niedziela, 17 sierpnia 2014

Wyjazd studyjny do „paprykarzy"


Pan Prezes, gospodarz miejsca, gdzie byliśmy zaproszeni, tak żartobliwie nazwał producentów papryki. Mnie się podoba – bez zadęcia i tytułowania. Paprykarze.
Wyjazd studyjny nie jest wycieczką. Byliśmy gośćmi Stowarzyszenia „Razem dla Radomki”. Spotkanie zostało  zorganizowane  przez działaczy, o których już pisałam wielokrotnie. Jeszcze raz podkreślam – są to ludzie z pasją, pracujący na rzecz lokalnej społeczności z ogromnym zaangażowaniem.
Nie jest to oficjalne sprawozdanie, choć i tak zamierzam napisać je w dwóch wersjach.
Spod Krakowa za Radom – kawał drogi, ale jeśli jedzie się klimatyzowanym, wygodnym autokarem w miłym towarzystwie, to podróż się nie dłuży.

Pierwszym punktem programu było zwiedzanie Muzeum Gombrowicza we Wsoli. Nie będę  zdawać z tego zdarzenia szczegółowej relacji, dlatego wstawiam linki dla zainteresowanych.

I tak od zabytku do zabytku
aż wylądowaliśmy w miejscu zakwaterowania - luksusowym i eleganckim dworku. Potem była uroczysta kolacja z pysznym jedzeniem i śpiewami. Podziwiam i zazdroszczę wigoru i umiejętności bawienia się grupie z Zielonek. Jak oni śpiewają!
Dwór Zbożenna - tam nocowaliśmy

Chyba nudzę. Do brzegu, bo przecież miało być o Targach Papryki!

Kiedy już Gospodarze oprowadzili nas po miejscach, z których są szczególnie dumni,
replika dioramy "Bitwa pod Grunwaldem”

opowiedzieli nam o swojej pracy, ugościli nas obiadem, poszliśmy oglądać wystawę - próbować, podziwiać, kupować, i wreszcie z pełnym bagażnikiem tych warzyw wróciliśmy do domu.
Bardzo się cieszę, że mieszkam w miejscu, gdzie ludziom chce się dzielić swoim czasem, pracować na rzecz innych, zamieniać „ja” na „my”.
Panie i Panowie - organizatorzy i fundatorzy - gratuluję znakomitej organizacji i dziękuję!




Wersja nieoficjalna.

Jeszcze na parkingu byłam dość niepewna, czy dobrze robię, bo do końca nie wiedziałam, kto będzie na tym wyjeździe. Kiedy wysiadłam z samochodu (synek kochany mnie podwiózł, Krzysiek zawzięcie malował swój pokój, zawsze maluje, gdy ja się gdzieś na dłużej wybieram) zobaczyłam znajomego ze swojej wsi i ucieszyłam  się jakbym spotkała co najmniej cudem odnalezionego brata.
A potem było coraz lepiej, im głębiej w autobus tym więcej „cześć” i „a co ty tu robisz” i radość, bo już wiedziałam, że będzie doskonała okazja do plotek i zabawy. I tak sobie jechaliśmy i obgadaliśmy już wszystkich sąsiadów, znajomych i rodzinę, bo to jednak kawał drogi, aż zatrzymaliśmy się przy muzeum słynnego pisarza. Wszyscy rzucili się wysiadać i biegiem do tego muzeum w poszukiwaniu toalety. Potem było normalne zwiedzanie.


Pojechaliśmy dalej i zostaliśmy oprowadzeni po kościele w Wieniawie, dostałam nawet medalik z Matką Boską. A potem to już do hotelu, i wiecie, jak to jest – klucze do ręki, odświeżyć się i akcja „gdzie tu jest najbliższy sklep”. A co chcecie kupić? A co będzie!

Na szczęście sklep był daleko i nikomu się nie chciało iść, bo w hotelu jest dobrze zaopatrzona restauracja a do tego gospodarze przygotowali dla nas na wieczór poczęstunek, wyrób znakomity, zresztą jedzenie w tym hotelu było świetne i w wielkiej obfitości.
Jak pojedliśmy, to zaczęliśmy śpiewać bo część z nas należy do zespołów ludowych a część nie, a powinna, bo głosiska to mają ludzie nad podziw! Miałam zapisać sobie tekst jednej z piosenek, o tym, że miłość należy się każdemu i w każdym wieku, ale nie zdążyłam, szkoda, drugi Kolberg ze mnie nie będzie. Mury tego pałacyku są grube, pomieszczenia bardzo wysokie i jest to idealny obiekt na imprezy – jeśli ktoś chce spać to idzie do pokoju i spokojnie śpi, nie słychać żadnych głosów, wołania, śpiewu, jest idealnie. A jak ktoś nie chce spać to spędza miły wieczór z balującymi, bo po to są takie wyjazdy, wszak to nie pokuta czy pielgrzymka. 

Za to rano nie jest już tak wesoło, kiedy trzeba zaraz po śniadaniu wsiadać do autobusu i zwiedzać kolejne muzeum. To jest kara boska za nadużycie wieczorne, ale z drugiej strony nie sądzę, żeby nas tak znów bozia chciała karać za to, że się dobrze bawiliśmy.
Dobra, do brzegu.

Absolutnie nie chodzi o to zwiedzanie, bo lubię, ale ja mam delikatny słuch. I tak – ledwie usadowiłam się w autobusie, mając nadzieję na krótką drzemkę, gdy z głośnika zabrzmiała  ojapierdoleniewierze muzyka disco polo, konkretnie piosenka „niech żyje wolność wolność i swoboda”. Tu mi proszę dziękujcie, że nie wstawiam kawałka.
Myślałam, że jak powiem kierowcy, że mam okres, klimakterium i kaca i wobec tego bardzo grzecznie proszę o zmianę muzyki bo i tak jestem niepoczytalna więc po co mnie prowokować to zrozumie i sądzę, że tak właśnie byłoby, niestety, zanim uskuteczniłam swoją prośbę, z tyłu autobusu  odezwał się chór koła gospodyń wiejskich stokroć głośniej od radia autobusowego.
Potem było jeszcze kilka piosenek o wesołym życiu więźniów i innych alkoholików aż wreszcie wysiedliśmy pod Muzeum Kolberga, gdzie w desperacji siadałam na kanapach i kazałam sobie robić zdjęcia.



Potem spotkaliśmy się z wójtem i prezesem, i było to, co napisałam w części oficjalnej.



Na targach kupiłam z chytrości wór papryki, i to nie ja sama, koleżanki moje również, a do tego papryki w doniczkach i sama nie wiem co, a do autobusu było daleko, i jak my to zaniesiemy, głupie, no, jak? Więc ja będąc w sukience bardziej podobnej do piżamy wyglądałam na uciekinierkę z jakiegoś szpitala, dlatego udało mi się poprosić pana strażaka, pilnującego imprezy, aby nam pomógł. Pan zgodził się bardzo chętne ale niestety, nie pomógł mnie tylko mojej koleżance a mnie ten wór z papryką się urwał i tak szłam przez Przytyk gubiąc i zbierając torebkę, warzywa, marynarkę i medalik od księdza z Wieniawy. Panu strażakowi dziękuję za pomoc. Gdybym była dwadzieścia lat młodsza to zaniósłby nam te  toboły pod sam autobus, ale dobre i to.


I tak się mniej więcej to odbyło, jestem zachwycona!


27 komentarzy:

  1. Akurat w piżamie:). W najelegantszej sukni, ot, co!
    Gwiazdo Ty jedna!:))

    OdpowiedzUsuń
  2. "na których wyszłam jak skacowana baba w nocnej koszuli." - wcale nie, widzę elegancką kobietę ze sznurem pereł na szyi, no prawie "Dziewczyna z perłą"! Zazdroszczę miłego wyjazdu i wora papryki, bo uwielbiam!
    A tak z ciekawości - co zrobisz z tą papryką? Wiem, że pewnie zjesz, ale sposób przyrządzania mnie ciekawi, bo jestem właśnie na etapie przygotowywania rozmaitych przetworów. A jak wór kupiłaś, to pewnie przetwory będą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zamarynuję, część z kalafiorem i ogórkiem a część samą, poza tym zrobię faszerowaną i trochę zjemy a resztę zamrożę, kiedy będę w sanatorium to Krzysiek będzie miał gotowe obiady

      Usuń
    2. tu znalazłam http://klarkamrozek.blogspot.com/2011/10/przetwory-kotwory.html

      Usuń
    3. dobrze, że są blogi na których można znaleźć gotowe przepisy :)

      Usuń
    4. Wow! Ale świetny pomysł. Dzięki Klarka

      Usuń
  3. Rozrywki było jednak co niemiara :-)))
    Pięknei wyszłaś elegancko, nie marudź :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale fajna wyprawa Klarko! Przezyć radosnych mnóstwo i kolorowej papryki też. Dzięki temu ten sierpień będzie Ci sie pewnie juz zawsze kojarzył ciepło i paprykowo!:-))

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli wyszlas jak prawdziwa pisarka!!! :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. o!Na wspomnienie Twoich nadziewanych papryk już mi ślinka cieknie:))
    Wyglądasz jak dumna pani na włościach:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie czasem sobie pojechać na taką wycieczkę!
    Co do sukienki - nie jest źle, ale chyba faktycznie lepiej by Ci było w czymś przy ciele :))), ale za to te piosenki o więźniach i innych alkoholikach... mmmmm.
    Papryki wyglądają cudnie, zazdroszczę tym, dla których gotujesz! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nikt Ci Klarko nie podziękował, to ja to uczynię:DZIĘKUJĘ za brak wiadomej muzyki. Jesteś wielka Kobietą, skoro dałaś radę tego słuchać i to na kacu, w którego nie wierzę, bo przecież nie nadużywasz. Czytam Twojego bloga wystarczająco długo, to wiem.Aż mię ciarki przeszły, bo opis sugestywny... Brrr :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzeczywiście nie miałam kaca ale bolała mnie głowa dość mocno, źle spałam (moja wina, trudno mi zasnąć w obcym miejscu)

      Usuń
  9. Suknia śliczna, ale jak ktoś będzie miał jakieś uwagi to zawsze możesz powiedzieć, że to Krzysiek się uparł że albo taka albo wcale! i jakie tam przy ciele jak bez niego być miałaś;) Zawsze to lepiej na chłopa zgonić co złe;) Ale wyglądasz kwitnąco, wiec myślę, że używać argumentu męskiego szantażu nie trzeba;)

    OdpowiedzUsuń
  10. piękniejesz... dziś i jutro też... :) ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. zaraz,zaraz.Ariadna Olivier to jabłka gubiła a i miała doczepkę do włosów;))) ale oj tam, papryka też być może;)))

    OdpowiedzUsuń
  12. może faktycznie to starość skoro ze sklerozy zapewne zapomniałaś wrzucić to zdjęcie skacowanej Klarki w koszuli nocnej. Ale dobrze, że nie zapomniałaś o reszcie zdjęć, zatem mogę sobie podziwiać wszystkie piękne kolory na nich ;D

    Jakbym wiedziała, że takie muzyczne zaszczyty Cię zaszczycą to bym Ci podesłała zatyczki do uszu, które Mąż mój stosuje przy kuciu betonu...może by się nadały ;))

    Ps. była kiedyś taka bajka Strażak Cham (twu!) Sam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ nie, naprawdę niósł nasze toboły aż do drogi a potem przeprosił, że jest na służbie

      Usuń
    2. aaa no to dokończę refren z bajki: Strażak Sam robi wszystko za dwóch, Sam to prawdziwy zuch ;D

      Usuń
  13. co do sukni to nie wiem,bo nie pokazałaś w pełnej krasie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uwierz, nie ma się czym chwalić;) stylizacja na blogerkę mi nie wyszła:D

      Usuń
  14. super, papryczki, papryki wyglądają rewelacyjnie. Ty również , elagancka, ze sznurem pereł. Daleko sukience do piżamy. Jak chcesz mogę Ci dać super przepis na czerwone papryki, którymi się tutaj zajadamy, takie prawie narodowa hiszpanska przystawka hCałe papryki, czerwone, bez gniazda wkładasz do piekarnika na 190 stopni i pieczesz,pożniej wkladasz do woreczka i na chwile, gorące, aby zdjąć skorkę.Tak przygotowane papryki podajesz z czonskiem posypane i zalane oliwą z octem balsamicznym. Trochę soli. Pycha. Oczywiście można też zrobić do słoiczków, na potem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, na pewno zrobię:)
      perły dostałam od synowej, uwielbiam je

      Usuń
  15. a mnie się takie sukienki podobają. luźne, delikatne, kobiece.
    tak jak ty.

    OdpowiedzUsuń
  16. Klarko, na zdjęciu, w tych perłach, wyglądasz tak dystyngowanie jakbyś się na tym dworku urodziła i właśnie czekała aż Jan przyniesie popołudniową herbatę...z prundem, żeby przeżyć to disco polo jakoś;)

    A tak w temacie tej "muzyki"- miałam kiedyś sąsiada, który gwałcił mnie przez uszy zwłaszcza jego ulubionym kawałkiem o wdzięcznym tytule "Szalona Ruda". Jako, że słyszałam go tysiąc pięćset razy dziennie, do dziś po nocach mi się śni jak gość drze ryja w refrenie: Ty jesteś ruda- da, na pewno ruda-da
    Szalona ruda, dobrze to wiem.
    Ty jesteś ruda-da, na pewno ruda-da,
    Szalona ruda, czy na dole też ?

    I jeszcze zwrotkę pamiętam, taką traumę mi zrobił:
    Bom digi digi digi bom digi buba,
    na Wojska Polskiego mieszka ruda !
    Nie bądź paskuda!
    Nie bądź maruda!
    Rozłóż swoje uda!
    Już polana ruda wóda,
    żołądkowa robi cuda!
    Dziś na pewno mi się uda
    sprawdzić czy na dole ruda.

    Myślisz, że mogę go za to pozwać?

    P.S. chcesz przepis mojej babci na dżem z papryki?

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz