poniedziałek, 25 sierpnia 2014

o nawiedzonej babie

Zwlekałam dość długo ale resztki rozumu zwyciężyły i wczoraj koło jedenastej w nocy postanowiłam, że dziś rano zrobię to, czego z całego serca nie lubię robić ale raz na kilka lat trzeba.
Jak sobie coś wieczorem postanowię to zdarza mi się rano zapomnieć i nawet nie nastawiłam budzika, mając nadzieję, że zaśpię. Nie zaspałam ale i tak pojechałam tym ósma czterdzieści. Jak zajdę po dziewiątej to może mnie już nie zarejestrują, w końcu poniedziałek jest. Po drodze odebrałam wyniki, dwa tygodnie czekały i się doczekały.
Na parkingu podejrzanie pusto, ha, pewnie lekarka ma urlop! Wlazłam, w recepcji pielęgniarka i nikogo więcej. Może pomarli i dlatego nie ma żadnego pacjenta! Albo chorują.
 Zarejestrowałam się i polazłam pod gabinet. Dwie pacjentki, jedna po receptę, druga chora niezbadana. I ja, też zdrowa,  na ciele. Nawet nie zdążyłam pobawić się wózkiem dla lalek, a jest tam taki uroczy kącik dla dzieci, pełen zabawek, i już pani doktor zaprasza. Trudno.
Wlazłam. Czy pozwolę, aby studentka była obecna w gabinecie. Studentka wygląda na dziewczątko z gimnazjum to nie miałabym serca odmówić.  Powiedziałam po co przyszłam.  I już. Potem tylko do zabiegowego, gdzie tadam, studentka chciałaby dostać się do mojej żyły. Pomyślałam,  że i tak trzeba oddać krew i tak, a one na kimś się muszą uczyć, przecież na świniach byłoby niehumanitarnie. No to życzyłam nam obu powodzenia. Pielęgniarka czuwała jakby coś. Dziewczyna była bardziej wystraszona niż ja więc żeby ją uspokoić, powiedziałam, że wszystko opiszę na blogu.
Cóż, nikt nam nie obiecywał, że życie będzie cudowne.

Nie bolało. Nie ma siniaka, wkłuła się za pierwszym razem. I tak proszę państwa o dziesiątej, załatwiwszy wszystko, wyszłam z przychodni. 

PS o nawiedzonej babie napiszę jutro, bo to dużo pisania

26 komentarzy:

  1. Tadam!!! No, to mi ulżyło. Miałyście szczęście - obie:)).

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahahhahahahahahhahahahahaha, no niemożliwa jesteś! Ostatnie zdanie mnie powaliło. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty jednak napisz dzisiaj, bo ja tam nie chce Cie straszyć, ale jak tak sprawnie i szybko poszło to podejrzane jest jakieś....

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozumiem, że jakieś badania robiłaś? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Też się zmusiłam parę tygodni temu. Ale bardziej musze się zmuszać do odebrania wyników :P

      Usuń
    2. A ja się zmuszam iść z wynikami nazad do doktora. Wyniki odebrałam w kwietniu- maju:)))

      Usuń
  6. I nie udało się nie pójść, miałaś szczęście :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja przy pobieraniu kerwi z żyły mdleję jak nic...

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo zdrowie jest najważniejsze
    I wygodne buty oczywiście
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja dzisiaj weszłam do poradni w celach "dziecięcych" a zupełnie nieoczekiwanie zrealizowałam również cel własny... przez takie sytuacje również lubię wakacje... :)
    na nawiedzona babę czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  10. jak ja się zmuszam do codziennej rehabilitacji...codziennie próbuję coś wymyślić i....kaplica, jadę.

    OdpowiedzUsuń
  11. też uważam, że na świniach to niehumanitarne :) A tak przysłużyłaś się ludzkości, a przynajmniej studentce z gimnazjum, Serdeczności, B

    OdpowiedzUsuń
  12. Nawiedzona baba:)
    brzmi zachecajaca. Pisz , pisz bo czuje ze sie dobrze ubawie:)

    A tak poza tym to uwazam ze na martwej swini to jak najbardziej humanitarnie::))
    Na zywej to sobie raczej nie wyobrazam:)
    Mnie sie zdaje ze we wszyskich serialach o tematycze medycznej mlodzi internisci czy przyszli chirurgowie uczyli sie porzadnego zszywania na golonkach czy innych swinskich nozkach.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy to już jest groźba karalna? :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Pobieranie krwi z żyły to małe piwko o właściwej temperaturze konsumpcji.Pierwszy raz zaczęłam znajomośc z tym badaniem w wieku 4 lat-wtedy pobierali mi krew co 2 tygodnie, więc przywykłam i teraz nie robi to na mnie wrażenia. Wierz mi, jest cały zestaw badań znacznie bardziej niemiłych. Ci młodzi uczący się, są bardziej uważni i lepiej nastawieni niż wiekowe stażem pielęgniarki.
    Dzielna Dziewczyna jesteś, należy się co jakiś czas badac!
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. też dziś byłam, poszło nadzwyczaj sprawnie....

    OdpowiedzUsuń
  16. próbowałam wyczaić, kto miał być babą, od samego początku. Ale już w połowie się zorientowałam, że tym razem do brzegu daleko... :-)
    młodziaki muszą się na kiemś uczyć, jak mawiał Wiech.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pobranie krwi to dla mnie małe piwo przed śniadaniem. O, właśnie! Jedyny minus, to że na czczo trzeba... Na nawiedzoną babę czekam niecierpliwie! Bo tak zanęciłaś...

    OdpowiedzUsuń
  18. Oooj to ja miałam znacznie, znacznie gorsze przeżycia w tej kwestii. Pękła mi żyła ://

    OdpowiedzUsuń
  19. No.... to ja bym na tym fotelu odleciała.....hi, hi, hi....

    OdpowiedzUsuń
  20. Hehe, ja na praktykantkę trafiłam u stomatologa ;). No gdzieś się musi młodzież doświadczać. Przeżyłam, ale trochę jeszcze ta rączka niepewna była...
    A co do pobierania krwi to raz trafiłam na pielęgniarkę, która bała się igieł i podziurawiła mi obie ręce i nabawiła kilku siniaków, zakładając jeden mały venflon. Na moje uspokajanie, że spokojnie, że mi to nie straszne, że wiem, że mam trudne żyły, ale że byłam dawcą itd. blada jak ściana trzęsącym się głosem oznajmiła, że ona by nie mogła oddawać krwi, bo się bardzo boi. Dobrze, że ja się nie boję ani kłucia, ani borowania, ani porodu ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. U mnie pobieranie krwi przez studentkę skończyłoby się na udzielaniu mojej osobie pomocy przedmedycznej z racji tego, że... film mi się urywa podczas takich zbiegów :)))

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak ja nie cierpię chodzic do lekarza, ale cóż czasami nie da się uniknąć. Ale gładko ci poszło!

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz