piątek, 27 lutego 2015

sposób na zmartwienie

Są różne sposoby na zmartwienia. Przypomniał mi się napis nad bufetem w klubo-kawiarni – Na tęsknotę i frasunek wypij kawę a nie trunek! Trochę na wyrost bo kawy w klubie nie było nigdy a trunki były tylko wtedy, gdy któryś chłopak ukradł z domu flaszkę.

 I teraz nie wiem, czy pisać o klubo-kawiarni czy o zmartwieniach bo ten przybytek na pewno nie kojarzy mi się z kłopotami tylko z młodością, zabawą i radością a kłopot miałam tylko raz jak dostałam od matki szmatą przez łeb bo miałam iść na nieszpory a grałam w klubie w karty i matka nie zrozumiała tłumaczenia, że karta dobrze szła a zegarek przeciwnie. Ale takie radykalne rozwiązanie sprawy było całkiem niezłe, szmatą przez łeb i koniec, już się potem do tego nie wracało.

Czasem trzeba podjąć życiowe decyzje i mam wrażenie, że im starsza jestem tym mi  trudniej. Pewnie to wynika z doświadczenia. Nie wiem, czy będzie lepiej czy gorzej, na pewno będzie inaczej. Nauczyłam się już dość dawno temu, że nie ma sensu zamartwiać się czymś, co za kilka dni nie będzie ważne. Ale sprawa, która nie daje mi spokoju, jest ważna.

Dobrze mi się myśli na spacerach ale jeszcze lepiej, gdy sprzątam. Może to jakiś symbol a może po prostu przedwiośnie, czas, gdy wszystko jest brudne, szare, ponure,  do tego siąpi deszcz i od paru dni nie widać odrobiny słońca.

Wypucowałam okna, zmieniłam pościel i ręczniki i zabrałam się za bebeszenie lodówki. Podobno tych nowych lodówek już się wcale nie rozmraża, nie znam się na tych nowoczesnych sprzętach bo moja chłodziarka ma 10 lat i spisuje się znakomicie, trzeba tylko od czasu do czasu odmrozić zamrażalnik i umyć ją. Nic szczególnego, to po prostu jeszcze jedna szafka na żywność.

Krzysiek, przyzwyczajony do robienia hurtowych zakupów przynosi do domu zapasy jak na wojnę. Panie Piotrze O, wiem wiem, powinnam się cieszyć. Cieszę się jak młody pies pchłami, oprócz kilogramów mięsa i sterty woreczków z warzywami znalazłam  w zamrażalniku zeszłoroczne truskawki, koperek i kawałki kociego mięsa, które naszykowałam przed wyjazdem do sanatorium. Nie z kota tylko dla kota,  u nas się dzieli porcje na kocie, jeżowe i ludzkie.

Kiedy już wszystko było umyte, wytarte i z powrotem poukładane, zrozumiałam, że zbyt trudne sprawy rozwiązują się same, trzeba tylko czasu a zamartwianie się nimi nic nie pomoże.  Przy okazji mam porządnie posprzątane.  



45 komentarzy:

  1. DOBRZE, ZE WYJAŚNIŁAŚ, bo się przestraszyłam, ze z kota :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, nauczyło mnie tego dziecko, które widząc pudełko z jedzeniem dla dzieci ryczało wniebogłosy i za nic w świecie nie chciało jeść. Po długim wyjaśnieniu okazało się, że wcześniej widziało w sklepie konserwy z rybką, z kogucikiem i ze świnką.. a na tym dla dzieci było zdjęcie wesołego niemowlęcia

      Usuń
    2. trzy tygodnie będę ryczeć ze śmiechu!!!

      Usuń
    3. a potem dziecko poskarżyło babce, że matka mu każe jeść konserwy z dzidziusia

      Usuń
    4. rech rech rech rech :DDD
      juz dziecko moje rechocze razem ze mna!
      u futrzaka miałabyś wygrana gwarantowana !

      Usuń
    5. śmichy-chichy a takie dziecięce schizy są straszne;) sama miałam to wiem,brr...

      Usuń
    6. Basia niech zgadnę, kazali Ci jeść króliczka czy cielątko?

      Usuń
  2. Ooo, świetny pomysł z tym pudełkiem na jedzenie dla dzieci. O ile pamiętam, to pudełka "drugośniadaniowe" moich Krasnali są zupełnie bez obrazków, no ale wiadomo- tamta nacja nie ma fantazji za grosz;))) Ojej, przypomniałaś mi o lodówce- miałam ją rozmrozić już z tydzień temu i....zapomniałam. A wszelkie myślowe problemy załatwiam układając pasjansa.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty chyba pamiętasz bobo - fruty i bobo - vity?

      Usuń
    2. Były, były, ale nie korzystałam z nich, bo byłam matką wariatką- wszystko sama robiłam, zero "gotowców". Wyobraz sobie moją minę, gdy córka przyjechała do nas ze swoim Starszym (miał 10 mies.) i karmiła go gotowymi zupkami ze słoika- mało nie umarłam z oburzenia.
      A pudełka "drugośniadaniowe" moich Krasnali mają w środku przegródki, żeby się nic nie telepało w środku.
      Miłego, ;)

      Usuń
  3. Z kota! Ale się wystraszyłam! No, ale już wszystko jasne:)).

    OdpowiedzUsuń
  4. Zuch dziewczyna z Ciebie Klarka i jaka praktyczna przy okazji masz błysk w mieszkaniu..D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiedziałam, że młody pies cieszy się z pcheł :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. To prawda, nowe zamrazarniki rozmrazaja sie same. Tylko co potem robic z taka iloscia wolnego czasu??? ;)

    Ja na zgryzoty musze wlezc pod koldre i wyplakac caly stres. Zaraz robi mi sie lzej. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Klaruś !!.
    Jak możesz tak pisać o swoim mężczyźnie ?. Twój Krzysiek, towarzysz życia, ochroniarz Twojego jestestwa i Twoich mniej lub bardziej drobnych potomków, łowca, tropiciel itd............ . Ciesz się, że zaopatruje dom w żywność w postaci mięsiwa tworząc zapasy na okres „W” i ciesz się, że nie żyjesz w średniowieczu bo wróciłby z jelonkiem, dzikiem, borsukiem, krową i co wtedy ?. Pierdyknął by Ci to na stół i cześć a wszystkie wkoło białogłowy zazdrościłyby takiego zawodnika !. Dziś masz wszystko dostarczone oprawione, poporcjowane i ze znajomego /lub nie/ źródła. Ciesz się. Gdyby jednak Twój łowczy wracał z niczym warto zatrzymać kawałki mięsa dla sierściucha – smakuje jak królik ?!.
    Pozdrawiam – zawsze oddany
    Tfuj Piotr Opolski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My byśmy Piotrze wiedzieli co z tą krową i dzikiem zrobić, prawda? :D :D :D

      Usuń
    2. Jasne - tylko widzisz Klaruś taka cśs niekumata !!

      Usuń
    3. ja nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z bliskości pewnego wydarzenia, i to ze mną będziecie pić porzeczkowe wino albo inny pavulon, więc się choć trochę bójcie bo ja w takich okolicznościach mogę sobie przypomnieć te komentarze a bywam awanturna

      Usuń
    4. Nie mam żadnego stracha, cha, cha. Przytulę Cię do serca i może adoptuję jako wnuczkę. Masz jeszcze czas.......bądź gotowa, bądź gotowa, bądź gotowa to jeszcze 3 m-ce.

      !

      Usuń
    5. My z Piotrem zawsze przezorni i ubezpieczeni - zabieramy ochronę! :D :D :D

      Usuń
  8. W takim razie mam starą lodówkę. Niby obiecywali, że nie trzeba, ale jak szuflada się nie wsuwa-wysuwa, to opróżniam, wyłączam i zawsze się woda leje. Stara i tyle, choć nie powinna.

    OdpowiedzUsuń
  9. trzeba czasu, a czasem spojrzenia z innej strony na problem
    pretekst do sprzątania dobry, może wiele osób skorzysta z podpowiedzi....

    OdpowiedzUsuń
  10. Fakt, że gdy wiosna u bram, to nawet mnie chce się coś uładzić, umyć, doszorować... Ale na szczęście tylko raz w roku TO nachodzi!:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mówił Ci już ktoś, że dobrze piszesz i masz talent? :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, kiedy pisałam synowi wzruszające usprawiedliwienia przez całe liceum

      Usuń
    2. Też mam taki talent, jak pisałam prosze usprawiedliwić nieobecność, kropka, to moja córka od razu stwierdziła, mamo, nie lubisz tego faceta ☺

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  12. Nie wiem, jak z tymi lodówkami. Na wszelki wypadek swojej nie ruszam :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Scarlett O'Hara mawiała w takich sytuacjach: "Pomyślę o tym jutro". Spróbowałam raz pójść jej tropem, potem drugi. To działa. "Jutro" już zupełnie inaczej sprawy się mają:)
    A u mnie w domu jeszcze wszystko po zimowemu:(

    OdpowiedzUsuń
  14. Też tak robię. Jak mam naprawdę poważne zmartwienie to na przykład piorę szczoteczką dżinsy albo myję fugi. Coś w tym guście. Kiedyś spałam. Zawsze dobrze jest przespać się z problemem. Albo przesprzątać się z nim.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Też sprzatam (albo piorę ręcznie), gdy mam jakiś problem. Byle czymś zajać ręce, to i myśli się uspokoją...A czasem nic sie nie chce, tylko siąść i płakać. Na szczęście to rzadko.
    Pozdrawiam Cię ciepło Klarko!:-))

    OdpowiedzUsuń
  17. Patrz wszyscy pytają o jedzenie a nikt o zmartwienie!
    A ja Wam powiem, że to ściema! Kocie mięso jest z kota, bo przecież po co by tak o nie dbała, dopieszczała, dogadzała;-)
    Mam nadzieję Klarko, że już zmartwienia poszły precz? I chociaż masz wysprzątane...

    OdpowiedzUsuń
  18. Porządki są bardzo dobre na zmartwienia. Zajmują myśli, a potem przynajmniej ma się jeden powód więcej do radości.
    A smutki i tak się same rozwiążą prędzej czy później.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak ja Tobie zazdroszczę, że masz wysprzątane!!! Szkoda tylko, że musiałaś się czymś martwić;-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Dodam jeszcze,że dobrze robi czytanie Klarki .
    Mi świetnie wychodzi sprzątanie,gdy ktoś mnie wkurzy.
    Wanda

    OdpowiedzUsuń
  21. Co tam jedzonko i porządki - grunt , że już się rozwiązało... - chociaż nie wiem co /ale przecież nie muszę wiedzieć, żeby się z Tobą cieszyć :-)
    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  22. A wiesz, ze mam podobnie, kiedyś jakoś łatwiej było podejmować decyzje. Pragmatyk sie nie martwi tym co będzie za kilka dni nieważne, czy tym co się w ogóle może nie zdarzyć. Ja muszę rozdrapywać na części pierwsze - widocznie zajęcia mi brak i wymyślam :p Kupię kawał materiału w grochy, na zasłony, to mi z łba uciekną podłe myśli :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Podejmowanie decyzji to dla mnie koszmar, zamartwiam się wszystkim, przez sprawy rodzinne, zawodowe po urwany guzik i dziurę w torebce...muszę się jeszcze wiele nauczyć...mnie myślenie paraliżuje...i nie wiem czy cokolwiek wtedy pomaga, uciekam w książki...

    OdpowiedzUsuń
  24. Żeby to tak chciały.
    Mnie trudne sprawy łapią za gardło i duszą po nocy.
    Nauczyłem się tego by dziś martwić się wyłącznie problemami jutra. Te na pojutrze będą dręczyć mnie dopiero jutro.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Wszystko jedno, czy kocie, jeżowe, czy ludzkie. To jedynie forma białka. Ja zjadam wszystko:))

    OdpowiedzUsuń
  26. Pani Klaro, uwielbiam Pani wpisy... czytam je od bardzo dawna i podnoszą mnie na duchu:)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz