To są drobne bursztyny zalane spirytusem, spirytus fajnie chłodzi ale..
po chwili zaśmierdziało w pokoju żmiją.
Skąd wiesz jak śmierdzi żmija - zainteresował się Krzysiek, obwąchując moje plecy. Jeśli to jest z bursztynu to tak pachnie bursztyn.
Jednak wiem swoje bo przypomniał mi się zapach z dzieciństwa, kiedy ojciec przywoził jakieś cuchnące smarowidło na wszelkie dolegliwości i nazywał je maścią żmijową.
Człowiek ma w głowie jakieś szufladki (foldery?) otwierające się na hasła - zapachy, melodie, smaki, obrazy. Niektóre nie powinny otwierać się nigdy, po to jest przecież niepamięć.
I drugi temat
Kot cały dzień śpi a wieczorami popisuje się jak trzyletnie dziecko. Nie wiadomo dlaczego (to się może źle skończyć) prowokuje psy sąsiada - krąży wokół ogrodzenia, siedzi na słupku, myje się metr od ujadającego zwierzaka udając, że nic nie słyszy i nie obchodzą go te dwa pyski zza siatki. Wczoraj wieczorem leżeliśmy w ogrodzie na kocu, już było ciemno, a ten głupek wylazł na siatkę i siedział prawie nieruchomo, kot jest biały to go było widać a pies czarny to dla nas niewidzialny.
I tak leżymy sobie, słychać tylko z oddali jakieś sąsiedzkie pogawędki bo w ten upał ludzie nie idą spać tylko długo w noc siedzą w ogrodach, aż tu nagle kot jak kamień łupnął w gąszcz winogron a na górze błysnęły psie oczy. I nic, kot oczywiście kiedy tylko wyplątał się z krzaka zaczął myć łapki w geście "nic się nie stało" a psina nawet nie zaszczekała.
Te dwa psiaki może mu nic nie zrobią ale głupek prowokuje również psa innego sąsiada, wielkiego jak cielak wilczura. Taki pies przetrąci mu kark jednym pacnięciem łapy. Oby nie!
Miłego weekendu.
Wieczorowa pora, upal, mnie zostaje balkon, ale dobre i to:)
OdpowiedzUsuńZapachy, dzwieki wracaja, np. zapach babcinego placka drozdzowego, zapach poziomek z babcinego ogrodu, zapach permuf mamy. Kiedy slysze "Dla Elizy", przypominam sobie 1.randke z mezem.
Mam tez takie szufkadki, ktorych nie otwieram, ale one czasem same, wredne, wylaza:(
No a Wasz kot moze sie w koncu doigrac, czego mu nie zycze.
Bez ogrodu nie ma życia:) Piękny czas,niech trwa!
OdpowiedzUsuńMasz racje!
UsuńJak to nie ma? To ja juz chyba nie zyje:)))
OdpowiedzUsuńTo mialo byc odpowiedzia na Ani stwierdzenie, ze bez ogrodu nie ma zycia:) Zle wpisalam, sorry, i milego weekendu.
UsuńJa mam ogródek, malutki co prawda ale fajny i mogłabym nawet w nim na kocu poleżeć albo podbijać się na wisiaku ale... Komary są u mnie jak krowy. Gdyby krowy latały i gryzły oczywiście. Można się wypsikać ale to nie to. Wypatrzą także ten maleńki punkt na twojej stopie, który ominęłaś Offem i zaatakują :-D
OdpowiedzUsuńKiciul niech trochę odpuści, porozmawiaj z nim :-)
Na wisiaku chciałam się pobujać :-) Takie krzesło brazylijskie.
OdpowiedzUsuńJa niby mam gdzie wyjść, ale nie korzystam. U mnie w lesie o każdej porze dnia i nocy komary tak gryzą, że nie da się posiedzieć.
OdpowiedzUsuńIzo,to tylko żart:))Ja też kiedyś nie miałam ogrodu i żyłam,nawet bardzo dobrze:)
OdpowiedzUsuńAle ogrod bardzo lubię,doceniam zwłaszcza latem i na starość:))
Pozdrawiam,Ania
Wiem, ze zartowalas:) I zazdroszczę (tak pozytywnie ogrodu), zwłaszcza latem. Tez pozdrawiam
UsuńZApache bialego prania.... - mówię rozmarzona o zapachu najgłębszego dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńZapach rozgrzanej lutownicy - dodaje równie rozmarzona młodsza córka.
Na Mazurach też trwa Sezon Dzikich Komarów. Naloty dywanowe to codzienność...
OdpowiedzUsuńMaść żmijowa! Mój ojciec również był jej wielkim fanem i stosował na wszystko! Domownicy bali się przyznać, że coś boli, bo on od razu leciał z tą maścią :) Pamiętam ten zapach...
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak kiedyś nad morzem kupowało się buteleczki z drobnymi bursztynami. Miały nalepioną etykietę, jak sporządzić nalewkę. Ciekawe, czy taka by podziałała na pleców bolenie?
OdpowiedzUsuńPrzyszedl na mnie taki czas , ze otwieraja mi sie cale komody z szufladkami...Duzo tego.
OdpowiedzUsuńCudnie jest wieczorem na tarasie, ulga od upału
OdpowiedzUsuńAle komary nie pozwalają za długo posiedzieć
Masc zmijowa tez pamietam, babcia miala, ale jak to pachnialo to juz nie pomne :))
OdpowiedzUsuńNie tylko mieszkać ale spać by się przydało, ale chyba to nie w mieście...
OdpowiedzUsuńKiciulowi to chyba nieco brak towarzystwa, więc zupełnie jak na bezrybiu- i pies może być kotem jak rak rybą;)
OdpowiedzUsuńTe upały mnie dobijają do tego wszędzie smog.
Marzy mi się morze, ale takie ciepłe, by wejście do niego nie groziło zapaleniem pęcherza.
Kup w aptece lub drogerii maść żywokostową i tym niech Cię ślubny naciera. Nie rozgrzewa, ale dobrze łagodzi bóle, nie tylko kostne, mięśniowe także.I ona nie tłuści ubrań, dobrze się wchłania.Z czystym sumieniem mogę Ci polecić maść prod.f-my Gorvita. A jak już nieco upał zelżeje to ćwicz- połóż się na brzuchu, broda dociśnięta do klatki z piersiami, i lekko uniesiona nad podłożem i rób "skrzydełka". Ręce ugięte w łokciach, dłonie przy stawach barkowych, ściągnięte łopatki. W tej samej pozycji wyprostowujesz ręce do przodu i wracasz do pozycji wyjściowej.To proste i łatwe ćwiczenie a wzmacnia mięśnie wzdłuż kręgosłupa.Powtarzasz aż do zmęczenia, czyli musisz liczyć, ile tego zrobiłaś. Codziennie dodaj do poprzedniej liczby np. 10 więcej, aż dojdziesz do 100 za jednym "zamachem".
I pamiętaj, by nie robić skłonów na wyprostowanych nogach- to zabójstwo dla kręgosłupa!!!!
Miłego;)
Moze bym takie cwiczenie dla mojego slupa z kregami zrobila, ale kto mnie potem z podlogi podniesie????????????????????
UsuńKazde schorzenie jest inne,najlepiej stosować się do zaleceń lekarza.Bo to co pomogło pani A może zaszkodzić pani B.
UsuńKlarko!
OdpowiedzUsuńPamiętam i ja zapach, raczej niefajny- maści żmijowej u Babci w apteczce.
Nalewki lepsze od środka:)
Ja, odpukać! póki jestem na urlopie, zapomniałam o bólu stawów.
Ale od poniedziałku szara rzeczywistość i harówka.
Upały podobno się kończą, zatem i ludzie zaczną narzekać, że to już zbliża się wielkimi krokami- jesień...
Serdeczności ślę:)
Byla taka masc co capiła jak olejek kamforowy-ta maść zawsze byla u nas w domu na wszelkie bole miesnowe,stawowe,ale ja nie wiem czy to maść żmijowa.
OdpowiedzUsuńKlarka, ty to powinnaś o Amolu raczej pisać:ppp
OdpowiedzUsuńPamiętam zapach starego kredensu w domu rodziców. Mama wkładała tam skórki pomarańczy. Jak się otwierało ten kredens to rozchodził się wokół zapach pomarańczy pomieszany z zapachem starego drewna. Cudowny zapach dzieciństwa. Czasami dopada mnie gdzieś zupełnie niespodziewanie budząc tęsknotę za utraconym czasem dziecięcej beztroski. No i przypomniałaś mi ogród mojej babci, te wszystkie wieczorne zapachy rozgrzanej trawy, ziemi, piwonii, poszczekiwanie psów, gwiazdy na atramentowym niebie takie jakich nie widziałam już potem nigdy w mieście, odgłosy rozmów dobiegające z domów sąsiadów, śmiechy, szczękanie naczyń mytych po kolacji, ciche gadulenie moich ciotek...a w sercu dzisiaj tęsknota, tęsknota za tym czasem...
OdpowiedzUsuńMarytka
Jakie one kapitalne :D
OdpowiedzUsuńps. Ja myślałam (naiwna), że nalewki się stosuje wewnętrznie :P
weekend był miły i to nawet bardzo :)
OdpowiedzUsuń