piątek, 30 maja 2014

szlakiem krakowskich WC

Miałam już dawno zrobić fotoreportaż o krakowskich kiblach ale zwlekałam, bo to bardzo odpowiedzialne zadanie. W końcu wcześniej czy później każdy trafia do Krakowa a sikać się chce, i co będzie, jak się moje recenzje nie sprawdzą?

Na razie polecam uniwersalne, pewne w każdym mieście miejsca – sieciowe stacje benzynowe, galerie handlowe i supermarkety. Tam jest przestronnie, czysto i szybko.

Nie wiem, czy to sprawka małego pęcherza, ale ja muszę z WC korzystać dość często. Przed wyjściem z domu staram się nie pić, odmawiam sobie kawy ale co z tego, zanim dojadę do Krakowa autobusem a potem jeszcze tramwajem do miasta to już się sikać chce. Strasznie mi to utrudnia życie. Nie, nie zamierzam nosić na plecach toi-toi, jak mi  ktoś kiedyś radził. Raczej staram się zapamiętać strategiczne punkty.

Galeria Krakowska – oczywiście, pod warunkiem, że jestem w tamtej okolicy. Bliżej Rynku od strony Krowodrzy – najczyściejsza, zadbana, miła i pachnąca toaleta w kawiarni Avanti.

I dziś mnie przypiliło na Starowiślnej, byłam tam odebrać wygraną nagrodę (się przy okazji pochwaliłam, o). Książka i filiżanka, żeby nie było, że wyrwałam wycieczkę na Krym. Szlag, kiedyś marzyłam o wycieczce na Krym a teraz to już raczej przepadło.
 Dobra, do brzegu.

Złapałam pudełko z nagrodą i pobiegłam na plac Dominikański bo przypomniałam sobie, że tam jest cukiernia a w tej cukierni WC nie tylko dla klientów. Wiem, do cukierni się chodzi na ciastka a nie do kibla, ale czy ja mogę, jak niektórzy mężczyźni albo zwierzęta stanąć i sikać pod drzewem? No, raczej nie!
Weszłam znanym korytarzykiem, po prawej stronie za bufetem jest ciemność i drzwi z kasownikiem, wrzuca się złotówkę. Wrzuciłam, wlazłam. Ten kibelek raczej wygląda na magazynek, ale to nieważne. Ważne, że nie mogłam zamknąć drzwi. Nie wiem, jak to się stało, ja tego zamka na pewno nie zepsułam. Zamykam w lewo i w prawo, kręcę, ciągnę, nic. W desperacji wzięłam taki duży kosz na śmieci i postawiłam przed nimi, jakby ktoś wlazł to się potknie i nie zobaczy mnie w akcji.

Szybko, jak najszybciej! Cudem nie polałam sobie spodni, śmiejcie się śmiejcie, przypomniało mi się, że w centrum onkologicznym też nie ma zamków w ubikacjach a wejście jest dokładnie tak jak tu, centralnie naprzeciwko – wchodzisz, widzisz czy ktoś jest.
No nic, wcisnęłam się z powrotem w spodnie, gdyby ten wyczyn ktoś zobaczył to by mu się odechciało ciastek raz na zawsze,  i poszłam do tramwaju. Żeby było sprawiedliwie to napiszę, że byłam tam kilka razy na kawie i ciastkach i są całkiem niezłe.
Ale strzeżcie się tej toalety!


50 komentarzy:

  1. hahahaha, oj Klarka, Klarka

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto na obozy harcerskie jeździł w czasach prehistorycznych i korzystał z latryny malowniczo położonej nad wieeeelgaśnym dołem w nieodległym zagajniku, temu żadne tam krakowskie :) toalety nie straszne. A i ciało musiało być bardziej wygimnastykowane, by po żerdzi tak tyłeczek przesuwać, żeby żadna drzazga nie weszła. Nie umniejszajac oczywiście Twoich Klarko gimnastycznych popisów w WC. Psiara zw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. syn opowiadał, że natknęli się na takie toalety na kampingach, zwiedzając Półwysep Bałkański

      Usuń
    2. Taka toaletę zapamiętałam na całe swoje życie na oślej łączce dla narciarzy w Zakopanem w latach siedemdziesiątych, brr olałam posikać gacie niż tam siąść..

      Usuń
    3. A ja znacznie lepiej wspominam latryny z obozów harcerskich niż krakowskie toalety (przynajmniej niektóre). I czyściej (co się ma w zasadzie brudzić - belka jedna), i widoki przyjemne (las), i wiaterek owiewa, i ptaszki śpiewają ...
      Ella-5

      Usuń
  3. miewam podobne akcje.
    I też często korzystam.
    A! A!A!

    OdpowiedzUsuń
  4. zapomniałam dodać ,że mam URAZ.
    Razu pewnego drzwi do kibelka się zacięły...a sama byłam...i nikogo w pobliżu...cóż...
    wychodzilam górą po kiblu i klamce ale młoda byłam.I w spodniach...;)))

    Trauma została;/.Drzwi sprawdzam fafnaście razy i jak mogę nie zamykam.I ....X-men był w domu....na szczęście...
    Kilka lat temu,weszłam do domowego kibelka - no kto by siętam zamykal na zamek?!? normalnie klamka.
    Dobrze że był X-men...

    Drzwi się zacieły...
    A jakbym sama to rany bocie do jak kliento do sklepu wejdzie to wszystko wyniesie a ja nic ,bo w tym kiblu !!!!!!!!!!!!!
    (mamy alarm w domu i słyszę,a kibla na dole nie mamy)

    Bo to X-men łagodnie przemawia do mnie...kochanie naciśnij klamkę i OTWÓRZ...po 10 minutach przyjął do wiadomości że NIE DA SIĘ...
    I że NIE< NIE ZAMYKALAM NA ZAMEK !!!!!!!!!!

    polecial po śrubokręt....nic nie pomoglo....polecial po wiertarke,coby zameczek rozwiercić delikatnie nie niszcząc drzwi...
    ale ten,to takei stare DREWNIANE drzwi...
    i stary zamek....
    po pół godzinie ( w tym czasie obskoczyl klienta) nadal kuźwa NIC ja siedzę w tym kiblu...(mamy okno i parter ale co,mam skakać z dosć wysokiego parteru?!? - kiedys i owszem,teraz nei te lata;>>>>)

    w koncu po 40 minutach - mialam zegarek na ręce...kazał mnie sięodsunąc od drzwi i ...
    ZASADZIŁ KOPA a nawet dwa...
    w koncu ,niechętnie drzwi się otwarły....wyrwał z mięsem cały zamek wtedy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczęście w nieszczęściu że to się zatrzasnął zamek od kibelka bo jeśli od innych drzwi to gdzie się załatwiać w potrzebie?!

      Usuń
  5. Boze, Klarko, dobrze ze juz jestem po porannej kawie, bo monitor znow bym oplula! Dzieki za poprawienie humoru w piatkowy poranek (u mnie)!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko kochano,czym ty mnie jeszcze zaskoczysz:DDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Klarko, ja chyba z 10lat temu, podczas przejazdu przez Serbię miałam wątpliwą przyjemność korzystać z toalety co się zwie "dziura w betonie, czy innej ziemi". Wspomnienia masakrycznem - nie będę pisała o szczegółach, powiem tylko tyle, że skorzystanie z tej "toalety" wymagało wyjątkowej logistyki. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę sprawdzić swoje gabaryty z wymiarami okienka w drzwiach.
    Wanda z W.

    OdpowiedzUsuń
  9. :-))))
    Doobre...:-)))
    Ważne ,że skorzystałaś z toalety... :-)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Wieki temu przeżyłam w Krakowie koszmar pt. "chce mi się sikać". W stolicy to miałam te sprawę już obcykaną( no w końcu to moje miasto), poza tym w każdej jednej kawiarni i restauracji ów przybytek był "zaraz na wejściu". Przypilona wpadłam do pierwszej z brzegu kawiarni w Krakowie i zgłupiałam- nie było WC. Wypadłam stamtąd i warknęłam do ślubnego- idziemy dalej, tu nie ma WC. Nieco dalej była restauracja- znów wpadłam i...znów nie ma, ale na szczęście było coś jakby szatnia z obsługą, wiec się zapytałam.Ów przybytek był, ale przy kuchni, więc trzeba było przedefilować przez calutką salę jadalną i dopiero wtedy można było trafić do WC. Po kilku dniach pobytu stwierdziłam, że niestety niemal wszystkie takie przybytki były usytuowane w pobliżu kuchni. Zastanawiałam się dlaczego, ale nie napiszę co wymyślił w związku z tym mój mąż.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. weselnapiekarka30 maja 2014 18:29

    Moja sąsiadka,będąc w ubiegłym roku na wycieczce w Kijowie musiała skorzystać z tego przybytku na dworcu.Nawet było względnie czysto tylko bardzo śmierdziało.Sama do siebie powiedziała na głos,"jaki smród"i usłyszała że pani klozetowa rozpyliła jakiś dezodorant.Myślała że się mimo próżnego pęcherza się posika ze śmiechu.A nasze publiczne toalety ,przede wszystkim te na parkingach przy drogach szybkiego ruchu są całkiem znośne.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze,że była jakaś toaleta! Pomyśl, jakby nie było? Serdecznosci.

    OdpowiedzUsuń
  13. Gratuluję nagrody, jaka by nie była to zawsze cieszy:D

    OdpowiedzUsuń
  14. Gratulacje, mily prezent, a książka ciekawa?

    Ja na szczęście (chociaż to podobno nie zdrowe bardzo) mam mocne zawory i nie muszę korzystać zbyt często z publicznych toalet.
    Oj bywają jeszcze paskudne i śmierdzące, ale byłam też w takiej ,gdzie przy wejściu do kabiny pachnąca mgiełka się unosiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tylko dzięki miłości" Bogny Ziembickiej, a filiżanka piękna, porcelanowa, Ćmielów.

      Usuń
  15. Ja też cierpię na sikawicę tzw. psychiczną zwłaszcza na Krupówkach jalbo jak wszędzie płatne to 10 min sięchce. Płatne mi szkodza...

    OdpowiedzUsuń
  16. JAk ja lubię Twoje posty!!!Uśmiałam się,że pewnie i w Krakowie było słychać.Chętnie skorzystam z Twoich informacji,ponieważ mam zamiar do niego przybyć w miesiącu sierpniu:)Co prawda nie mam potrzeby aż tak częstego bywania w TYCH miejscach ale kto wie?A nóż przyda się ta cenna wiedza.Klarko,muszę Ci powiedzieć,że ja również kiedys miałam niemiłą i lekko stresującą sytuację w łazience przy autostradzie w Szwajcarii.A wydawało się,że to cywilizowany i dość rozwinięty kraj w środku Europy.I co?Wchodzę do łazienki,drzwi bez zamka a w środku dziura w ziemi,dwa miejsca na postawienie stóp i nie wiem po co po bokach na ścianach uchwyty do trzymania się.Jakbym miała z tego miejsca wystartować niczym Małysz.Podejrzanie się rozejrzałam czy nie ma tam jakiejś kamerki bo może to jakiś telewizyjny reality czy coś.Bałam się,że w trakcie ktoś drzwi otworzy zrobi zdjęcie i po ptakach,będę telewizyjną gwiazdą!!!Podobnie jak Ty nerwowo zrobiłam co trzeba i z ulgą uciekłam.Po wejściu zapytałam męża czy u nich też tak było jak w damskiej toalecie i po jego twierdzącej odpowiedzi nawet sobie nie wyobrażałam jak oni tam to robią:)Koniec opowieści:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Szczygieł napisał ksiązkę o toaletach w Czechach(Pradze? ) i o wesołych tekstach tam wypisywanych- humorystycznych, dopisywanych odpowiedziach- bez chamstwa i wulgaryzmów
    Twoja relacja też ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Na kiblowy temat mam całkiem niezłą historyjkę. Prawdziwą, żeby nie było.

    OdpowiedzUsuń
  19. Temat bardzo interesujący. Chętnie poczytam dalszą część przewodnika. Ja czasem korzystam z McDonald`sa na Szewskiej
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
  20. "Toalety są środkiem przekonania świata, że nie schodzimy niżej swego poziomu." - Louis Aragon
    całuski (w buzinkę, ofkors)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ktoś kiedyś gdzieś miał pomysł na biznes w toalecie męskiej - na tabliczce OPŁATY stało jak byk: "panowie z dużymi - 2 zł; panowie z małymi - 50 gr" Jak myślicie jakie monety panowie rzucali??

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak się zastanawiam, nie mam chyba nic do powiedzenia w sprawie toalet, jak wchodzę w te progi to umysł mi się przestawia na tryb filozoficzny, zrobić, nie myśleć, nie wąchać, wyjść :-D
    Przepiękna toaleta jest w Nowym Mieście Lubawskim przy Rynku. Nawet mi się nie chciało, poszłam zobaczyć bo przyjaciółka zachwalała :-)
    Nagroda fajna, sama bym ci jakąś przyznała :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Też marzyłam o wycieczce na Krym, nawet prawie zaczynałam ją planować. I też boję się teraz, że przepadło:-(
    Nic to, może uda się w następnym życiu?

    OdpowiedzUsuń
  24. kiedys bywalam w Krakowie, strategiczna toaleta byla z boku Sukiennic. Oczywiscie standartowe, te w kawiarniach czy restauracjach, kiedy sie cosik tam zamawialo, aaa i oczywiscie Mc Donald na Florianskiej...
    A swoja droga wlasnie w myslach przebiegalam, jak to jest z toaletami, kiedy sie wedruje NYC...

    OdpowiedzUsuń
  25. nie wiem czy slusznie ale uwazam ze toaleta jest wizytowka kazdej knajpy....
    mnie w Polsce strasznie irytuje jesli w restauracji czy pubie trzeba placic za ubikacje, no nie znosze, i nie o kase mi tu chodzi, ale o zasady...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli trafię na taki niecny proceder, więcej tam nie idę. rozumiem pobieranie opłat od korzystających z wc, którzy nie są gośćmi lokalu, bo w Krakowie naprawdę przewala się tłum a publicznych toalet niewiele

      Usuń
  26. pobieranie jakichkolwiek opłat za toalety jest niecnym procederem!!!!
    toalety czyste zadbane sprzątane regularnie to powinna być usługa GRATIS!! oraz obowiązkowa, jak piękne zadbane parki miejskie do których sie udajemy na spacer, rolki rower i jak ławeczki w w tych parkach, jak chodniki w miastach i latarnie oświetlające drogę.
    Toalety naszą ludzką wizytówką!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  27. Witaj, siostro w przypadłości!
    To i ja opowiem swoje traumatyczne przeżycie z sikaniem związane.
    Kiedyś dawno zwiedzaliśmy z mężem i córką stolicę. Oczywiście ja głównie szukałam jakiejś toalety, ale jakoś szło. Aż raz trafiliśmy na wielkie osiedle, idziemy i idziemy, a toalety ani śladu. Mąż z córką kontemplują widoki tudzież architekturę, a ja nic, tylko się rozglądam za tablicą z wymarzonym kółeczkiem.. . W końcu wypatrzyłam! Porzuciłam rodzinę i pędem puściłam się w kierunku kółeczka, a ono rosło mi w oczach i rosło... Bo to był "zakaz wjazdu".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D:D ja się tak w Sejnach o mało nie wbiłam do budki policjanta bo z daleka wyglądał jak toi-toi, już prawie rozpinałam spodnie w drzwiach a to była taka budka przed konsulatem

      Usuń
    2. A ja w tych czterech ścianach do sikania czuję się wielka, niby się mieszczę ale co rusz znajoma mi przypomina: zamknij się!

      Usuń
  28. Dobrze wiedzieć. Dobrze, że mam pęcherz, ze hohohoho długo sikać nie muszę.
    Pamiętam, że jadąc do Rodziców zatrzymywaliśmy się na jednej stacji i zawsze wrzucałam złotówkę w te drzwi.
    Po kilku razach mi ktoś powiedział, że ten zamek to już od lat nie działa i śmiało można korzystać bez płacenia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  29. A pamiętasz ten model "dziura i miejsce na nogi" pod klasztorem w Tuchowie?
    Dzięki za przewodnik, przyda mi sie na pewno - też lubię wiedzieć takie rzeczy, szkoda, że różnych decydentów - planistów, włodarzy miast nie trapią częste infekcje układu wiadomego...
    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miałyśmy w Tuchowie ciocię i tam nas babcia zaprowadzała w razie potrzeby,
      oj, znów mi poruszyłaś szufladkę ze wspomnieniami:)

      Usuń
    2. Cieszę się, że mi się udało - mam nadzieję,że tylko miłymi!
      M.

      Usuń
  30. Tez marzyłam o wycieczce na Krym:) ech:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Być może kto z Krakauerów starszych, osobliwie jeszcze skautingiem się parających za młodu, pamięta zastępcę komendanta krowoderskiego hufa, starszego jegomościa zwanego "Puckiem" i uwielbianego przez wszystkich chyba skautów... Onże czy to dla jakich wojennych przejść z nerkami, czy może o prostatę szło, dość, że tajemnicą poliszynela było, że "Pucek" tak wpodle świtania wstawać musi i za potrzebą gdzie w krzaki pójść... Dwakroć żem go w tem nieszczęściu miał sposobności spotkać, przy czem raz omal to nie było nieszczęście moje. W jednej ze zdobywanych sprawności trza się było w boru utaić, a mapki jak kryjówki naleźć byłoż potrzeba nocą sekretnie do namiotu komendy podrzucić, przy czem naturaliter, wartownicy o tem wiedzieli wybornie i niczego tak nie pilnowali pilnie jak tego namiotu tej nocy szczególnej. Mieli z druhem planu zacnego, gdzie ów miał tam co w inszem mieśćcu szeleścić i hałasować, wartownika odciągąjąc, a robota właściwa mnie czekała. Ano i jakem już dumał, że wszytko z drogi usunięte i żem się miał z łopianów za komendą podnieść, by błyskawicznie tego planu podrzucić i uchodzić, to mi znienacka wylazł z namiotu ów wizytujący nas akuratnie "Pucek". Jak mi stanął niemal nade mną i począł rozporek rozpinać, tom postanowił kapitulować i się ujawnić. W ostatniej chwili ów się o jakie 90 stopni obrócił i cały ładunek jaki metr dalej umieścił... Do dziś nie wiem, co mu tego uczynić kazało i czy mnie dojrzał lub wyczuł i litość go zdjęła... Lat parę później jakem sam w instruktory postąpił i z niem był w jakiej komitywie bliższej, przypomniałem mu się z tem i dopytywałem, ale mówił, że nic nie pamięta. Ja za to pamiętam, jak na instruktorskim rajdzie po górach żeśmy szli w nawałnicy okrutnej, której najpierw żeśmy gdzie przeczekać myśleli, zasię przez nią opóźnieni, nocą już co drogi nadgonić, nareszcie się zrobiło to nazbyt niebezpieczne i "Pucek" przykazał namiotów rozbijać. A cokolwiek zbłądziwszy, nie byliśmy my całkiem pewnymi, zali nam się na słowacką stronę nie zeszło po ćmoku, tośmy umyślili czekać poranka i opadnięcia porannych mgieł, zaczym co dalej ruszym.... Ano i facecjonista jeden wstał jeszcze szarówką i się w kosodrzewinie gdzie przytaił na "Pucka"czekając... Ów wstał jako zwyczajnie i odszedł krzynę by sobie ulżyć, na co zaczajony kawalarz huknął mu pono gdzie za uchem: "Pane! W narodnem parku se ne sika!"...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, śmieję się na głos choć rozumie, w jakim musiałeś być wówczas rozdarciu!
      A mam nadzieję, że "Pucek" obsikał sobie spodnie, o butach nie wspomnę;)) i raz na zawsze pojął, że park to nie latryna!

      Usuń
  32. Odnośnie toalet kiedyś zasłyszałam taką opinię, że jaka czystość w toalecie, taka i w kuchni/zapleczu...Myślę, że coś w tym jest.
    Latem na krakowskim rynku można korzystać do woli z wc w okalających tenże rynek pubach/kawiarniach/restauracjach, bo nikt przecież nie spamięta tych wszystkich klientów z ogródków.
    Całe szczęście że nie mam takiej przypadłości, bo wyobrażam sobie jakie to musi być uciążliwe.
    Ps. Jak dla mnie strasznie odrzucające są wc na polskich lotniskach.

    OdpowiedzUsuń
  33. To już lepiej postawić "sławojkę" i z głowy!

    OdpowiedzUsuń
  34. Nahlepsiejsza toa dla nieprytnych jest Na lotnisku Balice Kraków jest boska orurkowana JAK TRZEBA !
    Rafał

    OdpowiedzUsuń
  35. Klarko, zapraszam do mnie na post kibelkowy, bo zdaje się nie widziałaś, a był robiony z myślą (też) o Tobie. Buziaki! :)
    Ze dwa dni temu! :)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz