeba to przenieść bo lokatorzy się będą wprowadzać więc tego... DodaM że strych JUŻ RAZ opróżnił przy wyprowadzce. No to poszliśmy wieczorem, raz dwa się uwiniemy, myślałam. Trzy godziny nam zeszło albo cztery. Dwa puste pokoje całkowicie załadowane pudłami i worami. Myślałam że go zatłukę, ale kto by wtedy to do samochodu pakował. Teraz zamiast pół pustego garażu mamy zero pustego garażu, czekamy na lepsze czasy żeby to posortować i powyrzucać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pani Klaro czytam od lat..... I uwielbiam .... pozdrawiam serdecznie Anna z Wielkopolski ��

    OdpowiedzUsuń
  10. Najbardziej lubię czytać te skreslone:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś cały ten blog był wersją "bez autocenzury"

      Usuń
    2. Też uwielbiam te skreślone! No i Klarkę uwielbiam stale i wciąż!

      Usuń
    3. To nie podlega dyskusji. To wielbienie:))

      Usuń
  11. Nie mamy strychu ale mamy piwnicę na wszystko przydasię. Mamy w piwnicy drzwi. Drzwi które otwierały sie w idiotyczną strone a więc je zdemontowałe i do piwnicy do której trafiły jak córcia miała pare miesięcy - dzis ma 47 lat. Drzwi dotrwaja do okrągłego jubileuszu. Innego bardzo wazne rzeczy np. dywan - 25 lat w pokoju, 30 lat w piwnicy i jak zaczęły latać mole jak wróble to na smietnik. Mamy pecha z tą piwnicą. Raz na dekadę na okradają........ przepraszam obcinają kłódkę i nawet najmniejsze śmiecia nie wyniosą. Potem tylko kłopoty bo przeba zeznawac przed władzą co ukradli. Ostatnio wykrztusiłem, że sztuczną choinkę ale moja pamięc tak daleko nie siega ile mogła miec lat. Ostatnio troche porobiłem porządków / drzwi zostają/ i o zgrozo znalezłem niby buchniętą sztuczną choinkę.......było przynajmniej czym zamiatać. Stara choinka została - przydasię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha dobrze że ta choinka bez światełek i ozdób, miałam taką przez kilka lat - nie chciało mi się ściągać tego badziewia więc zakładałam worek i wynosiłam w całości do piwnicy a na drugi rok wystarczyło ściągnąć folię i już

      Usuń
    2. że ja na to nie wpadłam... W.

      Usuń
  12. Ach, ach, a skarby jakie można znaleźć na takich strychach...
    Pamiątki, wspomnienia - uwielbiam takie porządki. Tyle,że trwają stanowczo za długo :-)
    Pozdrawiam, M.B.I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, zwłaszcza gdy przeglądałam odzież - sweterek dla pięciolatka, który sama udziergałam na drutach albo moje spódniczki 68 w pasie

      Usuń
  13. Klarko, nie mam strychu, ale ma garaz i az sie boje myslec co tam jest, bo ja w garazu nie bywam:))
    Co do wypadku to moj Wspanialy tez mial w sobote wypadek a w zasadzie przygode seksualna ze zmywarka do naczyn. Siedzielismy na tarasie z Juniorami i zapomnialo mu sie, ze zostawil otwarta zmywarke, bo wlasnie byl w trakcie "zaladunku". Poszedl wiec do kuchni i nagle huk, brzeczenie porcelany.
    Ja w takich przypadkach kamienieje, wiec siedze jak zona Lota a Juniorowie z przerazeniem na twarzach rzucili sie do drzwi (taras ma drzwi wlasnie w miejscu gdzie kuchnia laczy sie z livingroom) i to mnie otrzezwilo wiec tez podnioslam odwlok i poszlam za nimi.
    A tu prosze moj Wspanialy lezy na podlodze, noga miedzy kolanem a stopa ma az trzy drobne skaeczenia, krew byla ale na szczescie niewiele bo znow bym uciekla:))
    Tak przygrzmocil ta noga o drzwiczki zmywarki, ze az gary w niej podskakiwaly dziwne, ze sie nic nie potluklo.
    Potem tylko stwierdzil, ze jest mu wstyd, ale dlon w nadgarstku boli do dzis. Dobrze, ze nic wiecej, wiec obylo sie bez powaznych interwencji medycznych. Ale po raz kolejny stwierdzam, ze moja synowa w takich sytuacjach jest niezastapiona:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niedawno koleżanka pisała o podobnym wypadku, może to była ogólnoświatowa zmowa zmywarek albo coś?
      To musi strasznie boleć, współczuję Wspaniałamu.
      Ciekawa jestem czy ktoś napisze jak zawsze - ta okrutna i zła Star poniża męża każąc mu zmywać naczynia.

      Usuń
    2. Jak nawet nie napisze to na pewno pomysli:))) Sama sie kiedys rabnelam o drzwi zmywarki bo tez mi sie zapomnialo, ale nie tak strasznie. Wspanialy sobie jeszcze raczke uszkodzil i ta okrutna star musi teraz wykonywac niektore czynnosci:)) zycie bywa okrutne:P Ale bedzie chlop zyl co do tego nie ma watpliwosci:))

      Usuń
    3. Wskazany okład z arniki.

      Usuń
  14. Dwa razy przeprowadzałam się w ostatnim trzyleciu. I tak się rozbuchałam, żeby działać "bez sentymentu", że n.p. szukam czegoś, co było przydasiem i przypominam sobie, że było w tym kolejnym, czarnym worku... Ale za to do piwnicy mogę wstawić rower, do którego jest dostęp z dwóch stron!
    Życzenia szybkiej rekonwalescencji dla Małożonka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwie przeprowadzi na trzy lata? Czyli jesteś studentką.
      Dziękuję w imieniu małżonka:)

      Usuń
  15. Wiesz, gdybym ja miała strych do dyspozycji, to po jakimś czasie jego zawartość z pewnością zawaliłaby strop. I zapewne nikt nie miałby odwagi tam wejść, bojąc się, by nie zostać czymś przywalonym.Nie jest zle, skoro aż dwie osoby dały radę tam wejść;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. strych jest duży, tzrymamy tam nie tylko swoje rzeczy ale również syn mieszkający w mieszkaniu bez piwnicy zwozi do nas swoje przydasie

      Usuń
  16. Ziemniaki rozwaliły system :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze te pięty, naprędce ścierane pumeksem:))

      Usuń
    2. sugerowałam, aby będąc już na sorze poprosił o pożyczenie takiego narzędzia do rozcinania gipsu i oszlifował sobie tym pięty na miejscu ale nie chciał

      Usuń
  17. Klarko rozbawiłaś mnie do łez! :D Akcja z pralką i pilotem wprawiła mnie w znakomity nastrój! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to świadczy o tym że byłam trochę przejęta bo zawsze dokładnie sprawdzam kieszenie

      Usuń
  18. Szybkiego wygojenia nogi p.Krzyskowi, szczęśliwego rozwiązania dla Asi. Oby następnym razem pralka nie potrzebowała pomocy, gdy trafi do niej coś większego od pilota do auta. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. To bez szycia sie obeszlo? A tak na marginesie to masz stalowe nerwy. Nie sadze zebym dalej gotowala obiad. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. był z dorosłym, odpowiedzialnym synem,
      mam do nich zaufanie

      Usuń
  20. To jak się klucz wypierze to nadal działa ?? Tego nie wiedziałam.
    Jak to dobrze,że dobrze się skończyło :-)
    Zdrowia życzę !

    OdpowiedzUsuń
  21. Kochana !
    Pół żartem, pół serio- brawo:)
    Buziaczki:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Zgrozo mnie czeka ocieplanie poddasza żebym mogla tam przenieść swój grajdołek, ech po lekturze powyższej - nie zamierzam się spieszyć 😊
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak zacznie hulać wiatr na strychu to będzie za późno

      Usuń
  23. No to wszystko dobrze się skończyło, a strych prawie uprzątnięty, więc spoko;) Ja robiłam teraz w piwnicy porządki, wyniosłam "przydasi" 3 worki, makulatury chyba z tona została, ale już posegregowana i prawie spakowana. Potem robiłam porządki w domu, gdzie też "przydasi" sporo było, powrzucałam do kolejnych worów, które wkrótce zostały zabrane przez firmę "śmieciową". Po czym już następnego dnia w panice szukałam ładowarki do pewnego sprzetu, i byłam niemal pewna, że odjechała ze śmieciarą. Ale jednak nie;) Znalazła się, odłożona SPECJALNIE razem z dokumentami od tego sprzetu, żeby nie zginęła;) Dzień po tym odłożeniu jakoś już o tym fakcie nie pamiętałam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo Ci dziękuję bo chyba podpowiedziałaś mi gdzie się podział kabel od czytnika!

      Usuń
    2. Jak dobrze, że nie tylko ja po jednym dniu zapominam co gdzie położyłam!! Ufff :)

      Usuń
  24. A to ciekawe, bo ja bym jednak dyndała z tym swoim ślubnym na SOR-ze. Widocznie każdy facet potrzebuje czegoś innego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby pojechał sam to byłoby z mojej strony nieodpowiedzialne bo mógłby zasłabnąć itd,
      ale był z dorosłym synem to wystarczy, po co robić tłok w szpitalu

      Usuń
  25. tak myślę sobie, ze gdyby to Ciebie spotkało najpierw byś zrobiła zaciskowy, potem obiad i strych, może nawet poród byś przyjęła i dopiero sama byś się sobą zajęła...
    Ja z tych co całą familią...nerwy by nie wytrzymały...zdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. do szpitala na planowe zabiegi też chodzę sama, po co mi asysta, potem mnie ktoś odbiera bo trudno ze szwami wracać tramwajem, ale w sprawie odwiedzin jestem stanowcza - jedna osoba i tylko na chwilę

      Usuń
  26. O, to myśmy tak "koczowali" na SORze w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, kiedy mama miała udar. Dobre określenie i w zasadzie się z tym zgadzam. Cóż, siła wyższa...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przypomniałaś mi jak w Boże Narodzenie pojechaliśmy do rodziców i okazało się, że tata rano zasłabł i zabrała go karetka do szpitala. Naturalnie pojechaliśmy natychmiast do niego i bardzo się ucieszył ale nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł i wkrótce w korytarzu było ciasno bo jesteśmy liczną rodziną.

      Usuń
  27. Kiedy eM pierwszy raz, na poczatku naszego malzenstwa, wyladowal na jakims szyciu reki to strasznie to przezywalam... a ze to majsterkowicz, z duza iloscia dziwnego sprzetu do ciecia tego, tamtego i owego... to trzeba bylo sie przyzwyczaic, ze od czasu do czasu cos tam sie wydarzy( u nas srednio, ze trzy przypadki na szycie przez jakies 10 lat). Teraz jak sie upewnie, ze caly i zdrowy, ze cialo nie odpadlo, to .... spokojnie do sprawy podchodze:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. syn tak ma, już dwa razy pociął sobie rękę, mam ochotę zlikwidować mu stolarnię!

      Usuń
  28. Świetny tekst! Usmieliśmy sie oboje z Cezarym, choć Wam pewnie nie było do smiechu. Jednak ten humor słowny i sytuacyjny w zestawieniu z grozą sytuacji wywiera piorunujący efekt!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedy się straszne obśmieje to już nie jest takie straszne

      Usuń
  29. Jesteś mistrzynią zaklinania śmiechem!

    OdpowiedzUsuń
  30. Czyli dobrze, że nie mamy strychu ;0

    OdpowiedzUsuń
  31. Mnie na szczęście takie przygody ostatnio omijają ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja dziekuje, za takie niedzielne emocje! ;)

    U nas za taka "graciarnie" sluzy piwnica i zawsze jak schodze robic pranie, a Potworki zlaza za mna, przechodza mnie ciarki, bo nie wiem na co moga sie napatoczyc. Na szczescie rozbitego szkla raczej tam nie ma. ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Mam strych a jakbym go nie miała, bo taki nieużytkowy raczej, swojego czasu był tam tylko zbiornik na wodę, aż w końcu zaczął przeciekać. Kiedy? No wtedy jak sama byłam w domu, nocą, po szpitalu...taaa

    OdpowiedzUsuń
  34. Ja strychu co prawda nie mam ale wszelkie szopki, garaże tudzież wiaty zapchane po brzegi przydasiami. I dopiero co, wydawać by się mogło, że posprzątałam i przyrzekałam, że już nigdy więcej nie wyniosę czegoś co być może się kiedyś przyda....

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz