poniedziałek, 6 czerwca 2016

co w sercu to na blogu

Moi kochani. Tak się zaczyna kazanie, weź to popraw. Musicie wiedzieć, że Watrowisko jest imprezą Watry i Kneziów oraz blogerów i sympatyków skupionych wokół nich, ja jestem jedynie zwykłym uczestnikiem tego wydarzenia, mój wkład jest bardzo skromny a obecność nieznacząca. Nie chciałabym, aby zaistniało jakieś nieporozumienie dlatego wyjaśniam – tam mój blog nie miał i nie ma  żadnego znaczenia.  
Jeśli jednak trafił na Kneziowisko ktoś ścieżkami stąd i został, miał szansę poczuć dym z ogniska (ognisko w tym roku było bez ogniska) i prześpiewać noc (tegoroczny nowicjusz okazał się znakomitym kompanem do śpiewu, nie musiał nawet zbyt często korzystać ze śpiewnika).
Nowym jest trudno, ponieważ  Watrowicze mają swoje szyfry i hasła, zwyczaje i obrzędy. Są serdeczni i otwarci ale jednak z zewnątrz trudno tak od razu wejść i dobrze się poczuć wśród nieznanych ludzi.  Watra jest doskonałym psychologiem i potrafi wychwycić gorszy nastrój czy zagubienie, zbyt długo trzymającego się z boku uczestnika zajmie rozmową, okaże mu  zainteresowanie, pozwoli o sobie opowiedzieć, da poczuć, że jest ważny i potrzebny. Nie tylko Watra, inni „starzy” również, ale Druhna ma do ośmielania ludzi największy dar. Tak, Watra jest harcerką, najprawdziwszą. Z sercem, z zasadami, z ciepłem z tysiąca ognisk. (Klarka ogarnij się bo odpłyniesz w stepy akermańskie albo coś).
Aby poczuć się jak u siebie, niektórym trzeba całego dnia a innym kilku zlotów. Ja potrzebowałam kilku lat. Więcej słucham niż mówię, nie zostaję do końca biesiady, nie siedzę godzinami za stołem. Nie zrozumcie mnie źle, nie znaczy to przecież, że się nie umiem bawić. To jest tak – tam niektórzy ludzie mają ogromną wiedzę, to ludzie renesansu. Myślę, że gdyby Watrowiczom kazać pisać o północy maturę z pięciu przedmiotów to prawie wszyscy by zdali, po ciemku i po pijanemu. Potrafią wystrzelić rakietę na Erewań i upiec chleb  (Klarka, weź się!)
Krzysiek zadał mi pytanie o jedną z uczestniczek.
Odpowiedziałam najkrócej jak mogłam - a, Agnieszka. To poetka, pisze podobnie jak Szymborska.
Dlatego wolę słuchać i się bogacić. A poza tym jestem nieśmiała.
Przy pierwszym spotkaniu bałam się Wachmistrza. Teraz darzymy się sympatią jak dobrzy koledzy, wymieniamy się uwagami i mamy w wielu sprawach zaskakująco podobne zdanie. Na przykład stwierdziliśmy równocześnie,  że Kazimierz jest piękny ale przeszkadza nam ten odpust i jarmark.
(A mojemu Krzyśkowi w Kazimierzu najbardziej podobała się panna klozetowa przy toaletach dworcowych).
 Marchevka się bała Piotra Opolskiego. Teraz są zaprzyjaźnieni a Piotr jest gotów Marchevkę adoptować. Ja mam problem z Opolskimi bo zaczynam o nich myśleć jakbym była już dawno adoptowana. To znaczy jeśli długo nie widzę Piotra w internecie to się martwię, czy są zdrowi i czy u nich wszystko w porządku.  Witamy się ze słowami – stęskniłam się. I to jest prawda.
I tu doszliśmy do zaangażowania emocjonalnego. Tak się właśnie dzieje. Koleżeńskie relacje zaczynają zmieniać się w rodzinne. Z Mżawką i Panem na Lasach nawiązałam w jednej chwili kontakt taki, jakbym była dawno nie widzianą ale lubianą ciotką, jedno słowo dziesięć minut śmiechu, ten sam język, myśli i dowcip łapane bez pudła.
No to do brzegu.
Jestem zwykłym uczestnikiem tych spotkań, piszę tu o nich bo ten blog ma taki charakter, co w życiu i w sercu to na blogu. Pytacie mnie, jak się dostać na Watrowisko. Dostać się jest łatwo, trudniej zostać na zawsze.
Dziś też Was kocham.







74 komentarze:

  1. Bardzo ciepło o nich piszesz, paczka przyjaciół :) Mam podobnie do Ciebie, żeby się otowrzyć i dać poznać lepiej potrzebuję czasu. Generlanie zawsze lepiej się czuję - jeżeli mam jechać w nowe miejsce i poznawać nowych ludzi - mając ze sobą kogoś kogo znam. Nie powiem o sobie, że jestem nieśmiała, bo to nie tak ale z dystansem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Klarko, ja Ci dziękuję, bo dzięki Twoim sznureczkom dotarłam do Knezia i mogłam uczestniczyć w całym tym wydarzeniu. Opolskiego też podczytywałam od czasu do czasu, a Wachmistrza bałam się chyba bardziej od Ciebie;) ale nie można zapomnieć o innych uczestnikach, bo wszyscy są bardzo wyjątkowi, ja też tak jak Ty wolę słuchać a tych nocnych rozmów ma zupełnie innym poziomie, niż codzienne, mogłabym słuchać godzinami;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak czytam, że nieśmiała, że na uboczu, a ja tu miałam odczucie jakbyśmy się znały od zawsze :) kilka zdań później zrozumiałam na czym rzecz polegała :) opis relacji międzyludzkich w punkt :) Ciociu Klatki tys nasza :) pozdrawiamy znad parówki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kneź Okrutnik6 czerwca 2016 10:21

    Stałaś się Klarko częścią tego towarzystwa, i Twoje teksty na stałe weszły do naszego słownika.
    Po prawdzie (skąd mi się to wzięło?), to ja nie wiem jakim cudem ta impreza kolejny raz się udała, bo to nie ma prawa działać!!! Może ciągle masa krytyczna anarchizmu, woluntaryzmu, indywidualizmy i czego tam jeszcze, nie została przekroczona??? A może takiego czegoś nie ma?
    Już parę razy usiłowałem na tyle to ogarnąć, żeby opisać i... nie da się!!!
    Hmmm... właśnie sobie przypomniałem coś do opisania - jest nawet kilka fotek do wykorzystania, żeby nie było że lipa!!! :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażam sobie. Na przykład "do brzegu". Uwielbiam to i przywłaszczam:)

      Usuń
  5. Dziś też Cię kocham :) I cieszę się, że właśnie Ty, Klarko, towarzyszyłaś mi kiedy stawiałam pierwsze blogowe kroki. W tej nieprzebranej sferze blogów, czasem swój trafia na swego (ulubionego) :)))i to jest fajne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, jak ja Wam zazdroszczę. Niestety, sama nie pasowałabym do takiego towarzystwa - jestem chyba za sztywna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Errato - weź się i spróbuj. Sama się szybko zdziwisz swoją elastycznością...

      Usuń
    2. Na sztywnych sa nalewki /chyba wygrała z głogu oraz prawie smiertelna pieprzówka Knezia/.
      Przymierzam sie /z opóźnieniem bo klima dała popalić/ do kilku uwag tylko ogarnęło mnie lenistwo.
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. KLarko:)
    Jak pieknie to wszysko opisalas.
    Czy Ty naprawde myslisz ze oni Cie kochaja tylko za Twoje niedobre , oj niedobre ciasta?

    Przeczytalam wszyskie relacje , przyjrzalam sie fotkom i dochodze do wniosku ,ze kazdy z uczestnikow Watrowiska jest jednoczesnie zwykly i niezwykly.Nieodzowny i niezastapiony.
    Dobrze wam ze soba i tyle. Az tyle:)
    Braterstwo dusz, trunkow i potraw::)

    ps:Wez sie Klarka i przstan sie zakompleksiac!No!
    sciskam cie :)





    OdpowiedzUsuń
  8. Errato skąd pewność, że tam wszyscy tacy wyluzowani? A jednak świetnie się dogadują :-D Ja w tym roku straciłam Watrowisko na rzecz sanatorium i szczerze żałuję. Zobaczyć Klarkę i posiedzieć z nią przy herbacie, poznać Wachmistrza, ach! :-D Watrze spojrzeć w oczy, harcerka moja krew! O reszcie nawet nie wspomnę, ciężko wszystkich wymienić a przecież wszystkich bardzo chciałabym zobaczyć, wszystkich wirtualnie lubię. Dlaczego nie polubić ich naprawdę? Muszę to zrobić i zrobię. Może nareszcie w przyszłym roku :-)
    Klarko, maila piszę już cuś trzy tygodnie. Obiecuję, że wyślę :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to wsiadaj w pociąg i przyjedź, posiedzimy pod czereśnią i nawet Cię pavulonem poczęstuję

      Usuń
    2. Pavulonem mnie zachęciłaś ;-) jak pragnę zdrowia, że przyjadę, sama zobaczysz. Nie żebym Cię straszyła czy co :-D

      Usuń
  9. ja przymierzałam się do Watrowiska dwa razy i nie dojechałam...Panika.
    Za trzecim razem się udało - i chyba Ty byłaś tam po raz pierwszy też;).
    Po kilku razach nareszcie oswoiłam Wachmistrza;))),dogadałam się z Marchevką! No a z Tetrykami....;))))).
    Ciężko jest zżyć się z grupą od początku bo przyjmują z otwartymi ramionami ale samemu trzeba znaleźć swój kąt.Ale za to potem jedzie się na skrzydłach;).

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam te relacje wręcz z fascynacją. Nigdy nie byłam na Watrowisu, Kartoflisku i pewnie nie będę bo sama myśl ,że przyjdzie mi się wykaząc min. mwiedzy i spotkać z róznymi osobowościami ,którzy intelektualnie mnie przerastają wiedzą ,obyciem już nie mówiąc ,że umarłabym chyba ze strachu przed Kneziem niezwykle okrutnym. A jednocześnie serce się rwie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w piwnicy zamykali tylko napoje i żywność, na wszelki wypadek nie wchodziłam tam nie do końca ufając informacji, że na pewno ludzi nie zamykają.

      Usuń
    2. Ale Marchevy wysłać do piwnicy się już nie bałaś :P

      Usuń
    3. bym Cię ocaliła przecież!

      Usuń
  11. Klarko, w tym roku również bez dymu się nie obeszło - był ogień, ale w wędzarni, gdzie wędziła się tradycyjna, zlotowa kiełbaska! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Moi drodzy, rozmawiamy tam generalnie o d.. Maryny, więc żadne renesansowe rozmowy nie wchodzą w grę. Jedziemy tam, żeby naładować baterie. Najczęściej się udaje :) A każdemu do naładowania baterii potrzebne jest coś innego, więc każdy je ładuje na swój sposób. Siedzenie w upatrzonym kąciku i obserwowanie przebiegu wydarzeń też się zdarza i nikt nie ma o to pretensji.
    A co do wcześniejszego wyjazdu, Klarko, następnym razem nie puszczę!!! Noż kurde, wiedziałam, że wciskacie kit, bo podaliście z Krzyśkiem inne powody wyjazdu (hehehe)Ściskam mocno :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała sztuka polega na tym, by gadać o dupie Maryny a słuchacz myślał, że się toczy dyskusja o budowie studni w Afryce.
      Krzysiek żyje w swoim świecie i często nie jesteśmy zaangażowani jednocześnie w to samo. Mam tu na myśli oczywiście nie dyskusje i rozmowy przy stole tylko o przyczyny, dla których wracaliśmy wcześniej.

      Usuń
    2. ...i zastanawiał się (słuchacz), czemuż ta studnia tak wąska i woda w niej nie pierwszej czystości... ;-)

      Usuń
  13. Zaintrygowała mnie "pani klozetowa", a tak w ogóle to musi być tam superzasto :)) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a takie wiotkie dziewczę tam stoi i pobiera kasę, wydając bilety wstępu do ustępu

      Usuń
    2. Super odp.:bilety wstępu do ustępu...:) .Cała Klarka :).

      Usuń
  14. Poznałam Watre :-) ale niestety nigdy nie byłam na Watrowisku i pewnie nie będzie mi dane,bo szkoła,praca i nie po drodze...ale zawsze jestem sercem i pewnie kiedyś będzie mi dane poznać osobiście Wszystkich Knieziow.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. wszystko brzmi tajemniczo i ekskluzywnie:)

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja Cię zawsze kocham :)
    Bloga jeszcze nie znam, ale przecież nigdy nie jest za późno, co nie? :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Wachmistrza? Serio? :)))
    To się przyznam, że chociaż ogólnie miałam tremę, bo pierwszy raz tam byłam, to się jeszcze bardziej stremowałam przy... Tobie.:))) Ale szybko mi przeszło, bo przy takich miłych ludziach człowiek łatwiej się oswaja.:)
    Przeżycia niezapomniane i wspaniała atmosfera.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to mi teraz koniecznie napisz dlaczego, żebym w przyszłości już nikogo nie stresowała

      Usuń
    2. Trudne pytanie. To posłużę się analogią: gdy pierwszy raz rozmawiałam z Katarzyną Kłosińską z radiowej Trójki to też byłam stremowana, a to przesympatyczna osoba.:) No właśnie jakoś tak.:)

      Usuń
    3. A bo ty Klarko tak patrzysz, tak patrzysz, jakbyś miała tym wzrokiem delikwenta powalić na glebę, albo o ścianę! I jeszcze potem obcasem przydeptać!!! NO!!! :D :D :D

      Usuń
    4. jeszcze mi napisz że mam swastyki w oczach albo trzy szóstki na czole

      Usuń
    5. Boshe, a taki był spokój bez Zenka. Gdzie jest Kneź?!

      Usuń
    6. przechodzi przemianę po zachodzie słońca

      Usuń
    7. Kneź na czele zastępów, to za szybko nie wróci!!! :D :D :D
      W oczach to może nie swastyki, ale widać, że możesz przyfastrygować!!!
      Ty Marchevka nie bądź taka hop do przodu, bo cię natką (hehe) do dołu posadzą, abo co?!!! ;):D :D :D

      Usuń
    8. Klarka, gorzej! Masz torebkę...

      Usuń
    9. No i bardzo słusznie, bo Wachmistrza trzeba się bać... Nie dość, że potwór, to jeszcze nocami wysysa krew, o ile nie hula po okolicy, nie pali i nie wiesza, kogo popadnie...

      Usuń
    10. Marchev niezameldowana7 czerwca 2016 09:56

      Wygrażanie Natce w tym konkretnym przypadku jest baaaardzo niejednoznaczne :D

      Usuń
    11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  18. W tym wszystkim nie o uczoność idzie, ani szpanowanie talentami. Raczej o to by odważyć się przytulić (psychicznie, a żegnając fizycznie - to już naturalne!) człowieka dotychczas obcego, nie oczekując niczego poza wzajemną życzliwością. I to działa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie!:)
      Każdy dorzuca do tych puzzli swój kawałek i każdy pasuje. A obraz robi się coraz pełniejszy i coraz ciekawszy. :)

      Usuń
  19. Klarko droga, nie zgodzę się z ostatnim akapitem - każdy jest "zwykłym uczestnikiem" tego Spotkania (tak to nazwał Dudi), za wyjątkiem Watry! I nie jest łatwo się do tej grupy dostać, bo to jeszcze trzeba być chcianym i samemu chcieć!
    Natomiast łatwo o zaproszenie. To prawda. Zauważ jednak, że w tym roku przyjechało jedynie TRZY osoby nowe, prawda że z rodzinami, ale to akurat oczywiste. Znaczy to, że obawy znacznie przerastają "atrakcje"! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgadzam sie Zenonie!
      To nie obawy przed Wami spowodowaly moja nieobecnosc na Watrowisku.
      Samo "chcenie" nie wystarczy.
      Mam daleko i w zwiazku z tym wszstko sie komplikuje...


      Usuń
    2. Bywają i tacy, co gnają na te trzy dni z nad granicy Belgijskiej!!! :D :D D

      Usuń
    3. ha ha:) cieszylabym sie gdybym mieszkala przy granicy belgijskiej.
      To by oznaczalo polowe dzielacych nas kilometrow; Chyba mam blizej do Afryki....:)

      Usuń
    4. nie chcę Cię martwić ale kiedy powiedziałam Asterixowi gdzie mieszkasz, zawołał uradowany - jedziemy do Marsylii!

      Usuń
    5. Tylko tak straszycie kurcze...a ja sie potem jak glupia ciesze ze nareszcie ktos chce sie do mnie przyjechac:)
      No i oczywiscie zapraszam!
      przybywajcie tlumnie:)

      Usuń
    6. Marchev niezameldowana7 czerwca 2016 12:46

      Czyli za rok Watrowisko we Francji. Uhuhuhu :D :D

      Usuń
    7. Jakby co, to zaczynam zbierać ślimaki, a i żaby niech uważają!!! :D :D :D

      Usuń
    8. Marchev niezameldowana7 czerwca 2016 18:55

      W Nałęczowie były ordynarnie wielkie :o

      Usuń
    9. Jak ordynarnie wielkie to chyba ropuchy::))

      Usuń
    10. Marchev niezameldowana7 czerwca 2016 19:36

      Niee, ślimaki takie, zastąpiły mi drogę, jakby miały ochotę na coś. One jadają natkę??

      Usuń
    11. One głównie natkę zjadają, takie zajadłe cholery są!!! Ale za to gdzie one są, tam nie ma pomrowów żadnych, bo ich jajka też zajadają!!! :)

      Usuń
    12. Gdzieś już pisałem, że pięciocentymetrowe skorupy, to tu jest norma!!! :D

      Usuń
    13. A cholery, cholery!Podjadaja wszysko i dokladnie.Ostatnio bazylie mi wyzarly...
      Co wieczor zbieramy recznie wiaderko tych potworkow i ....wynosimy do pobliskiego lasu.
      O dzis zaczynam je odkladac na Watrowisko::) co prawda to nie pieczarki ale wierze w kulinarne natchnienie Dreptaka:)

      Usuń
    14. jak zwykle za późno zajrzałam a tu taaaaka dyskusja. Asterix potwierdza do Marsylii choćby jutro! A jeśli chodzi o ślimaki, to ja tam coś w kuchennych rozmowach słyszałam o ślimakach, od Knezia albo od Zenka, już nie wiem który to mówił, ale coś o winniczkach było na pewno, tak że może następny razem w menu francuskie pójdzie:) a osobiście winniczki bardzo lubię, nie te w ogrodzie tylko na talerzu, tak ze Kneziu, odwagi;) he he

      Usuń
    15. No to jedna chętna na ślimaczki już jest!!! :D :D :D
      Pytanie kiedy i czym prześwięci nas Klarka??? :D :D :D

      Usuń
    16. ale to przecież nie u mnie ta konsumpcja tylko w Marsylii :D
      czyli na przyszły rok mam zrobić niedobry tort ptysiowy zlepiony karmelem

      Usuń
    17. Ptysie to moja wielka porażka - pozostałem przy karpatce!!! :D :D :D

      Usuń
    18. Klarko, a umiesz bezowy? :)
      Przez Ciebie zrobiłam sos tatarski, chociaż nie tak dobry, jak Twój, ale improwizowałam.:)))

      Usuń
    19. Grażyno, umiem bezowy, a majonez do sosu robiłaś czy kupowałaś? Bo ja robiłam, może to o to chodzi.

      Usuń
    20. Kupny niestety. Ale przepis kompilowany z kilku różnych i proporcje "na oko".

      Usuń
  20. a Klarka nie schodziła do piwnicy i miała rację!!!
    Wszak jednego z naszych ZAMKNIĘTO w onej!!!

    Byłam jak się wydostał;)))) zapomniałam tylko nicka bo to z nowych;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za karę, czy dla ochłody??? :D :D :D

      Usuń
    2. Marchev niezameldowana7 czerwca 2016 09:55

      Ktoś kazał zamknąć, żeby żadne z dzieciaczków tam nie wpadło. A że w środku był chyba Jarek, to cóż...

      Usuń
    3. wiadomo że za karę ale co mamy mówić - dla ochłody i dla spokojnego wypoczynku w ciszy i w ciemnościach
      mnie nie zamkną w takim miejscu bo bym wszystko wypiła i wyżarła a na końcu zrujnowała pomieszczenie i wylazła

      Usuń
    4. Coś mi się tak wydaje, że to chyba mojego męża ktoś zamknął.:)
      Ja bym tam dobrowolnie nie weszła, bo pająki tam były. Takie duże. Brrr...

      Usuń
  21. no właśnie,celna uwaga;))))

    OdpowiedzUsuń
  22. szczur z loch ness7 czerwca 2016 10:55

    Przyjaciele przychodzą i odchodzą, a wrogowie się kumulują, jak to powiadają. Czyli najogólniej mówiąc o życiu. Siła Watrowiska opiera się na dwóch podstawach, skoro już. Charyzmatycznych animatorach, o których wspominasz, tj. Watrze i Kneziach oraz na otwartej formule. Polega to na tym, że nikt nikogo i do niczego nie zmusza, o czym trudno nie wspomnieć, o czym z premedytacją teraz wspominam, bo jako człek prosty i w świecie mało bywały, postrzegam to jako najważniejszą zaletę. Przechodząc do konkretów, dla mnie największym przeżyciem było płynięcie promem, pierwszy raz w życiu, dodajmy.
    Serdeczności z Krainy Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dobrze mieć takie miejsce na ziemi :)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz