Historia ta
jest w całości zmyślona, jeśli ktoś myśli inaczej to jest szczęściarzem, wszak bardzo niewielu ludzi wierzy w smoki.
Smok
zagnieździł się na tyłach budynku nie wiadomo kiedy. Stawał się codziennie
coraz większy i większy a z pomieszczenia, które zajmował, okrutnie śmierdziało.
Nie wiem jak śmierdzą inne smoki ale ten cuchnął lakierem, klejem,
rozpuszczalnikiem, farbami i pianką montażową. Rozsiewał wokół siebie łuski i
pazury i z dnia na dzień piękniał. Kto czyta uważnie moje opowieści to pamięta,
że smoki kocham i nazywam je czule kiciulkami.
Nie wszyscy
jednak darzą te stwory miłością, niektóre prymitywy uważają, ze nie trzeba się
męczyć w poszukiwaniu najpiękniejszego, wystarczy się uważnie rozejrzeć
i w całym budynku znajdzie się ich co najmniej kilka. Ale nie ma co słuchać
takich opinii, smok się zagnieździł i rósł!
Aż pewnego
dnia Żuliana, pilnująca dzbanka elektrycznego, gaśnicy i dzwonka (taka funkcja
zawodowa) miała gorszy dzień (ile można wytrzymać, leje i leje, kto się
pokazuje w drzwiach to wygląda jak dziewczynka z „Ringu” wychodząca ze studni,
i tego brokatu wszędzie pełno, i wypłaty nie ma) i wkurzyła się na życie.
Ale przecież nie tak bardzo, aby zrobić coś sobie. Najpierw coś tam śpiewała, mruczała, gadała, narzekała, aż nagle złapała za nóż i krzyknąwszy albo nie śmierdź albo śmierć zajebię gada pobiegła w głąb
budynku.
Obserwujący to zdarzenie byli pewni, że właśnie nadszedł czas
rozrachunków i od ciosów nożem zginie szef, kochanek, kontroler MPK albo ochroniarz albo
wszyscy! Każdy jednak wolał się zająć
swoją pracą, wiadomo bowiem, że potem by
wyszło na monitoringu kto zamiast pracować chodzi po budynku i nic nie robi. A
poza tym człowieka z nożem w plecach albo poderżniętym gardłem w samo południe
zaraz ktoś i tak znajdzie a morderca się nagra.
I tak właśnie
było. Żuliana z nożem w ręce przegalopowała przez hol i wpadła do
pomieszczenia, gdzie był smok a następnie dźgnęła gada w sam pysk, z którego
wkrótce zaczęła skapywać świeża pianka montażowa. W tej samej chwili rozległ
się przeraźliwy pisk. Nie, to nie smok piszczał, to dwie nieletnie panny
zamiast siedzieć na stołówce i wciągać zupę ogórkową wkradły się do smoczej
jamy i udawały niewidzialne. Bo ogórkowa im nie smakuje, wszystkim smakuje a im
nie. Na szczęście były to dzieci świeżo zaimportowane z kraju, gdzie mówi się
szybko i niezrozumiale dlatego nikt nie pojął o co im chodzi a Żuliana
zaprowadziła je z powrotem na stołówkę aby mogły zjeść swoją zupę, podwójną
porcję oczywiście bo to takie chude.
Smok zebrał się i poczłapał nad Wisłę, i tyle go było.
Pierwszy raz pierwsza!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M.
A i ja na "pudle". PS. Kiedyś słyszałem dlaczego smokom dawano dziewice na pożarcie. Nie powiem, bo wyjdę na świntucha. Pozdrawiam Wszystkie Panie!
Usuńpowiedz powiedz!
Usuńja mam wrażenie, że w 99% krajów mówia szybko i niezrozumiale:p
OdpowiedzUsuńja nie wiem bo byłam tylko w Czechosłowacji jak na razie
UsuńSmoki tez uwielbiam, nawet wlasnego chinskiego smoka mam na plecach :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej ujela mnie kapiaca z pyska pianka montazowa!
Wiesz jak ja się przestraszyłam? ;)
UsuńTe panny chude, to one nie były na pożarcie przez tego smoka? Bo może to taka celowa polityka, żeby zupa ogórkowa na obiat* była, zamiast czego jadalnego?
OdpowiedzUsuń* nie poprawiać! :)
mogło tak być :(
Usuńzapomnieliśmy całkiem o tej okrutnej tradycji
Żuliana cud imię. Wybaczam ci brak przygód Emerytki oraz Rachmistrza :D
OdpowiedzUsuńA nie mogliby wrócić ? Choćby na jedno opowiadanko ?
UsuńKlarka, bądź człowiekiem.
ale ja myślałam, że o tym debilu nikt nie chce czytać, serio
UsuńBiedny smok , zawsze on jest winny...:-(
OdpowiedzUsuńnie taki biedny, złota on ma na sobie z litr!
UsuńHa ha ha !!! Dobrze, że te panny piszcząc życie smokowi uratowały i miał jeszcze siłę i poczłapał !!!
OdpowiedzUsuńmoże to było odwrotnie, może to były ofiary przeznaczone na pożarcie?
UsuńEch, dziennie do obiadu dawno temu, mojemu 4 latkowi do omletu z groszkiem(nic innego jeść nie chciał) opowiadanie o smoku wawelskim. Pozdrawiam-;) Do dziś słowo w słowo przez to je pamiętam he he
OdpowiedzUsuńa ja codziennie czytałam dziecku przed snem o Koziołku Matołku, też mogę recytować, po 30 latach!
UsuńCzy ten smok to aby na pewno nad Wisłę poczłapał? Bo w mojej Holendrowni, w sąsiednim miasteczku na rozdrożu - stoi sobie smok. Metalowy jest. Przywlókł by się tu i zardzewiał po drodzę... ;-)
OdpowiedzUsuńmoże brat..
UsuńNa oddziale lekarze zamknęli smoka w lodówce i nikt by o tym nie wiedział, bo okres świąteczny to kto by tam smoka szukał. A ten wziął i wybuch. Smród nie do opisania!
OdpowiedzUsuńDoktor Dratewka u Was leczy?
UsuńOj, byle to nie był ten smok, o którym mój czteroletni wnuczek mówi, że "babcia Basia ma kota, a babcia Halina w Krakowie ma smoka i ja się go bojam!" No bo kogo on sie będzie teraz bał, jedyna nadzieja była w smoku...;)
OdpowiedzUsuńa widział tego krakowskiego? ponoć gadzinie nie chce się zionąć nawet za pieniądze
UsuńWidział i to jak zionął, stąd ten respekt;) postanowiłam smoka oswoić i teraz szukam, jakiegoś do przytulania:)
UsuńA skąd ona miała, tak pod ręką, nóż?...
OdpowiedzUsuńKażda Żuliana ma w torebce nóż i to ostry! Bo to wiesz, zawsze trzeba być przygotowanym na otwarcie flaszki albo konserwrwy. No i wreszcie w razie czego, gdyby gwałciciel jaki, albo smok...
Usuń;)
No fakt. W kobiecej torebce różne rzeczy można znaleźć...:)))
UsuńSie nie dziwię Żulianie, że się wkurzyła, ale z nożem na gada? Talerz ogórkowej mu pod nos i sam by uciekł. Wiadomo, smoki ogórkowej, oj nie! Kurczaka pieczonego, karkówki z rożna, schabowego z patelni, taa... "Co, znowu ogórkowa!? A wczorajszego kurczaka to diabli wzięli!? Nie smok wczoraj całego zeżarł i tylko ogórkowa została..." A może on przed tą ogórkową się tam chował jak te panny?...
OdpowiedzUsuńMarytka
ale smoki lubią ogórkową, nie czytałaś "Scen z życia smoków"?
UsuńPrzyznaję ze skruchą, nie doczytałam :). A gdzie owe się znajdują? Obiecuję zaległości wyrównać i się zrehabilitować :))
UsuńMarytka
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/232565/sceny-z-zycia-smokow
UsuńKlarko, kochana:)) No i weszłam na tą stronę, poczytałam. Faktycznie smoki mają na szyjach termosy z zupą ogórkową i wcinają muchomory smażone na maśle... W przyszłym tygodniu jadę do księgarni po zamówioną wcześniej książkę i zaraz zapytam o "Sceny z życia smoków", ciekawie i zabawnie się zapowiada. Odpoczynku w ten piękny, słoneczny dzień życzę :))
UsuńMarytka
Klarko proszę napisz cos nowego
OdpowiedzUsuń