poniedziałek, 11 sierpnia 2014

wio, koniku

Koń w gospodarstwie był niesłychanie ważny. Na górzystych stokach wszystko trzeba było robić ręcznie. Koń ciągnął pług i brony, wóz zapełniony snopkami zboża, kopami siana, pakę pełną ziemniaków. Koń zwoził z lasu drewno. Czasem wiózł trumnę.
Wąskie, głębokie wąwozy, strome, błotniste, pełne kamieni ścieżki zwierzę pokonywało z trudem i z wysiłkiem. Człowiek, zanim sam usiadł, choćby nie wiem jak zmęczony,  musiał najpierw ściągnąć zwierzęciu uprząż, nakarmić je i napoić, zapewnić mu cień i bezpieczne miejsce do odpoczynku.

Kiedy tylko kogoś było stać na ciągnik, sprzedawał konie i  przestawiał maszyny.

Wykorzystanie zwierzęcia do pracy wiązało się z położeniem miejscowości – do niektórych domów i dziś ciężko dojechać samochodem, nie było dróg a pola były wąskie i nawet koniem nie wszędzie można było zawrócić, część zagonów uprawiało się ręcznie.

Przypominam sobie taką scenkę – dziadek Fabian jechał furmanką a ja wracałam ze szkoły i chciałam się dosiąść. Podwiózł mnie po równej drodze, ale gdy zaczął się podjazd pod górkę, zsiadł z wozu i mnie również kazał zsiąść. Po co dodatkowo męczyć konia, można przecież iść, mamy swoje nogi.

Widziałam w Krynicy paradne bryczki wożące wczasowiczów. Widuję w Krakowie eleganckie powozy – atrakcja dla turystów. O Zakopanem nie napiszę. Nie byłam nigdy i się nie wybieram. Ale bywam często w Ojcowie i tam też są bryczki.

Konie  wyruszają ze stajni wczesnym rankiem, idą wiele kilometrów na postój. Te miejsca nie są enklawami spokoju. Idą wśród ruchu samochodowego, potem stoją wśród zgiełku turystów czekając na kurs.
Obrońcy zwierząt oburzają się na właścicieli. Właściciel ma stos pozwoleń.  Z tej bryczki żyje. Mógłby z czegoś innego.  Wystarczyłoby, gdyby ludzie mieli na tyle rozumu i omijali te rozrywki szerokim łukiem. Mają nogi, mają meleksy, rowery, taksówki, tramwaje, autobusy i wreszcie samochody. Ale nie, muszą, jak paniska, wsiąść do bryczki i przejechać się z Rynku  pod Wawel. Bo im słoma z butów wystaje.


33 komentarze:

  1. A dziś kolejna wiadomość... Kolejny koń zamęczony na śmierć przez pseudoturystów.

    Czy ktoś jeszcze nie podpisał petycji?? http://www.petycje.pl/9465

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie pojmuję, czemu ludzie ładują tyłki do bryczki zamiast się po prostu przespacerować?

      Usuń
    2. bo ich dupska od lat znają głównie pozycję siedzącą, a nóżki i mózgi mają w zaniku.
      ale to właściciele koni powinni mieć wystarczającą ilość oleju w głowie. tylko, że oni są chyba, niestety, z tych bardziej chciwych.

      Usuń
    3. obserwuję ten proceder od kilkunastu lat i nic się nie zmieniło. wystarczy tam pojechać, popatrzeć jak te bryczki są przeładowane. jak konie "odpoczywają" stojąc w pełnym słońcu bez picia..

      Usuń
  2. Masz rację Klarko. Też pamiętam takie sytuacje z dzieciństwa. Koń u dziadka służył owszem do ciężkich prac. Ale to z powodu jego zmęczenia przerywano prace aby odpoczął. Stworzenie należy szanować. Nadal mam w pamięci obrazy, z jaką troską dziadek doglądał swoją "Baśkę", czy "Lalkę". Poklepywał, pilnował czystości kopyt, wyczesywał zgrzebłem, a na święta zaplatał warkocze na grzywie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Klarko,za ten wpis kocham cię jeszcze bardziej!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo słuszny wpis, bardzo...
    Przeszli by się spacerkiem to ruch mieliby dla zdrowia.
    Mogę ja jeździć rowerem to mogą i inni...
    Szkoda tych koni...:-(

    OdpowiedzUsuń
  5. Znasz moje zdanie na temat koni. A o Zakopanem wolę się nie wypowiadać, bo mam ochotę tych turystów, co w góry jadą, żeby doopę wozić bryczką, zaprząc do tych bryczek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinno być tak, ze w jedna stronę koń ciągnie turystów, a w drugą turyści konia, sprawiedliwie by było!

      Usuń
    2. Stokrotka, powinno byc Lajkowanie!
      Zdecydowanie!
      Klarka, popraw sie prosze!!!! :))

      Usuń
    3. Nie sadzie:)Ale podpytam, oooo Tych od jezykow, :)

      Usuń
  6. No tak, jest popyt, więc musi być podaż. Nie wsiadajmy do bryczek!
    Dla mnie zresztą i tak za drogo:))). Podpisze petycję.

    OdpowiedzUsuń
  7. A mnie jest teraz głupio, bo ja co prawda bryczką po krakowskim, ani żadnym innym rynku nigdy nie jeździłam, ale zdjęcia tym biednym koniom robiłam. Już nie będę, obiecuję uroczyście!

    OdpowiedzUsuń
  8. Koń na roli pracował, i to ciężko. Ale na pewno nie tak, jak te, co wożą turystów na Morskie Oko. Przekonania mam takie, że choćby nie wiem co - bryczką na Morskie nie wjadę i dzieciom też nie pozwolę. To jest dla mnie męczenie zwierzęcia. Pięknego, dumnego zwierzęcia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Po dwóch godzinach w upale, w mieście, człowiek ma serdecznie dość, a przecież nikogo nie wozi na plecach!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Konie w górach były największym dobrem gospodarza, kto miał konia, był kimś. Tez pamiętam , jak ciężko pracowały konie przy wyrębie lasu albo na stromych łąkach, gdzie ciągnik nie dawał rady... Bryczka jest atrakcją i w sumie można to zrozumieć, tylko trzeba zachować umiar i dbać o zwierzę, które jest żywicielem rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamietam te krakowskie bryczki i biedne konie ze zwieszonymi lbami:)
    Ale one nie smierdza tak, jak te z Central Parku.
    Zanim bryczka wyjedzie zza rogu czuc, ze sie zbliza:)
    Koszmar!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie przesadzaj, Klarko! ":Zaczarowany koń" z krakowskiej dorożki to niekoniecznie następca Łyska z pokładu Idy! I problem nie leży w istnieniu dorożek, tylko w charakterze ich właścicieli.
    Niestety filozofia konsumpcji "zużyj, wyrzuć i kup nowe" bywa przez ludzi chciwych stosowana także do eksploatowanych przez nich koni. Bojkot wszystkich dorożkarzy dotknie w pierwszej kolejności tych, którzy najbardziej o konie dbają, nie będąc nastawieni na maksymalną rentowność przedsięwzięcia. Korzystajmy - w miarę potrzeb i funduszy - z pojazdów ciągnionych przez konie zadbane, nie nadmiernie zmęczone - choćby dlatego, że ich powszechne wyprzęgnięcie zaprowadzi je prędzej czy później do rzeźni...
    Bojkotujmy natomiast i omijajmy szerokim łukiem - nawet, gdy się to nie podoba naszym "zmęczonym" dzieciom - pojazdy konne przeciążane, ciągnięte przez konie zmordowane i niedożywione; tak żeby nie opłacało się tak ich traktować!
    Radykałów zachęcam do wyobrażenia sobie, że są przez szefa wywalani z pracy, z litościwym uzasadnieniem iż nazbyt się tu męczą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wino jest znakomite! bardzo dobrze, że nie wypiliśmy od razu tylko po kieliszku codziennie

      Usuń
  13. Jest mi wstyd ale się przyznam - nigdy nie pogłaskałem konia a najbliżej niego byłem ok 4 m.
    Nie uważam konia za najmądrzejsze zwierzę gdyż tak daje się wykorzystywać przez człowieka.
    W życiu miałem jeden incydent z koniem ale go nie opiszę bo chce wsród was zachować jako tako dobrą opinie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Raz jechałam, przyznaję. Pocztowym dyliżansem, taka atrakcja była na chyba 450 lecie poczty, ale koników było 4, nie jeden. Koń od zawsze był do ciężkiej pracy, ale myslę, że dbający gospodarz nie pozwoliłby koniowi paść z wyczerpania. Dbał o niego bo to był jego majątek i utrzymanie. Ponoć te z Zakopanego mają dopuszczalną "ładowność" 12 człowieków. Nie znam się, ale wydaje mi się dużo, licząc średnio 50 kilo na osobę to i tak mamy już 600, do tego upał, pod górkę......

    OdpowiedzUsuń
  15. Też mi się raz zdarzyło, gdy miałam ze 12 lat. Jechaliśmy ze wsi do wsi do jakiejś ciotki. Było przyjemnie, ale nigdy potem mnie jakoś nie ciągnęło do podobnej rozrywki. Chociaż... Tak zupełnie teoretycznie marzył mi się przez lata taki kulig jak w Trylogii...

    OdpowiedzUsuń
  16. Konie są mi bardzo bliskie, bo w naszym gospodarstwie był niemal przez całe moje dzieciństwo jakiś koń. I nie powiem, ile się uryczałam, że taki koń musi dźwigać... A do tych turystów, to mam jedno słowo. Ch*je leniwe i tyle. Jak się nie ma siły iść to się nie idzie. Ja akurat do MO i Zakopanego jeżdżę dość często i za każdym razem mam ochotę takim pańciom coś powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  17. A jaka jest niby roznica miedzy koniem wykorzystywanym do orania pola powiedzmy, a tym uzywanym do wozenia turystow?? Zasada ta sama. Czlowiek wykorzystuje zwierze do pracy. Naprawde myslicie ze ten zasuwajacy na roli mial lepiej? Nie sadze. Zalezy to od wlasciciela. I tych nalezy oskarzac o zly los wykonczonych praca koni.
    Turystow bym sie nie czepiala.
    I pytanie na koniec, a co waszym zdaniem stanie sie z koniem "turystycznym" bojkotowanym przez Was, turystow? Ano wlasciciel mniej zarobi, mniej wyda na utrzymanie i opieke nad koniem. Albo rzeznia....

    OdpowiedzUsuń
  18. Dawniej na wsi koń był bardziej cenny od gospodarza. Idealnie to napisałaś Klarko: najpierw gospodarz oporządzał konia, a potem sam mógł odpoczywać. Mój Dziadek całe życie jeździł koniem do lasu po drzewo a później do tartaku itp. Bardzo go kochał i bardzo o niego dbał. Jego jedyną prośbą przed śmiercią było to, żeby na cmentarz powiozły Go konie. Dziadek zmarł 25 lat temu, zatem Jego prośbę łatwo było zrealizować. Teraz chyba by się nie dało...

    OdpowiedzUsuń
  19. Przymierzałem się do wpisu, bo miałem wrażenie, że nagle odezwali się wszyscy świętsi od papieża i obrońcy zwierząt co to nigdy się nie przejechali bryczką czy wozem. Uprzedziła mnie toya, ale i tak swoje wtrącę.
    Ja również wychowałem się na wsi, gdzie w każdym gospodarstwie był koń albo i kilka i doskonale wiem jak one tam były traktowane. Owszem, co mądrzejsi i wrażliwsi dbali (tak jak i o inne zwierzęta) bardzo, ale byli też i tacy co to konia tylko batem i wio!! ma ciągnąć i już, nie ważne, że prawie padał. Piszecie, że w mieście upał i konie cierpią. Jasne, a nad tymi ciągnącymi pług czy inną maszynę rolniczą to Pan Bóg parasol rozpinał??? Zapewniam Was, że nie. Mówicie, że na bryczkę do MO wchodzi 12 osób czyli około 600 kg i pod górkę. Zgadza się, ale konie są dwa i ciągną lekką bryczkę na kołach. To nie jest wysiłek ponad miarę. Problem jest całkiem inny - właśnie w indywidualnym podejściu każdego właściciela do zwierzęcia. Wśród tej pokaźnej grupy wozaków mam szczęście znać 3 gazdów. Wszyscy z Bukowiny. Wiem jak traktują konie, jak o nie dbają, wiem, że korzystają w opieki weterynarzy. W tym roku byłem nad MO, jechałem bryczką, bo żona ma problem z kolanem i 20 km (no bo w te i z powrotem) nie przejdzie, mój kręgosłup też nie wytrzymałby takiego spaceru. I co - mamy tam nie jechać, bo komuś się nie podoba? I jak Ania Szarańska uważa mnie za leniwego ch*ja?? Jeśli pod tą gwiazdką kryje się literka "u" to zalecałbym troszkę więcej powściągliwości i przede wszystkim kultury.
    I proszę nie wypowiadajcie się jak egzaltowane panienki, bo to nic nie da. Wykazujcie więcej empatii dla wszystkich zwierząt i wspierajcie tych, którzy się nimi opiekują i walczą o to, by nie ginęły w męczarniach. Turystów zostawcie w spokoju.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi sie ,ze nie chodzi o egzaltacje i panienki, a o rozum!
      A co z meleksami? rikszami?
      Nie mam pojecia, jak ksztaltuja sie ceny owej wycieczki. Czy to frajda czy nie? Nie wiem, wiem, ile troski wymaga kon. A ile opieki kon-staruszek, wlasnie jednego mam w dozywociu:)
      Rozum Panowie czy Tam Ch*jowie, jak kto woli:)
      Zakladam, ze wiesz, co jest pod gwiazdka:)

      Usuń
  20. Podpisuję się wszystkimi moimi nie obrażonymi uczuciami. :) Mogą ale muszą posadzić tyłki bo nigdy w swoim życiu bryczką nie jechali i konia na oczy nie widzieli, biedni mali ludzie.
    Dziadkowa "Wanda" - tak miała na imię kobyłka dziadka, była najpierw karmiona i napojona czystą wodą, zanim dziadek w szedł do domu na obiad. Świeciła wprost pełnymi wyczesanymi bokami. Ale trzeba najpierw kochać potem patrzeć w kiesę.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zgadzam się z Tobą. Kiedyś konia traktowana jak kogoś z rodziny teraz jak maszynkę do zarabiana. A jak się pospuje kupuje się nową.
    To smutne, od dziecka bowiem wpajano mi miłość do koni

    OdpowiedzUsuń
  22. Nigdy nie korzystałam z takiej bryczki, w końcu własne nogi mam. Podobnie nas podwozili znajomi gospodarze z targu do domu (dziadkowie mieszkali na wsi), byłyśmy we dwie, ja i babcia, był woźnica i wóz. Ale poza tym koń był cenny, zarabiał na życie i był bardziej szanowany. Nie tylko turystów to wina, jego właściciel powinien też sam zadbać o konia, dać mu wody, nie brać za dużo ludzi, mieć trochę rozsądku i trochę współczucia dla zwierzęcia, a nie tylko na kasę patrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  23. To mi sie podoba:)
    http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1589025,1,dlaczego-konie-padaja--a-raczej-umieraja--w-drodze-do-morskiego-oka.read

    OdpowiedzUsuń
  24. i jeszcze znalazlam to:
    http://www.petycje.pl/9465


    Klarka, sorry, ale nie mam obiektywnego stosunku do konia. Ja te zwierzaki uwielbiam:)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz