Maleńki sklepik z odzieżą, w zasadzie boks w większej hali. Czekam aż zwolni się przymierzalnia. Trwa to jakiś czas, w sklepie jest gorąco. Pilnie potrzebuję mieć to co wybrałam, dlatego czekam. Mierzę, kupuję. Ekspedientka podaje jedną ręką resztę, drugą ręką zasłania usta zanosząc się kaszlem. Odsuwam się a ona tłumaczy - wnuki z przedszkola mnie zaraziły, po kolei chorujemy, synowa, mąż, a teraz ja.
Wiem, że jest właścicielką sklepiku i nie ma nikogo do pomocy. Ma też do zapłacenia rachunki, jak wszyscy. Ale i tak się buntuję. Nie komentuję, biorę pieniądze, dziękuję i wychodzę. Od wielu lat mam świadomość, że na pieniądzach jest najwięcej zarazków, przecież przechodzą z rąk do rąk nie zawsze mytych.
Idę prosto do toalety i starannie namydlam dłonie. Jeszcze nie chorowałam tej zimy, nie miałam nawet kataru, mam nadzieję, że jestem odporna i nie zarażę się.
Powiecie mi pewnie, że mnóstwo ludzi w obawie o swoją pracę nie może sobie pozwolić na kilka dni zwolnienia i trzeba im współczuć. To prawda, bardzo im współczuję. Ale współczuję również dzieciom, które kolejny raz muszą zostać w domu z powodu choroby, ich rodzicom, którzy muszą pogodzić pracę z opieką, starszym ludziom, dla których grypa czy zapalenie oskrzeli może skończyć się śmiercią.
Zobaczcie ten przykład (klik)
W samochodzie jak w inkubatorze - wszelka zaraza może się radośnie rozmnażać! Tak samo w małych, przegrzanych, rzadko wietrzonych pomieszczeniach.
Zdjęcie jak zwykle nie na temat tylko dla lajków.
W samochodzie jak w inkubatorze - wszelka zaraza może się radośnie rozmnażać! Tak samo w małych, przegrzanych, rzadko wietrzonych pomieszczeniach.
Zdjęcie jak zwykle nie na temat tylko dla lajków.
stare zdjęcie - tak mniej więcej wygląda okład z kota ;) |
Ja mam uczulenie na wiele rzeczy, gdy pracowałam w drogerii nie raz psikałam tak, że klientki zwracały mi uwagę, że powinnam być w łóżku , a nie roznosić zarazki.
OdpowiedzUsuńCzasem miałam ochotę nosić opaskę wyjaśniającą!
Mnie chyba najbardziej boli, gdy do przedszkola przyprowadzają dzieci chore:(
Jedna sprawa, że choróbsko się roznosi, druga, że jak jestem chora mam ochotę zaszyć się w kąciku, więc aż mnie serce ściska jak pomyślę na co skazują rodzice swoje chore dzieci:/
Niestety dotyczy to mojej starszej córki, trafiła najgorzej bo na kurz i roztocza, więc katar i kaszel (różnej intensywności) ma praktycznie od końca września do maja. W tamtym roku była chora raz - opuściła kilka dni w przedszkolu, w tym jeszcze nie chorowała, ale dla postronnej osoby mogłabym właśnie wyglądać na taką wyrodną matkę (gdyby akurat była w fazie zaostrzenia), co to posyła zakatarzone dziecko do przedszkola.
UsuńGrześ z astmą ma tak samo.Przyniosłam zaświadczenie do przedszkola i czasem tłumaczę, gdy widzę zaniepokojone spojrzenia.
UsuńAle umiem rozpoznać kaszel, rozpalone dziecko , czy zielony katar;(
Gdyby to było takie proste... Proszę sięgnąć pamięcią wstecz, pani Klarko. Czy naprawdę nigdy nie poszła pani do pracy przeziębiona? Czy nigdy nie posłała kasłającego syna do przedszkola czy szkoły...? Ja mam ten komfort, że póki co jestem w domu, i moje przeziębione dzieci zostają wtedy ze mną, ale absolutnie rozumiem mamy, które nie mogą wziąć kolejny raz w miesiącu wolnego, bo trójka dzieci, nie zawsze choruje w tym samym czasie, a często jedno po drugim. Ja wielokrotnie chodziłam kichająco-kaszląca do szkoły, bo moi rodzice nie mogli urwać się z pracy. Oczywiście, że powinno być inaczej, ale kazdy boi się stracić pracę, szczególnie wychowując dwoje, troje i więcej dzieci...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Panią w 100%. Pracownik, który kilka razy w miesiącu chodziłby na zwolnienie, raczej długo by tym pracownikiem nie został. Pól biedy jeśli się ma w domu rodziców, którzy są na emeryturze i mogą pomóc, ale nie każdy ma taki komfort.
Usuńpytacie mnie co robiłam dlatego odpowiadam, co nie znaczy absolutnie, że jest to jakaś sugestia bo każdy robi to co musi.
UsuńSyn-alergik z astmą, nie było miesiąca bez choroby. Wreszcie podjęłam bardzo trudną decyzję. Zwolniłam się z pracy. Znalazłam znakomitego lekarza i trzymając się ściśle reżimu leczenia wyprowadziłam dzieciaka na prostą. Tu mam taką uwagę - wiem, że młode mamy są umęczone chorobami swoich dzieci ale trzeba pamiętać też o tym, że dzieci rosną i najgorszy jest ten czas przedszkolnych chorób. Potem już ani dzieci ani dorośli nie chorują zbyt często a jeśli złapie się grupę to naprawdę warto ją odleżeć bo skutki moga byc opłakane, pozdrawam
grypę
UsuńOczywiście, że grypę, anginę i takie tam, trzeba odleżeć i basta. Ale w większości przypadków mówimy o przeziębieniu, które zdarza się dzieciakom i kilkanaście razy w roku. Nie zawsze można wtedy zostać z nimi w domu. Więc bywa, że kichają i smarkają i pokasłują na innych - życie. Ale muszę przyznać, że u obu dzieci zainwestowałam w szczepienia (meningokoki, pneumokoki) i corocznie szczepię je na grypę i poza 2-3 dniowymi wirusami, raczej nie zdarza nam się chorować. A kiedy trafił nam się taki rok, kiedy zapomniałam o zaszczepieniu dzieci przeciwko grypie, wszyscy tamtego roku ją przechodziliśmy. Więc może te 38zł na rok, to dobra alternatywa?
UsuńNo niestety, ale ja rozumiem tą panią, zwolnienie lekarskie to większości ludzi pracy to luksus, na który nmie mogą sobie pozwolić, zwłaszcza właściciele małych firm. Pracownik często ma w nosie, pójdzie nz zwolnienie, ale szef nie może. Moja sis nie może mieć zamkniętego sklepu, który ma w CH, za to są gigantyczne kary.
OdpowiedzUsuńZarazki z kataru to jedno, a co z zarazkami z toalety ??? Wiele osób ma je na dłoni , bo nie myje rąk w WC. Jedyne co można zrobić , to samemu pilnować higieny.
Do mnie niestety też przychodzą chorzy klienci, nic nie poradzę - wyrzucić nie mogę, bo z nich zyję. Póki co odpukać mnie nie trafiło jakoś bardzo, sporadycznie katar ale przechodzi właściwie sam, więc bez stresu.
OdpowiedzUsuńW tym roku mając wirusówkę jeździłam metrem w zielonej masce ma twarzy. Patrzyli na mnie jak na wariatkę, do puki nie zaczynałam kasłać. Szkoda, że u nas nie ma takiego obyczaju :(
OdpowiedzUsuńOkład z kota jakąś malizną trąci :)))
Serdeczności posyłam Klarko,
BB
W moim kraju nie robi się wielkiego halo jak dziecko się przeziębi, panie w przedszkolu to jak pielęgniarki. Jak gorączka to tylko dzwonią i pytają czy mogą podać paracetamol.
OdpowiedzUsuńNa wirusy niestety, najlepsza metoda zapobiegawcza to częste mycie rąk. I unikanie tłoków. Ja mam komfort że jak zachoruję to się kładę do łóżka i mam pracę w d... Ale niektórzy nie mogą. Współczuję im bardzo, ja bym nie mogła pracować z grypą.
Sąsiadka podrzuciła swoje dziecko na parę godzin do nas. Bo niewyraźne, bo go bierze.
OdpowiedzUsuńWzięło ją a następnego dnia mnie i zaraz moją żonę.
Dopadło mnie tak że ostatkiem sił docierałem do pracy i bardzo chciałem by nikt nic ode mnie nie chciał.
Jakoś przechodziłem z pomocą herbaty ze śliwowicą ale nie czuję sie z tego powodu dumny.
Pozdrawiam
Nas ostatnio zaraziła sąsiadka, opiekunka w przedszkolu w grupie Mimiśka. Nieodpowiedzialna bab, która wiedząc, że mama w domu 7 tygodniowe dziecko nie uprzedziła, że ona chora tylko wsiadła do auta bo ona musi za wszelka cenę choćby po trupach do pracy. A mało płuc od kaszlu nie wypluła i nie zasmarkała całego samochodu.
OdpowiedzUsuńNie nawidzę takich ludzi i ja nie mam współczucia dla ludzi chorych co to muszą pracować. Od 2-3 dniowej nieobecności nawet we własnym biznesie świat się nie zawali. A jakby mnie ktoś taki zaraził to sklep bym omijała z daleka.
zobacz link u góry tam gdzie jest klik :D
UsuńMysle ze jak sie jest wlascicielem I nie ma nikogo kto moze nas zastapic to trudna sprawa. Ale jak pracownik przychodzi do pracy chory to szef sam powinien go odeslac do domu, taki pracownik nie dosc ze nie jest wydajny (no bo jak ? z grypa ?) to jeszcze innych zaraza, I za chwile w pracy robi sie szpitalik I wtedy dopiero jest problem. Ludzie przyzwyczaili tez szefow, ze nawet chorzy przychodza I to stalo sie glupia norma. Szkodza innym I sobie. Nieco bardziej skomplikowana sprawa jak dzieci choruja, tu faktycznie trudno. Ja swoje zostawialam w domu, no ale zawsze mialam z kim, ale samotnym matkom np szczerze wspolczuje nie maja wyjscia.
OdpowiedzUsuńMam nieodparte wrażenie, że straszecznie mały ten okład z kota,a właściwie z kociaczka;))
OdpowiedzUsuńostatni raz chorowałam na grypę w 1989r, bo się zapomniałam zaszczepić.Schorowałam się niemiłosiernie cały tyłek miałam pokłuty zastrzykami. Od tej pory regularnie się szczepię, najpózniej w początku pazdziernika i nie choruję. Mój mąż też się regularnie, razem ze mną szczepi i też nie choruje.
A o higienę to u nas mało kto dba, łącznie niektórymi pielęgniarkami w szpitalach.
Miłego;)
Anabell, poruszyłaś ważny temat szczepień. Wczoraj w telewizji pani epidemiolog jasno powiedziała, że mamy epidemię grypy na własne życzenie, bo się nie szczepimy. Odsetek ludzi zaszczepionych jest wręcz wstydliwy, żeby go podawać. Nic dodać nic ująć.
OdpowiedzUsuńSzczepię się przeciwko grypie co roku od 2004 r. i praktycznie nie choruję ( czasami mówię, że niestety:)). Na wzw też się szczepiłam, bo akurat w pracy mam styczność z różnymi ludźmi...
A ja znam kilka osób, które po pierwszym szczepieniu przeciwko grypie zachorowały na grypę o bardzo ciężkim przebiegu, przestały się szczepić i nie chorują na grypę. Szczepionka jest wytwarzana z "zeszłorocznego" wirusa i nigdy nie wiemy jaki wirus będzie aktywny w tym roku.
UsuńJa też Jeszcze nie chorował na grypę
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakimś rozwiązaniem byłaby moda na maseczki, pytanie - dla kogo, tego kichającego i roznoszącego zarazki i wirusy, czy przeciwnie, tego wdychającego?
OdpowiedzUsuńMoże wszyscy powinnismy je nosić:)
Wszyscy!:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPowtarzam komentarz bo chochlik zażartował sobie ze mnie i mojego gapiostwa:Wiele chorych osób nie korzysta z L-4 z obawy przed utratą pracy. W ten sposób zarażają następnych. Mądry pracodawca, cze szef,odesłałby sam taką osobę do domu. Pozdrawiam!
UsuńNie mam dzieci a sama mam ten komfort ze nie musze cierpiec za narody jak jestem chora, tylko bycze sie w lozku. W wersji extremalnej do 13tyg rocznie za 100% pensji, do tego do 7dni nieobecnosci nie potrzebuje zwolnienia. Oczywiscie jesli ktos przegina to sa pytania, wlacznie z wysylka do lekarza eksperta i jesli cos nie halo, procedura dyscyplinarna.
OdpowiedzUsuńNiestety, nawet przy tak komfortowych warunkach ludziska przychodza do pracy z kipiaco cieknaca grypa. Konsekwencje wiadome. A mnie szlag trafia.
Ludzie starsi,zwlaszcza jeśli na cos przewlekle chorują,powinni się szczepic.Mlodzi maja w większości sprawny system immunologiczny,ktory zazwyczaj sobie niezle radzi z tzw.banalnym przeziębieniem:)
OdpowiedzUsuńA wiecie, że są zakłady pracy, gdzie jest taki system, że jednym z wymogów aby dostać premię jest... brak wykorzystania zwolnienia L4?
OdpowiedzUsuńPremie są dwa razy w roku po około 500-600 zł na rękę. Przy zarobkach 1300 zł to niemal połowa wypłaty. A do tego na zwolnieniu przysługuje 80% uposażenia.
Teraz będąc jedynym żywicielem rodziny albo nawet jednym z dwóch, ale mieć dzieci na utrzymaniu...?
Ja dzieci nie mam, ale do gara nawet samotny bezdzietny człowiek chciałby coś włożyć. Sama łaziłam zasmarkana do pracy i po L4 szłam w stanie agonalnym, kiedy groziła śmierć (i to wcale nie jest przenośnia, niestety).
Mam obniżoną odporność i łapię prawie wszystko jak leci, ale trudno. Taki dzisiaj mamy świat, nie wszystko jest tak proste, jakbyśmy wszyscy chcieli. Na szczęście u mnie zmieniło się jedno - w roku mam około 50 dni wolnych, więc nawet jak wezmę kilka na wyzdrowienie, to tego nie odczuję tak dotkliwie jak ktoś, kto by urywał urlop na chorowanie.
A panu, który samotnie wychowuje dziecko w wieku przedszkolnym i co miesiąc natomiast bierze zwolnienie na córeczkę, grozi zwolnienie, bo przekracza ileś tam zwolnienia w roku. I co? :(
Właściwie to dlaczego niektórzy uważają, że chory człowiek idzie do pracy im na złość? Każdy wolałby poleżeć w łóżku, a jeśli tego nie robi, to należy mu bardzo współczuć. Podobnie z chorym dzieckiem, żadna normalna matka (czy ojciec) nie odda takiego dziecka do przedszkola, jeśli nie zmusi jej do tego wyższa konieczność, np. taka, że potem nie będzie co do garnka włożyć.
Usuń"okład z kota" znam doskonale :-) Tyle , że mój kot ważył 5, w porywach 6 kilo....
OdpowiedzUsuńDzwoni Siora:
- Przyjdż do mnie na chwilę
- Nie, bo już jestem pod kocykiem i kotem...
Czuję się jak więzień, bo mając obniżoną odporność unikam wychodzenia i skupisk ludzkich, wiedząc, że mogę coś załapać.
OdpowiedzUsuńNie da się jednak uniknąć kontaktu z osobą, która jest przeziębiona, bo katar, kaszel, to niekoniecznie od razu grypa czy zapalenie oskrzeli. Wystarczy wtedy zachować podstawowe zasady: zasłanianie ust, mycie rąk, etc. Warto w takich okresach wzmocnić też swoją odporność. Aczkolwiek jestem za tym by wygrzać się w domowych pieleszach o ile to możliwe.
Mam taki sam kocyk :)Pracuję w szkole, więc wiem jak to działa... Dzieci przychodzą zakatarzone, kaszlące. Mija tydzień i, że tak się wyrażę, bum. Dwie trzecie klas na zwolnieniu, czasem nauczyciele się załapią :)Była kiedyś taka sytuacja. Ja w ciągu wielu lat w szkole nabrałam odporności, ale, gdy zaczynałam pracę, praktycznie co miesiąc powinnam być na zwolnieniu. Moja ówczesna szefowa sama chodziła zasmarkana do pracy, więc na chodzenie na zwolnienie patrzyła krzywo. A ja uważam, że chory nauczyciel, to bezużyteczny nauczyciel, bo pracuje się buzią,co przy zatkanym nosie i bolesnym gardle jest trudne.
OdpowiedzUsuńps. Mnie grzeje piesek. Pozdrawiam :)
bez pracy, choćby bez zaglądania do biura? Kota nei ma - myszy harcują... u mnie gorąco jak w piekle . Tez kiedyś chciałam uczyć kobiety jak się ubierać- masakrują swoje sylwetki,a z czasem nauczyłam się nieco egoizmu. Moja pierwsza inwestycja- tyle ile teraz zarabiam mies. Przyznam , ze z sentymentem wspominam. Showroom to nei był. i miesiąc w miesiąc wydaje je bezczelnie tylko na siebie. Era EGO:) za każdym razem smiejąc sie w duchu, ze na kryptę powinnam oszczędzić chociaż;)Iza
OdpowiedzUsuńPopieram naturalne metody leczenia. Moj oklad niestety ucieka po 3 minutach. Albo jak kichne...
OdpowiedzUsuńtezMonika
Klarka ,czemu się nie odzywasz ,nie komentujesz ,nie odpowiadasz - mam nadzieję , że u Ciebie wszystko dobrze ...? No oprócz tego ,że wyjazdowo jesteś mocno zakorkowana :).-ale mam nadzieję zdrowa :)
OdpowiedzUsuńPytam się tak dokładnie dlatego .że przeżyłam koszmar 29.01 o godz.8.10 i gdyby nie szybka pomoc SOR to już opłakiwałabym Męża -pozdrawiam EF.
OdpowiedzUsuńtaki niewielki ogólny kryzys u mnie ale nic szczególnego, a co się stało u Ciebie, można wiedzieć?
UsuńMożna ale na priv lub FC-Messenger...:).Eliza F. Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuńW sumie nie ma jak skomentować takiego posta. Jestem za siedzeniem w domu gdy ktoś jest chory. Wiadomo, ze nie zawsze tak to wygląda, nie mnie oceniać. Natomiast sama pracuję w szpitalu i codziennie trafiają mi się ludzie, którzy przyszli po wyniki bo są na zwolnieniu więc mają czas...
OdpowiedzUsuń