O Watrowisku pisałam już wielokrotnie, jest to spotkanie blogerów i sympatyków skupionych wokół Kneziów i ich bloga. (klik). Relacji z imprezy nie będzie w tym miejscu - nic się nie zmieniło - jest to kilka dni i nocy biesiady przy znakomitym jedzeniu i zacnych trunkach. Wczoraj padło pytanie zupełnie niezorientowanej osoby - to jak to jest, skoro nie jest to ani firma, ani rodzina, ani spotkanie klasowe? I odpowiedziałam - to jest jak wesele tylko goście bardziej się lubią.
W tym roku spotkaliśmy się w Nałęczowie. Przygotowania trwały dużo wcześniej ale wszystko przebiła blogerka (klik) która jechać nie mogła. Przekopiuję Wam mój komentarz z Kneziowiska, aby nie było tu zbyt wielu odsyłaczy.
Przed tegorocznym Watrowiskiem napisała do mnie Ultra pytając, czy mogłabym zabrać dla Watrowiczów gościniec. Jestem dość nieufna w nowych kontaktach (w tym wypadku powinnam się palnąć czymś w łeb za ten chłód i dystans) ale oczywiście zgodziłam się. Po jakimś czasie Ultra zadzwoniła i przyznałam się, że nie mam do dyspozycji samochodu (co jest prawdą) ale jakoś sobie poradzę. Myślałam, że ten gościniec to jakiś drobiazg i nie będzie problemu w autobusie i tramwaju. Ultra zapytała jeszcze, ile nas będzie na Watrowisku i zaproponowała, że ten poczęstunek podrzuci do nas do domu. Tak się też stało. W środę po południu na moim podjeździe ukazał się samochód, wysiadła z niego elegancka, czarująca kobieta a raczej dwie kobiety, i zaczęły wyjmować z samochodu niekończącą się ilość paczek, pudeł, toreb i zawiniątek. Zaniemówiłam i w zasadzie do tej pory nie mogę się otrząsnąć, ilość jedzenia i prezentów była tak wielka, że można by spokojnie siedzieć na Watrowisku do zimy. Wszystko starannie zabezpieczone, odpowiednio spakowane i podpisane. Dziesiątki pierogów, krokietów, pasztecików, kilkanaście słoików z gotową zupą pomidorową, z kiszonymi ogórkami a nawet ze smażoną różą. Żur, wiaderko kiszonej kapusty, dwa tuziny jajek, duża blacha specjalnego piernika dla diabetyków i oczywiście prezenty dla uczestników. I prezent dla mnie dodatkowo. Na pewno czegoś nie wymieniłam bo kiedy wyjeżdżałam, klika opakowań było jeszcze nie ruszanych. Wszystkie te pyszności robione były z najlepszej jakości produktów. Nie musieliśmy gotować, wystarczyło odgrzewać choć i na zimno były pyszne. Dzieci pałaszowały wczoraj zupę, dziś rano usmażyłam olbrzymią patelnię jajecznicy.
Ultra na Watrowisku osobiście nie była ale co chwilę można było usłyszeć – chcesz pysznego pierożka od Ultry? Zagrzać ci krokieta od Ultry? To wszystko wydaje się niewiarygodne i niesamowite, ale przecież to się dzieje na Watrowisku, miejscu spotkania cudownych ludzi, pewnie dlatego w środę zabrakło mi słów i nie mogłam powiedzieć za wiele, więc jeszcze raz –
Ultro, z całego serca dziękuję.
Przed nami długa droga a to całe dobro trzeba było dowieźć w stanie nadającym się do spożycia, do tego doszły jeszcze rzeczy przygotowane przeze mnie w tym dość duży tort. Prawie pięć godzin jazdy! Zamroziliśmy butelki z wodą mineralną i włożyliśmy je do kartonów obok jedzenia a wszystko przykryliśmy..kapą z łóżka. Najbardziej martwiłam się w połowie drogi bo nasz samochód nie jest nowy i co zrobię w razie awarii?
Przestałam się martwić uświadomiwszy sobie, że gdybyśmy utknęli gdzieś nawet na miesiąc to mamy wystarczający zapas jedzenia i picia.
Dowieźliśmy wszystko w znakomitym stanie. O Nałęczowie, Kazimierzu i chodzeniu nocą błotnistym wąwozem w stanie nietrzeźwości napiszę w kolejnej notce.
Watrowiska to niezwykłe "zjawisko". Pochłaniam relacje z tych Waszych spotkań, gdzie tylko się ukazują. Najbardziej zazdroszczę Wam tej więzi.
OdpowiedzUsuńWitam w moich stronach :)
OdpowiedzUsuńMy z Lailą z Lublina.
Jestes nieufna w nowych kontaktach?? Nieprawda!Kiedy sie spotkalysmy czulam sie jakbym Cie znala od dawna,bylas otwarta , szczera i na luzie.
OdpowiedzUsuńbrawo WY ;)
OdpowiedzUsuńco mi nie mówisz że link był źle wklejony
Usuńtyć bym chiałą Klarkie poznać
OdpowiedzUsuńpod warunkiem, że nie bedzie śpiewać:p
a wiesz, że w tym roku nie śpiewałam :(
UsuńChRybke mialas?
UsuńEcho :ppp
UsuńJa jak Zante zazdraszczam Wam tej więzi. Też czytam zawzięcie wszelkie relacje z Watrowiska. Ja bym Klarke chętnie poznała nawet jak śpiewa.Bo pisze to wiadomo....
OdpowiedzUsuńmoe o Tobie nie śpiewa złośliwie :pp
UsuńNiech żyją internety!- łączące ludzi :)
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że Ciebie - Klarko - poznałam. Możesz nawet śpiewać, tańczyć, a nawet mówić po chińsku.
OdpowiedzUsuńWatrowicze: a hoj! Niech przygoda zostanie z Wami.
Ale bym pośpiewała :))
OdpowiedzUsuńA śpiewacie Hej z góry z góry jadą Mazury? Bo moja Mila uwielbia :)
Dobra koleżanka z Ultry, takich teraz jakby nie za dużo :-)
OdpowiedzUsuńZ przyjaciółmi nawet cytryna ma słodki smak.
OdpowiedzUsuńCytrynę ktoś zajadał żywcem, ale nie doszliśmy co to za desperat był?! :D :D :D
Usuńja tam nie wiem nic o cytrynie bo ciągle chodziłam z kieliszkiem w ręce
UsuńJa wiem, ale nie powiem :P
UsuńKlarko, dzięki za udział, życzliwość i wsparcie logistyczne!!!
OdpowiedzUsuńUltra jest niesamowita!!!! :)
Klarko miło nam bardzo było;))))
OdpowiedzUsuńa tort....POEZJA:)
i tak,to było coś więcej i lepiej niż spotkanie klasowe po latach czy wyjazd integracyjny z firmy.
OdpowiedzUsuńTu nikt nikogo nie ocenia,nie rywalizuje,nie porównuje do tego jaki był przed laty.
Tu było po prostu dobrze;)
Kwestia śpiewnika wymaga kilku słów wyjaśnienia. Jego treść jest ściśle związana z tym co było kiedykolwiek śpiewane na Watrowiskach, lub zaproponowane w notkach "śpiewnikowych" na Kneziowisku. Niektórzy mają pretensje, że czegoś nie ma - trudno, to jest śpiewnik Watrowiska - jest i będzie w nim tylko to, co sami Watrowicze śpiewają, chcą śpiewać lub zaproponują do kolejnego spotkania.
OdpowiedzUsuńŚwietna z Was kompania, to i lgną ludzie...
OdpowiedzUsuńA śpiewnik jak z naszych Piernikaliów! Zgodny w ponad 90-ciu procentach.
OdpowiedzUsuńA ja przed północą wróciłam ze Zlotu Zielarskiego. Taka jedna super blogerka wymyśliła to przed trzema laty i odtąd brać jakoś-tam związana ze zbieraniem, rozpoznawaniem i stosowaniem ziół w kosmetyce, mydlarstwie i lecznictwie (oraz tematy poboczne) spotyka się raz do roku w wybranym miejscu (eko, żeby można było zioła zbierać). Ludziska z całej Polski i zagranicy zmierzają na ten zlot, a jak nie mogą dotrzeć, to chorują. Są ogniska, śpiewy, kadzidła, kino, uczta wielodniowa, konkursy nalewek, octów naturalnych itp. Pojechaliśmy tam po raz pierwszy, ale kolejnych edycji nijak nie odpuszczę... Było około 170 osób, 4 dni. Wszystko udało się świetnie, bo ludzie chętni byli i pozytywnie zakręceni. I dużo się nauczyliśmy przy okazji!
OdpowiedzUsuńGratuluję udanego Watrowiska!!!
proszę Cię o namiary namiary na zielarski blog
UsuńKlarko, jest ich wiele - wiele, ale prowodyrka przedsięwzięcia to Inez pisząca bloga http://www.herbiness.com/
UsuńZajrzyj koniecznie, jeśli choć odrobinę interesują Cię zielarskie tematy!
Zazdroszcze wam tej wiezi od lat, a Wiatrowiska jeszcze bardziej ... :) Niech zyje internet i dobrzy fajni ludzie!
OdpowiedzUsuń