poniedziałek, 30 stycznia 2017

nie daj się ignorować

Przez wiele lat nie umiałam nalegać. Wystarczyło, aby raz ktoś powiedział, że się czegoś nie da zrobić,  nie można czegoś załatwić albo należy przynieść kolejne zaświadczenia a ja się godziłam i moje sprawy przeważnie zawsze były załatwiane na samym końcu albo wcale. 
Uznawałam proste komunikaty - "nie" znaczyło "nie" i nie umiałam żądać, prosić, dopytywać się dlaczego nie i szukać sposobu tam, gdzie ktoś szukał powodu by mnie spławić.

Dopiero gdy zobaczyłam jak to wygląda po drugiej stronie biurka, zrozumiałam co trzeba robić. 
Nigdy nie staram się też pokazywać, że wiem więcej niż urzędnik. Nie znaczy to, że stoję w drzwiach ze spuszczoną głową i zaczynam rozmowę od  "czy może mi pani to załatwić". Pani może ale nie musi więc całkiem możliwe, że nie załatwi. 
Dziś załatwiałam sprawę niemiłą. Dwa miesiące temu wszystko dostarczyłam, podpisałam i myślałam, że mam to z głowy a tu się okazało, że nie bo ktoś nie puścił sprawy dalej. 
Poszłam więc osobiście a tam kolejka na dwie godziny. Pani w recepcji powiedziała, że niestety, wszyscy czekają i ona nic na to nie poradzi. Owszem, czekają, ale ja już swoje odczekałam dwa miesiące temu i dziś nie zamierzam czekać z powodu niekompetencji pracownika - odparłam. Mogę przy okazji złożyć skargę.  I co? Zostałam obsłużona w ciągu pięciu minut. 
Nie dajcie się spławiać, w wielu sprawach nie trzeba kolejnych zaświadczeń, wystarczy napisać na miejscu oświadczenie. Jeśli dostajecie decyzję odmowną, piszcie odwołanie, czasem dopiero wtedy ktoś się przyjrzy dokładnie o co Wam chodzi. 
Ja się tego nauczyłam za późno. 

PS. Na starym blogu jest prawie całkiem świeży kawałek o pani Halince, zapraszam.

34 komentarze:

  1. nawet mój tata, miszcz relacji z urzędnikami, daje się spławiać czasem:/
    a ja jestem miszczem w tym, zeby dać się spławiać
    no na czszęście żyję w kraju urzędniczo innym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w swej naiwności nie dopuszczałam myśli, że urzędnik może nie znać przepisów albo interpretować je po swojemu

      a jeszcze mi się przypomniał sposób ale Ty nie jesteś w stanie tego zrobić więc Ci nie pomogę ale i tak napiszę - wchodziła osoba do biura i tak strasznie śmierdziała, że się robiło słabo i natychmiast załatwiało się jej wszystko co tylko chciała

      Usuń
    2. no raczej nie dam rady zaśmiardnonć na zawołanie:P

      Usuń
    3. a raz ta klientka myła sobie nogi wodą z dystrybutora stojącego na korytarzu ale była jazda, a to wszystko się działo w starostwie powiatowym

      Usuń
    4. kurcze
      jak słyszę taką historię to się zastanawiam, co się stało, dlaczego i czy mozna jej jakoś pomóc?

      Usuń
    5. a ja się przekonałam, że wiele osób nie myje się i nie zmienia odzieży bo im się nie chce, nie liczą się z nikim, nie obchodzi ich własny wygląd i nic tu nie można pomóc

      Usuń
    6. ale to chyba jednak jakeiś zaburzenie jest!

      Usuń
    7. Klarko, zmieniac odziez to tez nie wystarczy, trzeba ja jeszcze od czasu do czasu prac. Te odziez oczywiscie:))) Bywaja tacy, co zmieniaja, ale nie piora i to niestety na jedno wychodzi.

      Usuń
    8. U nas jest taka babka, która waśnie w ten sposób załatwia sprawy we wszystkich urzędach, ale poza zapachem ma jeszcze hasło motywujące: wszy. Podobno działa bez zarzutu.

      Usuń
  2. Ja dalej nie umiem :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami rzeczywiście trzeba trochę postraszyć
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio musiałem przepisać na siebie rachunki za prąd. Opisałem powody a pan z firmy dystrybuującej energię znalazł jakiś wykręt że tego zrobić się nie da. Nie będę tu pisał jakie zdanie przyszło mi wtedy do głowy bo ktoś jeszcze pomyśli, że jestem jakimś pospolitym łobuzem. Powiedziałem więc tylko, że mnie tu nie było a rachunki niech przysyłają dalej po staremu a zapłacone nie będą bo nie na mnie stoją. Dodałem też, że bardzo szybko znajdą wtedy osobę, która ten prąd zużyła i pewnie przyślą windykatora.
    Po tym zdaniu załatwienie sprawy trwało dziesięć minut. Nawet nie postraszyłem skargą czy odwołaniem.
    PS: Mam wrażenie, że są ludzie, którzy nie nadają się do pewnych prac a tkwią w nich latami niezadowoleni. W tym samym czasie jacyś inni marzą o takiej robocie.....

    OdpowiedzUsuń
  5. Był kiedyś ukaz cara Piotra Wielkiego. "Urzędnik w obliczu przełożonego ma wyglądać licho i durnowato, itd. Nieraz urzędnicy oczekują tego od petentów. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie dojrzewam, by Małża zmusić do zrobienia awantury, bo papierki potrzebne do emerytury okazują się być tworzone miesiącami...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo, ja nauczyłam się już dawno, że urzędnik nie jest tym, kim mu się wydaje. Magiczne "poproszę o stosowny przepis", albo "to z kierownikiem proszę" przynosi dobre zmiany dla petenta.
    Na wyjątkowych urzędników trafiłam, po wyjątkowych bucach w poprzednim, w moim nowym US. Pani zadzwoniła i poinformowała o pozytywnej decyzji! "Dzwonię, bo pewnie się pani niepokoi, więc zanim wyślemy pismo..." Oniemiałam. Ten US zdobył tytuł najprzyjaźniejszego w kraju. Można? Można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę się mądrzyć, ale decyzja wchodzi do obrotu prawnego z chwilą doręczenia jej na piśmie. Ogłaszać ustnie można w wyjątkowych sytuacjach. "Poinformowanie" przez telefon o treści decyzji jest nieco ryzykowne, bo w razie jej zaskarżenia problem może być z ustaleniem terminu itp.

      Usuń
    2. Ryzykowne, ale kamień z serca spadł mi kilka dni wcześniej. W ogóle, to masz rację. Nie mogłam wyciąć drzewa, choć wiedziałam, że mogę, dopóki nie miałam papierka. Dziś mogę wycinać, co chcę. Szkoda, to zła zmiana.

      Usuń
  8. Tak, nie warto rezygnować. Kilkanaście lat temu w skarbówce miałem problem nie do rozwiązania. Po prostu nie wypełniłem pewnej rubryki. Urzędniczka doradziła mi co mam wpisać. Wpisałem. Wtedy okazało się, że muszę dostarczyć jeszcze jakiś dokument, którego nie miałem. Jeżeli nie dostarczę, będę musiał zapłacić większy podatek. -"Bo gdyby zaznaczył pan inny kwadracik, byłoby OK". Powiedziałem, że chętnie to zmienię. - "Już za późno! Dokument został zarejestrowany, dostał numer i urzędową pieczęć!". Poprosiłem wtedy o kartkę papieru i sprawdzenie adresu prokuratury rejonowej, gdyż zamierzam napisać donos o podejrzeniu dokonania przestępstwa przez urzędnika państwowego. Przestępstwo to to nieuprawniona prowokacja - bowiem pani wiedziała co mnie czeka w wypadku zaznaczenia tego kwadracika.

    Pani z za biurka jak meteor przemknęła obok mnie, kierując się do gabinetu szefowej. Po chwili wyszła i powiedziała - "może pan poprawić, ALE MUSI BYĆ PARAFKA!!!"
    Poprawiłem, parafowałem poprawkę i już całkiem spokojny wróciłem do domu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam nie pisać, ale napiszę, bo nie do końca zgadzam się z Klarką. Akcja powoduje reakcję. Jestem wysoko wykwalifikowaną biurwą, nawet funkcjonariuszem publicznym od kilkunastu lat. Nie zliczę ile razy byłam wyzywana, obrażana, straszona, że zostanie napisana na mnie skarga do szefostwa, do takiego jednego ministra, co to frontem stoi do petenta i mnie z roboty wyrzucą. Papier jest cierpliwy,oj cierpliwy. Dużo zniesie, ja też :). Uodporniłam się, zwłaszcza,że akurat każda moja decyzja powoduje czyjeś niezadowolenie. Staram się pracować najlepiej jak potrafię, nie jestem nieomylna. Mam prawo się pomylić!!! i nie należy mnie od razu rozstrzelać ( przecież jestem tylko człowiekiem ). Jestem grzeczna jak ktoś jest grzeczny i jestem grzeczna jak ktoś jest niegrzeczny, bo wiem, że to najbardziej wkurza ( użyłabym innego słowa ) i zazwyczaj grzecznie pytam: czy ja Pana ( Panią ) obrażam, czy ja na Pana ( Panią ) krzyczę? Akcja = reakcja.
    Nie przesadzajmy z założeniem, że wszyscy urzędnicy to nieroby,darmozjady, niedouczeni głupole mający wynagrodzenie cyt. z moich podatków.
    ps.
    gdyby prawo było tak proste i oczywiste jak byśmy sobie życzyli to adwokaci i radcowie prawni byli zbyteczni. My i tak jo Polska mamy w miarę poukładany system prawny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, trochę dystansu :)
      Ja też przez wiele lat byłam rasową biurwą i chociaż starałam się ze wszystkich sił, nie raz i nie dziesięć byłam besztana, oskarżana o nieróbstwo, niechciejstwo i wszelkie inne "nie". Tyle tylko, że robotę miałam obcykaną tak, że nawet jeśli ktoś mi groził skargą, to z kamienną twarzą na kartce podawałam telefon do mojego szefa. Bez mrugnięcia okiem i co? Żaden pieniacz nie zadzwonił. A ja się nie bałam, bo wiedziałam, że racja jest po mojej stronie.
      Oczywiście, też się myliłam, bo nie myli się ten, kto nic nie robi. Czasami musiałam zadzwonić wyżej po wytyczne i poradę, czasami sam petent wyłapywał błąd bądź podsuwał inne rozwiązanie. Przyjmowałam to jako naukę na przyszłość i chociaż czasami serdecznie miałam dość tej roboty, wspominam ją bardzo miło i gdybym jeszcze raz miała do tej wody wejść, nawet bym się nie zastanawiała.

      Ale poza pracą sama bywam także petentem i niestety bardzo często zderzam się ze ścianą. Przychodzę do urzędu ze sprawą, na której nie muszę się znać. To pani za biurkiem jest po to, żeby nie tylko przyjąć papier i go podbić z datą wpływu, ale też sprawdzić i pomóc. W końcu za to bierze pieniądze (jak i ja za swoje papiery i petentów!). Ludzie są różni. Każdy też ma prawo mieć zły dzień. Ale nie może być tak, że jeśli w urzędzie skarbowym pani ma złe dni w okresie rozliczania PITów, to mnie co roku będzie skręcać na myśl o konieczności złożenia deklaracji. Jeśli ktoś nie radzi sobie ze stresem, to jest naprawdę jego problem a nie wszystkich wokół. Ja się na petentach nie wyżywałam, a niektórzy naprawdę się zachowywali jak upośledzeni. Do osób chorych nic nie mam, ale akurat ci, którzy mnie odwiedzali, mieli orzeczenia o... braku zaburzeń psychicznych :D

      Tak więc życzę Ci wszelkiej pomyślności i dużo cierpliwości. I uśmiechu :) Uśmiechu, bo bez uśmiechu jest smutno :) :)


      PS: Klarko, nie zatłucz mnie za ten elaborat! :D

      Usuń
    2. Następna ograniczająca się!!! :D :D :D
      Skrypt dopuszcza takie komentarze? Dopuszcza! Gdyby nie dopuszczał, a się udało przepchać taki długi, to by był powód do przeprosin! O!!!
      Poproszę o drugi taki długi! A najlepiej dłuższy od notki! I oczywiście z sensem, bo za bezsensowne to pewnie Klarka pogoni? :D :D :D

      Usuń
    3. Brawo WY:D
      Takie komentarze są fajne!

      Usuń
    4. Yhy, jak dla kogo fajne. Kiedyś pisałam więcej, ale nie było to zbyt dobrze odbierane, więc teraz jak sypnę gdzieś taki esej jak ten wyżej, nie odezwę się przez kolejny miesiąc ;) Bo nie umiem jednym zdaniem, jak inni i żeby przekazać, co chcę, muszę długo, a i tak skutek bywa różny :D

      Usuń
  10. Marchevka, ale ja pisałam na spokojnie, bez podtekstu, bez złośliwości... Jeśli odebrałaś mój komentarz inaczej to nie wiem dlaczego.
    Ja tam lubię swoją pracę, bo inaczej się nie dałoby wytrzymać ( a uwierz mi spotykam się z ludźmi w różnych sytuacjach, także w tych najtrudniejszych związanych ze śmiercią ).
    A po tylu latach pracy nabrałam dystansu do roboty, ludzi, skarg, konieczności tłumaczenia się przed przełożonymi. Pieniacze pisali, piszą i pisać będą. Zazwyczaj mi głupio, gdy ktoś mnie chwali za życzliwość, dobre podejście.
    Petentem też bywam i trza:) to przeżyć. Zdarzyło mi się zapytać: dlaczego Pani jest taka niemiła:)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej odniosłam się do tego, że nigdzie nie padło, że wszyscy urzędnicy to zuoooo. Tylko niestety mimowolnie, w twórczym uniesieniu, piszę skrótami myślowymi i potem wychodzi jak wychodzi. Gwarantuję, że w rozmowie na żywo przybiłybyśmy sobie piątkę ;D a w sumie teraz chyba też nic nie stoi na przeszkodzie? :))))

      Usuń
    2. Marchvi Ty to chyba masz nawet hasło do tego bloga więc możesz pisać ile tylko chcesz- notki, komentarze, wklejać co popadnie i banować!

      Usuń
    3. Marchevka, nawet 2 piątki z Tobą bym przybiła!!!!

      Usuń
  11. Dodałabym jeszcze,że nie należy być zanadto uprzejmym, gdy się gdzieś zaczyna pracę, bo jest ryzyko, że twoją uprzejmość "starzy" pracownicy zinterpretują jako słabość i wykorzystają bez litości.A jeśli nauczona doświadczeniem, spróbujesz zawalczyć o swoje, to oskarżą Cię o brak kultury.
    To tak ku przestrodze, jeśli wpadają tu jacyś młodzi czytelnicy, albo starsi zechcą ostrzec np swoje rozpoczynające pracę dzieci.
    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  12. I unikać jak ognia miejsc, gdzie pracują same baby!!! Wcześniej, czy później tak naintrygują, obgadają, naknują i namanipulują, że normalnemu człowiekowi się żyć odechce! :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  13. A czasem pomaga proste pytanie-prośba: "proszę mi wskazać podstawę prawną..." :) Szczególnie przy rutynowo odrzuconych reklamacjach :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. e-urząd. anonimowy, bez humorów pmów itd. formularz- wyślij-potwierdź. i jakoś dziwnie sprawnie sprawy się załatwiają. i co cudowne- bezosobowo.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz