Jak
to dobrze, że na tym blogu funkcjonuje wyszukiwarka. Dzięki niej nie musiałam
wysilać pamięci, ile to czasu upłynęło od mojej podróży do Gdańska. Nie muszę
też dzwonić do Rafała i pytać, jak ma na imię Pani Emerytka. Czytelnik pamięta
takie rzeczy a autor nie. Czas jeść głośniki, Klareczko! Kto nie wie, dlaczego
zjada się głośniki, musi niestety przeczytać całą notkę. Uważnie!
Płacz Koleżanko Płacz
Trzy
lata temu jechałam do Gdańska, pociągiem, drugą klasą, piętnaście godzin.
Twarde siedzenia, osiem osób w przedziale, choć gdy wsiadł pan Janek, zrobiło
się pusto ale nie o to przecież chodzi. Pociąg wlókł się niemiłosiernie, tłukło
nami na wszystkie strony tak, że ludziom wylatywały z gęby sztuczne szczęki,
przy hamowaniu waliłam czołem w stoliczek, korytarz potwornie śmierdział
papierosami, do toalety szłam, gdy mój pęcherz stanowczo zakomunikował – albo idziesz
albo pęknę, albo załatwiamy to tu w tej chwili! Trochę przesadziłam ale mogę
jeszcze drastyczniej.
Przez
całą noc chodzili konduktorzy i sprawdzali bilety, łupali drzwiami przedziału,
zapalali górne światło. Podejrzewałam, że mieli taki sposób na płoszenie
złodziei i innych zboczeńców i nawet ich o to zapytałam, ale wyjaśnili, że nie,
oni tylko sprawdzają bilety. Sześć razy mi sprawdzili.
Powrót
był podobny z tym, że pociąg dla oszczędności nie zatrzymał się na stacji
Kraków Główny tylko pojechał do Płaszowa, ponoć to taniej dla przewoźnika. Postoje
na głównych stacjach są droższe. Po mnie ktoś wyjechał ale bardzo współczuję
pasażerom nie znającym miasta. Musieli pewnie wydać co najmniej dwie dyszki na
taksówkę.
Potem
jechałam jak burżuj do Warszawy, agencja płaciła za bilety więc podróżowałam pociągiem
luxintersuperblysk czy jakoś tak. Na dworcu centralnym był wówczas straszny
remont i wszystko wyglądało jak po ataku bombowym, kartki z informacją o
odjazdach przyczepione były byle jak, trudne do odczytania, najczęściej
powtarzaną przez głośniki frazą było „może ulec zmianie”.
Teraz.
Z
powodu drastycznych oszczędności postanowiłam jechać najtańszym połączeniem,
trudno. Kupiłam bilety przez internet, wydrukowałam, wsadziłam do koperty.
Synuś
kochany zawiózł mnie na dworzec, zostawił autko na parkingu i odprowadził do
pociągu. Spodziewałam się wyjącego i piszczącego jak potępieniec zielonego
składu a tu trochę świstu trochę gwizdu i wpadł na peron zgrabny, elegancki skład z
napisem „Jadwiga” na pysku.
Bez
przedziałów, za to z wi-fi, klimatyzowany, z wygodnymi siedzeniami
zaopatrzonymi w funkcjonalne stoliki. Rozsiadłam się, pomachałam synusiowi
kochanemu i ziuuuu, pojechaliśmy. Na monitorze wyświetlił się komunikat –
następna stacja – Włoszczowa. A potem Warszawa. Ha! Wyświetlała się też prędkość
jazdy. Było 119 dość często. Pani rozwoziła napoje i słodycze, kawa dała się
wypić, w toalecie było możliwie. „Możliwie” jest na mojej skali dość wysoko.
W
Warszawie Centralnej byłam całkowicie zaaferowana spotkaniem, dlatego nie zwróciłam
uwagi na zmiany, dostrzegłam je dopiero w drodze powrotnej. Czytelna informacja
na świetlnych tablicach tam, gdzie wcześniej doczepione były te nieszczęsne
kartki z rozkładem naniesionym drobnym druczkiem.
Pociąg
punktualny co do minuty. Na samym końcu, w Krakowie, zmienili perony i
oczekujący na pasażerów mogli się dzięki temu rozruszać.
Da
się?
Najwidoczniej się da - tylko wciąz nie zawsze i nie wszędzie. Od prawie czterech lat remontują połączenia kolejowe między Podkarpaciem a Śląskiem a w zamian odwołanych pociągów podstawiają autobusy. I niby mozna się do tego przywyczaić, ale wolałam pociągi. No bo ilez mozna remontować?! Tyle, że w autobusach konduktorzy tak nie szaleją ze sprawdzaniem biletów. To już sama nie wiem co lepsze...?
OdpowiedzUsuńA w dodatku zapowiedzieli znacząca obniżkę cen biletów, aby rozprawić się z konkurencją...
OdpowiedzUsuń"Kto ma w głowie olej, ten idzie na kolej..."
Pozdrawiam optymistycznie
39 zł za bilet Kraków - Warszawa nawet teraz jest do przełknięcia, dlatego stwierdziłam, że mogę jechać kolejny raz bo to nie majątek.
Usuńa poczekaj jak pendolino wprowadzą, hi hi:)
UsuńPS ja się wcale z tego szybkiego pociągu nie śmieję, bo zmiany widać i choć koleją nie jeżdżę to nie da się nie zauważyć, jak kilka km ode mnie nowy wiadukt kolejowy budują, a w mieście tunel żeby przejazd nie był przez tory.
Kiedy? Na jakich trasach? Bo jak na razie to Koleje mnie już w jajo zrobiły. Miałam jechac do mamy z moją córą (łódź-Kraków). Jeszcze na poczatku sierpnia widniała info, ze od początk uwrześnia będzie połączenie trwające 3 godziny i max 20 minut (relacja: Poznań-Kraków), a w opstatni mtygodniu sierpnia, bez żadnego wyjaśnienia napisali, że woszem, zaraz po 8.:00 jest połączenie,ale: najpierw komunikacja zastępcza autobusowa do Koniecpola i dopiero tam łapie się pociąg z Poznania do Krakowa. Ech :(
UsuńAle nie u nas, pociagi pospieszne mają opóznienie 1,5 godziny.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wszędzie tak to działa :-)))
Z tego, co opisujesz wynika, ze kiedyś jechałam podobnym skłądem z Krakowa Gł. do Łodzi Kaliskiej (pociąg relacji Kraków Pł. - Poznań). Jak wjechała taka "tramwajka, to byłam zła - zapłąciłam przeciez za TLK, a wjechało takie coś jak InterRegio, tylko bardziej ekskluzywne. No ale BEZ PRZEDZIAŁÓW! Ale moje niezadowolenie skonczyło się, jak już byłAM W ŚRODKU I POCIĄG RUSZYŁ. Super sprawa, byłam miło zaskoczona :-)
OdpowiedzUsuńTrasę Warszawa-Kraków pokonywałam pociągiem 14 lat temu -podróż trwała 2 godz.40 minut.Wagony z przedziałami, pełne "japiszonów", czarne garnitury, uczone rozmowy o biznesie.
OdpowiedzUsuńZdumiało mnie, że od dworca w Krakowie jest tak blisko na Rynek Główny. Z powrotem było nieco gorzej - na dworcu szemrał głośnik i wszyscy stali skupieni w okolicy głośnika, by usłyszec o której i z jakiego peronu odjeżdżają pociągi, bo tablica świetlna nie działała.
Stanu toalet nie sprawdzałam, podróż za krótka była.Ta podróż pociągiem to u mnie był stan wyjątkowy, zawsze pokonywałam tę drogę samochodem - bo wolę ten środek lokomocji w Polsce. Teraz zdradziłam nieco samochód na rzecz pociągu na trasie Warszawa -Berlin. Podróż trwa tylko 5 godzin i15 minut, w życiu bym tak szybko nie dojechała samochodem, nawet autostradą, a poza tym tam nie ma gdzie parkowac. Toalety czyste tylko zaraz po wyruszeniu ze stacji początkowej, im dalej tym gorzej, bo prostu ludzie są brudasy i tyle. Ciekawa jestem czy we własnych domach też tak brudzą.Ale nie brak papieru toaletowego, ręczników papierowych i wody. Bilet w jedną stronę, kl.II(6 osób w przedziale, miękkie fotele) to 29 euro, jeśli się kupi tzw. bilet bezzwrotny. Jest również poczęstunek darmowy, kawa, herbata, woda, ciastko. Poza tym dobre i stosunkowo niedrogie jedzenie w restauracyjnym wagonie.Ale i tak wolę jezdzic samochodem nawet na bardzo dalekie trasy zagraniczne.
Miłego, ;)
I pomyśleć, że te piękne zmiany na naszych dworcach głównych, tzn. w Krakowie i w Warszawie na Centralnym miały swoje źródło w grze zespołowej zwanej piłką nożną, w której to grze - zresztą nie tylko na Euro 2012_ ale i na innych turniejach oszałamiających (żadnych ?) sukcesów nie odnosimy. Chwała piłkarzom naszym, bo ich zasługi na polu kolejowej komunikacji są nie do podważenia. A na Centralnym wreszcie słychać co mówi Pani przez megafon.
OdpowiedzUsuńPsiara, zw.
)))))))
OdpowiedzUsuńale i tak nienawiżu pkap
Odkąd jeżdżę regularnie, a jeżdżę od 5 lat, najgorsza podróż to jedna z pierwszych na trasie Piła-Kołobrzeg, osobowy skład był niemyty chyba od nowości, do tego obsługa pociągu sprawdzała bilety 12 razy (!!), żałuję, że wyrzuciłam ten bilet, bo byłby dowód panującego idiotyzmu. A drugi nieudany wyjazd w tym roku do Niemiec. Deutsche Bahn wcale nie są takie idealne i punktualne, jak się wszystkim po naszej stronie granicy wydaje. Co prawda było czysto, ale na komunikację zastępczą 200 pasażerów czekało w jakiejś pipidówie prawie dwie godziny w strugach deszczu bez żadnej informacji. Nie wiem, czy i kiedy się w końcu doczekali, bo my wróciliśmy do Polski, i tak dzień był już stracony.
OdpowiedzUsuńNa dalekobieżnych jest lepiej, a największy minus to brak miejsca na nogi - mam za długie i jak jest w przedziale komplet - cierpię strasznie. Ale czego się nie robi dla przygody ;) Czystość toalet pozostawia wiele do życzenia, bo o ile na początku jest całkiem okej, tak im dalej w trasie - tym gorzej. Dlatego też spółka zarządzająca składami TLK wprowadza tzw. "czyszczenie w biegu", obecnie projekt jest w fazie testowej.
Jak przetestuję kolej transsyberyjską to dam znać, gdzie lepiej :D
Ja też chcę przetestować kolej transsyberyjską, jedźmy razem, będzie raźniej:-)
UsuńHaha, nie ma sprawy :D
Usuńpo wieloletniej przerwie od kilku lat jeżdżę znów rzadko,bo rzadko ale jednak pociagami.I no nie moge narzekać.Też mnie przyjemnos spotkala z tym wagonem bez przedziałow za to z cała resztą wypasu;)
OdpowiedzUsuńZ usług PKP nasza rodzina korzysta sporadycznie i jeśli już to w ramach "pokazówki" dla dzieciaków, coby zobrazowania pociągu u Wujka Google szukać nie musiały. Ale w zeszłym miesiącu zdarzyła się nam półgodzinna podróż i osobiście byłam bardzo zadowolona. Dużo większa swoboda ruchów dla dzieci, stan techniczny pojazdu możliwy, ładne widoki za oknem i co ważne dla matki "wózkowej"- możliwość umieszczenia dziecięcia swego w wózku właśnie, zamiast szamotać się z nim w autobusie, na kolanach, pilnując by swym ukochanym autkiem szyby nie rozwalił i narażając się na krzywe spojrzenia pań "w wieku średnim. (co nie znaczy, ze w ich mniemaniu nie kwalifikują się na ustąpienie im miejsca, bo i taki komentarz walcząc pewnego razu ze swym brzdącem usłyszałam....;)
OdpowiedzUsuńJa tak entuzjastycznie o Warszawie nie powiem. Trudno było się zorientować, na który w ostateczności peron zajedzie mój pociąg. Wciąż były zmiany, a w informacji takich szczegółów nie znają. Nie dziwota.
OdpowiedzUsuńAle mnie ubawiłaś tą pierwszą podróżą do Gdańska. Ja też tak kiedyś z Krakowa jechałam, ale to było kopę lat temu:). Pamiętam, że marzyliśmy z kolegą, by choć udało się stopę prosto na korytarzu postawić, taki był ścisk. Kto by tam o miejscu siedzącym zamarzył:))).
Twoja podręczna pamięć USR (Umysłowo Sprawny Rafał) donosi że Emerytka była nazwana przez Szefostwo Wandzią, i nawet dzwonić do mnie nie musisz, widzisz :) Ty pytasz ja odpowiadam! oraz cieszy mnie że w Polsce po EURO12 coś się jednakże zmieniło na lepsze :)
OdpowiedzUsuńlubię podróżować pociągami
OdpowiedzUsuńWsiadłoby się "do pociągu byle jakiego"...
UsuńLecz niekoniecznie do "bylejakiego", co to, to nie:)).
no tak tak, :)
UsuńZnaczy się u nas na proincji północnej, jeszcze takich zmian nie ma, jeno gorzej jest niż było. Ale światełko jakiś się zapaliło! Skoro u Was....
OdpowiedzUsuńMoże to światełko, a może Klarka zaczęła pisać science-fiction, hmmm.
UsuńKonkurencja zrobiła swoje, choć jeszcze się zdarzają "cudeńka". Ja tam nawet w czasach studiów, a było jeszcze wtedy dość kiepsko z PKP, lubiłam koleją...
OdpowiedzUsuńA mówią że nic się nie zmieniło. A jak kiedyś machniesz się Pendolinem?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No ale tego łakomstwa, które skłoniło cię do zjadania głośników to nie wyjaśniłaś...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, Ty chciałaś zjeść głośnik, ze by nie było "ulegnięcia zmianie"., czy ta pani zapowiadająca go połykała przy mowieniu?
OdpowiedzUsuńSkład z Jadwigą na pysku MUSIAŁ być elegancki :p
Dusza mi łkała jak sobie pomyślałem, że na Kartoflisko Kneziostwo jechało z Lublina busikiem ponad 300 km. Po powitaniu i złożeniu busikowej kondolencji Starsza mnie obsztorcowała. Co ty, eleganckie i wygodne siedzenia, to juz nie te busiki sprzed 20 lat...........
OdpowiedzUsuńDa się ?.
Mieszkam w Holandii i uwielbiam tutejsza kolej. Jest szybko, sprawnie, czysto i komfortowo. Gdziekolwiek by się nie jechało, kupuje się jeden bilet, nieważne ile po drodze jest przesiadek. Jeśli z jakiegoś powodu pociąg jest odwołany, kolej podstawia specjalne autobusy, które dowożą pasażerów do miejsca docelowego lub do najbliższego miasta, w którym można się przesiąść i kontynuować podróż. Nie ma dodatkowych opłat za transport zastępczy.
OdpowiedzUsuńMilo poczytac jak to wszystko sie zmienilo. :) Moje ostatnie "kolejowe" doswiadczenia sa jak Twoje podczas tej pierwszej opisanej podrozy. Az samo sie nasuwa: nigdy wiecej! ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś lubiłam pociągami, z Gromnika do Krakowa jechał średnio 1 godz 45 minut a teraz ponad 3 godziny co mnie bardzo zniechęca do pociągów , więc korzystam z samochodu .
OdpowiedzUsuńKlarka od kilku dni odwiedzam Twój blog i muszę zapytać czy nie jesteśmy sąsiadkami ? Mieszkam w Gromniku do Zakliczyna mam 12 km czy Ty czasem nie mieszkasz we Wielkiej Wsi k/ Zakliczyna, Wojnicza ?- na prognozie pogody masz ustawioną taką miejscowość . Pozdrawiam ! Miłego dnia życzę !