Ich
miłość była niezwykle burzliwa i namiętna. On, młody chłopak, mieszkający całe
życie na Azorach był całkiem inny niż ona – dziewczyna ze Ścinawy. Igor – pewny
siebie, zadziorny, czasem bezczelny, arogancki, bezustannie poszukujący wrażeń
i Ela – słodka, uśmiechnięta, śliczna, dziewczyna, mieszkająca od zaledwie paru lat
na Widoku.
Jego
matka była Elą zachwycona. Dbaj, pilnuj się, żeby cię nie rzuciła, jeszcze
nigdy nie miałeś takiej porządnej dziewczyny. Prawda. Żadnej z dziewczyn, które
miał do tej pory, nie mógłby przyprowadzić na rodzinne przyjęcie, z żadną nie
był dłużej niż dwa tygodnie. Porzucał je bez żalu, nie pamiętając nawet ich
imion ani twarzy. Były do siebie niepokojąco podobne.
Ela była z innego świata. Musiała wracać do domu najpóźniej o dwudziestej trzeciej.
Nie pozwalała się całować w tramwaju ani w kinie. Nie przeklinała, nie paliła.
Chodził
z Elżbietą rok zdumiony, że mógł się zakochać tak bardzo, że nie
brakowało mu tych łatwych dziewczyn, całonocnych imprez i weekendowego
pijaństwa. Po roku zdarzyło mu się
wrócić do starych nawyków i o mało co nie stracił dziewczyny. Niby nic takiego, byli
umówieni na dwudziestą a on spotkał kolegę, jedno piwo, drugie, jedna knajpa,
druga i zrobiła się północ. Grubo po północy zataczali się pod blokiem na
Widoku rycząc na cztery głosy „Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka” aż ktoś
wezwał policję.
Najpierw
myślałam, że ci uciekł autobus. Potem, że może wypadło ci coś pilnego.
Przed dziesiątą zadzwoniłam do twojej
mamy a ona powiedziała, że wyszedłeś o siódmej. Martwiłam się. bałam się, że
coś ci się stało. Że potrącił cię samochód,
że jesteś gdzieś nieprzytomny w szpitalu – tłumaczyła mu kilka dni potem,
płacząc.
Wybaczyła
mu, obiecywał, że już nigdy nie pozwoli, aby się przez niego martwiła.
Niedługo
potem byli razem na jakiejś imprezie. Pił i podrywał chudą, czarnowłosą
dziewczynę. Ela wyszła i wróciła do domu, on został. Bawił się znakomicie a rano
obudził się w jakimś studenckim mieszkaniu w łóżku nieznajomej. Wyszedł, nie
zamykając za sobą drzwi.
Prosił,
przepraszał, błagał. Tłumaczył, że nie jest gotowy na dom, na dzieci, na
chodzenie w klapkach. Znów mu się udało, ale za trzecim razem nie pomogły już
żadne tłumaczenia. Matka była na niego
wściekła.
Upłynęło
pół roku. Pewnej soboty matka Igora rzuciła – dziś jest ślub Eli a wesele w
Kraku. Szybko się pocieszyła – burknął. A na co miała czekać? W ciąży jest.
Wysoko.
Igor
zerwał się, narzucił na siebie bluzę i wybiegł z domu. Autobus nie nadjeżdżał,
do Kraka było kilka przystanków, zaczął biec. Po chwili zorientował się, że nie
włożył butów, ma na nogach domowe pantofle, lekko nadprute na palcach. Zrzucił je i biegł dalej boso.
Przyjęcie
weselne odbywało się na piętrze motelu „Krak”. Szatniarz widząc bosego chłopaka natychmiast wyrzucił go za drzwi. Igor wycofał
się, obszedł budynek, stanął pod tarasem i zaczął krzyczeć – Ela, Ela, wyjdź
do mnie na chwilę, ten ostatni raz! Mignęła biała suknia. Po chwili do Igora
podszedł elegancki, wysoki mężczyzna.
Dostałem
od pana młodego w zęby, należało mi się. Jaki ja byłem głupi. Straciłem kobietę
życia, rozumiesz? Straciłem. Do dziś marzę o domu, o porządnej, kochającej dziewczynie, o wyprasowanej koszuli, o córce z
warkoczami.
Wiesz, ona nosi długie, niemodne warkocze.
Mądra ta Ela!:)
OdpowiedzUsuńEch życie, tak łatwo przegapić własne szczęście. A faceci w tym celują. Dobrze, że się nie związała z takim "ladaco".
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Chociaż jedna, co nie dała sobie życia zmarnować.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście ,że wyszła za innego...
OdpowiedzUsuńMądra dziewczyna...
Taaa, a po stracie jojczą do końca swych dni ...
OdpowiedzUsuńA czy są takie? :(
OdpowiedzUsuńJak Klarka przyznaje, są tu opowieści prawdziwe, a nawet zmyślone. Prawdziwe, że dziewczyna zakochała się w imponującym żuliku, zmyślone, że się opamiętała. Klarka tam nie była, miodu, wina nie piła, a co zmyśliła, w blogu umieściła!
Ale czego się nie wybacza dla budującego morału :)
szwejk
ale że zmyśliłam, że on zasuwał w samych skarpetkach? Z Azorów pod Kraka nie jest daleko.
UsuńOraz życzę Ci wszystkiego najlepszego z okazji imienin!
Marzenie o córce mu się spełniło
OdpowiedzUsuńSuper opowieść!
OdpowiedzUsuńmądra dziewczyna...
OdpowiedzUsuńZ wynurzeń pewnej znajomej:
OdpowiedzUsuń- ... ale co ja mam zrobić, jak mnie tylko takie sk..syny pociągają???
Jak kogoś sk...syny pociągają, to ok, niech sobie ich bierze.
UsuńWażne, by na takich w naiwności nie trafiały te, które wcale ich sobie nie życzą. Tylko biorą wszystko za dobrą monetę. Trza jakiś zdrowy rozsądek mieć:)).
Czy to takie czasy dziwne, czy to takich El coraz mniej na świecie? A moze tylko te lekkie, barwne jak ptaki dziewczyny łatwiej rzucaja sie w oczy, gdy tymczasem Ele trzeba umieć dostrzec i docenić? Wiekszosc chłopaków idzie na łątwy lep. Czasem dobre, skromne Ele zostają starymi pannami - nigdy nie zauwazone, nie wybrane.
OdpowiedzUsuńI dobrze zrobila, ze go zostawila...
OdpowiedzUsuńA on niech zaluje cale zycie!!!
J.
chyba już takich el nie ma...
OdpowiedzUsuńU mnie skończyło się tragicznie................... ożeniłem się z nią. Nauczyłem ją pic a nawet kląć i dalej jest i porządna i kochająca.
OdpowiedzUsuńW tym roku minęło 44 lata - nauka trwa dalej bo w niektórych działach jest przyciężkawa np. nie chce uznać mojego priorytetu dostępu do pilota.
Pozdrawiam
Piotr, Twój komentarz, jak zwykle, jest porażający...
UsuńPoraziło mnie i do tej pory się chichram :-) Co my byśmy tu bez Ciebie zrobili?????
Ela, która wykasowała przyjaciela została szczęśliwą żoną, a on odszedł boso. Pies z nim tańcował...
OdpowiedzUsuńMądra dziewczyna!
OdpowiedzUsuńEla - dobrze że się w porę zorientowała, bo to można zostać z palcem w przysłowiowym nocniku, albo raczej w czarnej dupie. Igorek - niech się cieszy że zęby ma wszystkie.
OdpowiedzUsuńDo końca nie jestem pewna, że ona wyszła za tego, bo tak chciała.. a może ten łachudra nadal w niej tkwi?
OdpowiedzUsuńA ja znam takiego Igora, choć zupełnie inna podnieta niż imprezy odciągnęła go od marzeń o domowym ciepełku...
OdpowiedzUsuńBo czasem tak się nam zdaje, że pragniemy czegoś zupełnie innego, a jednak w głębi serca wszyscy marzymy o tym samym... ale na wszystko trzeba sobie zasłużyć.