czwartek, 16 lutego 2017

takie plany

Ostrzegam, tekst o zabijaniu, tylko dla dorosłych.


 Dziękuję z przemiłe życzenia pod poprzednim postem. 

Nakręcona dobrymi wieściami zaczynam planować tegoroczne działania w ogródku. Wcale nie jest za wcześnie bo właśnie teraz jest czas przycinania i wycinania a potem to już trzeba będzie kopać, przekopywać, równać, sadzić i siać! 
Jeszcze w piwnicy stoi trochę słoików z dżemami, jeszcze nie wszystkie ogórki zjedzone ale do nowych daleko. Gdzie tam do małosolnych, gdzie tam do świeżego kopru. Tego z marketu nie lubię, wolę swój mrożony, tak samo truskawki, widziałam świeże ale jednak wolę te z zamrażalnika, ostatnio robiłam pierogi i były całkiem dobre, jak na pierogi z mrożonymi truskawkami oczywiście. 
Na pewno posadzimy dynie, cukinie,  marchew i buraki. Trochę ziół ale niedużo. Maliny, jeżyny i poziomki są. Śliwy się wytnie, co nam po śliwach. 

I tak się zapędziłam daleko w swych planach aż doszłam do teoretycznego "może". Może by tak kupić parę kurcząt i królików, byłby rosołek  i zupki z takim mięskiem też byłyby najzdrowsze. 

Umiem się obchodzić z kurami i królikami, wcale nie muszą mieć dużego wybiegu. Trawy z zielskiem jest dość. 
I teraz czas ochłonąć. Bo owszem, kurczak urośnie, królik urośnie. Ale jest najważniejsza sprawa - kto temu kurczakowi utnie głowę? Kto zatłucze królika?

Jestem pewna, że żadne z nas. Pewnie  płakałabym tydzień bo ze mnie żaden rolnik - hodowca. Przywiązuję się i na pewno nie traktowałabym królików czy kur jak żywności. Patrzeć jak rośnie, dbać, karmić a potem  zabić, wypatroszyć, ugotować i zjeść? Wykluczone! Mogłabym to zrobić tylko w ekstremalnie trudnej sytuacji - z głodu. 
Kiedy byłam dzieckiem, nie wolno nam było bawić się ze zwierzętami gospodarczymi. Mają mieć spokój - mówiła babcia albo mama. Widziałam wielokrotnie jak najważniejsze w moim życiu kobiety chcąc zapewnić potomstwu żywność zabijały kury czy króliki, sama potrafię oskubać i wypatroszyć kurę, robiłam to będąc nastolatką. Ale wtedy trzeba to było zrobić, był to naturalny proces, matka miała argument -  nie chcesz skubać kury nie będziesz jeść obiadu.  

Nie będę hodować kurczaków, królików, gołębi ani cielaków, zostanę przy dyni i czarnych porzeczkach. Pierwszy raz od wielu lat nie zabezpieczyłam na zimę bylin i na pewno przemarzły. Zajęta byłam jesienią, od paru lat zimy były bardzo łagodne i rośliny pod okryciami zaparzały się, dlatego w tym roku czekałam z myślą - jak zapowiedzą mrozy to okryję. I nie okryłam. Trudno. Mam za to plan - kupię z dziesięć jodełek i posadzę na choinki, i tak co roku dwie się wytnie dwie posadzi. 
Takie plany. 

73 komentarze:

  1. Podobają mi się takie plany. I z jodełkami i z dyniami. Bardzo. A z kur jajka byłyby dobre. Ale szkoda byłoby mi śliwek, lubię powidła :)Takie nie bardzo słodkie, gorzkawe.
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sąsiedzi mają jajek mnóstwo, poza tym w naszym sklepiku bez trudu można zaopatrzyć się w jajka "tylko dla wtajemniczonych"

      Usuń
  2. Klarka, czy miliony Ci zara szczelom!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ee, z miesiąc zejdzie albo dłużej, musiałabym pisać o patologii albo coś w tym rodzaju to byłoby zara

      Usuń
    2. no, rak tez jest chodliwy :p

      Usuń
  3. kocham mięsko, niestety, niestety...

    OdpowiedzUsuń
  4. Siostra mojego męża, wychowana w gospodarstwie jadła kury wyłącznie "z fabryki". Oj, był kłopot!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i jadła ziemniaki z sałatą a mięso zostawało dla innych?

      Usuń
    2. Ależ skąd! Mamusia kupowała kurczaka na kartki.

      Usuń
  5. Kiedyś gdzieś usłyszałam ze cielaki płaczą jak się je prowadzi na ubój i tak mi to utkwilo. Zresztą cieląt, byków i krów u moich dziadków nikt nie zabijał, kury, kaczki, świnie tak. Sama bym tego nie zrobiła, boję sie, brzydzę i nie potrafię, ale nie będę żyła na samych warzywach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz te sprawy załatwia się w ubojni, nie można zabijać dużych zwierząt w gospodarstwie

      Usuń
  6. Twoja matka bya mądra. Zwierzęta gospodarcze to wiadomo - dziecko się przywiąże i tragedia gotowa.
    Po to udomowiliśmy zwierzęta ,żeby móc je łatwiej zjeść. Nie da się ukryć,że jesteśmy wszystkożerni .Gdybym musiała zabiłabym. Kure np. Bo już większe zwierze to naprawdę trzeba umieć.Na szczęscie nie muszę ..Jak ktoś nie ma melodii do hodowli to niech lepiej mu rośnie coś witaminowego. Tylko trzemu śliwy chcesz wyciąć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nikt nie je owoców, dawniej robiłam śliwki we własnym soku do knedli i ciasta na zimę ale teraz nawet knedli i ciasta nikt nie je więc nie ma sensu trzymać na działce drzew, które zajmują dużo miejsca

      Usuń
    2. śliwki to moje ulubione owoce, czekam na nie z niecierpliwością, u mnie najlepsze są pod koniec września i przez październik ale już od sierpnia chodzę i sprawdzam, które są w miarę miękkie, większość jest zielona i kwaśna ale nie umiem sobie odmowić :)

      Usuń
  7. też bym nie zabiła.Też tylko z głodu.
    Moja mama miała oswojonego kogutka.Uwielbial ją,przybiegał na gwizd i takie tam inne rzeczy.
    ALe to była wojna....i kiedyś zobaczyła z tego kogutka obiad (bo ktoś tam zjechał ważny,coś trzeba było załatwić itepe)
    Od tamtej pory NIE TKNIE niczego z drobiu.(nigdy nie gotowała,nawet pasztetów nie kupowała tych tam z kogutkiem)
    Ja nauczyłam się jeść mięso z kury dopiero będąc z X-menem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy Ty nie jesteś wegetarianką?

      Usuń
    2. jestem ale nie do końca.Czasem mięso zjem.U Watry jadłam;)

      Usuń
  8. Klarka,
    ja mam kaczki francuskie, kury na jajka( większość odchodzi ze starości) i indyki. Nigdy w życiu nie zabiłam. Kilka razy może pomagałam w skubaniu, nigdy nie patroszyłam. Jak się sprowadziłam z miasta na wieś to jakoś nie wyobrażałam sobie nie mieć. A że rodzina rakowców, to dla zdrowotności tym bardziej - nigdy nie ugotowałam rosołu z kupnego kurczaka, i nie jem jajek nie od swoich kur.
    Ale ja chciałam o królikach. OM dla Pańcia od kolegi przywozi. Żywe. Ja ich nie widuję, choć są na moim terenie nawet kilka tygodni zanim trafią na stół. No nie mogłabym. Futrzaste kradną mi serce, pierzaste niekonieczne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie mam nikogo kto by to zrobił, jak nie ja to nikt

      Usuń
  9. Też bym nie była w stanie zabić zwierzaka wyhodowanego we własnej stodole czy oborze, wykarmionego i pewnie ukochanego przez wiele tygodni czy miesięcy.
    Z głodu pewnie tak, ale mogąc kupić gotowe mięso, nie brałabym się za taką hodowlę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Musze napisac notke na ten temat, bo na komentarz to troche za duzo, a historia ciekawa:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Czego oczy nie widzą....
    Też wiem co zrobić, żeby przygotować mięso ze zwierzaka - oskórować, oskubać, sprawić, oczyścić, ale to nie jest miłe, a już zabić to naprawdę trzeba się przemóc. Żadna przyjemność. Nie każdy jest myśliwym, żeby go to bawiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aż mnie przeraża na samą myśl, że są zwyrodnialcy których to bawi

      Usuń
    2. Niedawno pojechałem sobie kilka razy porobić trochę fotek sarenkom. Na pięć wyjazdów cztery spotkania udane - jeżeli miałem stado na odległość niecałych stu metrów w obiektywie, to tak samo miałby je każdy myśliwy. To już by nie było polowanie tylko jatka. Z resztą, to naprawdę byłaby żadna przyjemność.
      Osobiście jestem za ostrym ograniczeniem strefy polowań i dozwolonej broni, bo doszło do jakiejś paranoi.

      Usuń
  12. Czytałem kiedyś w jakiejś książce (pamięć, ach pamięć już nie ta!!!) historię sprzed lat z Nowej Fundlandii czy jakiejś wysepki z okolicy. Trafił tam uciekinier, nie wiem przed czym, ale w dość dzikiej okolicy znalazł azyl, nawet się ożenił. Ponieważ lęk przed pościgiem go nie opuszczał, wraz z żoną przeniósł się z miasteczka do odległej zatoczki, dostępnej praktycznie tylko łodzią, i tam przez wiele lat mieszkali, dochowawszy się dwóch synów. Sielanka skończyła się, gdy pewnego dnia poważnie zachorował. Zdesperowana kobieta popłynęła łodzią wiosłową po pomoc lekarską do miasteczka - niestety pogoda nie sprzyjała, po trzech dniach dotarła do celu kompletnie wycieńczona, straciła przytomność gdy tylko dobiła do portu. Zanim ją doprowadzono do porządku, i dopłynięto z lekarzem do chorego, jego już nie było w łóżku. Zmarł. Obaj nastolatkowie potraktowali zwłoki w jedyny znany sobie sposób: ojciec wisiał w stodole na drągu, profesjonalnie obdarty ze skóry...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (wzdech) Przerażające! Jesteś poetą a poeta nie może czytać takich książek!

      Usuń
  13. Nie, też nie...zbyt przywiązuję się do zwierza każdego. Poza tym "jestem z miasta"...I marząc całe życie o małym domku z ogródkiem - nigdy nie przyszło mi do głowy mieć kurki (nawet słowo drób żle mi się kojarzy) lub inne ...
    A śliweczki bardzo lubię :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja miałam przez parę lat latające kury sąsiada, które systematycznie darły mi kwiaty i brudziły na schodach, prosiłam żeby im zrobił ogrodzenie itd ale to nic nie dało, w końcu napisałam do nich list w takiej formie jak się pisze urzędowe pisma , to jakaś magia bo od tamtej tamtej pory z kurami spokój

      Usuń
    2. Kura to straszny dewastator! Czego nie zje to zniszczy - połamie, zadepcze, wydrapie i zmiesza z czym się da! Tylko dobrze wytresowany i szybki pies potrafi ją nauczyć że czegoś nie można. :)

      Usuń
    3. sąsiad by mi psa otruł za takie metody :(

      Usuń
    4. Psa można nauczyć jak ma kury straszyć i gdzie mogą chodzić. :D

      Usuń
  14. Mam działkę. Dziś już wsiałem trochę rzodkiewki i sałaty. Oczywiście "pod szkłem". Potraktowałem też glebę dolomitem. Życzę dobrych plonów i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Moze tylko kurki nioski - na jajka?

    Czy mi sie zdaje czy wraz z ta cudowna wiadomoscia przybylo Ci energii?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, bo po wielu tygodniach wyszło zza smogu słońce, na 2 dni, dziś już smog od nowa

      Usuń
  16. ale śliwy... dlaczego śliwy się wytnie? przecież ze śliw można tyle, że hoho! od powideł poczynając na śliwowicy kończąc ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi byc miejsce na plac zabaw dla dziecka!

      Usuń
    2. To już pod śliwą nie mogą się bawić? :)

      Usuń
    3. W zeszłym roku kazałam wyciąć 2 czereśnie bo mnie wkurzały a teraz przyszedł czas na śliwy, jedna już wycięta, zostało dwie to się wytnie w tym roku. Działka nie z gumy.

      Usuń
    4. To jedno dziecko takie masakry powoduje? :)

      Usuń
    5. :D:D
      nikt nie je owoców, mało tego, w piwnicy stały szeregi śliwek w cukrze ładnie przepołowionych bez pestek gotowych do wyłożenia na ciasto ale ciasta ze śliwkami też nikt nie chce to nie ma sensu trzymać dużych drzew na naszej małej działce

      Usuń

    6. Nikt nie chce jesc ciasta ze sliwkami????
      Poprzewracalo wam sie w glowach z tego owocowego luksusu!
      Ja chce sliwki w kazdej postaci , moga byc z pestkami zalane spirytusem itd::))

      Usuń
    7. O rany! Jak ja lubię ciasto ze śliwkami!!!

      Usuń
    8. a czy trzeba kupować sad aby upiec szarlotkę?

      Usuń
  17. Nam z M. od czasu do czasu wpadnie pomysl hodowli kilku kur na wlasne jajka... W sumie to malzonek moj twierdzi, ze wystarczy iz powiem slowo i zaraz bede miala kurnik i nioski. ;) Ale nie moge sie zdecydowac... Przeciez ja nieraz ledwie sobie przypomne, zeby popiescic tego naszego siersciucha, a tu jeszcze byloby kury nakarmic, w kurniku posprzatac... Chyba podziekuje. ;)

    A pod poprzednim postem nie zdazylam pogratulowac! Wspaniale wiesci Babciu Klarko! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy to nie u Was grasował niedźwiedź? ciekawe czy niedźwiedzie duszą kury;)

      Usuń
    2. Tak, nawet bardzo chętnie! :D :D :D

      Usuń
    3. w Ameryce to mają dziwne przepisy - każdy może trzymać w domu broń ale jak wlezie niedźwiedź do ogródka to nie można do niego strzelać

      Usuń
    4. A u nas to niby można? A poza tym, dlaczego strzelać do miśka??? :shock:

      Usuń
    5. Hihi, tak, to u nas. O niedzwiedziach mordujacych kury to nie slyszalam ( a kilkoro znajomych mialo). Najczesciej padaja ofiara drapieznych ptakow. :)
      Niedzwiedzie sa pod ochrona, ale u nas misiek pojawil sie tyllko dwa razy, dwa lata temu. Licze, ze juz nie wroci... ;)

      Usuń
  18. A sprzedac sliwki na placu? Jak ladnie owocuja to szkoda wycinac...
    tezMonika

    OdpowiedzUsuń
  19. Klik dobry:)
    Najbardziej podoba mi się pomysł z jodełkami. Zwierząt też bym nie hodowała. Pamietam czasy, w których króliki i kury były nawet w piwnicach w mieście. Ale to były inne czasy.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a na działkach pracowniczych to już całe gospodarstwa

      Usuń
  20. Ja tylko kilka razy trzepnąłem karpia, ale zbuntowałem się i teraz tylko filety u nas w domu
    Taki już jestem, nie żałuję
    POzdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dawniej tego się od mężczyzny wymagało - ma zabić karpia, zaszlachtować świniaka itd

      Usuń
  21. Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kota! Dla Kotów i ich Właścicieli, a zwłaszcza Właścicielek - szczególnie jednej...
    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kurom mówię stanowcze nie. Sąsiedzi mają, wystarczy.:))) Czasem taka durna przefruwała na nasze podwórko. I pies był bardzo zadowolony... Tylko się dziwił, czemu na niego krzyczymy, kiedy on tak ładnie tę kurę upolował...:)))
    Ale śliwek by mi było szkoda. Może z jedno drzewko zostawicie?
    Jakiś mały szczęściarz będzie miał fajną Babcię i Dziadka.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas o sąsiedzkie kury też były starcia bo darły mi bez litości najmłodsze kwiaty, a sąsiad - rolnik się śmiał mówiąc, że co to parę kwiatków, o co te żale

      Usuń
  23. Co do zabijania zwierząt... Pamiętam, że jako dziecko jeździłam w wakacje do przyszywanej babci na wieś. Była tam imponującej wielkości maciora. Imię nawet miała - Magda (wszystkie ewentualne Magdy przepraszam...) Magda była jak oswojona -sama nosiłam jej jabłka i drapałam po łbie a ona to lubiła, przymilała się jak pies... Chrumkała radośnie, w ogóle wesołe zwierzę z niej było. Aż pewnego dnia - Magda nie chce jabłek, leży smutna, nie domaga się pieszczot...Co się okazało? Że prawdopodobnie przeczuwała własną śmierć, gdyż tego dnia przyszło do gospodarstwa dwóch panów i Magdę zaszlachtowali (sorry, ale tak właśnie było, na szczęście tego nie widziałam...)A potem zaproponowano mi "świeżonkę" do zjedzenia. Z Magdy. Traumy wtedy doznanej nigdy nie zapomnę, chciaż minęło już podad 30 lat. "Babcia" tłumaczyła, że jej też było Magdy szkoda, ale taki los zwierząt gospodarskich. Ale kurę upośledzoną (łysą i kulawą)oszczędzała i nie zabiła do jej naturalnej śmierci...
    Dołączam się do życzeń i gratulacji spod poprzedniego postu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem jak można zaszlachtować stworzenie, któremu dało się imię, ech :(

      Usuń
  24. Dość regularnie wraca tu i ówdzie temat hodowanych na mięso zwierząt. Pewnie, że ubój tych własnych to rzecz przykra i dla niektórych ostateczność. Kiedy sam to robiłem usprawiedliwiałem to tylko i wyłącznie jakością pozyskanego w ten sposób mięsa. Wiedziałem, co jadły i w jakich warunkach żyły. Nigdy nie ponaglałem natury. Nie stosowałem żadnych wysokobiałkowych przyspieszaczy. Dbałem o odpowiednią przestrzeń dla mych zwierząt. Ubojem zajmowałem się osobiście, nigdy nie chciałem by ktoś niewprawny przedłużał zwierzęciu cierpienie. Czas robi swoje i jak zauważam, sami jemy z wiekiem coraz mniej mięsa. Ale dla własnych wnuków hodowałbym w dobrych warunkach zwierzęta i nie miałbym oporów w pozyskiwaniu z nich mięsa.
    W dzisiejszych czasach, gdy "producenci"(nie hodowcy)zalewają nas tanimi mięsopodobnymi śmieciami narażając nas na choroby lub przedwczesne zgony uważam taką argumentację za uzasadnioną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te kilka pierwszych lat życia uważam za najważniejsze, stąd te rozważania, a ekologiczna certyfikowana żywność jest bardzo droga

      Usuń
    2. To samo chciałam napisać - tylko nie miałam czasu. Trochę przejaskrawiając: trzeba sobie odpowiedzieć, kogo kocham bardziej. Moje dziecko, wnuka, rodzinę czy zwierzaka. Czyje dobro stawiam wyżej. Oczywiście jeżeli mam warunki i siłę aby prowadzi hodowlę, bo jeśli nie, to nie ma o czym mówić, pozostaje sklep /fuj!/ albo zaprzyjaźnieni rolnicy... Im z kolei trzeba uczciwie zapłacić, bo wiadomo, że tu i inny wysiłek, i koszty, i czas potrzebny by "mięsko urosło" :-)

      pozdrawiam, M.

      Usuń
    3. Ale rozumiem też opory, powiedzmy, natury estetycznej. To żadna przyjemność zabić i oprawić zwierzaka, każdego, a zwłaszcza "swojego".
      M.

      Usuń
  25. Witaj kochana !
    Biznes plan zrobiony, pora na działanie?:)
    A ja eis boję wiosny. Ogródek po remoncie bloku z deczka zrujnowany. Nowe posadzone na jesień. Nie wiem, czy dam radę jeszcze grzebać w ziemi. A tu ładnie musi być w lipcu na wesele, ech...
    Pozdrawiam Cię mile i za zrozumienie dziękuję( to u mnie na blogu).
    Spokojnego dnia i udanego całego tygodnia życzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najważniejsza panna młoda, ogródkiem się nie martw :)

      Usuń
  26. Niektórzy nie mają oporów by zabijać codziennie, np. nadzieje w kimś. Co do zwierząt, tylko ludzie o wielkim sercu myślą o zwierzaku, którego hodowali jak o przyjacielu. Takim osobą chętnie bym uściskał dłoń. Mark.ownlog.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło Cię u nas widzieć, hejtu tu nie ma a jak coś to ląduje w spamie, rozgość się i poczuj bezpiecznie

      Usuń

Twój komentarz