Mówiłam jak komu
mądremu to nie słuchał tylko przytargał, nie wiem skąd. Karmnik ani ładny, ani
potrzebny. Ptaków nie lubię, no, oprócz tych z piekarnika, ale muszą być
doskonale przyprawione i dobrze wypieczone. Albo fileciki same, czyli fragmenty
ptaków.
Żeby nie wyjść na
okrutną i złą, jaką w istocie coraz częściej jestem, mówię, że zostawiam na
drzewach i krzewach owoce – winogrona, kalinę i aronię. Zbierać mi się nie chce
to zostawiam. A ptaszyska mają używanie. I dzikie wino jest. Mają gdzie się
tłuc i obsrywać ganek.
To nie, musiał przywlec
karmnik. Podejrzewam, ze dzieci w szkole robiły na zajęciach te cuda a potem
któryś cwaniak zrobił niewinną minę i wcisnął Krzyśkowi, że nie ma na książki i
dlatego sprzedaje karmniki, które majstruje w pocie czoła w piwnicznej izbie.
Budka na czterech
patykach, ogrodzona wokół gałązkami, pewnie po to, żeby się żaden jaszczomb (pisownia
poprawna) albo inny sęp nie dostał do ziarenek. Kazałam mu
się z tym zabierać i nie pokazywać ale przypomniałam sobie moją mamę –
dokładnie tak samo się darła na tatę, który mieszka prawie w lesie i dokarmia
ptaszki, zajączki i sarenki.
Dobra, miej sobie karmnik, przynajmniej koty
będą miały kino.
Natychmiast znalazł się
wór karmy specjalistycznej dla papug. Tych to dopiero nie lubię, nie
uwierzycie, ale raz mi papuga przez pół dnia siedziała na jabłoni i straszyłam
ją, żeby uciekła a ona nic tylko siedziała jak sowa, a kiedy chciałam ją
sfilmować to uciekła franca i oczywiście było, że mam zwidy.
Bo Krzysiu nie miał pojęcia co jedzą ptaszki ogrodowe to kupił karmę dla papug. Ja mu dam ogrodowe ptaszki.
Bo Krzysiu nie miał pojęcia co jedzą ptaszki ogrodowe to kupił karmę dla papug. Ja mu dam ogrodowe ptaszki.
No i powiesił ten karmnik
na wysięgniku, żeby żaden kiciulek śliczny nie miał dostępu, nasypał tam żarcia i czekał,
co to będzie. Ale przecież on wychodzi z domu po ciemku i wraca po ciemku to
jak ma obserwować ptaszęta cudowne? Jedynie latem jeże i nietoperze.
Kazał mi
więc zrobić zdjęcie. To zrobiłam.
Ale się uśmiałam! A zdjęcie świetne. Ja dokarmiam sikorki, głównie orzechami arachidowymi. Trzy razy dziennie przylatują całe zgraje, ale pomiędzy ich godzinami posiłków też stale "coś" przylatuje. I żeby mi bractwo nie pakowało się na loggię, to mam ją odizolowaną siatką na woliery.Właściwie to ja jestem przez to w klatce. Poza tym dzięki tej siatce nie ładują mi się na loggię cudze koty, którym wielce podobają się moje fotele ogrodowe. A może po prostu koty mylą loggie? Gdy tak jedna obok drugiej to pewnie i kot może się pomylić. Ciekawa jestem które ptaki będą jadły karmę dla papug- w niej jest sporo twardych ziaren, więc może jakieś łuszczaki, np. grubodzioby?Albo gołębie? A co powiedział Twój Krzysiek na zdjęcie?
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
powiedział - aleś napisała! z naganą w głosie.
UsuńKlarko, to z zazdrości, bo napisałaś bardzo fajnie. Panowie nam zazdroszczą naszego "małego, blogowego światka".
UsuńZima łagodna to i ptaki i koty także mogą sobie jedzenie sami upolować hehe. Gratuluję .zdjęcie kotom robić wcale do łatwych nie należy..
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię ptaków, zero interakcji.
OdpowiedzUsuńKarmnikowi mógłby się przydarzyć jakiś wypadek, porwanie albo samozapłon. Kto Ci udowodni że było inaczej ;)
na drugim słupie niedaleko tego karmnika wisi latarenka na świeczkę bo ja jestem piromanka i uwielbiam żywy ogień, loboga, żebyś nie wykrakała!!
UsuńU nas na zmiane w karmiku: ptaszki i wiewiorki. Kot za gruby aby go karmnik utrzymal no i luskac slonecznika ani orzeszkow nie umie a ptaszki oglada tylko przez szybke jak cwanie fruwaja...
OdpowiedzUsuńKarmnik ustaw sobie przy oknie, czesciej je bedziesz myla i na occie nie zaoszczedzisz ale za to telewizora/kompa nie trzeba otwierac aby obserwowac przez zamieszczona kamere przyrode :)
Wszelkiej dobrej gadziny i godziny w Nowym Roku!
Mężu dokarmia ptaszki, Klarka ptaszkami dokarmia kotki - dość pokręcona mini wersja łańcucha pokarmowego :) Ale zawsze miło popatrzeć na przyrodę :) A i kotki ruchu zażyją - wdrapać się, zapolować - mniej tłuszczyku się odkłada :) Kurczaki kup i luzem puść na ogród, to i Ty pobiegasz za obiadkiem. No chyba, że koty będą pierwsze :) Pozdrowionka !!! Aniutka81
OdpowiedzUsuńCały czas myślę o tym karmniku, przydałby się, tylko nie wiem, gdzie go właśnie zawiesić, żeby koty się nie dobrały. Mój na smyczy to nie wejdzie ale sąsiadów mogą... A tak, wisiałby sobie a Gucio miałby telewizor. W zeszłym roku słonina wisiała na oknie i wtedy właził na krotona któremu to dobrze nie robiło ;-)
OdpowiedzUsuńNo no no chyba kiciulek za blisko tych ptaszków...
OdpowiedzUsuńChyba ,że nie jada ...
Ale jak śniegu nie ma to po co karmnik?
OdpowiedzUsuńChyba że dużo papug w okolicach ucieka w zimie - oby tylko nie z sądów ;)
Uwielbiam Twoje pisanie :) Dzięki Twojemu blogowi od ponad roku mam kociczkę, łobuzicę trochę, ale najukochańszą na świecie :) Teksty o kotach (oczywiście nie tylko) rozbawiają mnie do łez. Zaglądam tu codziennie i wciąż mi mało :)
OdpowiedzUsuńA komuż by nie!:-)))))
UsuńJuż widać czającego się kotka. Ptaszek do klatki, tfu, karmnika, a kot go znienacka...pac!
OdpowiedzUsuńMój dziadek zawsze zimą wieszał przed domem słoninę dla sikorek. Któregoś roku, nie tak dawno z resztą, zapragnęłam zrobić to samo na moim balkonie. Sikorek nie było, ale tylu mew to ja w życiu nie widziałam. Już bym jednak wolała Twojego kota na tym balkonie niż te ogromne straszne ptaszyska!
OdpowiedzUsuńno jak ja sie tu uśmiechnęłąm!~
OdpowiedzUsuńcudna opowieść!
Hi, hi, hi.... to ja nie wiedziałam,że kotki ziarenka kochają, hi, hi, hi....
OdpowiedzUsuńA moze nawiazalaby sie przyjazn... no, taka przy karmniku miedzy kotem a ptakami...?
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Kocham,uwielbiam ptaki,ale te na wolności,u mnie na wsi. Powiedz Krzysiowi,że te ziarna za twarde i niech nie karmi aż przyjdzie zima,bo tylko krzywdę im robi:)
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowieści,nawet o tym że ptaków nie lubisz.W co absolutnie nie wierzę;)))
Dobry tytuł - karmnik dla kotków ;) Jeśli nie zjedzą ptaszków to ile się najedzą oczami! :)
OdpowiedzUsuń:))))))))))))))) piękne zdjęcie :))))))))))))))
OdpowiedzUsuńno stylowy karmik przecież, niestety i u mnie karmik by dla kotów był zwłaszcza Mańka, hmmmm
OdpowiedzUsuńI kotek ma zajęcie na długie godziny. Czytałem raz o projekcie takiego karmnika, który nie miał dna. I wlatujęce do niego ptaki nabierały się i jak chciały usiąść, to spadały w dół. Można to zmodernizować i pod takim karmnikiem bez dna postawić kotka. To dobry pomysł, bo ja też bardzo nie lubię ptaszydlaków.
OdpowiedzUsuńJa też nie przepadam za ptakami, zwłaszcza za srokami i gołębiami. I otóż dzisiaj przyszłam do pracy, a tam za oknem na murze wisi gołąb. Zaplątał się w siatkę maskującą, która jest dawno porwana, dłuższą nitkę siatki miał zamotaną na łebku i wisiał tak. No po prostu horror. Jako że dziś jest dzień świąteczny to panów z warsztatu raczej nie ma a tu drabiny trzeba. Zasłoniłam okno żaluzjami, pożałowałam ptaka, napisałam dużą kartkę do koleżanek, żeby ktoś przyszedł we wtorek go zdjąć. Ale niestety, nawet nie widząc go wiedziałam, że tam wisi. Nie wytrzymałam i poszłam szukać drabiny po szpitalu. U panów elektryków była drabina, powiedziałam, że sama zdejmę bądź męża poproszę, ale przyszli, wzięli reklamówkę i nożyczki i zdjęli go. I teraz wyobraźcie sobie, on się otrzepał i poszedł sobie. Ja myślałam, że nie żyje. I jakbym tak myślała i poczekała do wtorku, to on zdechłby w męczarniach z głodu i pragnienia albo ostatecznie jednak się powiesił na tej lince. Cała ekipa dzisiaj pracująca się ucieszyła ;-) I od razu pan nożyczkami poprzecinał tę cholerną siatkę i zdjął ją. Ale gołębi dalej nie lubię :-)
OdpowiedzUsuńnie musimy ich lubić, to nie zupa pomidorowa;) ale i tak pomóc trzeba i całe szczęście, że jesteś wrażliwa i Ci ta sytuacja nie dała spokoju. Masz u mnie jeszcze jedną kawę:D ile to się już naskładało! Wanna może nie, ale wiadro kawy na pewno.
UsuńJakbym ja próbowała kawą cię wynagradzać za twoje posty, które mi osobiście smakują jak, jak, czekaj no, jak pomelo :-) to nawet cysterna by nie wystarczyła. No co, lubię pomelo.
UsuńSuper karmniczek, tytuł też pomysłowy, zwabił mnie do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńO rany, też robiłam karmniki w szkole i to była zmora dla mnie :)
OdpowiedzUsuńAle lubiłam jak słonina wisiała w kubkach za oknem (maząc je przy okazji) i te sikory tak pukały i stukly w szybę. A koty oczywiście pod spodem :D
tylko wtedy faktycznie był snieg.
Przepraszam ale sęp sie tak pisze - semp !!
OdpowiedzUsuńPozdrufka !!
Jak kota nie miałam to ptaki karmiłam (jak potrzeba zaszła, przylatywały przeróżne z parku, nie znam się, ale było kolorowo!). Teraz mam kota i z litości nad ptakami już ich nie dokarmiam. Dzieci mi o karmniku marudziły ale dokładnie takimi samymi słowami jak Twoje im odpowiedziałam, że karmnik dla ptaków stanie się karmnikiem dla kota lub też kocią restauracją.
OdpowiedzUsuń