piątek, 2 stycznia 2015

o pożegnaniach

Tuż przed świętami dowiedziałam się o śmierci dobrej znajomej. Była ledwie kilka lat starsza ode mnie, pracowałyśmy razem, często się odwiedzaliśmy. Tyle wspólnych wieczorów, tyle śmiechu i radości, bo to była kobieta z gatunku tych wiecznie uśmiechniętych, choć nie było jej łatwo. Tak mi trudno uwierzyć, że nie ma już Ani.  Tylko na zdjęciach, tylko w sercach. Nie pisałam o tym publicznie, wspomniałam  jednej czy dwóm osobom, chcąc  usprawiedliwić smutek i milczenie.

Kiedyś, gdy cały wirtualny świat opłakiwał znaną postać,  pisałam, że mocniej dotyka mnie śmierć osoby, którą znałam osobiście, że nie umiem płakać po nieznajomych.

Umiem. Dziś dowiedziałam się, że odeszła Judyta. 
Kolejna uśmiechnięta kobieta w moim życiu. To co z tego, że nie znałam Judyty osobiście. Mam przed oczyma jej radosny uśmiech. Pewnie nie chciałaby, byśmy płakali. Trochę pomilczę. Muszę sobie wszystko poukładać.

25 komentarzy:

  1. Jeżeli pozwolisz, pomilczę z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam szczęście poznać Judytę osobiście.Niestety już w trakcie tego pierwszego spotkania wiedziałam, że wkrótce odejdzie. Chcę wierzyć, że jej dusza krąży nad Kamerunem, który tak pokochała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, jak żal Judyty....Do konca wierzyłam, że jednak jakimś cudem....

    OdpowiedzUsuń
  4. klarko, mogę pomilczeć z tobą? judyta....

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak bardzo cię rozumiem,Klarko:(

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomilcze z Wami tez mi bardzo przykro

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. „Nie umiera ten, kto trwa w sercach i pamięci naszej”
    /.../

    OdpowiedzUsuń
  9. O Boże, jakie smutne wiadomości u Ciebie... Jeszcze wczoraj kiedy mówiłyśmy Aniele Boży, myślałam o Niej...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja jestem dużo młodsza od Pani, ale sama niedawno miałam nikłą przyjemność, znaleźć się na pogrzebie znajomego z podwórka, który miał 20 lat. Było to akurat w tym samym czasie kiedy zmarł Robin Williams. Wszyscy w Internecie opłakiwali jego. Dla mnie bardziej poruszającą była śmierć znajomego z podwórka. Nad znanymi, że umierają przechodzi się na porządek dzienny, bo przecież podobno każdego kiedyś to spotka. Jednak jak już ktoś umiera na "naszym podwórku", jakoś tak dziwnie się czuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Klarko mnie tez śmierć Judyty ścięła z nóg.a myslałam że Pan Bóg da jej jeszcze szansę....
    pozostaje modlitwa
    http://leptir-visanna7.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak się niedobrymi wieściami rok zaczyna... Dziś dowiedziałam się o ciężkiej chorobie najbliższego przyjaciela.

    OdpowiedzUsuń
  13. Judyta akurat nie był nam nieznajoma.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie znałam. Poznałam dziś, troszeczkę - dzięki Tobie.
    Chcę podzielić się myślą, która przyszła do mnie w chwili, gdy dowiedziałam się o tym, że nie żyje Ktoś dla mnie ważny: Ten smutek nie jest dlatego, że ktoś odszedł. Jesteśmy smutni, bo to MY zostajemy sami. Tak, to brzmi trochę jak zwykły egoizm.
    ale z drugiej strony nie pozwala się rozkleić, przypomina, że tej osobie jest już dobrze, że skończył się czas bólu - czy "jest w Niebie", czy "przestała istnieć" ... nie boli...

    ... pozdrawiam refleksyjnie - M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje M.Tak wlasnie jest i tak trzeba myslec,chociaz tak boli, ze juz tej osoby z nami nie ma.

      Usuń
  15. Do tego nie można się przyzwyczaić tylko 1 listopada spacery coraz dłuższe i wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. dziękuję za informację, nie wiedziałabym...............

    OdpowiedzUsuń
  17. Też mnie ta wiadomość ścięła z nóg...

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz