czwartek, 20 kwietnia 2017

z pamiętnika woźnej

Miałam napisać z pracy ale rozładował mi się tablet a bardzo szkoda bo już na pewno nie napiszę tak jak chciałam.
Biedne bogate dzieci mają jeszcze ferie wiosenne i tylko dwoje czy troje realizuje program MEN więc mają egzaminy gimnazjalne. Oprócz tego na moim piętrze jest dwie wiedźmy (ja się nie liczę) znęcające się nad bladą i chudą dziewczynką, która zalicza dwa lata w jeden rok i musi przerobić cały materiał przed maturą a matura u nas o zgrozo będzie 1-3 maja. A może niedokładnie podsłuchałam. Jeszcze się dowiem dokładnie ale jeśli tak to nic z planów pierwszo, drugo i trzeciomajowych. Pierwszego maja miałam iść na pochód a potem sadzić ziemniaki, drugiego maja miałam jechać do rodziny a trzeciego maja miałam klęczeć pod przydrożną kapliczką i śpiewać Po górach dolinach ale niestety chyba będę musiała spędzić te dni w murach szkoły z mopem w dłoniach bo nic tak nie chroni placówki oświatowej jak uzbrojona woźna.
Co ja wypisuję, może to po zupie ogórkowej, albo po lodach.  Nie o to dziś mi chodzi tylko o korepetycje!
Miało być o wiedźmach maltretujących bladą chudą nieszczęśliwą blond dziewczynkę.

Biedne dziecko przychodzi o dziewiątej rano i wpada w szpony wiedźmy numer jeden, chudej, wrednej, złośliwej, posiadającej milion tytułów naukowych i certyfikatów, staży i praktyk za granicą drugi milion, zacięte usta, długi, haczykowaty nos i  spojrzenie przeszywające na wylot człowieka znajdującego się dwie kamienice dalej. Zawinięta w szale albo chusty w kolorze szarym albo stalowoszarym, nosząca na szkielecie wąskie spódnice do kolan i buty podobne do kopyt uczy jak się domyślacie matematyki.
Druga wiedźma nawet nie wygląda na wiedźmę bo nie ubiera się w stylu nauczycielskim. Tu pytanie do nauczycielek - dlaczego jedne z Was ubierają się do pracy normalnie, modnie, zwyczajnie, tak, że absolutnie nie można poznać czym się kobieta zajmuje a inne mają chyba w głowie jakiś code dress i od razu wiadomo kto to.
Tak więc druga wiedźma jest nawet sympatyczna z pozoru i wygląda normalnie ale   ja też czasem bywam sympatyczna z pozoru a w torebce wiadomo co.

I  to biedne dziecko uczą od rana do piętnastej z przerwą na herbatę, to znaczy ja nie mogąc patrzeć jak ją maltretują na zmianę jedna z drugą robię kubek słodkiej owocowej herbaty i z zaciętym wyrazem tak żeby wiedźma się nie zdążyła sprzeciwić wchodzę i mówię - "zrobiłam ci dziecko herbaty takiej jak lubisz" i dziecko odrywa nieprzytomny wzrok od szafy gdzie jest już niejeden kościotrup  ucznia  zamkniętego wiadomo przez kogo i nawet się blado uśmiecha. Myślę sobie - ucz się ucz, żebyś nie musiała być woźną na stare lata.

Jutro ostatni dzień ferii a potem już będzie prawie normalnie.

37 komentarzy:

  1. strach się bać dostać herbatę od takiej woźnej... jak coś to tylko kawa i lody :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To Wasze dzieci bedą znały zadania maturalne przed wszystkimi innymi? Nie może być, matury są od 4.05 chyba. Dziewczyna, do której chodzę na paznokcie mówiła, że ma 8.05 a 6.05 i 7.05 idziemy razem na wesele :D Będzie w poniedzialek zdawała śpiewająco :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wykształcenie nie chroni przed mopem. W sensie zawodowym oczywiscie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba właśnie powstała nowa sentencja :D
      "wykształcenie nie chroni przed mopem"

      Usuń
    2. A to prawda, mam koleżanki po studiach, które popołudniami, po pracy dorabiały i to przez parę lat, sprzątając biura. Znam takie dwie panie magister, które na emeryturze będąc zatrudniły się w szkole jako woźne...
      Marytka

      Usuń
    3. wiem coś o tym,bo sama całkiem niedawno z takowym mopem latałam. Jedyna różnica- ja sprzątałam domy bogatych ludzi :-)

      Usuń
    4. Ty Graszko też po studiach? Nie ze zlośliwości, tylko z babskiej ciekwości pytam :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. najstarsi odejdą, młodsi pojadą na zielone obozy, pozostali jesli tylko będzie ładna pogoda będą mieli dużo zajęć w terenie, u nas nauczyciele zabierają grupę (grupy są bardzo nieliczne) i siadają na plantach albo pod Wawelem i tam się uczą

      Usuń
    2. fajnie:)

      a matura brytyjska?

      Usuń
    3. a to bardzo fajnie
      moje dwa dziecka taka mają

      Usuń
  5. Jesteś zatrudniona w Polsce ,nawet na części etatu obowiązuje kodeks pracy a w Polsce te dwa dni to święto i...jeśli trzeba przyjść do pracy za dodatkowe dni wolne i można odmówić .I jeśli ktoś napisze,że zaraz Cię zwolnią za to-to uważam,ze jak będą chcieli to i tak zwolnią a powód się znajdzie.
    Gośka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja bym nawet mogła iść w święto, rozumiem potrzeby, dostałabym za to wolne w inny dzień
      mam mnóstwo zaległych spraw do załatwienia w roboczy dzień

      Usuń
    2. W Uk za prace w swieta, zwane tutaj bank holiday, wiekszosc pracownikow ma placone podwojnie i dodatkowo dzien wolny. Z tym ze nie jest to chyba prawnie regulowane, zalezy od umowy z pracodawca.

      Usuń
  6. Toż to istny Hogwart. Pracować w święta?! Pozostaje tylko dosiąść mopa i przelatując po korytarzach i klasach zanucić "Wyklęty powstań ludu ziemi", a na dokładkę "Po górach i dolinach". Gorzej z sadzeniem ziemniaków, rodziną i kapliczką. Oby się Twoje obawy co do pracy w dni wolne dla narodu nie spełniły!!! Tego życzę Ci ja Marytka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie będzie wolne do odebrania jakby coś

      Usuń
    2. No, to już lepiej. Spadł mi kamień z serca :-). Marytka

      Usuń
  7. Jesu - tu u mnie się pracuje na okrągło . Nie rozumię zdziwienia niektórych komentatorów. Kapliczka ,kapliczką ale kasa też ważna . Pewnie - pobyczyc się troche zawsze można ale praca jest pracą .
    Co do wiedżm - czemu matematyczki i germanistki to wiedzmy się pytam czysto teoretycznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wie, posiada wiedzę, czyli wiedźma ;)
      a nie wiem czemu komentujący piszą bardziej o wolnym niż o korepetycjach i wysiłku tej dziewczynki

      Usuń
    2. Szkoda dziecka a juz zwłaszcza że to matematyczka brr gorzej juz trafić nie mogla chyba. Chociaż moja babka od chemii chodziła w fioletowo różowo czerwonych włosach i była moja zmorą.

      Usuń
    3. Nasi chłopcy stracili dobrze płatną fuchę, bo douczali w ten sposób ucznia, który miał same pały z matematyki. Uczyli go tak skutecznie, że stracili pracę - koleś zaczął zbierać same piąteczki i stali się niepotrzebni. :P :D :D :D

      Usuń
    4. PROTESTUJE !!!
      Uczylam matematyki i niemieckiego tez ale nigdy nie bylam wiedzma!Lubilam i dzieci i moj zawod i ja tez chyba bylam troche lubiana , bo do dzisiaj mam z niektorymi uczniami mily kontakt chociaz od 35 lat nie ma mnie w kraju.Spotykamy sie tylko przy okazji mojego w kraju pobytu.
      Nie kazda matematyczka i germanistka to wiedzma!!

      Usuń
    5. Urszula, pewnie że nie każda za to zdecydowanie większość tak :D Chociaż, pewnie ja tak mam gdyż matematyki nigdy ne lubiłam. Ponoć nasza polonistka w liceum była takim postrachem chociaż ja wspominam ją naprawdę dobrze, byla bardzo wymagająca, ale miała poczucie humoru do tego prywatnie totalnie przesympatyczna babeczka :)

      Usuń
    6. Urszula gdzie Ci tam do wiedźmy, przesylam serdecznosci

      Usuń
  8. Że też nauczycielki zawsze muszą być wiedźmami...Taka praca wiedźmowata. Ale pomysł z tą herbatką ulubioną w trakcie zajęć rewelacyjny....Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiele grup zawodowych dziwnie się ubiera. Może takim ascetycznym strojem niektóre nauczycielki chcą sobie dodać powagi? Znam jedną fajną matematyczką, nawet blogowała kilka lat temu.
    Zupełnie normalna, choć matematyczka;) i z poczuciem humoru.
    Współczuję tej dziewczynce, że musi robić dwa lata w jeden rok, to spory wysiłek.
    Jedna z moich znajomych zaczęła przed laty "pracę z mopem" a teraz ma firmę sprzątającą. Nie zrobiła kariery w swoim wyuczonym zawodzie (mgr chemii) więc wpierw rok sama sprzątała, potem zorganizowała swoją własną firmę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pamietam z podstawowki fajna matematyczke, swietna babka, nawet mnie potrafila nauczyc i zmobiliziwac do, wtedy 5tek na swiadectwie.
    Fizyka i rosyjski zle mi sie natomiast kojarzy, ze wzgledu na nauczycielki w liceum. Mega trauma, do tego stopnia ze po ogolniaku automatycznie wykasowalo mi sie na "dysku" wszystko co z tym zwiazane. A szkoda, bo rosyjski piekny jest.
    Nic nie pamietam choc 8 lat uczylam sie niby, tak mnie menda cisnela ze 5tki mialam.
    Mysle zatem ze nauczajac najwazniejsze jest zeby dziecka/nastolatka nie zniechecic, wzbudzic ciekawosc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dla porownania, w ogolniaku mialam nauczyciela francuskiego/oni sie wtedy profesorami zwali... czy tak jest nadal?? ciekawa jestem/
      Koles nie dreczyl absolutnie nikogo. Wyluzowany totalne, jak mial kaca, to w mega wypasionej jak na tamte czasy sali ze sluchawkami do nauki poprawnej wymowy, puszczal nam piosenki francuskie albo Manaam :)))
      Pracowal natomiast intensywnie z tymi ktorzy chcieli. Ja chcialam. Po ogolniaku, bez korepetycji i po 2 miesiacach w Paryzu, intensywnego studiowania slownika i odmiany czaownikow, no i asymilacji z Francuzami, zdalam testy zeby studiowac.

      Usuń
    2. Mnie tez to ciekawi, ja sie tutaj zwracam w ten sposob do niektorych nauczycieli

      Usuń
  11. Pamiętam swoich nauczycieli jak przez mgłę bo to już było dawno. Wielu z nich to byli nauczyciele powojenni, po jakichś kursach, mieli czasem nawet braki w wiedzy, które co bardziej złośliwi i odważni uczniowie potrafili im wytknąć. Ale lubili młodzież i umieli sobie z nami w spokojny i mądry sposób poradzić. Za to Ci młodzi, już po szkołach byli inni. Miałam taką młodą polonistkę, która na całe życie zraziła mnie do języka polskiego. Żadnej kreatywności w komentowaniu utworów literackich, żadnego "moim zdaniem autor miał na myśli", wszystko musiało być tak jak w podręczniku. Potrafiła złośliwie aż do bólu wykpić każdą odmienną interpretację. Nie cierpiała mnie bo na początku buntowałam się, a potem "schowałam skrzydła" i mój ulubiony w podstawówce język polski stał się w liceum najgorszym dla mnie przedmiotem nie do strawienia. Tych starszych nauczycieli wspominam z sentymentem tych młodych, którzy traktowali nas, zbuntowanych nastolatków z niechęcią, a swoją pracę jak dopust boży pamiętam z jakimś kolcem w sercu i wciąż jeszcze odzywają się we mnie echa dawnego buntu.
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
  12. W zyciu raczej nic nie ma za darmo. Ta "biedna" dziewczynka za swoja dzisiejszą, będzie zbierać profity w późniejszym dorosłym życiu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Za swoją dzisiejszą, ciężką pracę - miało być :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie podziwiamy dziewczynke i zapewniamy codziennie o tym, ze bedziemy za nia mocno trzymac kciuki

      Usuń
  14. Wiesz co do podziwiania dziewczynki - myślę, że dobrze ,że się przykłada. Nie wiem dlaczego akurat bierze korepetycje u wiedżm. Widać jej potrzebne. Trzymajcie kciuki za nią . Na pewno ta męka w przyszłości się jej opłaci. A może to pomysł zbyt ambitnych rodziców? To naprawdę mi jej szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  15. nudno nie masz na pewno... i jeszcze ciekawie opisujesz....

    praca??? dziś sporo róznych rodzai można spotkać.. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. A niech się dziecko uczy skoro ma takie możliwości...

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetne te komentarze. Zazdroszczę Pani takiej ożywionej wymiany myśli tutaj, to fantastyczne. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz