Mam za sobą niemile doświadczenia i od pewnego czasu
przestałam ufać różnym ludziom, których praca polega na chodzeniu po domach i
sprawdzaniu na przykład stanu liczników. U nas dom stary i niestety
te urządzenia nie są wyprowadzone na zewnątrz, dlatego od czasu do czasu dobija
się do nas ktoś, kto chce zajrzeć do piwnicy czy do kuchni. Można co prawda
spisać licznik samemu i najczęściej tak właśnie robię ale w sobotę było
inaczej.
Przyszło ich dwóch, w samo południe. Jeden miał na szyi zawieszony
identyfikator ale co to za problem, to każdy może mieć. Dzwonią do bramy.
Poszłam. Na rękach miałam gumowe rękawice, siekierę trzymałam za plecami. Podeszłam
do bramy i słucham po co przyszli. Prądownia. Tak, prądownia we dwóch, ciekawe
dlaczego. Bo musza sprawdzić liczniki komisyjnie. Czyli w mojej obecności i ich
dwóch. A miałam jechać do term to jakby sprawdzali?Zostawiają zawiadomienie i
trzeba brać urlop. Ja wam dam mój urlop! Już mi siekiera zaczęła nieznacznie
się kołysać ale spokój.
To proszę poczekać
tu pod bramą muszę zadzwonić do kogokolwiek dla uwiarygodnienia, na przykład do
sołtysa albo na policję. Popatrzyli jeden na drugiego, ok, dzwoń babo.
Zadzwoniłam do sąsiada bo widziałam że chodzi po ogrodzie ze szpadlem to jakby
coś to pomoże. Mnie trudno kopać doły bo nie mam już sil, ta szkoła mnie
wykończy, trzeba bez przerwy nad sobą panować i uśmiechać się od rana do
wieczora aż gęba boli, po miesiącu widzę kto się uśmiecha bo mnie lubi a kto ma
wyszczerzone zęby na znak nie podchodź bliżej niż na metr. Nie ma szans na
trzymanie siekiery na stoliku, a szkoda, to takie uniwersalne narzędzie. Co ja
to miałam. A, o tych dwóch co chcieli sprawdzić licznik. No, bo oni tak stali
przy tej bramie a ja rozmawiałam z sąsiadem żeby pamiętał o tym szpadlu jak będzie
szedł i jeszcze o innych rzeczach bo dawno ze sobą nie gadaliśmy.
Wreszcie otworzyłam i kazałam panom iść przodem - prosto, do góry
po schodach, prosto, prosto i nad stołem jest licznik. Poszli a ja z tą
siekiera za nimi. Patrzę a jeden rozkłada papiery na stole a drugi wyciąga
kombinerki i ucina plomby no to się pytam co pan robi a on na to tak trzeba.
Jak mi ostatnio jedna wredna baba z kombinerkami w rękach
powiedziała "tak trzeba" to straciłam trzonowego zęba!
Obciął te druty i ja się pytam po co to robicie a on mi na
to ze sprawdzają czy ja nie kradnę prądu. No, chyba raczej prądownia kradnie
moje pieniądze bo płacę co miesiąc jakieś kosmiczne rachunki i nie wiem co tak
u nas ten prąd drze. Poszedł jeszcze na pole bo tam tez jest jakiś licznik a
tymczasem siekiera leżała w gotowości na szafce z butami. I ja żeby jakoś umilić
im pracę to zaczęłam wypytywać czy
zdarza się im trafić na dewianta czy innego psychopatę i co wtedy robią. Sąsiada
ze szpadlem jeszcze nie było więc nie mieli się czego bać ale i tak jeden
zadziwiająco szybko bazgrał coś w papierach i wreszcie spytał kim jestem dla
Krzysztofa jako osoba obecna przy kontroli. Powiedziałam ze jestem służącą ale
jak chce to może wpisać żona. To wcale nie było zabawne zważywszy że sobota była pierwszym dniem kwietnia a w tym dniu u
nas jest prima aprilis.
Wybaczcie mi to nieskładne pisanie bo piszę a na korytarzu
pełno dzieci mówiących po angielsku a ja pisze oczywiście po polsku i całkiem o czym innym. One gadają, że to jest ich ostatni tydzień w
szkole a potem wiosenne ferie i się cieszą a dla mnie to kolejny dramat bo muszę umyć
wszystkie okna na piętrze i jak mnie to nie wykończy to będzie cud. Mogliby
złapać po szmacie i te okna sami umyć ale żaden dyrektor we współczesnej szkole
nie wpadnie na taki pomysł, jak ja byłam uczennicą to woźna była od straszenia
dzieci i darcia się na nie a mnie to nic nie wolno tylko muszę ciągle sprzątać i jeszcze się tymi oknami odgrażają, może by zrobić jaki niewielki wybuch na czwartym piętrze i te cholerne szyby powylatują i już.
Wiem co zrobię żeby był spokój, postawię sobie koło stolika
tablicę, ha! I mi tu żadne słówkiem nie piśnie.
Ale miało być o tych dwóch co sprawdzali liczniki.
Sprawdzili, spisali i poszli cali i zdrowi ale nie wiem czy daleko zaszli bo na
koniec powiedziałam im, że u sąsiada tego po lewej stronie jest niezwykłej mocy
nalewka kto raz spróbuje ten już nigdy nie będzie tym samym człowiekiem. Chyba spróbowali nie wiedząc że sąsiad mógłby oddać żonę i pieniądze gdyby
miał oczywiście ale swojej nalewki nie da nikomu! I od tamtej pory nikt ich nie widział a sąsiad kończy dziś
przekopywać działkę pod rzodkiewki, sałatę i inne zdrowe warzywa.
Kilkuletnia córka po obejrzeniu jakiego horroru wyraziła zdumienie, że Smakosz nie kompostował zwłok. "Byłby pożytek". To tak a propos wiosennych prac w ogródku. Niektórym wszystko wręcz podejrzanie dobrze rośnie.....
OdpowiedzUsuńMaria
Nie napisze gdzie i u kogo bo to nielegalne ale zdarzylo sie tak, ze na niewielkiej posesji kolo siatki pewien chlopiec posadzil sobie kilka roslin a sasiadki byly zachwycone ze te pomidory tak błyskawicznie rosną
UsuńPomidory błyskawicznie rosną, a listonosz już trzeci w tym miesiącu :D
UsuńHi, hi, hi....
UsuńOdkąd nasze dwa duże psy odeszły do tęczowego mostu - inkasent jakoś poweselał a listonosz się rozpanoszył i radośnie informuje, że to jeszcze nie pismo od komornika przyniósł.
UsuńMaria
Teraz dopiero elektrownia posądzi Cie o szwindel, skoro zabrali plomby i nie założyli nowych...
OdpowiedzUsuńCzy Ty mogłabyś w końcu napisac jakąś książkę???
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, to chyba da się zrobić?! :D :D :D
Usuńmam nadzieję, że mnie nie mamisz!
Usuńrybenko księżkę to może napisać każdy głupi nawet ja ale kto to wyda i kto to kupi, musiałabym wydać za własne pieniądze a potem siedzieć na odpuście pod kościołem i sprzedawać mówiąc "kupujcie dobrzy ludzie książkę pieniądze pójdą na biedną kobietę" albo coś w tym rodzaju
Usuńja kupię na pewno
Usuńnie wiem, ilu trzeba kupców żeby się opłaciło?
Poniżej tysiąca to się w zasadzie nie opłaca, ale zakładając, że będzie to koszt tylko druku, a nakład będzie w zasadzie pod zamówienia - powinno się zbilansować. Ale o jakimś godziwym zysku trudno by mówić.Pytanie zasadnicze jest - ile egzemplarzy będzie sprzedane? Albo inaczej - ile zamówień przed drukiem spłynie?
UsuńOczywiście chodziło o tysiąc egzemplarzy nakładu, w większości sprzedanego.
UsuńNatomiast da się wyjść na zero nawet przy niskich nakładach, o ile uwzględni się tylko koszt druku i oprawy.
Klarko - ja Ci wydam.
UsuńA rybenka bedzie siedziec na odpuscie i sprzedawac;)
UsuńNie tykam się prądu, boję się i nie podchodzę...
OdpowiedzUsuńDwóch na jedną to za dużo...
Ja to gazu się boję.
UsuńPrad mnie kopie bez przerwy to sie przyzwyczailam tak samo do wybuchajacego pieca
UsuńJak ja lubię takie teksty.:)))
OdpowiedzUsuńU mnie dobrowolnie na podwórko nie wejdą. Pies wie, że wisi tabliczka z ostrzeżeniem i solidnie traktuje swoje obowiązki.:))) Szafkę z licznikiem od prądu już się nauczyłam otwierać, zresztą stan licznika wywieszamy na skrzynce na listy. A Wodnika Szuwarka nie wpuszczę, bo tam gdzie jest licznik trzeba umiejętnie wpełznąć pod półkę z przykucu na schodach. Jeszcze by mi słoiki z dżemami zrzucił.:)))
Oni sprawdzali czy nie ma jakiegos lewego podłączenia pierwszy raz sie z tym spotkałam
UsuńAle założyli nowe plomby?
OdpowiedzUsuńzałożyli, zostawili protokół wszystko ok
UsuńNo to teraz możecie już kraść ile wlezie!!! :D :D :D
UsuńU nas na kilka dni przed "wizytą" takich z gazowni , elektrowni lub od przewodów wentylacyjnych to zawsze właściwa firma wywiesza ogłoszenie, na którym jak byk stoi : nazwiska i imiona tych co przyjdą, godzina o której przyjdą i telefony komórkowe do nich, żeby ewentualnie się umówić na inny termin.
OdpowiedzUsuńWynika z tego, że odwiedzają każde osiedle minimum dwa razy- raz dając ogłoszenie, potem na kontrolę. A wszystko właśnie dlatego, żeby
uchronić ludzi przed niepożądanymi gośćmi.
Calkiem mozliwe ze na tablicy ogloszen cos moglo wisiec ale ja do niej mam nie po drodze
UsuńZa dwa zużyte kilowaty na działce (początek roku) policzyli sobie 14 naszych pięknych złotówek i chyba jeszcze jakieś grosze. Bez tych dodatkowych opłat: stałych, zmiennych i jeszcze tych których nie potrafię wymienić, zapłaciłbym 74 gr. brutto. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńto samo z gazem i internetem, te dodatkowe opłaty sa kosmiczne
Usuńdźgłam sie dziś nożem w pracy,aż krew tryskała, więc jakoś humoru nie miałam,do czasu aż przeczytałam Twój wpis:D:D:D
OdpowiedzUsuńTych okien to CI bardzo współczuję;(
Szczepienia na tezec masz aktualne?
UsuńMoże faktycznie jakiś nieduży wybuch w tej szkole by się przydał? Tak zrobił mój znajomy, żony ani służącej nie posiadał to zamówił firmę, przyszli i wymienili okna na nowe i jeszcze je umyli. Jakiś sposób jest :-)
OdpowiedzUsuńA mięsko szanowna pani pekluje? Bo jak tak, to i drobny wybuch można sprokurować - to samo się daje i do mięska. i do strzelania!!!
UsuńKlarko, no do porannej kawki Cię czytać to sama przyjemność :))
OdpowiedzUsuńKlarko! :)
OdpowiedzUsuńKocham Cię!! Choć panowie pewnie się ciut bali, ale oni się nie znają :D
OdpowiedzUsuńZałożyli plomby na nowo?
Się doczytałam, że założyli :)
Usuńee, może się nie bali ;))
Usuńchciałabym zobaczyć ich miny jak spytałaś o tych dewiantów i psychopatów :D
OdpowiedzUsuńnawet kominiarza o to pytam ale kominiarz mówi, że jego napastują wyłącznie kobiety i nie jest to niemiłe
UsuńU nas na wsi był taki inkasent, co zrywał plomby i zgłaszał, że nie ma. Nam tez taki numer wywinął, ale my mamy czujnych sąsiadów, którzy przewidująco sprawdzili natychmiast po jego odejściu. Sąsiad zadzwonił zaraz z informacją, co ta gnida zrobiła, a ja pognałem do prądowni w Lublinie z awanturą. Trochę się zdziwili, że pojawiłem się u nich szybciej niż sam pan prezydent swoim pancernym BMW, ale im wyjaśniłem, że mnie tam od miesiąca nie było, ale za to mam pół wsi świadków, że plombę zerwał ich własny inkasent-padalec!!! Ich ekipa następnego dnia plombę założyła, a inkasent zniknął bez śladu. :D :D :D
OdpowiedzUsuńmiał z tego jakiś dochód może?:o
UsuńPodobno od każdego złapanego na "próbie kradzieży", czyli braku plomby w praktyce miał odpał?
UsuńU was ta kontrola nie była bez powodu także, ktoś zapewne "uprzejmie doniósł" o uzasadnionym podejrzeniu, albo o zaniżonych rachunkach. Sami ot tak sobie nie przyszli.
A tak poza tym, sprawcie sobie wreszcie porządnego piesiora, a nie te koty tylko - pożytek z nich żaden. :)
A propos kotów - pilnujcie te bestie, bo właśnie pierwszy wylęg drozdowych podlotków wychodzi z gniazd - one czekają na dokarmianie rodziców w niskich zaroślach, krzakach i w trawie.
UsuńNie pytam z delikatności co robiłaś z tą siekierą i w gumowych rękawicach zanim przyszli, ale ciekawość mnie zjada... U nas wszystkie liczniki radiowe i rachunki jakoś dziwnie wzrosły, ale przedtem wystarczył wyraz mojej twarzy, jak w filmie " Awantura o Basię" straszna gęba mi się robiła i każdy kto sprawdzał licznik robił to galopem oglądając się trwożnie dookoła, ale co miałam zrobić kiedy nie mam siekiery? Marytka
OdpowiedzUsuńSprzątalam
Usuńi tej wersji się trzymam choćby nie wiem co!
UsuńI tak trzymaj serduszko :)). Tak mi się to sprzątanie w szkole do Ciebie przykleiło i zapomniałam o tym, że masz jeszcze dom do "obrobienia" z miauczącym przychówkiem. Chociaż nadal nie bardzo wiem co kobieta, istota delikatna może robić w domu z siekierą :)). Oj, upierdliwa jestem wybacz proszę. A pro pos (chyba dobrze napisałam ? Nie chce mi się zaglądać do słownika. Leniwa ja...), a jak tam kiciusie? Coś mało o nich ostatnio, a może przegapiłam jakiś wpis. Stęskniłam się za nimi. Marytka
UsuńA zagladasz na fp? Tam niedawno bylo o kocie
UsuńZajrzałam, jest kot śliczności!!! A zapomniałam o fp. No i poczytałam ostatnie wpisy i jak zwykle przy Twoich tekstach z paszczą uśmiechniętą od ucha do ucha :)))
UsuńJuż takich dwóch w historii naszej było, co księżyc ukradli... i jak to się skończyło ?
OdpowiedzUsuńGdyby to Klarka objęła prezydenturę, byłbym spokojniejszy o los kraju...
Usuńhyhy, przemoc, szantaż i przekupstwo żarciem a w ostatecznosci siekiera
UsuńJak na święta enion kartkę przysłał to wiedziałam że coś na rzeczy. I przyszło dopłaty 240. Opisałam ich w książce, a co!
OdpowiedzUsuńczyli zainspirowali Cię;)
UsuńKontrola z elektrowni.U mnie zajechała ekipa prawie jak na jakiegoś członka mafii.Kilku od razu na balkon-tam licznik główny,do piwnicy itp .Szukali, szukali nic nie znaleźli.Znajomy w elektrowni powiedział tylko,ze uczynny sąsiad złożył donos /nie wiem który/i poradził -załóż skrzynkę na zewnątrz.Nie zakładali w ogrodzeniu ale na zewnątrz budynku.Moi rodzice bardzo to przeżyli.Posądzenie ich kradzież kosztowało ich dużo nerwów.
OdpowiedzUsuńMoże i u Ciebie jakiś donos,kto to wie.
Małgośka
nie pomyślałam o tym, ech :(
UsuńZ przyjemnością i radością poczytałam sobie Pani wpisy.Nie dziwię się,że tutaj taki tłum komentujących. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńbardzo pięknie dziękuję za uznanie
Usuń