niedziela, 29 maja 2016

jasno płonie watra..

O Watrowisku pisałam już wielokrotnie, jest to spotkanie blogerów i sympatyków skupionych wokół Kneziów i ich bloga. (klik). Relacji z imprezy nie będzie w tym miejscu - nic się nie zmieniło - jest to kilka dni i nocy  biesiady przy znakomitym jedzeniu i zacnych trunkach. Wczoraj padło pytanie zupełnie niezorientowanej osoby - to jak to jest, skoro nie jest to ani firma, ani rodzina, ani spotkanie klasowe? I odpowiedziałam - to jest jak wesele tylko goście bardziej się lubią. 
Śpiewnik Watrowiska zawiera aż 66 piosenek i zaczyna się piosenką "Śpiewać każdy może".  



W tym roku spotkaliśmy się w Nałęczowie. Przygotowania trwały dużo wcześniej ale wszystko przebiła blogerka (klik)  która jechać nie mogła. Przekopiuję Wam mój komentarz z Kneziowiska, aby nie było tu zbyt wielu odsyłaczy.

Przed tegorocznym Watrowiskiem napisała do mnie Ultra pytając, czy mogłabym zabrać dla Watrowiczów gościniec. Jestem dość nieufna w nowych kontaktach (w tym wypadku powinnam się palnąć czymś w łeb za ten chłód i dystans) ale oczywiście zgodziłam się. Po jakimś czasie Ultra zadzwoniła i przyznałam się, że nie mam do dyspozycji samochodu (co jest prawdą) ale jakoś sobie poradzę. Myślałam, że ten gościniec to jakiś drobiazg i nie będzie problemu w autobusie i tramwaju. Ultra zapytała jeszcze, ile nas będzie na Watrowisku i zaproponowała, że ten poczęstunek podrzuci do nas do domu. Tak się też stało. W środę po południu na moim podjeździe ukazał się samochód, wysiadła z niego elegancka, czarująca kobieta a raczej dwie kobiety, i zaczęły wyjmować z samochodu niekończącą się ilość paczek, pudeł, toreb i zawiniątek. Zaniemówiłam i w zasadzie do tej pory nie mogę się otrząsnąć, ilość jedzenia i prezentów była tak wielka, że można by spokojnie siedzieć na Watrowisku do zimy. Wszystko starannie zabezpieczone, odpowiednio spakowane i podpisane. Dziesiątki pierogów, krokietów, pasztecików, kilkanaście słoików z gotową zupą pomidorową, z kiszonymi ogórkami a nawet ze smażoną różą. Żur, wiaderko kiszonej kapusty, dwa tuziny jajek, duża blacha specjalnego piernika dla diabetyków i oczywiście prezenty dla uczestników. I prezent dla mnie dodatkowo. Na pewno czegoś nie wymieniłam bo kiedy wyjeżdżałam, klika opakowań było jeszcze nie ruszanych. Wszystkie te pyszności robione były z najlepszej jakości produktów. Nie musieliśmy gotować, wystarczyło odgrzewać choć i na zimno były pyszne. Dzieci pałaszowały wczoraj zupę, dziś rano usmażyłam olbrzymią patelnię jajecznicy.

Ultra na Watrowisku osobiście nie była ale co chwilę można było usłyszeć – chcesz pysznego pierożka od Ultry? Zagrzać ci krokieta od Ultry? To wszystko wydaje się niewiarygodne i niesamowite, ale przecież to się dzieje na Watrowisku, miejscu spotkania cudownych ludzi, pewnie dlatego w środę zabrakło mi słów i nie mogłam powiedzieć za wiele, więc jeszcze raz –

Ultro, z całego serca dziękuję.

Przed nami długa droga a to całe dobro trzeba było dowieźć w stanie nadającym się do spożycia, do tego doszły jeszcze rzeczy przygotowane przeze mnie w tym dość duży tort. Prawie pięć godzin jazdy! Zamroziliśmy butelki z wodą mineralną i włożyliśmy je do kartonów obok  jedzenia a wszystko przykryliśmy..kapą z łóżka.  Najbardziej martwiłam się w połowie drogi bo nasz samochód nie jest nowy i co zrobię w razie awarii? 
Przestałam się martwić uświadomiwszy sobie, że gdybyśmy utknęli gdzieś nawet na miesiąc to mamy wystarczający zapas jedzenia i picia. 
Dowieźliśmy wszystko w znakomitym stanie. O Nałęczowie, Kazimierzu i chodzeniu nocą błotnistym wąwozem w stanie nietrzeźwości  napiszę w kolejnej notce. 


29 komentarzy:

  1. Watrowiska to niezwykłe "zjawisko". Pochłaniam relacje z tych Waszych spotkań, gdzie tylko się ukazują. Najbardziej zazdroszczę Wam tej więzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam w moich stronach :)
    My z Lailą z Lublina.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestes nieufna w nowych kontaktach?? Nieprawda!Kiedy sie spotkalysmy czulam sie jakbym Cie znala od dawna,bylas otwarta , szczera i na luzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. tyć bym chiałą Klarkie poznać
    pod warunkiem, że nie bedzie śpiewać:p

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jak Zante zazdraszczam Wam tej więzi. Też czytam zawzięcie wszelkie relacje z Watrowiska. Ja bym Klarke chętnie poznała nawet jak śpiewa.Bo pisze to wiadomo....

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech żyją internety!- łączące ludzi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak się cieszę, że Ciebie - Klarko - poznałam. Możesz nawet śpiewać, tańczyć, a nawet mówić po chińsku.
    Watrowicze: a hoj! Niech przygoda zostanie z Wami.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale bym pośpiewała :))
    A śpiewacie Hej z góry z góry jadą Mazury? Bo moja Mila uwielbia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra koleżanka z Ultry, takich teraz jakby nie za dużo :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Z przyjaciółmi nawet cytryna ma słodki smak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytrynę ktoś zajadał żywcem, ale nie doszliśmy co to za desperat był?! :D :D :D

      Usuń
    2. ja tam nie wiem nic o cytrynie bo ciągle chodziłam z kieliszkiem w ręce

      Usuń
    3. Ja wiem, ale nie powiem :P

      Usuń
  11. Klarko, dzięki za udział, życzliwość i wsparcie logistyczne!!!
    Ultra jest niesamowita!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Klarko miło nam bardzo było;))))
    a tort....POEZJA:)

    OdpowiedzUsuń
  13. i tak,to było coś więcej i lepiej niż spotkanie klasowe po latach czy wyjazd integracyjny z firmy.
    Tu nikt nikogo nie ocenia,nie rywalizuje,nie porównuje do tego jaki był przed laty.
    Tu było po prostu dobrze;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kwestia śpiewnika wymaga kilku słów wyjaśnienia. Jego treść jest ściśle związana z tym co było kiedykolwiek śpiewane na Watrowiskach, lub zaproponowane w notkach "śpiewnikowych" na Kneziowisku. Niektórzy mają pretensje, że czegoś nie ma - trudno, to jest śpiewnik Watrowiska - jest i będzie w nim tylko to, co sami Watrowicze śpiewają, chcą śpiewać lub zaproponują do kolejnego spotkania.

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetna z Was kompania, to i lgną ludzie...

    OdpowiedzUsuń
  16. A śpiewnik jak z naszych Piernikaliów! Zgodny w ponad 90-ciu procentach.

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja przed północą wróciłam ze Zlotu Zielarskiego. Taka jedna super blogerka wymyśliła to przed trzema laty i odtąd brać jakoś-tam związana ze zbieraniem, rozpoznawaniem i stosowaniem ziół w kosmetyce, mydlarstwie i lecznictwie (oraz tematy poboczne) spotyka się raz do roku w wybranym miejscu (eko, żeby można było zioła zbierać). Ludziska z całej Polski i zagranicy zmierzają na ten zlot, a jak nie mogą dotrzeć, to chorują. Są ogniska, śpiewy, kadzidła, kino, uczta wielodniowa, konkursy nalewek, octów naturalnych itp. Pojechaliśmy tam po raz pierwszy, ale kolejnych edycji nijak nie odpuszczę... Było około 170 osób, 4 dni. Wszystko udało się świetnie, bo ludzie chętni byli i pozytywnie zakręceni. I dużo się nauczyliśmy przy okazji!

    Gratuluję udanego Watrowiska!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. proszę Cię o namiary namiary na zielarski blog

      Usuń
    2. Klarko, jest ich wiele - wiele, ale prowodyrka przedsięwzięcia to Inez pisząca bloga http://www.herbiness.com/
      Zajrzyj koniecznie, jeśli choć odrobinę interesują Cię zielarskie tematy!

      Usuń
  18. Zazdroszcze wam tej wiezi od lat, a Wiatrowiska jeszcze bardziej ... :) Niech zyje internet i dobrzy fajni ludzie!

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz