sobota, 26 kwietnia 2014

czasem się w rodzinie zdarza popychanie do ołtarza

Kiedy w rodzinie są narzeczeni, jest i ciekawość dotycząca ich najbliższej przyszłości. Święta są znakomitą okazją do rozmów - dzwoni telefon i słyszę najpierw życzenia a potem pytania – co tam u was, co porabiacie, no i to najważniejsze – a kiedy wesele syna. Nie biorę tych pytań za wścibstwo, lecz za życzliwe zainteresowanie, ale i tak czuję się nieco zakłopotana.   Odpowiadam zgodnie z prawdą, że nie wiem, i na tym się przeważnie urywa temat. Wyjątkiem jest osoba bardzo ważna dla mnie, pytająca, czy będzie ślub kościelny. Powiedziałam, że nie wiem, ale się dowiem.

Nie zamierzam w jakikolwiek sposób wpływać na decyzję narzeczonych, jeśli nie mogę pomóc to nie przeszkadzam. I tu nie chodzi przecież tylko o mojego syna, wśród znajomych jest wiele par mieszkających razem bez ślubu. Ich wybór, ich sprawa. Przecież to są  dawno dorośli, rozsądni ludzie, często połączeni kredytem. Mieszkają z sobą, dbają o siebie, kochają się. Już raczej wtrącałabym się do związku małolatów, chcących się bawić w rodzinę kosztem rodziców.

Nawet mi się podoba tłumaczenie pewnego młodego człowieka, który za każdym razem, gdy jakaś ciocia, kuzynka czy znajoma rodziców zadaje sakramentalne pytanie o wesele,  odpowiada – może być w najwcześniejszym z możliwych terminie, jeśli  tylko  nam je sfinansujesz!


Na koniec – niedawno plotkowałam z koleżanką, która również ma jedno dziecko i żaliła się, że już się nie może doczekać wnuków. Palnęłam jej bez zastanowienia – to trzeba było samej mieć więcej dzieci!

70 komentarzy:

  1. W tym temacie bardzo popularny jest łańcuszek:
    Kiedy sobie kogoś znajdziesz - kiedy ślub - kiedy dzieci - kiedy drugie :)
    Wszystko jest okej, póki pytania nie zaczynają napływać zbyt często, od zbyt wielu osób. Osobiście mam dystans do tego typu pytań... ale czasem na nich się nie kończy - jeśli odpowiedź nie zadowala słuchacza zaczyna on niejednokrotnie prawić morały... a to już może być męczące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda - a dlaczego, a może są przeszkody a wy nie wiecie itd itd
      rodzice i tak mają lepiej niż młodzi, bo co mają powiedzieć babce, która szantażuje - nie doczekam, umrę, nie będę żyć sto lat itd itd
      czytelnio!
      to przykład wymyślony, żeby nie było!

      Usuń
  2. Heh! W mojej rodzinie już od lat są narzeczeni i to nie jedni:):):) No i fajnie! Korek

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie takie pytania zwyczajnie denerwują, bo uważam , że pytać może ale tylko bliska osoba. Reszta w tym nawet dalsza rodzina nie powinna się tym za bardzo interesować. Jak przyjdzie czas to ciekawość zostanie zaspokojona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja mama od dawna powtarza nam, że gdy tylko będzie miała wnuki od razu przejdzie na wcześniejszą emeryturę, żeby się nimi zająć :) ale to chyba ma być rodzaj zachęty dla mojego rodzeństwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to korzystać, pomoc matki przy dzieciach jest bezcenna, gorzej, gdy mama się rozmyśli:D

      Usuń
  5. Trafiłaś Klarko w sedno sprawy! Ja takie pytania tez słyszę już od paru lat.... i mam dość ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Te pytania to stały punkt programu na rodzinnych spotkaniach.

    OdpowiedzUsuń
  7. :-)))
    Słuszna rada :-)))
    Samemu mieć więcej dzieci...

    OdpowiedzUsuń
  8. Też mnie pytają, kiedy wesele i czy już zbierać pieniążki na prezent........
    Moja mama i teściowa pytają z troską, bo chciałyby być jeszcze na weselu wnuczka, a obie już w wieku podeszłym mocno.

    OdpowiedzUsuń
  9. I tak zdarza się to teraz dużo rzadziej niż jak ja byłam panna , a potem narzeczona...

    OdpowiedzUsuń
  10. z ta iloscia róznie bywa
    znam rodzinie, gdzie mimo 4 synów wnuków się nie doczekano
    ale ja się bardzo cieszę z mojej trójki i liczę na dużą ilość wnuków, chociaż obiecuję, że nie będę ich wychowywać:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ha... to mi przypomina podobnie mało taktowne pytania dalszej rodziny "a czemu Wy jeszcze dzieci nie macie, najwyższa pora". No co takim odpowiedzieć by nie urazić albo nie zawstydzić? Bo przecież nie cisnące się na usta "nie wasza sprawa", ani bolesną dla nas prawdę, z którą nie chcemy się dzielić ze wścibskimi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niko, przepraszam bardzo, ale dlaczego TY sie zastanawiasz jak tu nie urazic czy zawstydzic kogos kto wlasnie rani CIEBIE?
      Ja mysle, ze takie pytanie z gory usprawiedliwia wszelkie zachowania drugiej osoby lacznie z biciem po mordzie pytajacego.

      Usuń
    2. a dlatego staru, że ja mam nie równo pod sufitem.A tak na serio, często głupio grzeczna jestem, wiesz? I zmilczam zabijając wzrokiem zamiast skląć ...bo to przecież starszym się szacunek należy. Co z tego, że stare to i głupie, bo nietaktowne.

      Usuń
    3. Wlasnie o to chodzi:) Dlaczego my - dorosle dzieci nie zadajemy naszym rodzicom, ciotkom, wujkom i dziadkom pytan dotyczacych ich zycia seksualnego?
      A jakim prawem oni uzurpuja sobie racje do takiego zachowania?
      A skoro tak robia to niestety powinni sie liczyc z tym, ze za chamstwo moze ich spotkac przykrosc i tyle.
      Szacunek droga Niko nalezy sie tym co potrafia szanowac innych, szacunek to droga dwukierunkowa. Jak ktos nie szanuje mnie to na pewno nie odwdziecze mu sie szacunkiem, tak to dziala w moim przypadku.

      Usuń
    4. Starka, tym rodzicom, ciotkom, ujmom i dziadkom nie zadajemy pytań bo odpowiedź mogła by nam pikiereszować makijaż przy szczerej odpowiedzi z detalami :D. Mniemajmy, że oni są już baaaaardzo doświadczeni i naszej zachęty nie potrzebują. No, iiii, wystarczy poczytać onych babć, cioć, ujów blogi po sześć dziesiątce .... :)

      Usuń
    5. Za lada moment bede po 60tce:))) W zyciu nie przyszlo mi do glowy zeby komus zadawac tak intymne pytania, czy to moze skleroza usprawiedliwia:)))) czy to znaczy, ze ten etap starosci jeszcze przede mna?
      to juz teraz prosze niech mnie ktos wczesniej odstrzeli:))) tak bedzie lepiej.

      Usuń
    6. Nika - ja odpowiadałam - bo tak wyszło. Jedynak też był dziwactwem, ciągle pytali o drugie a co gorsza, pytali dziecko, czy chciałby mieć braciszka albo siostrzyczkę. uważam, że to nie powinno mieć miejsca.

      Usuń
  12. Trzeba było mieć więcej dzieci! Święta prawda. Gdyby tak można było przeżyć życie raz jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie moge pojac jak mozna zadawac tak intymne pytania nawet wlasnemu dziecku, a co dopiero komus z dalszej rodziny, czy tylko znajomym?
    Czy naprawde ludziom brakuje podstwowych zasad taktu, bo juz nawet nie kultury?
    Jak mieszkam w Stanach 30 lat tak jeszcze nigdy nie slyszalam, zeby ktos komus zadawal takie pytania, to jest po prostu niewyobrazalny brak kultury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Star, my z dziećmi rozmawiamy o tym całkiem normalnie, tak, jak się rozmawia o planach życiowych, o marzeniach, o pracy i o przyszłości, na czym nam zależy, czego oczekujemy, czego się boimy. To jest część naszego życia i myślę, że to kwestia otwarcia i zaufania. Moja synowa tłumaczy mi, żebym nie chojrakowała i robiła sobie badania, bo gdy ich nie robię, to oni się martwią, a ja pytam otwarcie, czy ważny jest dla niej ślub. Ja sobie te relacje bardzo cenię.

      Usuń
    2. Klarko, w notce piszesz o ludziach, ktorzy dzwoniac do Ciebie z zyczeniami swiatecznymi pytaja o wesele syna, prawda?
      Tymi ludzmi chyba nie jest przyszla synowa:))) O to mi wlasnie chodzi. Bliskie relacje z dziecmi, synowymi czy zieciami to tak samo jak moje bliskie relacje z tesciem. Ale juz przyjaciele krolika zadajacy moim dzieciom pytania w kwestii prokreacji czy slubu to chyba zupelnie inna sprawa.

      Usuń
    3. I tak jak napisalam wyzej na takie tematy moge rozmawiac z dziecmi i ich partnerami jesli to ONI inicjuja rozmowe, ja na pewno nie zapytam.
      Po prostu nie zycze sobie i nigdy nie zyczylam sobie ani nie pozwalalam innym wtracac sie w moje zycie i te sama zasade stosuje w stosunku do innych.

      Usuń
    4. Ja tez od ponad 30 lat mieszkam poza krajem(w AU) i jak Ty, nigdy nie slyszalam, zeby ktos takie pytania zadawal.Nikt nikomu w zycie z butami nie wchodzi.
      Mnie sama, za mojej mlodosci , 2-3 lata po slubie wscibska sasiadka zapytala: "A kiedy to wreszcie dzieci beda?" i uslyszala odpowiedz na jaka zasluzyla:"Prosze pilnowac wlasnego zycia".Pewnie opowiedziala sobie podobnym, bo nikt wiecej mnie o to nie pyta l(pierwsze dziecko mielismy ponad 5 lat po slubie).
      Wynika chyba z tego, ze to stricte polska specjalnosc takie pytania.

      Usuń
    5. Ja też mieszkam ponad 20 lat w kraju, w którym mówi się o kulturze milczenia, nie wtyka się nosa w cudze sprawy, nawet nie może przyszły pracodawca na rozmowie kwalifikacyjnej zapytać o plany rodzinne ale ... pytania pośrednie zadawane są b. często aby ... można było zaplanować. Koleżanka w pracy potrafi być tak 'upierdliwa' w swoich pytaniach, bo od odpowiedzi może zależeć jej kariera, dziadkowie pytają aby zdecydować się na pobyt emerytalny gdzieś na 'karaibach' zostawiając dom przyszłemu pokoleniu, pracodawca wiąże duże pieniądze zatrudniając pracownicę i ma prawo wiedzieć, choć nie może pytać ( wtedy nie zatrudnia na stałe kobiet w okresie rozrodczym). Emituje się różne programy o tym jak traktować bezdzietność z podpowiedzią, że łatwiej znosić trudności gdy środowisko wie o problemie. Ostatecznie o sprawie ślubów, potomstwa decydują sami zainteresowani i nie rozumiem dlaczego pytania o decyzję mają być z tych nie na miejscu. Ludzie chcą wiedzieć kim się otaczają więc pytają ... Odpowiedź, taka czy taka należy do zapytanego. Można się obrażać lub za problemy obarczyć pytającego (sic!).

      Usuń
  14. Co do pytań, to można sobie w gronie najbliższych w kulturalny sposób o tym porozmawiać. Natomiast w żadnym już razie nie należy na młodych naciskać, by związek "legalizowali". A już najgorszym z najgorszych są naciski na ślub kościelny. Bo "tak wypada", bądź też piękna będzie uroczystość.
    A tak naprawdę, by wziąć ślub, który takowym nie będzie tylko z nazwy, niepotrzebne są pieniądze. One potrzebne są po prostu do życia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Moja babcia zawsze mawiała tak: "jeśli ludzie się naprawdę kochają i szanują, to i ślub nie jest ważny.A to, że ksiądz młodych pokropi wcale nie zagwarantuje trwałości małżeństwa." Wiedziała co mówi, jej syn i córka, oboje po ślubach kościelnych, w krótkim czasie się porozwodzili. Syn w dwa lata po ślubie, córka w 4 lata.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeja! Żeby to moja babcia tak powiedziała! Babcia prawie się obraziła na wspomnienie,że chyba ślub będzie cywilny(ze względu na koszty, łatwość załatwienia na odległośc i niewierzącego narzeczonego). Mama początkowo powiedziała,że mamy brać sobie ślub jaki chcemy,a potem był płacz,że źle mnie katoliczkę wychowała.
      U mnie na ślub nikt nie czeka,bo mamy skomplikowaną sytuację, przyszła teściowa robi problemy i na razie nasze życie to był koszmar, cała rodzina w to była wplątana niestety. Gdy usłyszeli o zaręczynach (przypadkiem,nie ogłaszałam tego nikomu i wychodziło to zwykle przypadkiem),zaczęły się szurania krzeseł,wychodzenie,coś spadło. Gratulacji nic. Trochę przykro,ale przynajmniej nikt nie pyta "Kiedy ślub". A to już 5 lat.

      Usuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zle sie podpielam, wiec dokonalam "przeszczepu" komenatrza i usunalam ten zbedny:)

      Usuń
  17. Tak ten swiat jest urządzony:) w sensie - na wszystko w życiu jest odpowiedni czas,na ślub,rodzenie dzieci,babciowanie..itd.Odwrócić tego nie sposób:))A pytania pewnie bedą zawsze,jeśli w najblizszym gonie,wypływajace z troski i życzliwosci - nic w nich niestosownego.
    Zula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zula, przepraszam a co byloby niestosowne? Gdyby pytajacy chcieli ZOBACZYC jak to mlodzi robia ze jeszcze nie maja potomstwa?
      czy moze w tym tez nie byloby nic niestosownego bo to przeciez z troski i zyczliwosci?

      Usuń
    2. Stardust,a czemu próbujesz zaraz szydzić? Masz jakieś kompleksy z tym związane?:))) I gdzie ja pisałam o potomstwie?:))..,choc to temat jak kazdy inny i też można O TYM rozmawiać,zapewniam.I naprawdę nie ma w tym nic niestosownego ! Można być na tyle blisko ze swoimi dziećmi,żeby rozmawiać o wszystkim.Wiem,że są domy,w których obłudnie unika się takich czy innych tematów,ale to niewiele ma wspolnego z taktem czy kulturą.:)
      Zula

      Usuń
    3. Rozmowa na temat seksu ma sens z dziecmi w wieku kiedy sa w okresie dojrzewania, kiedy obowiazkiem rodzicow jest uchronic je przed niewlasciwymi decyzjami. Natomiast pytanie doroslych dzieci dlaczego nie maja potomstwa jest dla mnie nietaktem i nie ma to nic wspolengo z szydzeniem.
      Jesli dorosle dziecko samo podejmuje rozmowe na ten temat to zupelnie inna sprawa, ale pytania w stylu napadania sa moim zdaniem niewlasciwe, nietaktowne i nie na miejscu.
      Chyba mam prawo tak myslec, sa na swiecie ludzie, ktorzy na tyle ufaja doroslym dzieciom i szanuja ich decyzje, ze nie musza sie wtracac w ich zycie - bo to jest wtracanie sie w zycie doroslego czlowieka a nie troska i zyczliwosc. Troska i zyczliwosc jest wtedy kiedy dorosly czlowiek prosi o porade, sam sie zwierza, ale nie jak go sie napada pytaniami o jego prywatne zycie.

      Usuń
    4. Pytania "w stylu napadania" na KAŻDY TEMAT są niewłaściwe,niestosowne.itd:))) Troska rodziców na każdym etapie zycia dziecka jest inna,ale zawsze jest.Najpierw dbamy o to,zeby ukonczyło dobre szkoły,miało co jeść i gdzie spać ..itd.itp.Potem jednak większość rodziców myśli ,(czesto "życzeniowo") o przyszłych związkach,ewentualnym potomstwie swoich dorosłych dzieci.Jednym słowem - o ich szczęściu.
      Nie znam rodzicow,którym,by to nie leżało na sercu.A że nie zawsze w życiu te szczęśliwe scenariusze się sprawdzają,to zupełnie inna sprawa.;)
      Z.

      Usuń
    5. Pytania i zaufanie tylko pozornie się wykluczają.Można mieć zaufanie i pytać,rozmawiać."Niewtrącanie się" w życie dorosłych dzieci , to często zakłamanie,unikanie trudnych,niewygodnych tematów,zwłaszcza,gdy jest jakiś problem:) Wiadomo,że na decyzje dorosłych dzieci nie mamy wplywu,ale na każdym etapie życia nasze dzieci powinny czuć naszą miłość,zainteresowanie,wsparcie, czy wręcz przeciwnie - dezaprobatę.:) I nic tu nie ma do rzeczy,kto podejmuje rozmowę - w rodzinie jesteśmy równoprawnymi partnerami,również względem własnych,dorosłych oczywiście, dzieci.
      Z.

      Usuń
    6. Droga Z. ale co ma milosc rodzicielska wspolengo z inwigilacja? Milosc, kazda milosc, bo nie tylko rodzicielska to akceptacja i nic wiecej. Tak jak akceptujemy partnera (meza choc niekoniecznie) tak tym bardziej powinnismy nie miec problemu z akceptowaniem postepowania naszych doroslych dzieci, bo to przeciez MY ich wychowalismy, MY uksztaltowalismy ich osobowosc, MY mielismy kiedys wplyw na ich poglady. To o co tu teraz pytac?
      Jesli 30 letnie dziecko informuje rodzicow o problemie, wyrazajac tym samym chec rozmowy czy tez poznania ich opinii to zupelnie inna sprawa. Wierz mi ja potrafie z moim synem (grubo po 30tce) i jego partnerka przegadac cale noce, ale to ONI inicjuja a nie ja nagle przepytuje, bo mi sie ubzduralo, ze jestem matka wiec moge.
      Byc rownoprawnymi partnerami - mam wrazenie, ze mowimy o tym samym, ale skoro mnie moj dorosly syn nigdy nie zapytal o moje zycie seksualne, ani o fakt dlaczego nie mialam wiecej dzieci to jakim prawem ja mam pytac jego? Gdzie tu rownoprawnosc? Rownoprawnosc powinna byc obustronna inaczej nie jest rownoprawnoscia, prawda?

      Usuń
    7. Idac twoim tokiem rozumowania - trzeba akceptować wszystko i o nic nie pytać,bo to nasz mąż,partner,a zwłaszcza nasze dziecko:))) Uważam,ze wręcz przeciwnie:)))),zresztą,to temat-rzeka.
      I nie przeceniałabym naszego(rodziców) wpływu na osobowość,poglądy..wszystko.:)))To tak nie działa....na szczęście;))
      Z.

      Usuń
    8. Ale super,że ty tak całe noce rozmawiasz ze swoimi młodymi.:)
      U mnie nikt by nie miał na to siły,czasu,a może i ochoty:))

      Usuń
    9. Wyglada na to, ze ja mam wieksze zaufanie do mojch metod wychowawczych.

      Usuń
  18. Oszszsz no ! ? , XXI wiek i nadal takie naciski ?
    Młodzi pewnie sami wiedzą jak taktownie, lub wedle pytającego nawet i po chamsku odpalić z odpowiedzią.
    Trudniej rodzicom poradzić sobie ze wścibskimi.
    Mam córę w zalegalizowanym już związku.
    Syn nadal miota się, jak kulturalnie odpowiadać na durnowate zapytania. Większość biorę na siebie, i w zależności od nastroju, różne durne odpowiedzi udzielam, nawet taką, że planują zaślubiny na Księżycu, czyli kaski sporo muszą uskładać :)))

    OdpowiedzUsuń
  19. Klarko, no właśnie, kiedy wreszcie ukaże się notka o przygotowaniach ślubnych, strojenie się w czerwone szpilki i oczekiwaniach na 'niniusia'? Co to za miganie się bycia teściwą i w ogóle od bycia 'dziadostwem', ja się pytam :)))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to mało pisałam o zazieraniu dzieciom do piekarnika i niuchaniu na fejsiku, co też oni knują?

      Usuń
    2. Upssss. To ja taka dyskretna, że takich notek nie czytam :))) ale jak tak twierdzisz, to pewnie masz podstawy ku temu :))).
      Miłego podglądania :D

      Usuń
  20. trudne pytania... taaaa.....a ja uważam, że na wszelkie pytania należy odpowiadac zgodnie z prawdą: kiedy ślub? - jesli planowany to okreslamy czas, np. za 5 lat, jesli nie planowany- to odpowiadamy, że nie planujemy w ogóle... jeśli tylko cywilny- mówimy jasno, że kościelnego nie będzie... pobiadolą, pobiadolą i przestaną ;-))
    My długo nie mieliśmy dzieci- ja nie chcialam- i tak też odpowiadalam na wszelkie tego typu pytania- nie ma bo nie chcę dzieci, nie lubie . I już!
    Wiem, że nieposiadanie dzieci z powodu niemożności jest problemem, postrzeganym często jako porażka itp... ale czy nie prosciej jest na pytanie " kiedy dziecko" odpowiedzieć: może nigdy , bo nie mozemy miec dzieci? bo się leczymy??? czy to naprawdę taki wstyd?? czy jasno postawiona sprawa nie ucina spekulacji i pokatnych deliberacji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie może być grzeczniejsze od stwierdzenia, że 'jabłonie, które nie rodzą owoców, wycina sie ze sadu'. Pytanie jest dużo, dużo przyjemniejsze od opowieści jak to jakaś rodzina zniknęła z braku potomstwa. :))).

      Usuń
    2. Ystin, mysle, ze roznica sytuacji polega glownie na fakcie, ze Ty nie chcialas przez pewnien czas mied dzieci. Moglas ale nie chcialas i dlatego szczera odpowiedz przychodzila latwo.
      Natomiast w przypadku par, ktore chca a nie moga, ktore sie lecza, wydaja ciezkie pieniadze na kolejne in-vitro w kraju gdzie in-vitro nazywa sie grzechem takie pytania sa bolesne.
      Wyobraz sobie, ze kolejne in-vitro, do ktorego oboje partnerzy podeszli z ogromna nadzieja konczy sie niepowodzeniem, a rodzina i znajomi zarzucaja pytaniami.
      Czy naprawde wierzysz, ze szczera odpowiedz ucina spekulacje i pokatne deliberacje?
      Ja sie obawiam, ze dopiero je otwiera, bo przeciez wszyscy wiedza lepiej, a malo tego to wszyscy akurat maja 400 tysiecy dobrych rad i przykladow jak to innym sie udalo lub nie... ze juz nie wspomne o wspolczuciu, bardzo czesto udawanym tylko wspolczuciu...
      Czy nie lepiej nie zadawac takich pytan?
      Przeciez to pytania dotyczace najbardziej intymnej czesci zycia czlowieka, seksu... jak to sie ma do wiary, ze nie wspomne prawa jednostki do prywatnosci?

      Usuń
    3. Star, masz racje - najgorsze sa "dobre rady" - wyluzujcie to sie uda :-/
      Ja, z plotek sie dowiedzialam, ze nie moge miec dzieci bo usunelam ciaze. Bolalo jak jasna cholera.

      Usuń
    4. Stardust, pewnie , że najlepiej byłoby nie zadawać! i ja osobiscie nie zadaję, a temat niepłodnosci na pewno jest bardzo trudny dla tych , których dotyczy bezpośrednio.... ( mam znajomych, którzy to przechodzili , wiec wiem) ale nadal uważam, że lepiej powiedzieć jak jest...bo jakoś nie bardzo wierzę, że nagle wszyscy będą szanować prawo do prywatności...a historie, jak powyżej prztoczyła Martek, mają tylko pożywkę do mnożenia.
      Niestety...
      na mój temat były z kolei komtarze, że jestem wygodna, że pieniadze są dla mnie najważniejsze, że mi się w doopie poprzewracało.... a może też nie mogę, tylko udaję???

      Usuń
    5. No widzisz Ystin, w Twoim przypadku wymyslili, ze jestes wygodna i bardziej kochasz pieniadze, w przypadku Martek wymyslili, ze usunela ciaze... ludzie to paskudne stworzenia:)))
      Zawsze gadali i beda gadac, osobiscie wolalalbym zeby sobie gadali sami wymyslajac pozywke do tego gadania niz zebym ja im miala ja zapewniac:)))
      Jak juz mi maja obrabiac doope to chociaz bez mojej bezposredniej pomocy;)

      Usuń
    6. Ystin, ale my mowilismy o problemie. Nie ucielo to spekulacji.

      Usuń
  21. Ja na pytania kolegi "kiedy dziecko?", odpowiadalam" jak sie wzbogacisz, zebys chrzestnym mogl zostac" :p
    Ogolnie tez takie pytania traktuje zyczliwie, jesli nie robia sie natarczywe.

    OdpowiedzUsuń
  22. Przy wielkanocnym śniadaniu z naszymi licznymi dziećmi rozmowa była, a jakże, kto, kiedy i z kim powinien się ożenić lub też na odwrót,w zależności od płci. Dzieci, dorosłe, miały już trochę dość. I powiedziały: w tej chwili, jak Polska długa i szeroka, we wszystkich domach, przy rodzinnym śniadanku starzy psują humor młodym! I wszyscy się roześmieli. PS: dzieci są przybrane, ale trzymają się razem zwłaszcza przeciwko starym. I bardzo dobrze! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgorzato, to jest smutne i przykre, że takie doświadczenia mają dzieci w Waszym domu.Nie tylko w Waszym jak czytam komentarze.
      Mnie wystarczająco dużo starzy humoru napsuli, więc staram się, aby moje młode , mogły podzielić się swoimi problemami w swoim gnieździe.
      Byłoby mi przykro, gdybym usłyszała, że są przeciwko mnie.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Myślę, Majko, że niedokładnie chodziło o trzymanie się "przeciwko", bo też i sytuacja jest pewnie w domu Małgorzaty trochę inna :-) Jeśli się śmieją, to dobrze. I jak trzymają się razem, drugie dobrze, mimo że przybrane, mogą na siebie liczyć, a to najważniejsze.

      Usuń
  23. Uwazam ze szczera odpowiedz jest jak najbardziej na miejscu. Poza tym skutecznie OBEZWLADNIA pytajacego.
    Im bardziej szokujaca tym skuteczniejsza:))))

    OdpowiedzUsuń
  24. Kiedyś od kuzynki usłyszałam,że spotkała mnie tragedia,przeraziłam się i pytam co się stało,a ona ,że twoja starsza córka żyje z chłopakiem bez ślubu.Odpowiedziałam jej,że tragedia, to śmierć i ciężka choroba.Decyzja o ślubie i potomstwie należą do dzieci.Ja jako matka pragnę tylko, żeby córki były szczęśliwe.To dzieci ponoszą odpowiedzialność za małżeństwo,związek i potomstwo, ja mogę tylko w miarę możliwości pomagać i cieszyć się ich szczęściem.
    Wanda z w.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wando, całkowicie zgadzam się z Twoim komentarzem, podpisuję się obiema rękami. Nie ujęłabym tego lepiej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Ewo-z-Antygony dziękuję.Chyba z dwa dni chodziłam rozdygotana, bo w pierwszej chwili myślałam,że ktoś z moich bliskich zginął w wypadku i ja nic o tym nie wiem,a potem ze złości.
    Również pozdrawiam.
    Wanda z W.

    OdpowiedzUsuń
  27. To chyba jest brak właściwej perspektywy. Jeśli ktoś mówi, że to tragedia, nie ma najpewniej wokół siebie ważniejszych i tragiczniejszych zdarzeń, szczęśliwy człowiek. Dzieci mamy jakie mamy, dość długo biłam się z wyrzutami sumienia, czy mogłam je lepiej wychować i czy wywierałam na nie dostateczny wpływ, żeby teraz móc powiedzieć - ta czy inna rzecz to przeze mnie. Nie mówię tu rzecz jasna o takich drobiazgach (bo to są drobiazgi, wierzcie mi) jak ślub czy jego brak. Mówię o tym, że dziecko potrafi nawiązać więź z innym człowiekiem, stworzyć stadło szczęśliwe i trwałe. Jeśli tego nie potrafi, jest to też winą rodziców czy nie? Staramy się przecież jak najlepiej wychować odpowiedzialnych, szczęśliwych ludzi. Prawda? Czy może jednak coś, gdzieś przegapiamy? Może niepotrzebnie poruszam ten temat, znowu wpadnę w depresję...

    OdpowiedzUsuń
  28. Niedopuszczalne jest pytanie o dzieci!!! Tyle par ma problemy z poczeciem. Takie pytania nie ulatwiaja. Sprawiaja bol

    OdpowiedzUsuń
  29. Jeśli nawet widzę się z kimś raz do roku albo i rzadziej, a łączą mnie z tą osobą przyjazne stosunki, to naprawdę nie widzę nic niestosownego, jeśli zostanę zapytana, nawet przez ciotkę, wujka, czy brata babci mojego kuzyna. Jeśli rozmowa dotyczy obu stron, jeśli pytanie jest zwyczajnym wyrazem życzliwości, zainteresowania, może nawet troski. Mam osoby, z którymi nie komunikuję się na co dzień, bo nie ma takiej potrzeby, najczęściej widujemy się tylko na stypach i weselach raz do roku albo i rzadziej, ale kiedy się spotkamy, możemy przegadać pół nocy, a różnica pokoleniowa czasami wynosi aż DWA, z czego ja jestem przedstawicielem młodszego pokolenia. I wtedy nie gniewam się na pytanie, czy mam kogoś, albo dlaczego wciąż jestem sama.
    Nie akceptuję natomiast sytuacji, kiedy siedzę przy stole z ludźmi, z którymi nie łączy mnie żadna więź poza rodzinną, a podpity wujek, albo wścibska ciotka rzuca kąśliwe uwagi, że to już czas najwyższy, abym się ustatkowała i założyła rodzinę. Bo to, czy i kiedy ten czas nastąpi, to jest sprawa tylko moja i ewentualnego przyszłego partnera. Tym bardziej, że nie jestem podlotkiem w krótkich portkach, a na głowie mam naprawdę tyle spraw, że uwagi o braku stabilizacji są zwyczajnie nie na miejscu.
    I myślę, że większość z nas tak ma - te wrażliwe pytania odbieramy w zależności od kontekstu sytuacji, od relacji, jaka łączy nas z pytającym i od okoliczności, w jakich wywołani jesteśmy do odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  30. Mi sie osobiscie przykro zrobilo jak na wiesc o zareczynach jedna z moich ciotek od razu sie zapytala czy w ciazy jestem.

    Moge za to potwierdzic lancuszek - kiedy zareczyny, kiedy slub, kiedy dziecko? Na ostatnie odpowiadam, ze jak tylko zgodza sie zajmowac w czasie kiedy jestesmy w pracy mozemy sie nawet teraz zabrac :>

    OdpowiedzUsuń
  31. Ja nie pytam o ślub swojej córki, o wesele w ogóle, ale chciałabym w duchu aby wzięła ślub kościelny...

    (po 50)

    OdpowiedzUsuń
  32. Odpowiedziałaś i na moje utyskiwanie na brak wnuków.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  33. Zgadzam się z Parafką - zależy KTO pyta i JAK pyta o te najbardziej przecież osobiste sprawy, mam na myśli kwestię planowania/posiadania/możliwości poczęcia dzieci. Wieczorne, pełne wzajemnej życzliwości pogaduszki z mamą, teściową czy przyjaciółką to zupełnie co innego od wścibskich pytań hordy ciekawskich gości przy - nawet rodzinnym - stole.
    A ślub kościelny powinien być moim zdaniem traktowany poważnie - jak zaproszenie Kogoś najważniejszego do swojego życia, jeżeli Młodzi /lub choć jedno z nich/ są przekonani, że to ma sens, a nie po to, żeby mieć ładna oprawę architektoniczną i muzyczną do białej sukni i garnituru. I nie po to, by zadowolić rodzinkę, której może bardziej tak naprawdę zależy nie na ślubie /sakramencie/, tylko na weselnej zabawie /a ile to młodych kosztuje to wiecie.../
    Pozdrawiam - jeszcze świątecznie, wiosennie... M.

    OdpowiedzUsuń
  34. Najważniejsza jest szczerość we wszystkim.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  35. Ważne jest kto pyta, jak pyta i dlaczego. W dzisiejszych czasach myślę, że nie ma już takiej presji otoczenia jak kiedyś i ludzie też są bardziej odważni w odpowiadaniu.
    Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
  36. Trudny temat. Potrzeba w tych pytaniach wiele taktu i powściągliwości bo można zrazić do siebie czasem bardzo bliskie osoby. My dorośli (żeby nie powiedzieć starzy) chcielibyśmy dla naszych dzieci jak najlepiej: by uniknęły błędów popełnionych w naszym życiu i by ich(młodych) życie było lepsze od naszego. Nadmierna troska granicząca wręcz a upierdliwością jest fatalna i wcale nie zabezpiecza młodych przed zrobieniem, czasem wielkiej, życiowej głupoty. Małżeństwo czy decyzja o stałym związku zawsze jest wielkim zwrotem w życiu każdego, kto decyduje się na taki krok. Stres i niepewność z tego wynikające są i tak wielkim obciążeniem dla takich osób. Lepiej więc zamiast idiotycznie pytać młodych o jakieś konkretne terminy spytać czy są ze sobą szczęśliwi i co ich w sobie fascynuje. A cierpliwie czekając sami dowiemy się konkretów jak przyjdzie czas i sami zechcą o tym powiedzieć. A jeśli się nie doczekamy to znaczy, że tak miało być i już.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz