niedziela, 27 lipca 2014

ostatnie wesele w motelu "Krak"

Ich miłość była niezwykle burzliwa i namiętna. On, młody chłopak, mieszkający całe życie na Azorach był całkiem inny niż ona – dziewczyna ze Ścinawy. Igor – pewny siebie, zadziorny, czasem bezczelny, arogancki, bezustannie poszukujący wrażeń i Ela – słodka, uśmiechnięta, śliczna,  dziewczyna, mieszkająca od zaledwie paru lat na Widoku.
Jego matka była Elą zachwycona. Dbaj, pilnuj się, żeby cię nie rzuciła, jeszcze nigdy nie miałeś takiej porządnej dziewczyny. Prawda. Żadnej z dziewczyn, które miał do tej pory, nie mógłby przyprowadzić na rodzinne przyjęcie, z żadną nie był dłużej niż dwa tygodnie. Porzucał je bez żalu, nie pamiętając nawet ich imion ani twarzy. Były do siebie niepokojąco podobne.

Ela była z innego świata. Musiała wracać do domu najpóźniej o dwudziestej trzeciej. Nie pozwalała się całować w tramwaju ani w kinie. Nie przeklinała, nie paliła.
Chodził z Elżbietą rok zdumiony, że mógł się zakochać tak bardzo, że nie brakowało mu tych łatwych dziewczyn, całonocnych imprez i weekendowego pijaństwa.  Po roku zdarzyło mu się wrócić do starych nawyków i o mało co nie stracił dziewczyny. Niby nic takiego, byli umówieni na dwudziestą a on spotkał kolegę, jedno piwo, drugie, jedna knajpa, druga i zrobiła się północ. Grubo po północy zataczali się pod blokiem na Widoku rycząc na cztery głosy „Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka” aż ktoś wezwał policję.

Najpierw myślałam, że ci uciekł autobus. Potem, że może wypadło ci coś pilnego. Przed  dziesiątą zadzwoniłam do twojej mamy a ona powiedziała, że wyszedłeś o siódmej. Martwiłam się. bałam się, że coś ci się stało. Że potrącił cię samochód,  że jesteś gdzieś nieprzytomny w szpitalu – tłumaczyła mu kilka dni potem, płacząc.

Wybaczyła mu, obiecywał, że już nigdy nie pozwoli, aby się przez niego martwiła.

Niedługo potem byli razem na jakiejś imprezie. Pił i podrywał chudą, czarnowłosą dziewczynę. Ela wyszła i wróciła do domu, on został. Bawił się znakomicie a rano obudził się w jakimś studenckim mieszkaniu w łóżku nieznajomej. Wyszedł, nie zamykając za sobą drzwi.

Prosił, przepraszał, błagał. Tłumaczył, że nie jest gotowy na dom, na dzieci, na chodzenie w klapkach. Znów mu się udało, ale za trzecim razem nie pomogły już żadne tłumaczenia.  Matka była na niego wściekła.

Upłynęło pół roku. Pewnej soboty matka Igora rzuciła – dziś jest ślub Eli a wesele w Kraku. Szybko się pocieszyła – burknął. A na co miała czekać? W ciąży jest. Wysoko.

Igor zerwał się, narzucił na siebie bluzę i wybiegł z domu. Autobus nie nadjeżdżał, do Kraka było kilka przystanków, zaczął biec. Po chwili zorientował się, że nie włożył butów, ma na nogach domowe pantofle, lekko nadprute na palcach. Zrzucił je i biegł dalej boso.

Przyjęcie weselne odbywało się na piętrze motelu „Krak”. Szatniarz widząc bosego chłopaka  natychmiast wyrzucił go za drzwi.  Igor wycofał się, obszedł budynek, stanął pod tarasem i zaczął krzyczeć – Ela, Ela,  wyjdź do mnie na chwilę, ten ostatni raz! Mignęła biała suknia. Po chwili do Igora podszedł elegancki, wysoki mężczyzna.

Dostałem od pana młodego w zęby, należało mi się. Jaki ja byłem głupi. Straciłem kobietę życia, rozumiesz? Straciłem. Do dziś marzę o domu, o porządnej, kochającej  dziewczynie, o wyprasowanej koszuli, o córce z warkoczami. 
Wiesz, ona nosi długie, niemodne warkocze.

  

22 komentarze:

  1. Ech życie, tak łatwo przegapić własne szczęście. A faceci w tym celują. Dobrze, że się nie związała z takim "ladaco".
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż jedna, co nie dała sobie życia zmarnować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Całe szczęście ,że wyszła za innego...
    Mądra dziewczyna...

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaa, a po stracie jojczą do końca swych dni ...

    OdpowiedzUsuń
  5. A czy są takie? :(
    Jak Klarka przyznaje, są tu opowieści prawdziwe, a nawet zmyślone. Prawdziwe, że dziewczyna zakochała się w imponującym żuliku, zmyślone, że się opamiętała. Klarka tam nie była, miodu, wina nie piła, a co zmyśliła, w blogu umieściła!
    Ale czego się nie wybacza dla budującego morału :)
    szwejk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale że zmyśliłam, że on zasuwał w samych skarpetkach? Z Azorów pod Kraka nie jest daleko.
      Oraz życzę Ci wszystkiego najlepszego z okazji imienin!

      Usuń
  6. Marzenie o córce mu się spełniło

    OdpowiedzUsuń
  7. Z wynurzeń pewnej znajomej:
    - ... ale co ja mam zrobić, jak mnie tylko takie sk..syny pociągają???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak kogoś sk...syny pociągają, to ok, niech sobie ich bierze.
      Ważne, by na takich w naiwności nie trafiały te, które wcale ich sobie nie życzą. Tylko biorą wszystko za dobrą monetę. Trza jakiś zdrowy rozsądek mieć:)).

      Usuń
  8. Czy to takie czasy dziwne, czy to takich El coraz mniej na świecie? A moze tylko te lekkie, barwne jak ptaki dziewczyny łatwiej rzucaja sie w oczy, gdy tymczasem Ele trzeba umieć dostrzec i docenić? Wiekszosc chłopaków idzie na łątwy lep. Czasem dobre, skromne Ele zostają starymi pannami - nigdy nie zauwazone, nie wybrane.

    OdpowiedzUsuń
  9. I dobrze zrobila, ze go zostawila...
    A on niech zaluje cale zycie!!!
    J.

    OdpowiedzUsuń
  10. chyba już takich el nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie skończyło się tragicznie................... ożeniłem się z nią. Nauczyłem ją pic a nawet kląć i dalej jest i porządna i kochająca.
    W tym roku minęło 44 lata - nauka trwa dalej bo w niektórych działach jest przyciężkawa np. nie chce uznać mojego priorytetu dostępu do pilota.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotr, Twój komentarz, jak zwykle, jest porażający...
      Poraziło mnie i do tej pory się chichram :-) Co my byśmy tu bez Ciebie zrobili?????

      Usuń
  12. Ela, która wykasowała przyjaciela została szczęśliwą żoną, a on odszedł boso. Pies z nim tańcował...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ela - dobrze że się w porę zorientowała, bo to można zostać z palcem w przysłowiowym nocniku, albo raczej w czarnej dupie. Igorek - niech się cieszy że zęby ma wszystkie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Do końca nie jestem pewna, że ona wyszła za tego, bo tak chciała.. a może ten łachudra nadal w niej tkwi?

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja znam takiego Igora, choć zupełnie inna podnieta niż imprezy odciągnęła go od marzeń o domowym ciepełku...
    Bo czasem tak się nam zdaje, że pragniemy czegoś zupełnie innego, a jednak w głębi serca wszyscy marzymy o tym samym... ale na wszystko trzeba sobie zasłużyć.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz