piątek, 28 października 2016

tacy ludzie trafiają się wszędzie czyli o Violi

Szkolenie było długie i męczące a dojazdy to już prawdziwe podróże. Organizator wybrał lokal w miejscu, gdzie wszędzie daleko, szybciej dojechałabym na przykład do Tarnowa albo do Katowic. Okazało się, że wszyscy uczestnicy mają  podobnie i potrzebują ok dwóch godzin, aby być na czas. 
Najtrudniej miała biedna Viola. Siedem kilometrów biegiem przez pola i lasy pełne wilków i zboczeńców do busa, potem przesiadka, potem znów szła dwa przystanki bo jej szkoda było na bilet, wszak bezrobotna kasą nie szasta. W domu zostawiała dziecięta jedenastoletnie bliźniaki, same, głodne i zmarznięte, z bolącymi zębami, bez butów i kurtek. Dlatego codziennie się zwalniała już po przerwie obiadowej - aby -  iść na wywiadówkę, jechać do dentysty, kupić buty, załatwić coś, potem zrobiło się zimno więc rozpalić w piecu bo biedne dzieci siedzą w domu same, głodne, raz odgrzewały zupę to o mało nie spaliły domu, zgroza!
Nie ma nikogo do pomocy, żadnej rodziny, mąż w trasie, ona sama musi ze wszystkim sobie radzić. 
 Kombinowała, uciekała, zwalniała się, podpisywała za następny dzień i bezustannie opowiadała, jak się męczy z tymi dojazdami. 
Aż przyszły praktyki i skończyło się lawirowanie. Była ciężka praca, od człowieka do człowieka, od łóżka do wózka, od mopa do szczotki a jeszcze  sterty naczyń do zmywania i hektary podłóg. Dwie kursantki  natychmiast się  rozchorowały i została nas garstka.  
Najwięcej najtrudniejszej pracy było po obiedzie - zmywanie, odwożenie do łóżek, zmiana pampersów.  
Violi przy tym nie było, bo albo uciekała albo się zwalniała. Pewnego dnia zaprotestowałam - codziennie zmywam wszystkie naczynia z obiadu i jak tylko skończę to biegnę zmieniać pampersy i okazuje się, że jest nas zaledwie kilkoro, nie ma uciekania, koniec, to nie przedszkole.
Nie dotarło, zawsze udawało się jej wymiksować a najtrudniejszą pracę robiliśmy w czwórkę. Żenująca sytuacja, bo przecież wszyscy jesteśmy dorośli. 
Pewnego dnia jedna z nas rzuciła od niechcenia - Viola, co tak późno? Rzeczywiście zawsze przychodziła najpóźniej. 
Viola się wściekła - wszyscy się na mnie uwzięli, rodzina mi zarzuca, że zaniedbuję dom i dzieci, dzieci chorują bo mnie nie ma, wstaję o czwartej żeby tu dojechać itd. No, dramat matki, urząd pracy ją zmusił do tego kursu bo jak nie to straci ubezpieczenie zdrowotne. 
To rodzina ci nie pomoże, mówiłaś, że nie masz nikogo? I nie takie małe te dzieci, moje są mniejsze - ktoś usiłował analizować to co mówi. - Jak to nie małe, trzynaście lat to nie dziecko? - wrzasnęła. - Jak to trzynaście, mówiłaś, że jedenaście?

Następnego dnia okazało się, że Viola ma również osiemnastoletniego syna (ale on nic nie pomaga bo ma swoje sprawy). 
Wyszło to przy okazji rozmowy o samochodach - syn właśnie robi prawo jazdy. 
A w ostatni dzień było najlepsze. Ktoś opowiadał, że na wylotówce sprawdzają trzeźwość i Viola wtrąciła - no, odkąd tu jeżdżę to już mnie kilka razy sprawdzali!
Oniemiałam. Nie tylko ja, wszyscy. Ale ja zapytałam - to  pieszych też sprawdzają, i w busach i w tramwajach czy ty po prostu dojeżdżasz samochodem?
Tak połowicznie - odparła. 
- Jak połowicznie?
- Zostawia auto pod Kauflandem! 
- Ale nas wyrąbała!

W ostatni dzień Viola zwolniła się przed obiadem i wyszła ukradkiem, z nikim się nie żegnając. 




25 komentarzy:

  1. to ci Viola :))
    takie cwaniary to oddzielny gatunek pasożytów na Ziemi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety Klarko takich Violetek jest u nas na pęczki i kopy. I nikomu nie życzę, by taka Viola była jego opiekunką w jakimś domu opieki.

    OdpowiedzUsuń
  3. To już cwaniactwo czy nadal "umiejętnośc radzenia sobie w życiu"? Współczuję, robić wszystko za kogoś.

    OdpowiedzUsuń
  4. cóż.Można powiedzieć tylko tyle: są osoby ktore świetnie potrafią sobie radzić w życiu i kombinują aż huczy. Po prawdzie mogłaś sobie załatwić zwolnienie choćby ze dwa razy i odpocząć lub wyjść wcześniej bo mąż dostał np.zapalenia korzonków...
    Obydwie będziecie mieć zaświadczenie z kursu z tym że ona na większym luzie.
    Niefajnie że wam się taka cwaniara trafiła.Wychodzi na to że jesteś za porządna do tego świata

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja sobie pozwolę o komentarz z "drugiej" strony. Viola Violą, ale system to napędza. W te wakacje zostałam poproszona o realizację szkolenia właśnie tego typu: Urząd Pracy i osoby bezrobotne i był to mój pierwszy i zarazem ostatni raz. Przede wszystkim farsą dla mnie jest, że pieniądze podatników są tak marnotrawione: szkoleń nie robi Urząd Pracy, a wynajmuje firmę, która (bo oczywiście na merytoryce się nie zna) wynajmuje podwykonawcę - czyli kosztuje to 3 razy więcej niżby mogło. Uczestnicy mieli być chętni (miał to być podobno prestiżowy kurs) a byli z łapanki - dla UP liczyła się sztuka. Miało być 10 osób i koniec. I nawet, gdy chciałam zrobić porządek z taką Violą - czyli przekazałam wykonawcy jak sprawa wygląda i że moim zdaniem ta osoba nie powinna mieć zaliczonego kursu to usłyszałam, że jestem naiwna. Dlatego już nigdy więcej - jednak najbardziej boli jak są marnotrawione pieniądze. Ja całe życie pracuję na własny rachunek i jak widzę co się dzieje z pieniędzmi z moich/naszych jako obywateli podatków to naprawdę mam dość. Zgłoszenie w UP też nic nie daje - bo oni wolą się wykazać, że kurs się odbył niż zobaczyć jak jest naprawdę. Na tym kursie na 10 osób w nim uczestniczących słownie JEDNA być może skorzysta z zaproponowanej ścieżki zawodowej. Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam takie samo zdanie - to jest marnowanie pieniędzy

      Usuń
    2. Kiedyś dawno temu byłam na kursie z UP. Po szkole o profilu Administracja-biurowość uczono mnie jak cv napisać i takie tam głupoty. Uważam, że administracja UP, ilość pracowników, budynków pochłania pieniądze nieadekwatne do liczby osób, którym rzeczywiście tę pracę znalazły. Likwidacja UP była by niemałą oszczędnością dla budżetu państwa.

      Usuń
  6. I ona skończyła ten kurs?!
    Gdybyśmy nie dopuszczali do takich sytuacji, to i takich Viol byłoby mniej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pogawędka spod Urzędu Pracy ( autentyk) : godz. 7.50. No niech już otworzą, bo mam dziś termin na podpis*/ i się do pracy spóźnię.
    */ podpis - obowiązek comiesięcznego zgłaszania w UP celem potwierdzenia braku pracy a zarazem uprawnień do ubezpieczenia i ew. zasiłku dla bezrobotnych.
    Dobrze, że Dorota miała odwagę prawdę o całym tym patologicznym systemie choć w części ujawnić.
    A takie Viole są wszędzie, w każdym biurze, sklepie i korpo. Cwaniactwo górą! Choć po prawdzie - głupa była, że się wygadała. Sztuka trzymać do końca.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam i ryczeć mi się chce. Przed oczami mam obrazki z letniego kursu. Ja płaciłam za wszystko z własnej kieszeni, a byczkom opłacał urząd. Jaka krzywda była, że muszą przychodzić. Jak widać, dla niektórych kurs wart 6 tys. dający realne uprawnienia do podjęcia niezłej pracy to kara. Jakby taka Viola za takie postępowanie miała odebrany kurs i zasiłek, to by się kolejna Andżela i Dżesika zastanowiły, czy warto tak oszukiwać.

    OdpowiedzUsuń
  9. A co,bo takim Violom to wisi i się śmieją. Śmierć frajerom. Cwaniara.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie pojmuję - jak można funkcjonować ze świadomością, że się kłamie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo szybko wyczuwam takie osoby w pracy. Podpytuję, zagaduję, a oni sami "sypią się" aż miło! Jedno zdanie zaprzecza innemu wypowiedzianemu kilka minut wcześniej. A potem dokręcam śrubkę i... wymagam wypełniania wszystkich obowiązków z należytą starannością i odpowiedzialnością. Sami szybo odchodzą, bo szybko zauważają, że u mnie nie ma chowania się po kątach i za różnymi rodzinno-losowymi sprawami. Za to dorobiłam się przez lata opinii osoby apodyktycznej, zbyt wymagającej i autorytarnej. Ale snu z powiek mi to nie spędza :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kłamstwo ma krótkie nogi i wcześniej czy później wyjdzie na jaw. Tymczasem warto się przykładać, być uczciwym itp. Nowe osoby zawsze są wnikliwie obserwowane przez koleżanki, kierownictwo. Ktoś niesolidny, nawet jeśli skończy kurs i dostanie upragniony papierek, to co mu po nim, skoro nikt nie będzie go chciał zatrudnić?!

    OdpowiedzUsuń
  13. A nie mogliście zaczaić się całą zgrają na tą Violę gdzieś w lesie i dać jej popalić???

    ...żartowałam.....

    OdpowiedzUsuń
  14. Takich Viol jest wszędzie pełno. Ja z mojego podwórka mogę tylko powiedzieć, że jeszcze na dodatek potrafią krzyczeć jak to ciężko i dobrze pracują a wszyscy inni to lenie...

    OdpowiedzUsuń
  15. I u mnie tez takie Viole grasują :) Plaga jakaś czy co ???

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale zasiłek szkoleniowy przytuliła chętnie.

    Co za tupet :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Są ludzie, którzy taką "violowatość" mają we krwi i nie ma na nich rady. Nie potrafią nic załatwić prostą, uczciwą drogą, mimo że czasem tak jest po prostu łatwiej i szybciej, muszą oszukiwać. Może w ten sposób się dowartościowują, że takie zaradne? Też znam takie.

    OdpowiedzUsuń
  18. o rany, co za Viola, z gatunku tych, co krzywda jej sie dzieje :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  19. I ja też nie mam słów :-O To co opisujecie to dla mnie jakiś horror. Nie żebym urodziła się wczoraj ale... naiwna jestem jak dziecko i dalej z góry zakładam, że wszyscy ludzie są dobrzy. Przez to dostaję się po tyłku ale i faktycznie jakoś może częściej są dobrzy? Tylko Viole się nie zmienią :-(

    OdpowiedzUsuń
  20. Zachowanie nieuczciwych cwaniaków nie jest zazwyczaj bardzo skomplikowane - wystarczy nie mieć honoru i zahamowań.
    Ja nadal uważam, że spolegliwość i przezroczystość są cechami, które zasługują na szacunek, a nie frajerstwem.

    OdpowiedzUsuń
  21. Pracowałam na zmianie z niejaką Marychą-jeżdziła po mnie jak po burej kobyle, a ja głąb językowy odciąć się nie potrafiłam. Wracałam po pracy zajechana jak koń po orce, a ta "bidulka" wszystkim wokół opowiadała jak ciężko pracuje. Viole są wszędzie, mają różne imiona i są różnej narodowości-moja to Rosjanka. Współczuję Klarko nieroba na kursie.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz