czwartek, 6 lipca 2017

piąte przez dziesiąte

Koleżanka z byłej pracy płacze mi do telefonu bo nie dostanie zasiłku - pracowała po 9 godz ale w umowie ma 1/4 etatu. Brawo dla księgowej. Spotkamy się sądzie pracy.
Jak co roku obrodziły porzeczki. Najwięcej jest czarnych bo czerwone i białe wykarczowałam.  Łukasz (Ukasz) stwierdził, że woli sok porzeczkowy a dżem lepszy malinowy. Niby to nie koncert życzeń ale ja nie lubię malinowego dżemu a za porzeczkowym przepadam to się jakoś pogodzimy. Soku z czarnych porzeczek nie lubię robić bo w sokowniku powstaje breja a poza tym sokownik mam aluminiowy a to niezdrowe, może ma ktoś jakiś wypróbowany przepis to bardzo proszę.

Codziennie jestem w Krakowie, jakoś tak ciągle jest coś zaległego do załatwienia. I nadziwić się nie mogę, jakie to piękne miasto gdy nie trzeba przedzierać się między samochodami stojącymi na chodniku, gnieść w godzinach szczytu w tramwaju, gdy nogi nie zmęczone i można spokojnie przejść Plantami. W południe pusto jak w niedzielę. Nie wiedziałam.
W najstarszej części miasta pełno turystów, łażą niespiesznie całą szerokością ulic, siedzą w kawiarnianych ogródkach, patrzą prawie cały czas  przez obiektywy aparatów.  Czasem więcej  się widzi i zapamiętuje nie robiąc bezustannie zdjęć. Ale co mnie to obchodzi.

Coraz częściej tak  mówię i tak myślę, nie o turystach oczywiście, o życiu.   Co mnie to obchodzi. Róbcie co chcecie. Nie będę się denerwować bo i tak nic nie mogę zrobić. Obojętność nie jest dobra ale tak się właśnie czuję. Przestaję wierzyć w rzeczy, które nie tak dawno były dla mnie ważne.
Jeszcze się staram. Dostarczyłam mojej lekarce dokumentację porządnie poukładaną datami, spiętą, ze spisem na pierwszej stronie. Niby nic a dziewczyna się ucieszyła, wypisywanie wniosków dla lekarza to katorżnicza robota. Dlatego  - jeśli zanosisz jakieś historie choroby bo potrzebujesz do wniosku (o dofinansowanie, sanatoryjny itd) to poukładaj je w domu datami i zrób spis. Lekarzowi to bardzo ułatwi pracę.

Ogórki i cukinie rosną jak szalone, tak samo dynie. Mają dobry czas, nie za gorąco, dużo wody. W przeciwieństwie do dzieciarni. Zastanawiam się - co rodzice robią z dziećmi przez wakacje? Nie że robią z nimi coś niedobrego czy dobrego, nie o to chodzi. Ale urlop jest krótki, kolonie też niezbyt długie a wakacje całe lato.
Jeszcze w pracy słuchałam dzieci (piąte przez dziesiąte, bo gadały po angielsku z różnym akcentem a ja nawet bez akcentu nie wszystko rozumiem) które marzyły o tym, by nic nie robić, wyspać się, nudzić się i łazić z kąta w kąt. Może nie wszystko zrozumiałam, ale chodziło o to, że nie zawsze chcą mieć zorganizowane zajęcia. Może mają rację. Czasem warto nie robić nic.
To ja mam właśnie taki czas - wysypiam się, czasem nawet się nudzę, łażę z kąta w kąt.

Dziś też Cię kocham.





12 komentarzy:

  1. nic nie robić, nie mieć zmartwień, chłodne piwko w cieniu pić...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ileż rzeczy ciekawych odkryłam, oglądając później, w domu, na spokojnie, zdjęcia z wyjazdów, powiększając je sobie, przypatrując się szczegółom, których nie dostrzegłabym nawet gołym okiem! Ile inspiracji na przyszłość! Tak że tego, dobrze jest zrobić ich jak najwięcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem jak wyglądają wakacje moich wnuków - świetlica szkolna i przedszkole są czynne w czasie wakacji, przerwę mają tylko 2 tygodniową i w czasie tej przerwy rodzice jadą z nimi na wakacje.I tak wyglądają wakacje większości ich kolegów i koleżanek.Z tym, że tam bardzo dbają o to, by dzieciaki były cały dzień na dworze.
    Uwielbiam maliny, w sezonie staram się jeść je codziennie.
    Ale dżemów to raczej żadnych nie lubię.
    Ciągle nie wiem dlaczego nie wyszłam za jakiegoś ogrodnika lub sadownika- to chyba był w pewnym aspekcie błąd:)))
    Wiesz, każde miasto jest o wiele ładniejsze gdy nie musimy pędzić gdzieś na określoną godzinę i do pracy. Bardzo lubię swoje miasto w czasie urlopowym - poza miejscami wybitnie turystycznymi.
    Czarno widzę ten sąd- jeżeli miała umowę na 1/4 etatu i nie ma żadnego potwierdzenia na piśmie, że rzeczywiście pracowała po 9 godzin. to sprawa raczej nie do wygrania.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieprawda, jeśli będzie miała świadków (np. współpracowników) to sprawa jest do wygrania i tak naprawdę bez katorżniczej batalii. Tak samo jak masz umowę zlecenie i regularne godziny pracy narzucone przez pracodawcę - charakter zatrudnienia nosi znamiona umowy o pracę i taką też dostajesz w wyniku wyroku sądu. Tylko trzeba poprzeć dowodami, np. grafiki pracy, świadkowie, a czasem i bilingi z elektronicznego systemu kontroli wejść i wyjść, tylko te ostatnie zapewne są do wglądu tylko na wniosek sądu i pod warunkiem, że dane "nie znikną".

      Usuń
    2. Swiadkowie najczesciej boja sie zeznawac. Wiem z wlasnego doswiadczenia. Przykre.

      Usuń
  4. Moje po kilku godzinach miałczą "nuuudziii miii sięęęę". Dzisiaj zaliczyliśmy kino (Kasia po raz pierwszy) i obiecane Smerfy. Jutro coś zorganizujemy, ale raczej krótko bo muszę nas pakować nad morze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dżem a raczej powidła to ja tylko do naleśników, więc tyle to zawsze od kogoś dostanę ;) Owoce jem z krzaczka, bywa że mrożę i to tyle...
    A ja się nie wysypiam choć nic nie muszę. Cholerny budzik mnie budzi :(
    Pańcio może chodzić do przedszkola w wakacje, ale nie chodzi i śpi do 11-ej- po babci i mamusi tak ma ;p A potem jest u jednych dziadków albo u drugich albo z rodzicami :)

    OdpowiedzUsuń
  6. mojemu dziecku wystarczy kumpel na wakacje

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobno brak zajęć na siłę, a nawet trochę nudy w wakacje pomaga w wytworzeniu u dzieci cechy innowacyjności, bo same muszą sobie wymyślać zajęcia, coś wynajdywać. I wychodzi im to na zdrowie.
    Kraków z perspektywy turysty jest cudny! Oglądałam nie raz :).
    Teraz też mi się zdarza nie robić ciągle zdjęć, tylko skupić się na wchłanianiu wszystkim zmysłami otoczenia...
    Uściski!
    Odpoczywaj!

    OdpowiedzUsuń
  8. Chodzenie z kąta w kąt to też robota i potrafi zmęczyć :-) Uwielbiam Kraków. Kiedyś bywałam co najmniej raz w roku a teraz... chciałoby się wrócić do tych fajnych miejsc z młodości, ale czasu nie ma a jest jeszcze tyle na świecie do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Porzeczki czarne mozna zamrozic i zamiast soku robic cos zmiksowanego z taka mrozonka.. :))) Tak samo maliny. :))) Ja nie mam sokowinika, nie mam piwnicy ani spizarki na przetwory ale mam zamrazalke...
    Krakow tez lubie i chodzenie po nim ... :D z kata w kat!.
    Milego leniuchowania.

    OdpowiedzUsuń
  10. Sekretem dobrego soku z porzeczki jest CZAS, tzn. my robimy tak, że zbieramy porzeczkę i pakujemy do sokownika wieczorem, parujemy przez jakiś czas (zależy, czy dosypujemy jak opadnie, czy nie, jeśli tak, to wiadomo, dłużej schodzi, a potem zostawiamy na noc taki rozgrzany sokownik z na wpół odsączonymi owocami i z wrzącą wodą na dnie, z możliwie małą ilością soku w zbiorniku. No i on sobie przez całą noc powoli stygnie, reszta soku spokojnie się przefiltruje i na drugi dzień podgrzewamy, słodzimy - nie za dużo, chyba, że chcemy słodką galaretkę, to wtedy od razu wlewamy do słoiczków, a nie do butelek - i zlewamy przez sterylną gazę, ale tylko pojedynczą. Breja nie ma prawa się zrobić, bo dając owocom czas na spokojne oddanie soku, nigdy ich w sokowniku nie mieszamy. A przez cały wieczór i noc w domu cudownie pachnie porzeczką czy innymi darami lata...
    Sokownik aluminiowy to już tylko do muzeum :-), ale widziałam u nas stalowe po ok.135 zł (te większe), a w Mrówce takie same, tylko z cieńszej stali (tak podejrzewam, bo lżejsze) są po ok 99zł.Może u Ciebie w okolicy też, a może w internecie coś wypatrzysz?
    Smacznego wszystkim, pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz