poniedziałek, 15 września 2014

Kraków Główny - Warszawa Centralna



Jak to dobrze, że na tym blogu funkcjonuje wyszukiwarka. Dzięki niej nie musiałam wysilać pamięci, ile to czasu upłynęło od mojej podróży do Gdańska. Nie muszę też dzwonić do Rafała i pytać, jak ma na imię Pani Emerytka. Czytelnik pamięta takie rzeczy a autor nie. Czas jeść głośniki, Klareczko! Kto nie wie, dlaczego zjada się głośniki, musi niestety przeczytać całą notkę. Uważnie!

Płacz Koleżanko Płacz

Trzy lata temu jechałam do Gdańska, pociągiem, drugą klasą, piętnaście godzin. Twarde siedzenia, osiem osób w przedziale, choć gdy wsiadł pan Janek, zrobiło się pusto ale nie o to przecież chodzi. Pociąg wlókł się niemiłosiernie, tłukło nami na wszystkie strony tak, że ludziom wylatywały z gęby sztuczne szczęki, przy hamowaniu waliłam czołem w stoliczek, korytarz potwornie śmierdział papierosami, do toalety szłam, gdy mój pęcherz stanowczo zakomunikował – albo idziesz albo pęknę, albo załatwiamy to tu w tej chwili! Trochę przesadziłam ale mogę jeszcze drastyczniej.
Przez całą noc chodzili konduktorzy i sprawdzali bilety, łupali drzwiami przedziału, zapalali górne światło. Podejrzewałam, że mieli taki sposób na płoszenie złodziei i innych zboczeńców i nawet ich o to zapytałam, ale wyjaśnili, że nie, oni tylko sprawdzają bilety. Sześć razy mi sprawdzili.
Powrót był podobny z tym, że pociąg dla oszczędności nie zatrzymał się na stacji Kraków Główny tylko pojechał do Płaszowa, ponoć to taniej dla przewoźnika. Postoje na głównych stacjach są droższe. Po mnie ktoś wyjechał ale bardzo współczuję pasażerom nie znającym miasta. Musieli pewnie wydać co najmniej dwie dyszki na taksówkę.

Potem jechałam jak burżuj do Warszawy, agencja płaciła za bilety więc podróżowałam pociągiem luxintersuperblysk czy jakoś tak. Na dworcu centralnym był wówczas straszny remont i wszystko wyglądało jak po ataku bombowym, kartki z informacją o odjazdach przyczepione były byle jak, trudne do odczytania, najczęściej powtarzaną przez głośniki frazą było „może ulec zmianie”.

Teraz.

Z powodu drastycznych oszczędności postanowiłam jechać najtańszym połączeniem, trudno. Kupiłam bilety przez internet, wydrukowałam, wsadziłam do koperty.
Synuś kochany zawiózł mnie na dworzec, zostawił autko na parkingu i odprowadził do pociągu. Spodziewałam się wyjącego i piszczącego jak potępieniec zielonego składu a tu trochę świstu trochę gwizdu  i wpadł na peron zgrabny, elegancki skład z napisem „Jadwiga” na pysku.
Bez przedziałów, za to z wi-fi, klimatyzowany, z wygodnymi siedzeniami zaopatrzonymi w funkcjonalne stoliki. Rozsiadłam się, pomachałam synusiowi kochanemu i ziuuuu, pojechaliśmy. Na monitorze wyświetlił się komunikat – następna stacja – Włoszczowa. A potem Warszawa. Ha! Wyświetlała się też prędkość jazdy. Było 119 dość często. Pani rozwoziła napoje i słodycze, kawa dała się wypić, w toalecie było możliwie. „Możliwie” jest na mojej skali dość wysoko.
W Warszawie Centralnej byłam całkowicie zaaferowana spotkaniem, dlatego nie zwróciłam uwagi na zmiany, dostrzegłam je dopiero w drodze powrotnej. Czytelna informacja na świetlnych tablicach tam, gdzie wcześniej doczepione były te nieszczęsne kartki z rozkładem naniesionym drobnym druczkiem.

Pociąg punktualny co do minuty. Na samym końcu, w Krakowie, zmienili perony i oczekujący na pasażerów mogli się dzięki temu rozruszać.  


Da się?

30 komentarzy:

  1. Najwidoczniej się da - tylko wciąz nie zawsze i nie wszędzie. Od prawie czterech lat remontują połączenia kolejowe między Podkarpaciem a Śląskiem a w zamian odwołanych pociągów podstawiają autobusy. I niby mozna się do tego przywyczaić, ale wolałam pociągi. No bo ilez mozna remontować?! Tyle, że w autobusach konduktorzy tak nie szaleją ze sprawdzaniem biletów. To już sama nie wiem co lepsze...?

    OdpowiedzUsuń
  2. A w dodatku zapowiedzieli znacząca obniżkę cen biletów, aby rozprawić się z konkurencją...
    "Kto ma w głowie olej, ten idzie na kolej..."
    Pozdrawiam optymistycznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 39 zł za bilet Kraków - Warszawa nawet teraz jest do przełknięcia, dlatego stwierdziłam, że mogę jechać kolejny raz bo to nie majątek.

      Usuń
    2. a poczekaj jak pendolino wprowadzą, hi hi:)
      PS ja się wcale z tego szybkiego pociągu nie śmieję, bo zmiany widać i choć koleją nie jeżdżę to nie da się nie zauważyć, jak kilka km ode mnie nowy wiadukt kolejowy budują, a w mieście tunel żeby przejazd nie był przez tory.

      Usuń
    3. Kiedy? Na jakich trasach? Bo jak na razie to Koleje mnie już w jajo zrobiły. Miałam jechac do mamy z moją córą (łódź-Kraków). Jeszcze na poczatku sierpnia widniała info, ze od początk uwrześnia będzie połączenie trwające 3 godziny i max 20 minut (relacja: Poznań-Kraków), a w opstatni mtygodniu sierpnia, bez żadnego wyjaśnienia napisali, że woszem, zaraz po 8.:00 jest połączenie,ale: najpierw komunikacja zastępcza autobusowa do Koniecpola i dopiero tam łapie się pociąg z Poznania do Krakowa. Ech :(

      Usuń
  3. Ale nie u nas, pociagi pospieszne mają opóznienie 1,5 godziny.
    Jeszcze nie wszędzie tak to działa :-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tego, co opisujesz wynika, ze kiedyś jechałam podobnym skłądem z Krakowa Gł. do Łodzi Kaliskiej (pociąg relacji Kraków Pł. - Poznań). Jak wjechała taka "tramwajka, to byłam zła - zapłąciłam przeciez za TLK, a wjechało takie coś jak InterRegio, tylko bardziej ekskluzywne. No ale BEZ PRZEDZIAŁÓW! Ale moje niezadowolenie skonczyło się, jak już byłAM W ŚRODKU I POCIĄG RUSZYŁ. Super sprawa, byłam miło zaskoczona :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trasę Warszawa-Kraków pokonywałam pociągiem 14 lat temu -podróż trwała 2 godz.40 minut.Wagony z przedziałami, pełne "japiszonów", czarne garnitury, uczone rozmowy o biznesie.
    Zdumiało mnie, że od dworca w Krakowie jest tak blisko na Rynek Główny. Z powrotem było nieco gorzej - na dworcu szemrał głośnik i wszyscy stali skupieni w okolicy głośnika, by usłyszec o której i z jakiego peronu odjeżdżają pociągi, bo tablica świetlna nie działała.
    Stanu toalet nie sprawdzałam, podróż za krótka była.Ta podróż pociągiem to u mnie był stan wyjątkowy, zawsze pokonywałam tę drogę samochodem - bo wolę ten środek lokomocji w Polsce. Teraz zdradziłam nieco samochód na rzecz pociągu na trasie Warszawa -Berlin. Podróż trwa tylko 5 godzin i15 minut, w życiu bym tak szybko nie dojechała samochodem, nawet autostradą, a poza tym tam nie ma gdzie parkowac. Toalety czyste tylko zaraz po wyruszeniu ze stacji początkowej, im dalej tym gorzej, bo prostu ludzie są brudasy i tyle. Ciekawa jestem czy we własnych domach też tak brudzą.Ale nie brak papieru toaletowego, ręczników papierowych i wody. Bilet w jedną stronę, kl.II(6 osób w przedziale, miękkie fotele) to 29 euro, jeśli się kupi tzw. bilet bezzwrotny. Jest również poczęstunek darmowy, kawa, herbata, woda, ciastko. Poza tym dobre i stosunkowo niedrogie jedzenie w restauracyjnym wagonie.Ale i tak wolę jezdzic samochodem nawet na bardzo dalekie trasy zagraniczne.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. I pomyśleć, że te piękne zmiany na naszych dworcach głównych, tzn. w Krakowie i w Warszawie na Centralnym miały swoje źródło w grze zespołowej zwanej piłką nożną, w której to grze - zresztą nie tylko na Euro 2012_ ale i na innych turniejach oszałamiających (żadnych ?) sukcesów nie odnosimy. Chwała piłkarzom naszym, bo ich zasługi na polu kolejowej komunikacji są nie do podważenia. A na Centralnym wreszcie słychać co mówi Pani przez megafon.
    Psiara, zw.

    OdpowiedzUsuń
  7. )))))))
    ale i tak nienawiżu pkap

    OdpowiedzUsuń
  8. Odkąd jeżdżę regularnie, a jeżdżę od 5 lat, najgorsza podróż to jedna z pierwszych na trasie Piła-Kołobrzeg, osobowy skład był niemyty chyba od nowości, do tego obsługa pociągu sprawdzała bilety 12 razy (!!), żałuję, że wyrzuciłam ten bilet, bo byłby dowód panującego idiotyzmu. A drugi nieudany wyjazd w tym roku do Niemiec. Deutsche Bahn wcale nie są takie idealne i punktualne, jak się wszystkim po naszej stronie granicy wydaje. Co prawda było czysto, ale na komunikację zastępczą 200 pasażerów czekało w jakiejś pipidówie prawie dwie godziny w strugach deszczu bez żadnej informacji. Nie wiem, czy i kiedy się w końcu doczekali, bo my wróciliśmy do Polski, i tak dzień był już stracony.
    Na dalekobieżnych jest lepiej, a największy minus to brak miejsca na nogi - mam za długie i jak jest w przedziale komplet - cierpię strasznie. Ale czego się nie robi dla przygody ;) Czystość toalet pozostawia wiele do życzenia, bo o ile na początku jest całkiem okej, tak im dalej w trasie - tym gorzej. Dlatego też spółka zarządzająca składami TLK wprowadza tzw. "czyszczenie w biegu", obecnie projekt jest w fazie testowej.
    Jak przetestuję kolej transsyberyjską to dam znać, gdzie lepiej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chcę przetestować kolej transsyberyjską, jedźmy razem, będzie raźniej:-)

      Usuń
  9. po wieloletniej przerwie od kilku lat jeżdżę znów rzadko,bo rzadko ale jednak pociagami.I no nie moge narzekać.Też mnie przyjemnos spotkala z tym wagonem bez przedziałow za to z cała resztą wypasu;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Z usług PKP nasza rodzina korzysta sporadycznie i jeśli już to w ramach "pokazówki" dla dzieciaków, coby zobrazowania pociągu u Wujka Google szukać nie musiały. Ale w zeszłym miesiącu zdarzyła się nam półgodzinna podróż i osobiście byłam bardzo zadowolona. Dużo większa swoboda ruchów dla dzieci, stan techniczny pojazdu możliwy, ładne widoki za oknem i co ważne dla matki "wózkowej"- możliwość umieszczenia dziecięcia swego w wózku właśnie, zamiast szamotać się z nim w autobusie, na kolanach, pilnując by swym ukochanym autkiem szyby nie rozwalił i narażając się na krzywe spojrzenia pań "w wieku średnim. (co nie znaczy, ze w ich mniemaniu nie kwalifikują się na ustąpienie im miejsca, bo i taki komentarz walcząc pewnego razu ze swym brzdącem usłyszałam....;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tak entuzjastycznie o Warszawie nie powiem. Trudno było się zorientować, na który w ostateczności peron zajedzie mój pociąg. Wciąż były zmiany, a w informacji takich szczegółów nie znają. Nie dziwota.
    Ale mnie ubawiłaś tą pierwszą podróżą do Gdańska. Ja też tak kiedyś z Krakowa jechałam, ale to było kopę lat temu:). Pamiętam, że marzyliśmy z kolegą, by choć udało się stopę prosto na korytarzu postawić, taki był ścisk. Kto by tam o miejscu siedzącym zamarzył:))).

    OdpowiedzUsuń
  12. Twoja podręczna pamięć USR (Umysłowo Sprawny Rafał) donosi że Emerytka była nazwana przez Szefostwo Wandzią, i nawet dzwonić do mnie nie musisz, widzisz :) Ty pytasz ja odpowiadam! oraz cieszy mnie że w Polsce po EURO12 coś się jednakże zmieniło na lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  13. lubię podróżować pociągami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wsiadłoby się "do pociągu byle jakiego"...
      Lecz niekoniecznie do "bylejakiego", co to, to nie:)).

      Usuń
  14. Znaczy się u nas na proincji północnej, jeszcze takich zmian nie ma, jeno gorzej jest niż było. Ale światełko jakiś się zapaliło! Skoro u Was....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to światełko, a może Klarka zaczęła pisać science-fiction, hmmm.

      Usuń
  15. Konkurencja zrobiła swoje, choć jeszcze się zdarzają "cudeńka". Ja tam nawet w czasach studiów, a było jeszcze wtedy dość kiepsko z PKP, lubiłam koleją...

    OdpowiedzUsuń
  16. A mówią że nic się nie zmieniło. A jak kiedyś machniesz się Pendolinem?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. No ale tego łakomstwa, które skłoniło cię do zjadania głośników to nie wyjaśniłaś...

    OdpowiedzUsuń
  18. No właśnie, Ty chciałaś zjeść głośnik, ze by nie było "ulegnięcia zmianie"., czy ta pani zapowiadająca go połykała przy mowieniu?


    Skład z Jadwigą na pysku MUSIAŁ być elegancki :p

    OdpowiedzUsuń
  19. Dusza mi łkała jak sobie pomyślałem, że na Kartoflisko Kneziostwo jechało z Lublina busikiem ponad 300 km. Po powitaniu i złożeniu busikowej kondolencji Starsza mnie obsztorcowała. Co ty, eleganckie i wygodne siedzenia, to juz nie te busiki sprzed 20 lat...........
    Da się ?.

    OdpowiedzUsuń
  20. Mieszkam w Holandii i uwielbiam tutejsza kolej. Jest szybko, sprawnie, czysto i komfortowo. Gdziekolwiek by się nie jechało, kupuje się jeden bilet, nieważne ile po drodze jest przesiadek. Jeśli z jakiegoś powodu pociąg jest odwołany, kolej podstawia specjalne autobusy, które dowożą pasażerów do miejsca docelowego lub do najbliższego miasta, w którym można się przesiąść i kontynuować podróż. Nie ma dodatkowych opłat za transport zastępczy.

    OdpowiedzUsuń
  21. Milo poczytac jak to wszystko sie zmienilo. :) Moje ostatnie "kolejowe" doswiadczenia sa jak Twoje podczas tej pierwszej opisanej podrozy. Az samo sie nasuwa: nigdy wiecej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedyś lubiłam pociągami, z Gromnika do Krakowa jechał średnio 1 godz 45 minut a teraz ponad 3 godziny co mnie bardzo zniechęca do pociągów , więc korzystam z samochodu .
    Klarka od kilku dni odwiedzam Twój blog i muszę zapytać czy nie jesteśmy sąsiadkami ? Mieszkam w Gromniku do Zakliczyna mam 12 km czy Ty czasem nie mieszkasz we Wielkiej Wsi k/ Zakliczyna, Wojnicza ?- na prognozie pogody masz ustawioną taką miejscowość . Pozdrawiam ! Miłego dnia życzę !

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz