piątek, 11 października 2013

z pamiętnika ciastoholika


Nie wygląda to dobrze. Poplamione, posklejane kartki, rozmazany i nieczytelny tekst. Niektóre plamy można zidentyfikować. Piana z jajek, glut z ciasta. Czekolada. Ciekawe, czy zastygła na placku, bo czasem polewa malowniczo spływała i za nic w świecie nie chciała stwardnieć. Stawałam między zeszytem a miską z ucieranym ciastem czytając, co dalej, a tymczasem na zeszyt kapał lukier. Przewracałam kartki palcami, którymi przed chwilą wylepiałam foremki.

Często, jedząc u kogoś coś pysznego, prosiłam o przepis. Nie chciało mi się przepisywać, prościej było wkleić karteczkę. Tak samo z przepisami w listach. Dzięki temu mam pamiątki – na jednej stronie Kochana Siostro, moje dziewczynki dziś nie poszły do przedszkola.. a  w trzecim akapicie placek z kokosem.
Są tu też Ukaszowe dyktanda, teraz widzę, jaką byłam wredną matką. Zamiast siedzieć koło dziecka przy biurku i tłumaczyć zawiłości gramatyki, kazałam mu pisać brednie przy kuchennym stole. Piórem! A ja w tym czasie tłukłam się mikserem.

Dużo miejsca zajmują powycinane kawałki z gazet, ciekawa jestem, skąd redaktorzy czerpali te rewelacje. Niektóre podpisałam – to jest niedobre! Albo przekreślałam na skos na znak, aby nigdy tego nie piec.

Kilka lat temu beztrosko stwierdziłam, że już żadne stare receptury nie będą mi potrzebne bo wszystko jest w internecie a poza tym teraz gotuje się całkowicie inaczej. Nikt nie daje kostki masła i 10 jaj do sernika, nie robi się maślanej masy do tortów, nie wolno smażyć na smalcu a moje zeszyty powinny mieć tytuł „Przepisy na grubą dupę”. Wybaczcie, inaczej się tego nie da nazwać. A do tego nie mam dla kogo piec bo się wszyscy bezustannie odchudzają. I wywaliłam zeszyt na strych.

Biszkopt, kruche czy drożdżowe i tak sporządzam na pamięć a o przyjęciach, na które robiłam co najmniej 4 ciasta i tort, dawno zapomniałam.

Prawdziwe ciasta, wymagające wielu godzin pracy, przełożone kremem gotowanym na kuchni lub ubijanym na parze, pachnące tak, że na samo wspomnienie leci ślinka, kruche ciasta z jabłkami, z zapieczoną, chrupiącą pianką, placek pełen bakalii są u mojej siostry, która nie uwierzyła w smak ciast z internetu.

Na koniec – na Watrowisku jadłam przepyszny piernik z grubą warstwą czekolady. Jeszcze raz autorkę proszę o przepis bo się zagadałam  a potem się rozjechaliśmy, a ja o tym pierniku ciągle myślę,  muszę go wypróbować przed świętami.

48 komentarzy:

  1. Taki zeszyt to skarb prawdziwy!!! Nie mam takiego bo mama nie prowadziła, ani babcia.
    Mam swój i może kiedyś podaruję go Julce.
    W sobotę robiłam tort, na grubą dupę, z kremem na maśle prawdziwym (robię tylko na urodziny dzieci i teściowej - więc dupa gruba, ale nie od tego) i jabłecznik według starego przepisu z 1,5 kostki masła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też mam taki uślimtany zeszyt A-4 z przepisami na grubą dupę. Korzystam z niego i się nie przejmuję, że ktoś nazbiera kalorii, a nazbiera, bo wcianają aż miło patrzeć. mam jeszcze bardzo stary zeszyt z przepisami po niemiecku i nie mam pojęcia kto go prowadził. może moja prababcia, która szwargotała perfect?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klarko zwrot- "przepisy na grubą dupę" jest cudny, Jeżeli pozwolisz, będę go używała. Jestem pewna, że będzie przyjmowany z zachwytem. Tyle w nim żartobliwej finezji:):):):)

      Usuń
    2. ......a my sie grubej dupy nie boimy bo .......już mamy !!!!
      PO + AB

      Usuń
  3. Ja przepisy wszystkie mam w folderze na komputerze ale z chęcią zamieniłabym je na taki zeszyt hehe... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gorzej, gdy z trzepaczki zacznie kapać krem na klawiaturę;)

      Usuń
  4. dziś z rana zobaczyłam swój odwłok w lustrze i ...NIGDY WIĘCEJ CIAST!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój zeszyt wygląda podobnie;)
    określenie przepisów na grubą d.... super!:D
    Na spotkania rodzinne ciasto piekę zazwyczaj jedno, córki dorzucają coś od siebie, a jedna robi wspaniałe torty, palce lizać...;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na zdjeciach wyglada to na sredniowieczny manuskrypt::))
    A ja szukam wlasnie przepisu na ciasto ze sliwkami.
    Sciskam malgosia

    OdpowiedzUsuń
  7. Klarko też mam poplamiony zeszyt - Pysia korzysta, może niedługo Lusia;)) Ja tam lubię przepisy na grubą dupę;) Jak szaleć to szaleć

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapamiętam ten grobodupiasty przepis:-). A ten Twój zeszyt w pierwszej chwili wzięłam za jakiś zabytkowy manuskrypt. I takąż ma bez wątpienia wartość.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepisy na gruba dupe są hitem, też zapożyczam :-) mam dużo zeszytów, zwykłe, ozdobne duże od przyjaciółki z pięknymi zdjęciami, fruwające kartkami podoklejanymi w środku. Wszystkie poplamione i wyśmontuchane. W sumie im bardziej uswinione tym przepis lepszy. W środku rysunki i napisy mojej córeczki które są przecież bezcenne. Nie oddam za skarby swiata :-D

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja piekę różne i z internetu i z babcinych przepisów,mam nawet książkę kucharską, z której dwa razy korzystałam ;) Z tym, że generalnie nie mam dla kogo, bo mój mąż za ciastami nie przepada, a ja zdecydowanie wolę je piec niż jeść. Teraz zamierzam się na babeczki cynamonowe i bagietki, ciekawe co mi z tego wyjdzie ;) A w planach mam chleb, ale muszę trochę jeszcze poćwiczyć, bo z chlebem tak prosto nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ha, ha ha mój zeszyt wygląda identycznie. Też z lenistwa wklejam kartki z przepisami nagryzmolonymi na karteluszkach i nawet wycięte z gazet. Zaczęłam przepisywać swoje ( i połowy rodziny) przepisy na komputerze, bo w trakcie używania zeszyt coraz bardziej nieczytelny. Ale słomiany zapał szybko wygasł.
    Ten zeszyt to dla mnie także rodzaj pamiętnika - przepisy są, a autorzy przepisów już nieobecni, kucharzą w innym świecie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zeszyt mojej mamy tak samo wygląda. Ale najlepsze jest to, że przepisy w nim pisane są moją i mojego brata ręką - wyrabialiśmy sobie pismo przepisując z luźnych kartek do kajetu przepisy, a mama miała nas na oku i mogła się skupić na kucharzeniu a nie pilnowaniu, czy się znowu nie tłuczemy. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. i moja mama ma taki zeszyt ( też niektóre pisane przeze mnie...) i ja mam taki... tez wklejam, wycinam, przepisuję... i też jest ubrudzony... i o to chodzi!!!!... a jak nawet coś w sieci szukam, musze wydrukowac, wkleic... komentarzami też opatruję, zmiany nanoszę.... to żyje po prostu- i oby tak zostało♥
    i cóż... jestem chodzącym efektem "przepisów na grubą dupę" :-))

    OdpowiedzUsuń
  14. U nas są dwa, całkiem porządne zeszyty, a oprócz tego jakieś trzydzieści, cztredzieści kartek które wyglądają daokładnie jak te powyżej :) z tą różnicą że z tych u góry da się coś rozczytać, a moja mama pisze jak rasowy lekarz i te jej bazgroły rzadko nadają się do wypróbowania przeze mnie, skoro ,,baba: odczytuję jako ,,Mława" :))

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja daję 10 jajek do sernika i nie mam grubej d...! Może dlatego, że prawie go nie jem, ale rodzinka lubi, piekę nie za często, a lepiej - moim zdaniem - upiec coś pysznego w domu niż karmić bliskich "pyszną chemią" z marketu, z cukierni też nie rewelacja.
    Czekam z utęsknieniem, żeby odezwał sie ten ktoś od piernika z Watrowiska - ja umiem tylko piernik biszkoptowy, taki tradycyjny chciałabym też spróbować upiec.
    Pozdrawiam słodko i domowo, M.

    OdpowiedzUsuń
  16. Tez mam taki stosik zaplamionych, wytartych i brudnych przepisow. Nawet nie w zeszycie, luzne kartki, mniejsze, wieksze, kolorowe i w kratke, zalezy co mialam pod reka kiedy spisywalam przepis. :) A moja mama ma przepisy pisane jeszcze reka mojej S.P. babci, to dopiero piekna pamiatka!
    Kaloriami sie nie przejmuje. W najlepsza (i najprostsza) babke, wchodzi 8 jajek, szklanka oleju i poltora szklanki cukru. Bomba kaloryczna, ale kto jej sprobuje od razu chce przepis! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja wole przepisy naszych mam i babć ,te właśnie na grubą d...:)
    W dzisiejszych cukierniach ciasta są pięknie udekorowane, ale moim zdaniem smak ich pozostawia wiele do życzenia. Ja uwielbiam ciasta mojej mamy właśnie z masy i fury jajek. Doceniły to również moje koleżanki z pracy którym z jakiejś to okazji przytargałam domowy torcik.Wszystkie zażądały przepisu:)i zgodnym chórem okrzykły że już nigdy więcej oszukiwania na margarynie zamiast masełka.
    Pani Klarko od dłuższego czasu czytuję Pani blog , stało się to prawie moim codziennym rytuałem :)z niecierpliwością czekam na kolejne. Ja niestety nie prowadzę blogu - nie mam zdolności pisarskich.Pozdrawiam serdecznie z południowej Polski.Magdalena

    OdpowiedzUsuń
  18. taki pamiętnik to skarb. i skarbnica wiedzy. tajemnej i - w tym przypadku - słodkiej :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. To ja poproszę przepisy od Twojej Siostry.
    Mniam

    OdpowiedzUsuń
  20. Marzy mi się taka tradycyjna kuchnia, niekoniecznie polska, gdzie poświęca sie nieco czasu na kulinaria tradycyjne. Wymaga czasu, ale obiecuje sobie, że takiej sie doczekam "wypracowując" przepisy (sprawdzając) pieczołowicie.
    Do cukierni nie ma co zaglądać szukając tradycyjnych receptur. Trzeba "zakasać rękawki" i poświęcić czas.
    Iza R

    OdpowiedzUsuń
  21. Na Watrowisko tylko porządne rękodzieło, żadne tam "blogerkowe" wynalazki, tylko stare, porządne i "wypasione" dzieła (oj niedobre, niedobre!). A tak poważnie, to w sieci coraz mniej prawdziwych, sprawdzonych przepisów, tylko żałosne gnioty, z rażącymi błędami, nienadające się na ogół do wykonania - to nie przepisy tylko PORAŻKA!!!

    OdpowiedzUsuń
  22. Też mam taki zeszyt z przepisami zarówno na dania słone jak i słodkie. Cały popisany i upiększony szlaczkami przez około 8-letnią mnie, całkowicie zużyty w czasie pieczenia i gotowania. I dokładnie tak samo niektóre z nich są przekreślone, żeby więcej ich nie robić :) a do tego sporo skoroszytów z dodatkowymi wycinkami i starych wydań Mojego Gotowania.

    OdpowiedzUsuń
  23. Taki zeszyt dobrze świadczy o "piekarce".Widać że często go używa.Mój też tak wygląda,chociaż od pewnego czasu lużne kartki,karteluszki,wycinki wkładam do"koszulek" i wpinam do segregatora.Bardzo lubię zaglądać do starych zeszytów,przypominać sobie zapomniane smaki a przy okazji osoby od których ten przepis mam.Piekę dosyć dużo dla innych i bardzo mi żal tych czasów gdy w sobotni wieczór,już po kąpieli moja kochana gromadka zasiadała przed telewizorem aby obejrzeć dobranockę z kubkiem świeżego mleka i drożdżową bułką/ulubione z cynamonem/ lub kawałkiem innego ciasta.


    '

    OdpowiedzUsuń
  24. Zazwyczaj, zanim dopiszę komentarz, to czytam innych wypowiedzi.
    Dziś wieczór , o wybacznie proszę, jestem po pięknie spędzonym dniu z wnukiem w parku,nóżki jego i moje sporo podreptały, ale bardzo chcę dodać coś od siebie na to, co Klarka napisała.
    Ten piernik dojrzewający na Watrowisku był pyszny, bo wypieczony był z sercem !
    Wszystkie ciasta na tym blogowym-realnym spotkaniu przecież takie były !
    Klarko, a Twoje wypieki ? - nosz też mam wypieki na licach na wspomnienie, gdy pochłaniałam ten "niedobry", oj jaki niedobry jabłecznik :)
    Ale do brzegu jak mawiasz,
    Faktem jest, że coraz rzadziej staram się umilać podniebieniom innym.
    Córcia dba o linię, zięć z innych powodów słodkiego musi unikać, a synkowi też kubki smakowe się pozmieniały z wiekiem.
    A ja , to wiadomo, każdy kawałek pysznotki pompuje oponki wokół tali, która już dawno zrównała się z objętością wymiarów tych poniżej i wyżej :)))
    Nie znaczy to wszakże, że ciast wypiekania zaprzestałam.
    Mój zeszyt z przepisami, ten , który urozmaicił w moim domu rodzinnym w inne ciasta oprócz drożdżowych i pysznych, był pisany odręcznie.
    Coś mi posmakowało, to proszę mi zaraz natentychmiast zapisać.
    Napisanie o początkach moich doświadczeń zajęłoby zbyt wiele słów, które nie powinny zająć miejsca innym komentującym.
    Internet wiele teraz ułatwia, ale nie odda smaku biszkoptu ubitego na parze ręcznie trzepaczką, nie zrówna też smaku kremu maślanego z dodatkiem po nitce wciągniętym , też na parze ubitym syropem z jaj i cukru.
    To , czego najbardziej mi brakuje, to prawdziwego MAKU !!!
    A ciast mnóstwo kiedyś z jego użyciem wypiekałam.

    Powrócę do kartek zapisanych, na których są plamy składnikami zrobione - w moim są też rysunki córci i syna pomiędzy - księżniczki i piraci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam - jabłecznik był niedobry, aj niedobry !!!
      Pozdro

      Usuń
    2. Dlatego nie daliście mi spróbować? :)

      Usuń
    3. ze strachu, może by trzeba potem było uciekać w las albo coś

      Usuń
  25. Chciałbym stworzyć taki zeszyt, ale za leniwa jestem. Prościej jest wydrukować z internetu gotowy, ale te wydruki, z notatkami własnymi, składam w jedną teczkę, tak jak piszesz, poplamioną nieziemsko.

    OdpowiedzUsuń
  26. Aaaaaaaaa "przepisy na grubą dupę" :)) Bombowy tytuł na książkę :))

    OdpowiedzUsuń
  27. Klarko,moja mama ma taki zeszyt. Kartki w nim są ozdobione koślawymi rysunkami,psów,ludzików,i słoneczek :) Sama je tam namalowałam,niebieskim flamastrem :) Jak nie zapomnę,zrobie zdjęcia,i wyślę :)

    Iwona P.z fb :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Mój zeszyt też tak wygląda....
    Moja znajoma te wszystkie przepisy/karteczki laminuje i wkłada do segregatora.
    W ten sposób są one wodo/ciasto/kremo odporne.

    OdpowiedzUsuń
  29. Mi też brakuje prawdziwego maku,tego z puszki to używam tylko w wyjątkowej sytuacji/bardzo rzadko/.Mam taki przepis od dawna na makowiec w którym mak przypomina dawny smak a samo ciasto jest bardzo smaczne :Makowiec dwuwarstwowy"
    Ciasto;5 całych jajek,2 szklanki mąki,1 szklanka cukru,kostka margaryny,2 łyżki octu,2 łyżeczki proszku do pieczenia,1 cukier wani.
    Tłuszcz ucieramy z cukrem,ucierając dodajemy po 1 jajku,następnie mąkę wymieszaną z proszkiem i ocet.Ciasto dzielimy na 3 części.
    Masa makowa,
    50 dkg.maku,1 szklanka cukru,5 całych jajek,kostka margaryny,2 łyżki dżemu wiśniowego,rodzynki,olejek migdałowy.
    Mak parzymy,/można chwilę pogotować,odsączyć,zmielić.Margarynę utrzeć z cukrem,ucierając dodawać jajka ,zmielony/zimny/mak,dżem,kilka kropli olejku migdałowego i rodzynki według uznania.
    do wyłożonej papierem do pieczenia blachy wykładamy jedną część ciasta,na nie wykładamy połowę masy makowej,następnie drugą część ciasta,na nie pozostały mak i na wierzch trzecią część ciasta.Pieczemy ok.40 min.w 180-200 st.Po upieczeniu i lekkim przestudzeniu wyjmujemy z blaszki i smarujemy polewą czekoladową,posypujemy bakaliami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękujemy! ja też nie kupuje maku w puszkach, jest wstrętny i śmierdzi chemią

      Usuń
    2. Mak z puszki - ble... Ale i ten "prawdziwy", kupowany i parzony w domu też już nie "rośnie" tak, jak ten z ogródka albo i ze sklepu sprzed lat... około trzydziestu :) A może ja coś źle robię?
      Dzięki za przepis! Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
    3. Nie robisz źle, kubki smakowe ci się zestarzały :)))

      Usuń
  30. Przepiśnika nie mam, za to mam książkę kucharską, a w niej różne karteluszki z przepisami. I moje pierwsze przepisy na własnym gospodarstwie na pomidorową i spagetti!!! Pamiętam, jak tą pomidorową pierwszy raz gotowałam, całe przedpołudnie stałam nad piecem, wtedy węglowym, mieszałam i próbowałam. Będąc panienką nie gotowałam właściwie, była mama i 3 starsze siostry to do garów nie dopuszczały. Trudne były początki, ale potem dostałąm książkę kucharską i posżłoooooooo, nawet sztufadę robiłam, a co!!!

    OdpowiedzUsuń
  31. Stare przepisy już dawno przepisałam. A teraz sama wymyślam swoje, chyba smaczne :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Też mam stare przepisy i z nich korzystam...
    Ostatnio przytyłam , ale i tak się podobam i nie pozwala mi się odchudzać,
    to co ja się będę tyłkiem przejmowała.
    Widocznie taki musi być i basta :-)))

    OdpowiedzUsuń
  33. O, ciasta to coś, to tygryski lubią najbardziej! Uwielbiam piec ciasta, więc robię dużo i często. Mam swój własny zeszyt z własnymi, mocno zmodyfikowanymi przepisami - zeszyt wygląda jak księga zaklęć i czarów. Rodzina i znajomi uwielbiają moje wypieki - tak, chwalę się, a co! Niechętnie dzielę się przepisami, chociaż zależy, którymi. Jedne podaję bez żalu, ale kilku dzielnie strzegę i kiedy ktoś pyta, to mówię, że to sekret mistrza kuchni, ale można poszukać w internecie wpisując taką i taką nazwę. Potem odbieram telefony "robiłam zgodnie z przepisem i ciasto nie wyszło mi tak pyszne, jak twoje!". Ale nikt nie ma do mnie pretensji, bo dziś mało kto ma czas i chęć robić ciasta, więc znajomi cieszą się, że u mnie zawsze dostaną smaczny wypiek domowej roboty. Mnie też to cieszy, bo robienie ciast sprawia mi mnóstwo frajdy i radości:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Ja też mam swój zeszyt z przepisami, zeszyt i obrazek św. Rodziny dostałam od mamy na odchodne z domu. Jest tam cała historia mojego gospodarzenia. Przepisy na zupki i budyńki dla dzieciaczków.
    Przepisy na chude kartkowe czasy. Frykasy nowych czasów, a teraz pierwsze dietetyczne :) Oczywiście pokreślone - błeee; z wykrzyknikami - pycha; z opisami - na średni garnek w kwiatki; poprawiane proporcje, nowe propozycje składnikowe.
    Historia mojej kuchni. Ten przepis od mamy, ten od babci męża, ten od znajomej z wczasów w Łebie, takie ciasto robiłam na kinderbale, a takie pierożki...... Historia mojego życia :)

    OdpowiedzUsuń
  35. A'propos Twego pięknego określenia - "przepisy na grubą dupę" - niedawno odkryłam blog o niemniej malowniczej nazwie "A dupa rośnie" :)))))) Pozdrawiam serdecznie ! Renia

    OdpowiedzUsuń
  36. Klarko! mam taki pomysl: Ksiazka kucharska "na grube dupe i opone ratunkowe zamiast talii" pod redakcja i nadzorem Klarki. Blogowiczki (i blogowicze?)przyslaliby po JEDNYM najpyszniejszym przepisie, moze ze zdjeciem? I bedzie mlaskanie i slinotok a Klarka bedzie bogata!
    tez Monika (glodna juuuz)

    OdpowiedzUsuń
  37. MiłośniczkaKotówBezKota15 października 2013 07:41

    jak to nie!? U mojej mamy tort to tylko z kremem maślanym! :) Tort jest pyszny: kawowo orzechowy. Do połowy masy maślanej wkręca się zaparzoną w odrobinie wody kawę a do drugiej cz. kremu zmielone na wiórki orzechy włoskie... Kremu koniecznie trzeba zrobić wiecej bo potem cała rodzina zajada się suchymi waflami przełożonymi tymi krememami....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. robiłam tort makowy z masą kawową, ach, ostatni raz 15 lat temu ale i tak pamiętam ten smak

      Usuń

Twój komentarz