Nie przerażajcie się ponurością piosenki. Musiałam ją wkleić bo bez niej nie będzie można zrozumieć, o czym piszę. (Jeszcze bardziej).
Żeby nie było- pytałam się, kogo trzeba, czy mogę o tym napisać i mam pozwolenie, ha!
Ale to będzie ostatnia wakacyjna opowieść rodzinna, bo się mi w końcu dostanie.
Dobra, do brzegu.
Były wakacje i nasza siostra, mieszkająca na stancji, przyjechała do domu na dłużej niż kilka dni. Zakochał się w niej na zabój chłopak, którego ona nie chciała. Nie bo nie. Ale on był wytrwały i łaził za nią, włóczył za sobą gitarę i ciągle grał ten kawałek właśnie. Nasz ojciec słyszał to raz czy drugi ale nie lubił takich piosenek, bo tata to tylko "słodkie fijołki" albo "wiśniowy sad". I zapowiedział, żeby tego wycia w domu ani koło domu nie było.
Pewnego wieczoru ten chłopak stał w drzwiach znów z tą gitarą i zaczął wyć "czemu ty dręczysz mnie".. gdy tata cały w nerwach wszedł na ganek a chłopak dokończył "córko murarza" bo tata był budowlańcem.
Najgorsze było później ale nie ma co tak pisać, zresztą mała byłam to nie pamiętam, czy gitara poleciała do paryi, czy ten piosenkarz poleciał do paryi za gitarą, no, nie pamiętam i już.
Ale to nie koniec.
Chłopak niezrażony klęską przytargał następnego wieczoru akordeon, a to był ulubiony instrument taty. I zagrał pod gankiem "Czemu ty dręczysz mnie..".
Hahahahahahahhahahahaha! Chciałabym zobaczyć te loty... :)
OdpowiedzUsuńI co? czy Twoja siostra w końcu doceniła jego starania ?
OdpowiedzUsuńnie, ale długo nie mogła go odczepić
Usuńno mnie śpiewał chórek męski pod drzwiami pokoju w akademiku.
OdpowiedzUsuńAle cóż, nie pamiętam ci ja co to za piosnka była !
acz na pewno mi się podobalo,to mile wspominam;)))
Prawdziwy dramat dla kochającego bez wzajemności..
OdpowiedzUsuńOn ją kochał aż po grób
OdpowiedzUsuńJa tam podziwiam takiego wytrwalego kawalera. :)
OdpowiedzUsuń:-))))))
OdpowiedzUsuńAllle konsekwentyny chłopak :-)))
A co to jest paryja?
OdpowiedzUsuńgłęboki, ciemny parów
UsuńParyja = rów lub też wąwóz
OdpowiedzUsuńRafał
oż matko, wart był chyba choć jednej randki, za takie poświęcenia i duszę romantyka....:)
OdpowiedzUsuńmnie tam nikt nie chce śpiewać , ani z gitarą ani bez:(
Hahahahahahaha:))))))))))))))))))))))ale się uśmiałam:)))))))))))))))))))korek115
OdpowiedzUsuńNie wytrzymam:))))))))))))))))))))))))))))
Hm, wcięło komentarzyk, to powtórzę. :)
OdpowiedzUsuńBył jeszcze taki utworek potworek, "Horror blues".
Z grubsza to leciało mniej więcej tak (fragment):
Po wodzie pływa
babcia nieżywa
białe robaczki oczka jej żrą
o horror blues
pływa i już!
refren:
Biust, babci biust, babci biust...pływa i już :D :D :D
o tak, znam, znam, niestety;)
UsuńŚwietne, biedny "trubadur"! Takich utalentowanych facetów to lepiej
OdpowiedzUsuńunikać - " artysta, niezależnie od specjalizacji na męża się nie nadaje"-
tak mi zawsze wbijała do głowy moja babcia.
A jak tata zareagował na akordeon?
Miłego, ;)
facet miał bardziej wypasiony akordeon niż tatuś, i to był drugi błąd, ostatni;)))
Usuńa tam z tymi miłościami...taki jeden wył mi"białego misia",męcząc się z gitarą,za chwilę śpiewał tą piosenkę innej,a dalej już nie wiem;)
OdpowiedzUsuńja współczuję twojej siostrze...no i tacie. artyście nie współczuję:)
OdpowiedzUsuńakordeon, znałam jednego takiego... cudnie grał..
OdpowiedzUsuńMnie aż dwóch na gitarach kiedyś grało, a wyszłam za takiego co wiejskie przyśpiewki śpiewa. Dobrze chociaż, że głos ma dobry...
OdpowiedzUsuńA ja chyba wolę "Słodkie fijołki, słodsze niż wszystkie róże, calutkie wzgórze... itd...tra la la". Szkoda że nie umiem na gitarze, ani na akordeonie. Psiara zw
OdpowiedzUsuńE tam, "Biały miś" to był hicior!
OdpowiedzUsuń...Hej dziewczynoooo spójrz na misiaaaa
on przypomni przypomni chłopca ci
nieszczęśliwegooo białego misiaaaa
który w oczach ma tylko szare łzy...
A mnie to śpiewali w akademiku a najbardziej pamiętam to:
"Nad Capulettich i Montekich domem
spłukane deszczem, poruszane gromem
łagodne oko błekitu....
....a ludzie mówią i mówią uczenie
że to nie łzy są ale że kamienie
i że nikt na nie nie czeka"
A środek to sobie wygooglujcie. A jeden to tak cudnie grał "Schody do nieba"...
Mnie śpiewali: czemu ty dręczysz mnie córko lekarza i zmieniali tekst z lekka, żeby taki upiorny nie był...
OdpowiedzUsuńKlarko - na czym grał Twój ??. Podejrzewam, że na tubie i ojciec natychmiast spasował !.
OdpowiedzUsuńPozdro z Wisły
ale Ci zazdroszczę tej Wisły!
Usuńodpozdrawiam
mój nie grał na niczym bo był w wojsku
.....to proste, wydał rozkaz i szlus !.
UsuńNie zazdrość, nogi czuję w łopatkach i forsa schodzi jak woda z wanny.
Wytrwały.
OdpowiedzUsuńA córkę grabarza nuciło się oj nuciło.
A może tylko darło ryja?
Pozdrawiam
Wytrwały adorator! Kto dziś umie tak kochać... ;)
OdpowiedzUsuńJa Mili czasem śpiewam "Córko Stolarza" zamiast córko rybaka :P
OdpowiedzUsuńMoje dziecię nie odmówi sobie zagrania i zaśpiewania wspomnianego hitu na żadnym ognisku! A my ochoczo zawsze podchwycimy, bo przecież cóż to był za przebój...
OdpowiedzUsuńJestem fanem starych piosenek i w ogóle piosenek, śpiewanych pod oknem ukochanej, przy akompaniamencie dowolnego instrumentu:)))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od Trupadura (to a propos tytułu załączonej piosenki):)))
Akordeon, to cudowny instrument, szczególnie przy walczyksch paryskich:
OdpowiedzUsuńElle est chanté, chanté, chanté, chanté,
Chanté les jours et les nuits,
Par la Seine c'est une amante
Et son amant c'est Paris!"
buziulki
upłakałam się!!! a swoją drogą co za słowa tej piosenki...wyję już na głos...a jestem sama...jak mąż wróci to mu puszczę jak nic:)))))))))))
OdpowiedzUsuńOj, przypomniałaś mi fajne chwile, "Córka grabarza" to piosenka mojej młodości. Tak długo tego nie słyszałam.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń