piątek, 20 czerwca 2014

o zupie z selera

Mam dwa autorytety kulinarne. Tu od razu mówię – nie imponuje mi żaden kucharz z telewizji oprócz Kuronia. A wśród znajomych jest dwóch panów, których cenię za gotowanie, za inne zalety również, ale dziś piszę o gotowaniu.

Pierwszy z nich to Andrzej, znamy się ponad dwadzieścia lat. Jest to człowiek, który wyczuje w potrawie każdą nieuczciwość. Nieuczciwość to (wyłącznie według nas, cudaków i dziwaków) na przykład dodawanie do sosu kostki rosołowej. Obydwoje jesteśmy zagorzałymi wrogami substytutów, potraw z torebek i kukurydzy z puszki.
Drugim autorytetem  jest Kneź, poznaliśmy się rok temu. Kneź nie uznaje w kuchni certolenia się na gramy i porcyjki dla anorektyczek. Jak coś jest dobre to musi być tego dużo bo jest dobre.

Z powodu choroby nie mogę jeść stałych pokarmów a miałam mieć gości na obiedzie. Wymyśliłam więc potrawy, które nie wymagają długiego obracania w gębie. 

Dodam w tym miejscu, że lek na niejedzenie, o którym pisałam w poprzednim poście,  wyrzuciłam doczytawszy, że stosowanie dłużej niż kilka dni może uszkodzić nerki i wątrobę. Prawdą jest, że po nim nie ma apetytu, ale stosowałam go tyle, ile musiałam i koniec.

Dobra, dalej o tym obiedzie. Wymyśliłam menu na czwartek - zupę-krem z selera z groszkiem ptysiowym, faszerowane warzywa i sernik na zimno. Zupę selerową jadłam dwa razy, w dobrych restauracjach, była delikatna, pachnąca, bardzo smaczna i taką chciałam ugotować.
Warzywa faszerowane to pikuś, trochę gołąbków bo Krzysiek nie lubi pomidorów, parę pomidorów z tym farszem od gołąbków i ze dwie papryki z tym samym, sos pomidorowy (bo jak się bebeszy pomidory to środek wykorzystuję na sos) i już.

Sernik na zimno drugi pikuś, biszkopt, ser, galaretki, owoce i już.

Ale ta zupa! 
Wyszła dość rzadka. Zadzwoniłam do Andrzeja.
- Andrzejku czym zagęszczasz zupę selerową?
- Kogo tak nie lubisz, że mu takie świństwo gotujesz? – spytał rozmówca. Na czym ją zrobiłaś?
- Na tym, co każdą zupę – odparłam.

Raz na jakiś czas gotuję garnek  rosołu z różnego mięsa, daję kawałek kurczaka, kaczki, wołowinę, dużo warzyw, przypalone cebule i to się pyrka pół dnia a potem cedzę i po ostudzeniu zamrażam w foremkach do babeczek, to są moje kostki rosołowe.
Taki porządny rosół zmarnowałaś – stwierdził ze smutkiem Andrzej. Jak chcesz go jeszcze bardziej zepsuć to dolej śmietany z mąką, będziesz mieć gęste.
Dalszej części rozmowy nie przytoczę.

Czasu było jeszcze sporo, napisałam więc do Knezia pytając o to samo. Z Kneziem znamy się krócej więc pewnie dlatego nie spytał, kogo zamierzam otruć selerową zupą, ale napisał dokładnie to samo co Andrzej – nie lubię tej zupy! A potem rzetelnie i rzeczowo zaproponował, czym ją potraktować.
Wreszcie zajrzałam do lodówki i znalazłam camembert. Oskórowałam i wrzuciłam do garnka, to był strzał w dziesiątkę.
Zupa wyszła pyszna, aksamitna, pachnąca, zjedliśmy do ostatniej łyżki. Będę ją gotować częściej.  



43 komentarze:

  1. Podziwiam ludzi z fantazją i odwagą w kuchni;)))
    Ze mnie kucharka kiepska - a już nowości to ściśle według przepisu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. cóż.Ponieważ mam jaroszkę w domu zaczęłam gotować zupy czyste,bez wkładki mięsnej.
    Lubimy jarzynową.
    Pomidorową i ogórkową.
    I kalafiorową z koperkiem.
    I zalewajkę;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Można też taką zupę zagęścić rozgotowanymi ziemniakami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale mi narobiłaś smaku na taki prawdziwy rosół z kluseczkami lanymi.
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tez nie uznaje kostek rosołowych i gotowych przypraw typu vegeta, czy Np przyprawa do bigosu. Tez zagęszczam śmietana z odrobina maki, ale częściej zamiast śmietany juz na talerzu dodaje jogurt naturalny. A camembert wart chyba wypróbowania skoro zachwalasz:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja gotowalam kiedys selerowa z serem plesniowym i gruszka - to jest dopiero rewelacja ;)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie taktuję kuchni tak rygorystycznie. Teraz z tych produktów ugotować coś smacznego bez tych poprawiaczy to prawdziwa sztuka. Mimo długoletniego mojego doświadczenia nie zawsze się udaje, i wówczas sięgam do tych doprawiaczy i już. Unikam jedynie margaryny.Pozdrawiam-;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ser pleśniowy do zup to rewelacja. Dodaję do wielu, miedzy innymi do dyniowej. Moja rodzina się zajada. Ale, moja kulpa, rosołków używam :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. To mi przypomina robioną kiedyś zupę francuska (? skąd ta nazwa?) . Na lekkim rosole z drobiu (bez KACZKI - to kanibalizm) - rozmiksować ciepły z 2-3 kostkami sera topionego cheddar. wrzucić kawałki kurczaka, orzechy włoskie i podawać z grzankami. Strasznie sycące - można zaoszczędzić na drugim daniu ;) Miło Cię "widzieć" Klarko, Psiara zw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psiaro, dlaczego z kaczką to kanibalizm, a z kurczakiem już nie?

      Usuń
  10. U mnie dziś krupnik i gość. Zachodniopomorskie będzie spać na Mazowszu pod Małopolską. Zielona flanelowa pościel już obleczona:-)))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Podobnie jak Maurach wyzej dodalabym do tej zupy jakis owoc, albo chociaz sok z pomaranczy. Sery plesniowe, lub topione rzeczywiscie czynia w zupach cuda. A ja zawsze oszczedzam "kopytko" z parmezanu. Kopytko, bo ta skora jest gruba i juz w sumie do niczego sie nie nadaje, oprocz wlasnie do zup. Wrzucone kopytko i wyjete przed podaniem zupy naprawde dodaje niesamowitego smaku calosci. Tylko oczywiscie to musi byc prawdziwy parmezan a nie podrobka.
    Mam cala liste produktow "niby jadalnych" ktorych nie uzywam, od zawsze na liscie jest margaryna, ktorej nie tylko ja i moja mama nigdy nie uzywalysmy, ale nawet babcia stwierdzila, ze "to jest cos co sie jedynie do czyszczenia butow nadaje":)))
    Nigdy nie uzywam zadnych przypraw w torebkach, jeszcze kilka lat temu uzywalam np. fasole z puszek (tak bylo szybciej niz moczyc i gotowac sucha) ale tez przestalam.
    Kukurydzy nie jadamy w ogole, podobnie zadnych produktow sojowych.
    A zamiast kostek rosolowych Twoja metoda, ja gotuje sobie wywary warzywne, drobiowe, wolowe czy tez rybne.
    Zbieram wyszystkie "wklady" zakupionych kurczakow, dodaje do tego wyciete kregoslupy i obciete koncowki skrzydelek i raz na jakis czas dodaje do tego warzywa i gotuje wlasny wywar.
    Podobnie zbieram kregoslupy i lby ryb, ktore mi odfiletuja w sklepie, i z tego gotuje wywary rybne, bardzo przydatne na Wigilie.
    Pisze zbieram, bo jest to proces dlugotrwaly i tak zawsze mam w zamrazalce torbe z odpadami drobiowymi, wolowymi i rybnymi, ktore dopelniam na biezaco, a jak jest juz duzo to gotuje wywary.
    Dzieki temu nigdy nie robie zup i sosow "na wodzie", bo w domu jest zawsze pojemnik z odpowiednim wywarem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stardust, też bardzo lubię i cenię parmezan, ale i inne sery są godne zauważenia. Czy - na przykład - parmezan zastępujesz czasem innym serem? Grana Padano? Emilgrana z Wielkopolski (a pyszny jak sam Parmigiano Regiano!)? Litewski Dziugas? Wspaniały owczy Pecorino Romano (oraz inne Pecorino, zwłaszcza dla tych, którzy muszą unikać mleka i serów krowich)?

      Ja mam w lodówce/zamrażarce pastę warzywną domowej roboty podobną do knorrowej "bulionetki". Jest pyszna, zastępuje wszelkie rosołowe kostki i inne vegety. Można ją sobie rozcieńczyć w kubku wrzącej wody i powstaje smaczny rozgrzewający bulion... Kurczaków i innych rybich kręgosłupów nie używam, więc się nie wypowiem doświadczalnie, ale Twój pomysł ze zbieraniem, mrożeniem i gotowaniem raz na jakiś czas bulionu wydaje się być ciekawy. Spróbuj jednak wegetariańskiej "bulionetki", jest jeszcze bardziej uniwersalna, mięso zawsze można dodać na koniec.
      Co do margaryny - od dawna mam podobne do Twojego zdanie... No cóż, kiedyś myślałam, że tylko ja jestem taka "walnięta", bo moi znajomi i rodzina nie zwracają uwagi na takie szczegóły. Miło dowiedzieć się, że jest nas więcej:-)))))

      Usuń
  12. Selerowej zupy nigdy nie jadlam. Ja w razie potrzeby ageszczam dodajac do gotrowania obrana i poszatkowana cukinie (albo starta). Jak sie rozgotuje to zageszcza lepiej niz ziemniaki. No ale zageszczanie serem jest bewnie bardziej aromatrycznie, choc w zyciu bym nie wpadla na pomysl zageszczania camemberem :)

    Pozdrawiam
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie potrafię dobrze gotować. Zresztą wiesz o tym. Ale jestem mistrzynią w obiadach z niczego. Bieda mnie tego nauczyła. I stosuję kostki rosołowe, sosy z torebki itp. Wiem, dobry kucharz by mnie ukrzyżował za to, ale jakoś żyję i dziecka głodne nie biegają. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem ;) nie lubię kostek, ale czasem trzeba... kukurydzę też lubię, kurcze trzeba na coś umrzeć, nie mogę żyć 200 lat!!!

      Usuń
    2. Uwielbiam kukurydzę, a trzecie oko jeszcze się nie pojawiło :) Papierosy śmierdzą, wódka mnie pali w język, piwa nie lubię, to chociaż sosy z torebki pomogą mi w skróceniu pobytu na tym padole łez :)

      Usuń
  14. A ja tam nie lubię zup na mięsnych rosołach, a selerową robię czasem i lubię...

    OdpowiedzUsuń
  15. Kucharka jestem byle jaka, a wlasciwie to nie jestem wcale. O zageszczaniu zup serami wszelakimi (plesniowymi, topionymi, wloskim parmezanem, mozzarella a nawet zoltymi) wiem, od dawna prawie nie stosuje. Czasem robie cos na styl "chinski" czyli roztrzepuje jajko w niby zupie czyli warzywach w wodzie. Z przypraw odrobina soli albo do wyboru: bazylia, pietruszka, koperek, szczypiorek oraz mnostwo czarnego pieprzu czy innego pieprznego dodatku. Warzywa sa gotowane w duzym kawalku i na wpol surowe. U mnie kuchnia najczesciej bez dodatkowych kcal. Zero maki, zero smietany, zero masla, zero miesnych wywarow. To wszystko dodatki ktore odkladaja sie w... no tam gdzie kazdy ma wlasne predyspozycje. U mnie wyjatkowo szybko robi sie okladzina tluszczowa. Zupy-kremy sa od swieta, lub w sezonie (dynia). A i wtedy sa to zmiksowane warzywa na wodzie z przyprawami. Poniewaz jestem typem gryzacz-przezuwacz, problemy z zebami to dla mnie tragedia. Dlatego prewencyjnie odwiedzam dentyste co kilka miesiecy. I niejednokrotnie cos mi wynajdzie na wczesnym etapie. 3mam kciuki za szybkie i w miare bezbolesne zakonczenie sprawy pt "problemy z zebami". Joanna-Jo

    OdpowiedzUsuń
  16. u nas też danie z diety pozostało na dłużej, i gości już normalnie na obiady :)

    OdpowiedzUsuń
  17. To wymyśliłaś chyba nowy przepis na zupę selerową... :-)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Za przepis się nie obrażę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzisz, ile komentarzy tyle przepisów, ja robiłam tak - ugotowałam seler z jednym ziemniakiem, zmiksowałam, zalałam rosołem i wrzuciłam ten serek, doprawiłam sokiem z cytryny bo wydawała mi się mdła i pieprzem ziołowym, podawałam z groszkiem ptysiowym udekorowałam zieloną pietruszką

      Usuń
    2. Dziękuję Ci Klarko. Napewno wypróbuję.

      Usuń
    3. ja robię w podobny sposób kilka zup kremowych, ale najpyszniejsza jest z zielonych ogórków z mnóstwem kopru; selerowa owszem (chociaż nie ulubiona) tylko ja dodaję serek topiony śmietankowy, odrobinę gałki i pieprz biały; groszek ptysiowy też, ale ja wolę z grzaneczkami i masłem czosnkowym

      Usuń
  19. Takie zaufanie do Knezia? Mimo, że to Okrutnik?:))
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Seler pyszny jest w każdej postaci! Czy korzeniowy, czy naciowy, na surowo, w sałatkach, surówkach, w zupach... U mnie ostatnio najczęściej gotowany pół na pół z ziemniakami, w postaci piure!

    OdpowiedzUsuń
  21. Bo zupy z dodatkiem sera są zwyczajnie smaczne.Niemal do każdej zupy-krem można go dodać. Do mniej wytwornych wystarczy zwykły ser topiony.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Wszelkie zupy tylko na wodzie, bez mąki,śmietany, sera.) O linię dbam:)
    Zula

    OdpowiedzUsuń
  23. ale co macie do kukurydzy z puszki??
    moja selerowa (a właściwie mamy) - 1 średni seler zetrzeć na tarce, udusić na maśle,marchew i pietruszkę (małą) ugotować do miękkości, dodać seler, zmiksować blenderem, zagotować doprawić solą pieprzem trochę tymianku, jeść z grzankami albo serem :)
    jeanette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzej od dawna twierdził, że to jest jedzenie dla świń, potem ja dorzuciłam wiadomości o GMO i tak sobie stworzyliśmy wspólnego wroga;)

      Usuń
    2. Zgadzam sie, kukurydza to jedzenie dla swin a GMO jest glownym powodem dla ktorego unikam kukurydzy.

      Usuń
    3. A ja - choć unikam i potępiam GMO - kukurydzy nie potrafię się oprzeć... Uwielbiam po prostu i nic, i nikt mnie do niej nie zniechęci, nawet Wy wszyscy!!!!

      Usuń
    4. eee tam każdy je co mu pasuje :) jajca też kupujecie od kur karmionych bez gmo? Napisać, że są bez gmo to nie grzech...
      jeanette

      Usuń
  24. Uwielbiam selerowa i gotuję często, ale od niedawna wiem, że równie dobra jest z selera naciowego. Nie gotuję na rosole...sam seler, może cebula, ziemniak...i miksuję na krem...śmietan albo jogurt...serkiem też można potraktować...a tak na marginesie - seler to silny afrodyzjak:) Basia ( nie moge przez google, bo mam cudzy komp.)

    OdpowiedzUsuń
  25. Też lubiłam Kuronia,a właściwie obu:))Śmierć Maćka to przestroga,jak może się skończyć przesadna miłość do gotowania i jedzenia.Gdyby tak dobrze nie gotował,pewnie by żył i wyglądał jak człowiek:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Od kilku tygodni zagęszczam mąką ziemniaczaną ze śmietanką do kawy 10%. Wychodzi coś ala krochmal, hehe. Nie czuć w smaku mąki pszennej. Jemy, żyjemy - czyli można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli juz musze cos zagescic a nie da sie uzyc np. rozgotowanych warzyw to uzywam Arrowroot.
      http://en.wikipedia.org/wiki/Arrowroot
      Szkoda, ze ta strona nawet nie istnieje w jezyku polskim, bo ciekawa jestem czy cos takiego mozna dostac w Polsce.
      Arrowroot uzywa sie w postaci proszku, jak maka, tyle, ze mozna go doslownie posypac na wierzch sosu czy zupy caly czas mieszajac i nie tworzy zadnych kluchow. Jest bezsmakowy i nie "zabiela" jak maka, czyli potrawa ma w dalszym ciagu ten sam kolor co wczesniej, a jest tylko gesciejsza.

      Usuń
    2. http://pl.wikipedia.org/wiki/Maranta_trzcinowa :) Pozdrawiam!

      Usuń
  27. Klarko, seler lubię pod każdą postacią - surówki, sałatki, panierowany jak kotlety, podgotowany i grillowany podany z sosem czosnkowym... Zupę czasem jadam, choć dość rzadko. Podoba mi się pomysł zagęszczenia serkiem (ja zwykle dodaję ziemniak), a na wykorzystanie camemberta chyba bym nie wpadła! Już prędzej jakiś rokpol czy lazur, ale camembert baaardzo mi się podoba!
    Kostek rosołowych też nie używam, mam w szafce kilka na wszelki wypadek, ale jak się przeterminują - wyrzucę je bez żalu, a nawet z ulgą, że nie były potrzebne. To w naszym domu naprawdę awaryjna opcja.
    Jednak nie jestem wrogiem kukurydzy (i groszku) z puszki, właściwie, to bardzo je lubię, co nie znaczy, że jadam codziennie. Wiem, że produkty puszkowane nie są zdrowym jedzeniem, fasolę, ciecierzycę i groch zwykle gotuję sama, jednak o kukurydzę i groszek trudno poza sezonem, więc pozostają puszki i ew. mrożonki, o których też nie mam zbyt dobrego zdania. Ale kukurydzę lubię tak bardzo, że nie zrezygnuję z niej mimo podejrzenia o modyfikację genetyczną...

    OdpowiedzUsuń
  28. Od razu pomyślałem o serku topionym, ale ten cammenbert może nawet lepszy
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  29. Używam agar-agar zagęstnik z wodorostów i także serek gdy trzeba. :) Kostek rosołowych też nie używam. Pan Kuroń przykładem jak nie należy gotować by długo i zdrowo żyć. Lubię Jamiego Olivera z Wysp. :) Dużo warzyw nie przegotowanych w ciągu 15 minut potrafi wyczarować niezły obiad kiedyś zapisywałam, potem mi kartki poginęły i nie mam, ale kupiłam książkę, czasem zaglądam. Jami Oliver to ten co chce wprowadzać zdrowe, nie śmieciowe jedzenie do szkół w Brytanii i trochę mu się udało, niektóre szkoły wprowadziły. :) Jeśli masz program w telewizorze kuchnia+ to czasem jest jego program. W telewizorze to mój program najczęściej oglądany. :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Kurcze, muszę chyba opracować jakąś zupę selerową, żeby nadawała się do jedzenia i koniecznie żeby była niezdrowa jak szlag! :D :D :D

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz